Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
18 lipca 2011
Zabytkowy kościół w Moonbah (czyli spotkania z Neen i Bonitą)
Ernestyna Skurjat-Kozek. Fot. Bogumiła Filip

W historii kościoła św. Tomasza w Moonbah (nieopodal Jindabyne) splatają się dwa etniczne wątki: irlandzki i polski. Irlandzki wątek jest daleko starszy. Otóż piękny kościółek zbudowany w szczerym polu opowiada dzieje białego osadnictwa w Snowy Mountains. W tym przypadku mamy do czynienia z historią skazańca, którego sądowy los zepchnął na południowy kraniec świata. Syn skazańca, Thomas Pendergast, człowiek niezwykle pobożny postanowił w roku 1861 oddać 19 akrów swojej ziemi pod budowę kościoła katolickiego – i cmentarza, na którym spoczął w rok później. Zabytkowy kościółek - wpisany na listę dziedzictwa narodowego – został przepięknie odrestaurowany przez polskiego kapłana, Wally Stefańskiego, który w latach 1990-1998 był proboszczem Jindabyne. Jemu też cmentarz zawdzięcza swój nastrój i elegancję. Wszystkie groby są ładnie zadbane, zwłaszcza te najstarsze, żywa historia regionu.

Chociaż w Jindabyne bywam co najmniej kilka razy w roku – regularnie od kilku juz lat – to o kościółku w Jindabyne dowiedziałam sie zupelnie niedawno z archiwalnego filmu przysłanego mi z Polski. Na wideo nakręconym w czasie festiwalu Strzeleckiego w lutym 1991 r. mowa była o zbieraniu funduszy na renowację kościoła w Moonbah. Postanowiłam pójść filmowym tropem. W czasie kilku niedawnych wypraw (lipiec 2011) spotkałam się w Jindabyne z ludźmi, którzy opowiadali o kościele, o remoncie i o samym księdzu Wallym, którego 10 rocznica smierci właśnie przypada w tym miesiącu. Wśród rozmówców był oczywiście następca ks. Wally’ego, Fr Peter Miller, rzeźnik Gunter, George Barry i inni ludzie z parafii, ale z największą pomocą przyszły mi dwie przedstawicielki historycznego klanu Pendergastów: Neen i Bonita.

Neen znam od lat, bo jako coucillor często reprezentowała miejscowe władze, Snowy River Shire, na festiwalach kościuszkowskich. Obie dobrze znały ks. Wally’ego. Jednak 80-letnia Neen więcej opowiadała mi o czasach zamierzchłych, a dużo młodsza Bonita o pielgrzymkach z ks. Stefańskim.

Do zamykanego na klucz kościoła zabrał mnie kilkakrotnie ks. Peter. Byłam tam z Bogusią Filip i Krzysiem Małkiem, a w tydzień później pokazałam to piękne miejsce Ulce i Toniemu Lang, którzy z wielkim zaciekawieniem oglądali historyczne groby i gigantyczne, a bardzo sędziwe sosny; próbowali też dosłuchać się plusku rzeki Moonbah, która płynie gdzieś w poblizu. „Uroczy kościółek – powiedziała Urszula – musimy tu ożenić Strzeleckiego z Adyną!”.

W czasach kiedy jeszcze nie było kościoła, msze były odprawiane w domach prywatnych – u Thompsonów w Linwood lub u Barrych w Barrymore. Sąsiedzi zjeżdżali się już w sobotę, kapłan przyjeżdżał spowiadać; od północy do rana obowiązywał post. Takie kilkudniowe zgromadzenia religijne nazywano wtedy missions.

Na tyłach kościoła w Moonbah znajduje się tablica pamiątkowa z okazji pierwszej, historycznej mszy św. na szczycie Góry Kościuszki. Niespodziewanie najwyższa góra w Australii stała się miejscem o znaczeniu spirytualnym: 23 lutego 1913 roku biskup Maitland odprawił tam mszę św.; kazanie wygłosił i błogosławieństwa Przenajświętszym Sakramentem udzielił arcybiskup Sydney; w roli ministranta wystąpił lokalny farmer George Barry, dziadek moich znajomych (Toma i Georga). W tłumie wiernych – ponad 200 osób – była 9-letnia wtedy Elizabeth Thompson (matka Neen) ze swymi rodzicami. „Pamiętam, jak moja mama często narzekała, że na tablicy, którą zamontowano wkrótce po tym historycznym wydarzeniu jej nazwiska nie ma, a Georga jest! Wśród dzieci znajdowała sie również 2-letnia Clorine Crawford, której ojciec Bill tego dnia złamał na Górze nogę.”

