Niewątpliwie cechą wyróżniającą oryginalnych artystów jest to, że zdolni są tworzyć unikalne dzieła, zawierające uniwersalne, ponadczasowe przesłania. Jeśli przy tym takim twórcom dane jest poświęcić się swojej sztuce, to owoce ich pracy są z biegiem czasu coraz pełniejsze, dojrzalsze i doskonalsze. Te stwierdzenia łatwe są do zilustrowania przykładami z niejednej dziedziny sztuki na przestrzeni dziejów. Przykłady, które pierwsze przychodzą do głowy to Michał Anioł, Pablo Picasso, Tomasz Mann, Steven Spielberg, Roman Polański czy hollywoodzki aktor Jack Nicholson.
Ci, którzy z uwagą i sympatią śledzą twórczość Henryka Chmielewskiego, nie zdziwią się, że artysta ten zalicza się do tej właśnie kategorii twórców. Inni, którzy ledwie co o nim słyszeli i znają go tylko jako autora zabawnych rysunkowych historii dla dzieci, być może przyjmą to z zaskoczeniem. Jakież to unikalne, ponadczasowe dzieła tworzy Henryk Chmielewski? – Może więc ktoś zapytać. – Od ponad 50-ciu lat rysuje przecież tylko komiksy z trzema głównymi bohaterami: Tytusem, Romkiem i A’tomkiem. Pełne zrozumienie tej kwestii wymaga bliższego przyjrzenia sie twórczości artysty, w czym niniejszy tekst ma nadzieję być pomocnym.
Na początek parę słów o bohaterach rysunkowych opowiadań, które są lepiej znane jako księgi pod ogólnym tytułem Tytus, Romek i A’tomek. Pierwszy z grupy to człekokształtna małpa – Tytus, a dwaj pozostali to chłopcy wiekowo w na pograniczu dzieciństwa i okresu dojrzewania. Jeden to wysoki, chudy i obdarzony przeciętną inteligencją Romek, a drugi niski, nieco tęgawy i typowy mądrala A’tomek. Perypetie trójki opisane w księgach są przeważnie rezultatem zabiegów chłopców w wypełnieniu ich misji uczłowieczenia Tytusa. Ten zaś, jak przystało na szympansa, woli małpie wygłupy niż ewolucyjne skróty, co jest twardym orzechem do zgryzienia dla jego wychowawców i źródłem nieskończonych przygód.
Można powiedzieć, że wymyślając tę trójkę, Henryk Chmielewski trafił w dziesiątkę, podobnie do innych artystów, którzy dzięki niezwykłym, genialnym formułom stworzyli klasyczne, niezniszczalne szlagiery, przeboje, książki czy filmy. Ta prosta recepta działa i ciągle wywołuje zainteresowanie i uśmiech. Można by zaryzykować stwierdzenie, że pomysł Chmielewskiego zawiera więcej klasycznej prostoty niż formuła René Goscinnego i Alberta Uderzo, autorów popularnej serii komiksów Asterix, którzy uciekli się do wypróbowanych starożytnych motywów i atrakcyjnej, łatwo wpadającej w oko grafiki by pozyskać swoich zwolenników.
Przepis na Tytusa zdaje się prosty jak wzór chemiczny wody czy naturalna selekcja stanowiąca fundament teorii ewolucji Darwina. Zabawna polemika z tą ostatnią – to jest z jedną z najważniejszych teorii naukowych – niewątpliwie dodaje Tytusowi klasycznego, ponadczasowego wydźwięku. „Darwinowi nic do tego” dodaje przy tym mistrz Chmielewski tytułem reportażu powtórzonego niedawno w polskiej telewizji (TVP, 16/06/2012).
Zarówno sam pomysł, jak też opowieści na nim oparte, zdają się być stworzone natchnieniem podobnym to tego, którym komponuje się jazz. Nie ma tu bowiem eleganckiej, atrakcyjnej kreski ani powiązań z konkretnym okresem historycznym, czy ideologią, które podpowiedziałyby czytelnikowi, z czego ma się śmiać i nad czym zastanowić. Jest za to beztroska improwizacja, graficznie bliższa karykaturze niż realizmowi, na tematy tak uniwersalne, że każdy czytelnik w Polsce i poza, mógłby się przy niej dobrze bawić, tak jak miłośnik muzyki przy standardach jazzowych. Ta właśnie cecha niefrasobliwej bezideowości spowodowała między innymi to, że autor Tytusa bez trudu pokonał barierę polskiego Okrągłego Stołu, co niekoniecznie udało się innym artystom.
