Tatiana jako panienka. Z archiwum syna | I tak nas ubywa...W środę, 23 maja 2012 r. pożegnaliśmy w Memorial Gardens pisarkę i publicystkę Tatianę Kamińską. Honorową członkinię Stowarzyszenia „Nasza Polonia”, uroczyście ze sztandarem, żegnał przedstawiciel tej organizacji Andrzej Klyta. Obecny był również Mieczysław Swat, prezes SPK (Koło nr 1 w Sydney). Wśród żałobników – syn ś.p. Tatiany, Tomek Oczapowski z żoną i dwiema córeczkami. Modlitwom przewodniczył ks. Stanisław Skibicki. Z wielkim zainteresowaniem i wzruszeniem wysłuchalismy niezwykłej i burzliwej historii życia Tatiany, zaprezentowanej przez jej syna. Miło było usłyszeć bardzo ciepłe wspomnienie wygłoszone przez Grażynę Walendzik, b. redaktorkę „Tygodnika Polskiego” i magazynu „Akcent”, z którym Tatiana blisko współpracowała. Pani Grażyna przyleciała na pogrzeb z Melbourne. Nutkę poezji wniosło krótkie wystąpienie Krzysztofa Kalinowskiego, w którym znalazł się wiersz okolicznościowy.
Najbardziej chyba przeżywaliśmy, kiedy młodsza wnuczka Tatiany, Clodagh żegnała się z Nanny, której chciała oddać swojego misia... Po modlitwach i wspomnieniach na ekranie DVD pojawiło się "Mum's Farewell" - seria zdjęć Tatiany, od niemowlęctwa poczynając, poprzez czasy młodzieńcze i studenckie, po Tatianę - matkę i Tatianę - babcię. Niesłychane, ile ciekawych i jakże historycznych fotografii zachowało się w rodzinnych albumach! Zdjęcia oglądaliśmy przy dżwiękach ulubionej piosenki Tatiany, "Konie" W. Wysockiego, tu w wykonaniu Maryli Rodowicz; zdawało się, że każde słowo piosenki mocno pasuje do tego, co widzimy na ekranie. A potem jeszcze przyjęcie w lokalnej kawiarni. Spotkali się ludzie, którzy mocno narzekają brak czasu - znaleźli go jednak, żeby towarzyszyć Tatianie w Jej ostatniej drodze. Gdy rozchodzilismy się do domów, mówiliśmy: "Tatianko, dzięki Ci za to, co nam swym życiem i pracą pozostawiłaś".
A Prayer, Fr Stan Skibicki
Tom Eulogy; Tomek wspomnienie o Matce
To Remember, "Kochana Tatiano" Grażyna Walendzik
Tutaj więcej zdjęć młodej Tatiany
Zapowiedź pogrzebu
Tomasz Oczapowski - Wspomnienie o Matce
Zanim zacznę moje krótkie wspomnienia o Mamie chcę serdecznie przeprosić, jeśli moja gramatyka nie jest na poziomie jakiego oczekujecie państwo od syna pisarki.
Dla każdego z nas przychodzi czas, kiedy proszeni jesteśmy opisać osobę i życie naszej Matki. Nie wiem, czy istnieje trudniejsze zadanie, szczególnie dla jedynaka, wychowanego przez jednego rodzica.
Mottem mojej mamy było „W naszym świecie jesteśmy tylko przechodniami. Dlatego powinniśmy śpieszyć się, aby czynić dobro, zostawić coś po sobie, jakiś mały ślad na ziemi."
Ja szczerze wierzę, że Mama pozostawiła wiele śladów” na ziemi. Nie tylko w przenośni, ale i w znaczeniu dokładnym poprzez swoje książki i podróże po całym świece. Zycie Mamy można podzielić na trzy „akty”, każdy biorący udział w innej polityczno-ekonomicznej epoce, w innym kraju i na innym kontynencie! Losy wielu członków Polonii są często bardzo skomplikowane i życie Mamy nie było tu wyjątkiem.
Ojciec Tatiany, Stanisław Oczapowski, syn polskiego generała, był urodzony w Słucku (obecna Białoruś) w 1878 roku. Uciekając od przemocy czerwonej rewolucji osiedla się w Krasnodarze na południu Rosji. Tam żeni się (to drugie małżeństwo) z Nadieżdą Pacapaj, o 18 lat młodszą od siebie profesorką okulistyki, pracującą z nim w jego szpitalu i na polach w Czeczenii oraz Gruzji.
Kiedy Mama przyszła na swiat 9-tego listopada 1937 roku już miała starszego o 3 lata brata Włodzimierza. Był on jej najdroższą duszą aż do jego nagłej śmierci w wieku lat 39-ciu. Barbarzyństwo II wojny światowej, ucieczka i głód na Kazachstańskich stepach ukształtowała twardy charakter Mamy.