Na moje pytanie, jak grupa wiernych dostała sie na Mt Kosciuszko, Neen odpowiada, że jej rodzice zapewne poszli na piechotę, wiele innych osób jechało konno lub bryczkami, a arcybiskup najprawdopodobniej przyjechał samochodem; to właśnie w tym czasie zbudowano drogę na szczyt. Ale jaka była okazja do odprawienia mszy na Górze? –pytam. „Być może grupa kapłanów zapragnęla odprawić nabożeństwo na najwyższym szczycie , bo stamtąd było najbliżej do Boga – śmieje się Neen – a może23 lutego było jakieś szczególne święto, trzeba by sprawdzić.” Tak czy owak, wydaje się, że Góra Kosciuszki stawała sie już wtedy popularna, i nabierała wartości nie tylko jako obiekt turystyczny, ale też spirytualny!


Autorka z ks. Peterem Millerem w St Thomas Church - widać stacje Drogi Krzyżowej i zabytkową fisharmonię


Wjazd przez bramę; widać salę parafialną i po prawej kościół


Cmentarz na pagórku

Neen pamięta takie scenki ze swojej młodości: wraz z bratem jeździli do szkoły konno, ale w poniedziałki musieli jeszcze zdążyć na poranną mszę. „Ileż to moja matka błagała ks. Ryana, aby mi pozwolił wejść do kościoła w spodniach. Nie! Musiałam przebrac się w sukienkę, po wyjściu z kościoła znowu w spodnie, na konia i do szkoły. Ha, ha, ha, times have changed now” – smieje się Neen. Największą frekwencję w kościele w Moonbah, zdaniem Neen, odnotowano w czasach II wojny światowej. Okoliczni farmerzy zjeżdżali bryczkami, po mszy św. był całodzienny piknik. Mszę św. odprawiano raz na 4 albo nawet na 6 tygodni. W owym czasie parafia była w Cooma, i dwóch kapłanów musiało obsłużyć 6 okolicznych kościołów.

To właśnie tu, w kościele St Thomas w Moonbah węzłem małżeńskim połączyli się Neen Kidman i Dave Pendergast. Na pytanie, gdzie i kiedy poznała swego przyszłego męża Neen odpowiada: „I can’t even remember not knowing him. He was always around.” Czyli od dziecka razem chodzili do kościoła, potem na tańce, grali razem w tenisa. I przyszedł czas na ślub... 17 marca 1952 r. (nuptial mass at 9,30 am – wspomina Neen). W czasie postu nie wolno było brac ślubów, ale Neen dostała od biskupa dyspensę z okazji St Patrick’s Day. Po uroczystej mszy w sąsiedniej salce parafialnej (weather shed) odbyło się małe przyjęcie: Neen z dumą wspomina, że sama przygotowała kanapki i upiekła ciasta dla 100 osób. Slubu udzielił ks. Bircher, pierwszy kapłan nowo powstałej parafii Jindabyne. Pytam, dokąd państwo młodzi pojechali na honeymoon? „Do Brisbane. Dave dość długo tam przebywał w czasie II wojny i teraz miał ochotę odwiedzic tamte strony.”


Kościół w Jindabyne, tu w latach 1990-98 proboszczem był ks. Wally Stefański


A to odrestaurowany przez ks. Wally'ego kościół w Moonbah


Po prawej stronie od bramy stoi wielki głaz z nazwiskiem fundatora

Całe swoje życie Neen pracowała jako społecznik, wszystko dla community. Jej pierwszą wielką akcją było zorganizowanie wielkiego katolickiego balu (marzec 1947) na krótko po opuszczeniu szkoły. Wychowała czworo dzieci. Ma piatkę wnuków i 3 prawnuków. „So the Pendergast name carries on!”. W roku 1972 współorganizowała wielki zjazd rodzinny Pendergastów (family reunion)). Zjechało się ponad 400 osób. W programie były m.in. bush races. Na krótko przed pojawieniem się w Jindabyne księdza Stefańskiego Neen rozpoczęła nowy rozdział w swoim życiu - w marcu 1989 r. została wybrana jako radna, nie związana z żadną partią, ale jako Independent. Każdy councillor ma za zadanie wziąć udział w 3 formalnych zebraniach miesięcznie, a na codzień załatwiać masę spraw przy telefonie, który prawie nigdy nie przestaje dzwonić.