Elementem spajających twórczość Henryka Chmielewskiego i jej charakterystyczną cechą jest humor. O wiele łatwiej znaleźć na stronicach Tytusa powody do śmiechu niż dydaktykę, o której piszący dla dzieci nie mogą przecież zapomnieć. Aczkolwiek mottem Chmielewskiego jest „bawiąc uczyć i ucząc bawić”, autorowi niezaprzeczalnie poręczniej jest kierować się pierwszym członem tego przesłania. Łatwiej więc w komiksach pana Henryka o rubaszne, slapstickowe żarty niż o pouczanie i umoralnianie.
Humor Tytusa, za którym to bohaterem kryje się zapewne parę cech autora, to także część centralnej, przewodniej myśli w twórczości Chmielewskiego. Myśl tę można podsumować sloganem ZERO NUDY, wylansowanym przez twórcę i popularyzowanym między innymi poprzez stronę internetową: www.tytusromekiatomek.pl. To lakonicznie brzmiące hasło ma w sobie więcej treści niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Życie bowiem składa się z chwil, a te, bez upiększeń, są przeważnie przeciętne: nudne, męczące, stresujące, smutne, bolesne, a czasem nawet tragiczne. Od czasu do czasu tylko zdarza się losowi podarować nam parę szczęśliwych chwil bez naszego własnego wkładu. Taki obrót spraw nie powinien dziwić, bo przecież przychodzimy na świat nie ze śmiechem ale płaczem, co dodatkowo podpowiada, że życie samo z siebie nigdy nie miało być miłą, komfortową wycieczką. To od nas samych zależy by je trochę do wakacji upodobnić i wyrwać się z pazurów nudy, depresji i stresu.
Henryk Chmielewski i autor artykułu w pracowni mistrza z oryginalnym malowidłem do jednej ze stron albumu o Tadeuszu Kościuszce |
Sposobów na przerabianie chwil z negatywnych na pozytywne jest wiele, poczynając od najprostszych jak: zadanie sobie trudu aby znaleźć ulubioną muzykę, filmy czy książki, znalezienie czasu na drobne codzienne przyjemności jak wspólne posiłki z rodziną, otoczenie się przyjaciółmi czy zmuszenie się do gimnastyki i dostrzegania pozytywnej strony czegokolwiek, co nam się przydarza. To ostatnie nie zawsze jest łatwe, ale zawsze jest warte spróbowania. Nietraktowanie niczego, włącznie z samym sobą, na serio to następna recepta na przeróbkę przeciętnych chwil na wyjątkowe. Slogan ZERO NUDY jest łatwym do zapamiętania symbolem takiej właśnie postawy. I to jest chyba najważniejsze uniwersalne przesłanie, zawarte w twórczości Henryka Chmielewskiego, które stosuje się do wszystkich – nie tylko do dzieci.
Bez wątpienia autor sam ma silną wiarę w to, co oferuje – w klasyczną, prostą formułę i uniwersalne przesłanie by nie ulegać pesymizmowi, bo inaczej trudno sobie wyobrazić, że mógłby swoją misję kontynuować przez już ponad pół wieku i robić to coraz lepiej. Talent, poświecenie i wieloletnie doświadczenie powodują, że mimo podeszłego wieku, twórczość Henryka Chmielewskiego zamiast blednąc i przygasać – kwitnie, a autor podejmuje coraz śmielsze, ambitniejsze wyzwania. Po wieloletniej publikacji przygód trójki przyjaciół na łamach młodzieżowego tygodnika Świat Młodych i po całej serii ksiąg Tytusa – których razem ukazało sie aż trzydzieści jeden – twórca uznał, że czas na podsumowania i refleksje. Owocem tego stały się dwie autobiograficzne książki: Urodziłem się w Barbakanie (Prószyński i S-ka, 2003) i Tytus zlustrowany (Młodzieżowy Dom Kultury w Opolu, 2006). Podobnie jak rysunkowe opowieści, książki te są nie tylko źródłem rozrywki, której nie brak przy zabawnie opisywanych kolejach losu autora, ale można się z nich też dowiedzieć niejednej ciekawostki dotyczącej najnowszej historii Polski.
Kiedy labirynt artystycznego natchnienia doprowadził twórcę do tematu Powstania Warszawskiego, którego pamięć jest mocno wyciśnięta w jego świadomości, pan Henryk uznał, że to wydarzenie historyczne zasługuje na coś więcej niż rysunkowe opowiadanie i zdecydował się na zmianę formatu. Była to chyba jedna z ważniejszych decyzji w jego twórczości i jedna z tych, które prawdopodobnie zadecydują o postrzeganiu go jako znaczącego artystę. Wybrał formę albumu aby, oddając hołd tym pamiętnym i bolesnym wydarzeniom, kontynuować to, co robi najlepiej. Tak właśnie powstał pierwszy album zatytułowany Tytus, Romek i A’tomek jako warszawscy powstańcy 1944 roku z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani (Prószyński Media, 2009).
