Basia Meder | Tym razem postanowiłam pojechać do Brisbane na Zjazd Rady Naczelnej Polonii Australijskiej samochodem; w ubiegłym roku poleciałam do Brisbane samolotem, którego klimatyzacja zaogniła mi stan zdrowia, wskutek czego na zjeździe gardłowałam plując ropą; kilkugodzinny pobyt w samolocie do Sydney, którym prócz pasażerów leciały hordy wirusów i bakterii doprawił mnie ostatecznie, wszystko razem zakończyło się 6-tygodniowym pobytem w łóżku i walką z brochitem. Koszmar! Więc teraz stwierdziłam, że bardziej opłaca się pojechać samochodem, żując czosnek, spokojnie, bez pospiechu, odwiedzając ciekawe miejsca, podziwiając krajobrazy...
Na pierwszy przystanek wybraliśmy z mężem śliczną mieścinę Sawtell nieopodal Coffs Harbour. Zamieszkała tu kilka lat temu znana fotografka, podróżniczka i pisarka, Basia Meder, z którą przed laty miałam częste kontakty. Niestety, przez ostatnie siedem lat „niewoli” (festiwale kościuszkowskie) zaniedbałam wiele przyjaźni i znajomości. Na życie prywatne i towarzyskie nie było czasu! Teraz, po zaprzestaniu organizacji festiwali powoli budzę się do reperowania porwanej siatki socjalnej.
Basia to niezwykła postać. Z wykształcenia inżynier mechanik i informatyk. Większość swego australijskiego życia spedziła w Canberra...ale nie umiała usiedzieć w domu, ciągle podróżowała. W dawnieszych, polskich czasach zwiedziła (prócz krajów europejskich) Afganistan, Indie, Sri Lankę i Tajlandię. W roku 1981 zamieszkała w Australii, z której wyprawiała się do Papui i Nowej Gwinei, Nepalu, Fidżi. Odbyła podróż dookoła świata (20 krajów!). Pamiętam, jak szykowała się do rocznej podróży po Afryce. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak szczegółowo miała wszystko opracowane, zaplanowane, dopięte na ostatni guzik – tu nie było miejsca na sarmackie „jakoś to będzie”. W Afryce spędziła 14 miesięcy, zwiedziła 21 krajów, trudno zliczyć, ile zdjęć natrzaskała. Jest mistrzynią portretów, ale mnie zachwycają też jej „pejzaże”. Z nader bogatym urobkiem fotograficznym Basia miała 12 wystaw indywidualnych i ponad 30 grupowych. Dostała australijską nagrodę prasową za całokształt osiagnięć fotograficznych. Jej książka „Babcia w Afryce” otrzymała nagrodę National Geographic Traveler.
|
Bardzo mnie ciekawiło, jak się Basia urządziła na nowym miejscu. Wybrała Sawtell, bo tu emeryci mogą kupić najtańsze domki. „Tu jest raj na ziemi!” Tropikalna roślinność i zapierające dech krajobrazy: czyściutkie plaże, bajeczne zatoki i zakola rzek, łąki, mokradła jak z powieści Rodziewiczównej, knieje, parki narodowe. Z Sawtell jest blisko do wielkiego świata: zaledwie 10 km do Coffs Harbour oraz po 5 godzin jazdy do Sydney i Brisbane. Na głównej alejce miasteczka rosną gigantyczne figowce, pod którymi ustawiono kawiarniane stoliki. Prześlicznie tu i romantycznie, zwłaszcza w nocy, kiedy figowce są bajecznie oświetlone.
Basia mieszka w willi urządzonej z wielkim smakiem, z frontu osłania ją uroczy ogród tropikalny. Za willą egzotyczny garaż, w którym „parkuje” również kajak. Basia codziennie rano pływa po rzece, chodzi na długie spacery po plaży, a jak jej się znudzi szum oceanu to wyrusza z zapaleńcami na bushwalki po okolicznych górach.
