Kiedy niespełna pół roku temu anonsowałam ciekawą inicjatywę Kasi Wasilewskiej
do głowy mi nie przyszło, że los pewnego dnia zaniesie mnie na wioskę pod Brisbane, gdzie w towarzystwie 3 kur: Wuwuzeli, Salowej i Czarusi mieszka organizatorka konkursu literackiego „Moja Emigracja”. Ale oto niespodziewanie nadarzyła się okazja. Na początku czerwca miał się odbyć w Brisbane Zjazd Rady Naczelnej Organizacji Polskich w Australii. Chciałam i musiałam być tam obecna w momencie, kiedy nasza organizacja Kosciuszko Heritage Inc. zostanie formalnie przyjęta w poczet RN. Na dwa dni przed podróżą, poczułam drapanie w gardle i uszach. We czwartek probowałam sie kurować aspiryną, w piątek zgodnie z planem poleciałysmy z Bogusią Filip do Brisbane, gdzie ugościli nas przesympatyczni znajomi. Nasz gospodarz powiedział, że już umówił się z Kasią i że zaraz nas zawiezie na wieś...na spotkanie z kurami.
Ruszylismy więc w drogę w okropną ulewę, za oknami nic nie widać, na szczęście to GPS martwił się, jak nas dowieźć na miejsce. Daleko za Logan wjechaliśmy w jakąś wąską asfaltówkę, to już naprawdę koniec świata, wielkie parcele, zakłódkowane bramy i gdzieś tam w gąszczu drzew pochowane rezydencje. Nie widać numerów domów. Dzwonimy do Kasi i już za chwilę Krzysztof goni do bramy z latarką. Uff, dotarliśmy na miejsce.
W domu sympatyczne ciepło, ogień buzuje w kozie, obok kozy sterty drewna na opał, gospodarze w czerwonych swetrach (bo to ciepły kolor). Czuję, że już trawi mnie gorączka, więc Krzysztof szykuje mleko z masłem i czosnkiem. Muszę szybko zrobić wywiad, żeby nie za późno trafić do łóżka. Włączam magnetofon. Toczy się szampańska rozmowa: o kurach, o pytonach, o rozstrzygnietym właśnie konkursie literackim, o Himalajach, o Bollywoodzie....Co jakiś czas rzucam okiem na poziom nagrania – wszystko wygląda OK. I już pod koniec słyszę pytanie Bogusi: dobrze nagrywa? W tej sekundzie patrzę na okienko, w którym widzę „zamrożony” dźwięk. Mam ochotę zakląć siarczyście: w tej to właśnie sekundzie magnetofon się zaciął. Stary, poczciwy amerykański H4, juz raz kiedys mnie zawiódł. W takiej sytuacji nie daje się nawet wyłączyć, co oznacza, że nagrany materiał jest nie do odzyskania. Stracony! Co robić? Nagrać wywiad na nowo na Bogusi magnefotonie.
Ostatnie podrygi mojego magnetofonu |
Dymi mleczko z parzonym czosnkiem |
Idziemy do gabinetu, oglądamy na Kasinym komputerze, jak się rodzi finalny produkt, czyli książka z konkursowymi opowiadaniami, wierszami, ilustracjami, przedmowami jurorów i krytyków. No, ale głównym tematem miały być kury! Proszę Kasię, aby chociaż jedną przyniosła „na salony”. Kasia wraca po chwili z Wuwuzelą i po raz drugi opowiada o swoich faworytach.
Rozmawiamy z Wuwuzelą
Kasia i Krzysio z Wuwuzelą, co ma krzywą nogę |
Mądre oko kury |
Do mikrofonu proszę teraz pana domu i dzięki jego opowieściom przenosimy się w Himalaje.
Taksówką w Himalaje
Przy Kasinym komputerze |
Oglądamy finalny produkt konkursu |
Na koniec jeszcze raz o konkursie literackim i o miłej niespodziance, jaką „Favorycie” zaproponował Andrzej Siedlecki.
O nagraniu Andrzeja Siedleckiego
W strugach ulewy wsiadamy do samochodu i wracamy do naszego pięknego „dworku” w Brisbane. Tak więc byłam z wizytą na wsi, ale w ciemnościach i deszczu nie widziałam, jak nasi rodacy mieszkają, jak wygląda ich wielka posesja (średnio pół hektara na kurę?). Dopiero po powrocie do Sydney obejrzałam tę posesję na google ; okazało się, że Logan to wielka, potężna i majestatyczna rzeka, nad którą byle kura nie potrafi przelecieć. To musi być kura z motywacją.
Ernestyna Skurjat-Kozek (tekst i wywiady) Bogumiła Filip (nagrania audio oraz zdjęcia)
I JESZCZE KILKA ZDJĘĆ PRZYSŁANYCH E-MAILEM PRZEZ KASIĘ JUŻ PO NASZYM POWROCIE DO SYDNEY
Nasza kura pisze pazurem |
Koszenie trawy czyli relaks |
Dziewczyny zakładają gniazdo w doniczce |
Mamy gościa! |
Te 6 zdjęć pochodzi z archiwum Kasi |
Wywiad z Kasią Wasilewską - Magda Dejneka, Radio SBS, niedziela 3 czerwca 2012
|