Sukces zaowocował trzema następnymi albumami: Tytus, Romek i A’tomek w Bitwie Grunwaldzkiej 1410 roku z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani (Prószyński Media, 2011), Tytus, Romek i A’tomek w Bitwie Warszawskiej 1920 roku z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani (Prószyński Media, 2011) i Tytus, Romek i A’tomek w Odsieczy Wiedeńskiej 1683 z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani (Prószyński Media, 2012). Istotną cechą wyróżniająca albumy od poprzednich ksiąg, poza atrakcyjną oprawą i rozmiarem (25 x 35 cm), jest to, że każda scena zajmuje jedną stronę, a nie tylko jej część, jak w komiksach. Każdy rysunek jest też opatrzony rzeczowym, historycznym komentarzem. Czytelnik znajdzie tam również mapy bitw i dodatkowe szczegóły nakreślające tła wydarzeń. Znacznie większe rozmiary rysunków, upodobniające je do kopii malowideł, i zawarte w nich detale zapewne niejednemu nasuną myśl, że jest w komiksowych rysunkach Chmielewskiego coś więcej niż się może na pozór wydawać.
We wszystkich albumach nie brakuje charakterystycznego poczucia humoru, aczkolwiek balans jest nieco bardziej przesunięty w stronę edukacji w porównaniu z wcześniejszymi księgami Tytusa. Kolekcja sama w sobie to swego rodzaju reflektory sceniczne, rzucające światło na ważne momenty w spektaklu historii Polski, istotne nie tylko dla Polakow, ale i dla szerszego grona spadkobierców europejskiej kultury. Kontynuując motyw polskiego akcentu w dziejach Europy i świata, Papcio Chmiel – pod tym artystycznym pseudonimem twórca jest jak dotąd najlepiej znany – pracuje nad piątym albumem, tym razem o Tadeuszu Kościuszce. Nie będzie to jednak jeszcze jedna publikacja opiewająca czyny Kościuszki w obronie niepodległości ojczyzny, ale raczej historia o życiu naszego narodowego bohatera widziana w kontekście jego udziału w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych.
W trakcie pracy nad tym właśnie albumem (niespełna dwa tygodnie po odwiedzinach autora tych słów w pracowni mistrza) zastały pana Henryka jego 89-te urodziny. Z całym spokojem można to traktować jak rodzaj gwarancji jakości jego aktualnego projektu, raczej niż jako powód do jakichkolwiek obaw. Wszyscy mogą oczekiwać, że zarówno grafika jak i poczucie humoru będą równe albo lepsze niż te w poprzednim albumie i że nowa publikacja przypomni o następnej polskiej stronicy w historii europejskiej cywilizacji.
Co dalej? Póki co, autor daje sobie czas do setki, co z pewnością pozwoli na kilka następnych albumów lub innych projektów literackich. Do swojego wieku i dylematów z tym związanych podchodzi z humorem, do jakiego przyzwyczaił swoich czytelników. Przed kilku laty zorganizował konkurs na swoje własne epitafium, a zebrane zgłoszenia ukazały się w publikacji pt. Epitafia i mowy pożegnalne na cześć i chwałę Papcia Chmiela (Nakład autora, 2010). Talent, doświadczenie, poświecenie i traktowanie wszystkiego na półserio to koktajl, który powoduje, że jak przystało na znaczącego artystę, dzieła Henryka Chmielewskiego są coraz lepsze, a twórca myśli o następnych projektach, a nie o emeryturze.
Zaszufladkowany w świadomości wielu jako twórca rysunkowych historyjek dla dzieci, autor nie zawsze jest postrzegany jako artysta oryginalny i znaczący w szerokim kulturowym obiegu. To zapewne kiedyś się zmieni, ale być może za późno by on sam mógł się tym cieszyć. Jedynie wtajemniczeni, do których zalicza się i autor niniejszego tekstu, już teraz zdają sobie sprawę z geniuszu Henryka Chmielewskiego.
Robert Panasiewicz
GALERIA
Henryk Chmielewski z bukietem 89-ciu urodzinowych róż od wielbicieli |
Okładka albumu o Odsieczy Wiedeńskiej |
Okładka albumu o Bitwie Grunwaldzkiej |
Strona tytułowa albumu o Bitwie Warszawskiej |
Rysunek z jednej ze stron albumu o Powstaniu Warszawskim |
Strona albumu o Odsieczy Wiedeńskiej |
|