Basia w swojej kuchni |
Tego wieczoru Basia serwuje nam dietetyczną kolację: wspaniałego łososia i warzywka gotowane na parze, na deser świeże figi z lodami; tego wieczoru nie o jej własnych podróżach bedzie mowa, tylko o cudzym sukcesie. Z wielkim podnieceniem opowiada nam Basia o wielkim wyczynie rodaczki, Małgosi Wątroby, którą pół roku temu poznała w Peth. Pod koniec maja świat obiegła wiadomość, że Pani Małgosia po raz drugi zdobyła Mt Everest. W 2011 zdobyła dach świata od strony południowej a teraz od północnej. Jest pierwszą Australijką, która zdobyla najwyższy szczyt z obu stron. Basia mówi podekscytowana: To jest wysmienity i inspirujacy wyczyn cudownej kobiety, Polki, która dotarła do Australii w 1980 r. z mężem, dwiema
córkami, bez angielskiego, bez pieniędzy, ale dzięki swojej odwadze i determinacji osiagnęła
nie tylko wysoki status profesjonalny jako inżynier ale również zrealizowala wspaniałe
marzenia z niezwyklym wyzwaniem - Mt. Everest.
Małgosia Wątroba na Channel 9
Sukcesy nie przychodzą łatwo. Potrzeba wielkiego zaparcia, nieugiętej woli, talentu do lizania ran, jakie się odniosło w czasie realizacji marzeń. Ja najbardziej podziwiam Basię za to, że po dramatycznych przejsciach pod koniec swej wielkiej, wymarzonej podróży po Afryce, wróciwszy do domu lizać rany i ratować zdrowie, znów do Afryki pojechała. Musiała swą przerwaną wyprawę dokończyc. A tak niewiele brakowało, by ciągu dalszego nie było.
Plaża w Sawtell |
Dramat wydarzył się na malijskich wydmach. Jego opis znajduje się w książce Basi pt „Babcia w pustyni i w puszczy” (na stronach 296-300). I teraz, kiedy Basia opowiada o swym codziennym dryllu, o gimastyce, spacerach, pływaniu, to wiem, że robi to nie dla przyjemności, ale z konieczności, bo musi utrzymać kondycję, musi dbać o to, by jej się kręgosłup ponownie nie rozsypał. Nie może sobie poluzować. – A więc ciągle dieta, a więc dyscyplina i wysiłek? – pytam Basi, a ona na to: - A tak. Każdy ma swoje Everesty.
Ernestyna Skurjat-Kozek
Zachęcam do czytania książek Basi Meder.
Zapewniam, że znajdziesz tam coś dla siebie: obojetnie kim jesteś: dziadkiem czy babcią, krawcową czy kucharzem, kierowcą, etnografem, fotografem, geografem, nauczycielem czy studentem, optymistą, czy zwykłym miłośnikiem podróży. W tych książkach nawet żarłok i żartowniś znajdą coś dla siebie. A tak! W książce „Granny Backpacker in Africa” w rozdziale o podróżach po Malawi ( s. 245) znajdujemy niecodzienny przepis na duszonego słonia.
Elephant stew
Składniki: * 1 jeden słoń średniej wielkości * 20 worków soli * pół tony ziarenek pieprzu * 750 koszy ziemniaków * 125 koszy marchewki * 2000 łodyżek pietruszki * 1 zając & cebula
Sposób przyrządzenia:
1. Potnij mięso słonia na małe porcyjki (co zajmie jakieś 6 tygodni) 2. Pokrój warzywa na kostki (4 tygodnie) 3. Włóż mięso do wielkiego kotła, wpompuj 5 tys litrów słoniowego sosu i duś na małym ogniu przez 28 dni 4. Łopatą dosypuj soli i pieprzu (do smaku) 5. Kiedy mięso zmięknie, dodaj warzywa 6. Duś na małym ogniu przez tydzien, na koniec posyp siekaną pietruszką 7. Danie to wystarczy na 3 tysiące osób 8. Jeśli oczekujesz wiecej gości, dodaj 1 królika. Albo może lepiej nie, bo może mało kto lubi królika w gulaszu...
Makatka z Malawi - z książki B. Meder |
|