Od lat bierze czynny udział w obchodach kultury aborygeńskiej, NAIDOC WEEK, raz nawet z tej okazji zawędrowała do Darwin. W tym roku razem z Aborygenem Rodem Masonem wciagała uroczyście jedną z flag na maszt. W Dalgety, w czasie BBQ spędziła wiele czasu na pogawędkach z elderką Ngarigo, Aunty Rae, jej rówiesniczką. Przyjaźnią się od lat... i szanują. Jak ocenia Aborygenów? „They are easy to upset, one has to be careful with them; they make up their own mind about things, but what they say is true; lots of people do not like it, but it is true: we took their land, we treated them badly.”


St Thomas Church - widok na ołtarz


W sali parafialnej - kiedyś biesiadowało się tutaj przy kominku...Dziś jest piecyk elektryczny


St Thomas widziany od strony ołtarza i zakrystii

Bliższe kontakty z Polakami Neen nawiązała, gdy Fr Wally objął parafię w roku 1990 i krótko potem zorganizował Pierwszy Festiwal Strzeleckiego, którego głównym punktem było poświęcenie pomnika P.E. Strzeleckiego. Z tej okazji organizowana była jakaś wystawa, którą trzeba było gdzieś przechować. Polski ambasador (Antoni Pierzchała?) poprosił Neen, żeby ją przechowała w swojej szopie, za co później ofiarował butelkę wódki – którą posiada do dzisiaj, bo jak mówi, ognistych napojów nigdy nie piła. A w ogóle mało pije, ponieważ prawie całe życie spędziła za kierownicą.

W nadziei na zebranie funduszy na renowację kościoła w Moonbah ksiądz Stefański zorganizował loterię, w której atrakcyjną nagrodą był czerwony samochodzik marki Niki, ofiarowany przez Fabrykę Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej. Niki był dostawiony wtedy osobiście przez inżyniera Zdzisława Rychlika, który po 20 latach zadał mi pytanie, kto wygrał samochód i jak sie udała renowacja kościoła. Efekty renowacji kościoła włącznie ze stacjami Drogi Krzyżowej, tablicy pamiątkowej oraz salki parafialnej i cmentarza oglądałam na własne oczy. Od Bonity dowiaduję się, że samochód Niki wygrał lokalny byznesman Grek Denis Depopulos, który go potem komuś odsprzedał (bo miał swój duży samochód). Dziś Denis mieszka w Cooma. Bonita obiecuje wkrótce z nim porozmawiac.


Słynny samochód Niki. Archiwum Z. Rychlika


Ślub Neen. Archiwum Neen Pendergast


Portret ślubny Neen and Davida. Archiwum Neen Pendergast

Tu muszę nadmienić, że gdy pewnego wieczoru oglądałam archiwalny film w schronisku w obecności młodej pary (on pochodzenia polskiego, ona estońskiego), usłyszałam radosny chichot Jessiki: „Ojoj, taki właśnie samochodzik Niki ma mój dziadek w Kanberze! Cos tam kiedys sie popsuło, ale podobno znowu jeździ.” Byłaby fajna niespodzianka, gdyby się okazało, że polskie Niki od greckiego biznesmana odkupił estoński dziadek. Cierpliwości, może się niedługo dowiemy.

Kto sfinansował remont kościoła św. Tomasza? Można chyba powiedzieć, że Polacy mieli w tym swój udzial, ale dołożyli się różni ludzie i różne organizacje, w tym Heritage Society, bo przecież obiekt wpisano na listę dziedzictwa narodowego. Po renowacji kościoła w Moonbah (głównie przez polskich fachmanów z Kanbery i Quinbeyan) msze św. odprawiane były średnio raz na miesiąc; jeden kapłan nie był w stanie obsłużyć kilku placówek. Frekwencja spadała do poniżej 10, większośc wiernych miała samochody i mogła dojeżdżać do Jindabyne. St Thomas stał się głównie świątynią na szczególne uroczystości – śluby, chrzciny i rzecz jasna pogrzeby....jej podwoje otwierają się nie częściej jak 20 razy w roku. Jaka szkoda!

Zastanawiamy się, czy Moonbah nie byłaby wspaniałym miejscem na przyszłoroczny festiwal kościuszkowski (powiedzmy jednodniowy piknik), zorganizowany wespół z Irish community, bo jak już wspomniałam tu splatają się dwa etniczne wątki: polski i irlandzki. Czy uda się nam – czerpiąc z licentia poetica - napisać sztukę o ślubie Pawła Strzeleckiego i Adyny Turno? Czterdzieści lat w rozłące?! Chyba czas postawic ich przed ołtarzem w Moonbah? Literatów zapraszamy do współpracy.

Ernestyna Skurjat-Kozek