Miała ona tylko osiem lat kiedy jej ojciec umarł. Jej matka zajęła jego miejsce na uczelni, i tym samym jeszcze bardziej popychała młodą „Taniuszę” w stronę samodzielności. Mama nieraz wspominała o czasach, kiedy musiała bronić starszego „kruchliwego” brata od jego rówieśników, często machając sztachetą od płotu jak „samuraj”.
Brat został znanym ornitologiem, uzyskując doktorat w wieku 23 lat. Jeszcze jeden powód dla Mamy, która chciała udowodnić, że też musi uzyskać szacunek i uznanie rodziny i znajomych. Cel ten nie był łatwy. Ponieważ miała doskonałe oceny w szkole, jej mama i ciotki pchały ją na studia chemii. Mama uległa im, chociaż jej serce już było na sto procent zakochane w historii sztuki. Na czwartym roku studiów uciekła z Moskiewskiego Uniwersytetu do Kijowa, żeby studiować jej ulubiony przedmiot. Interwencja milicji i rodziny zmusiły ją do powrotu na uniwerek.
Jednak następnego dnia po ukończeniu studiów wsiadła do pociągu do Kijowa, gdzie pracowała w dzień jako inżynier chemik, a po nocach studiowała zaocznie historię sztuki. Tam poznała mojego ojca Kamińskiego, elektronika z Polski. Zawsze mi mówiła, że zakochała się w jego „nieodpornej przystojności” i fakcie, że był jedynym partnerem na tancerskim parkiecie, gdzie mógł dorównać prędkości i wytrzymałości Mamy.
Po 30-stu latach zaczyna się drugi „akt” życia mojej Mamy.
Ślepa i naiwna miłość do Kamińskiego zawiodła ją do północnej Polski, małego miasteczka w województwie Toruńskim. Dopiero cztery lata temu dowiedziałem się, jak ciężkie było jej nowe życie. Dopiero teraz, mając swoje małe dzieci, mogę naprawdę podziwiać jej odwagę i determinację, że odważyła się na ucieczkę od tyrana do Warszawy, w taksówce, z jedną walizką i małym synem pod pachą. W Warszawie uczyła chemii na uniwersytecie i w różnych liceach.
Była najlepsza matką, jaką mogłem tylko sobie wymarzyć.
W soboty i niedziele wybieraliśmy się na spacery, rajdy, wycieczki po lasach i górach, w każdym zakątku Polski. Jej miłość do sztuki i kultury była mocna jak zawsze. Nadal pamiętam, jak nie mogliśmy ominąć żadnego cmentarza czy kościoła bez studiowania, kto był architektem lub malarzem fresków. Jako mały chłopieć nieraz narzekałem na ból nóg i pleców po godzinnym oglądaniu malowideł w „wielkich” galeriach St Petersburga, Berlina czy Pragi. Podejrzewam, że moje dziewczynki też wkrótce będą narzekały na bóle pleców.
Wiele letnich wakacji spędziliśmy podróżując po rozległym ZSSR. Tylko Mama miała nerwy nakazać swoim kuzynkom, żeby kłamały mówiąc do KGB, że jesteśmy na spacerze, kiedy tak naprawdę byliśmy na Syberii, w środkowej Azji czy na Kaukazie.
Mama zawsze potrafiła znaleźć wyjście z najbardziej nieprawdopodobnej sytuacji. Raz kazała pani w okienku wykreślić imię pasażera na liście na rejs po jeziorze Bajkał. Biletów nie było już od 6 miesięcy, a i tak trzeba było być członkiem Politbiura, żeby je uzyskać. Ona przeczytała imię pasażera i wmówiła panience, że jej „głupia” siostra nie powinna była kupić biletu na swoje imię.
Innym razem, kiedy wędrowaliśmy po Kaukazie, zatrzymali nas oficerowie koło jedynego hotelu, przeznaczonego tylko dla dla KGB i Armii. Mama nagle zaczęła udawać, że jej mąż to pułkownik i odmówiła odpowiedzi na pytania, a nawet zagroziła, że mąż może zadzwonić z Kremla.
Ciężkie lata 80-te zmusiły Mamę do poszukiwania lepszego, godniejszego życia w Australii. W planie był pobyt tymczasowy, ale Mama zakochała się w jej nowym kraju, jego historii i kulturze. Oszczędzała każdy grosik na swoje podróże po tym kontynencie, jak i po zakątkach świata od Europy do południowej Ameryki. Podróżowała zawsze sama, często nocując u sióstr zakonnych czy w „youth hostels” z ludźmi bliższymi jej ducha.
Jej ostatnią podróżą do Ameryki była Gwatemala, żeby skończyć jej najnowszą książkę o Majach. Tam pewnego dnia spotkała „banditos”, którzy zatarasowali jej przejście nożami i karabinami. Jak gdyby nigdy nic, Mama powiedziała łamanym hiszpańskim: „Drodzy chłopcy, chyba nie pozwolicie skrzywdzić swojej starej matki."
Typowa Mama.
Niech Bóg ma Cię w swej opiece.
Tomek
|