Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
29 wrzesnia 2013
121 dni w rękach somalijskich piratów
fragment książki kapitana Krzysztofa Kotiuka

Komunikat Wydawnictwa "Favoryta": 5 października 2013 rozpoczniemy sprzedaż książki (książka drukowana & e-book w wersji polskiej) o dramatycznych dniach porwanej przez piratów załogi statku Hansa Stavanger. Książka napisana jest w formie dziennika pokładowego przez kapitana Krzysztofa Kotiuka. Wydanie polskie jest pierwszą pełną wesją. Książka ta była wcześniej wydana w języku niemieckim, jest też tłumaczona na język włoski i angielski. W dniu premiery książki rozpocznie się również w Sydney festiwal filmowy Antenna Documentary Festival, na którym wyświetlany będzie wielokrotnie nagrodzony w Europie film Kapitan i jego piraci. Autor książki i zarazem jeden z głównych bohaterów filmu Kpt. Krzysztof Kotiuk, będzie gościem festiwalu. Szczegóły projekcji filmu znajdziesz tutaj. Tłumaczenie na język angielski ukaże się u nas w styczniu 2014. Zapraszamy do lektury.

Fragment książki
Sobota, 4 kwietnia

Piękny, słoneczny poranek. Półtora dnia do Mombasy. Wszyscy cieszą się zaplanowanym na dziś grillem. Mały prosiaczek już zamarynowany przez Filipińczyków czeka na rozpoczęcie grillowania. Siedzę w kabinie, przygotowuję ostatnie miesięczne rozliczenia do wysłania z Mombasy pocztą do kompanii. – Panie kapitanie, proszę szybko na mostek – krzyczy do słuchawki telefonicznej wachtowy, trzeci oficer - Speedboat przybliża się z dużą szybkością, z SW, z naszego kontra kursu. Speedboat to szybka łódź motorowa. - Już lecę - krzyknąłem. Nakazałem natychmiast zmienić kurs na przeciwny. Błyskawicznie zerwałem sie z miejsca i na mostek. Zdążyłem tylko zdjąć mój kapitański sygnet i obrączkę i wcisnąłem je w ziemię w doniczce z kwiatkiem w salonie. W ciągu paru sekund byłem na mostku. Punkt na radarze zbliżał się bardzo szybko, ARPA pokazywała 22,7 węzłów. - Hard starboard and full ahead - nakazałem natychmiast zmienić kurs o 180°, na kurs przeciwny, i położyłem telegraf na maksymalną szybkość. Poinformowałem chiefa z maszyny o sytuacji i poleciłem, żeby wyciągnął z maszyny, ile się da, to walka na śmierć i życie. Oceniłem sytuację jako napad piratów i przystąpiłem do „antypiracy procedure". Cała załoga pod dowództwem 3. oficera weszła do safety roomu – to miejsce, gdzie gramy w ping ponga. Ja, Vlad - Chief Oficer, drugi oficer - Frederik i mój najlepszy sternik, marynarz Jack na mostku.

-Mayday, Mayday, Mayday… This is Hansa Stavanger, repeat Hansa Stavanger. We are under pirate’s attack Our position...

Natychmiast wykonałem emergency call, poinformowałem wszystkich w pobliżu o zaistniałej sytuacji, wołając o pomoc. Chief Oficer wysłał emergency signal IAPCC informujący wszystkie stacje naziemne i włączyliśmy alarm SSAS – dla poinformowania kompanii. Drugi oficer telefonicznie połączył się natychmiast z „Anty Piracy Center in Dubai”. Dyżurny oficer non stop dostawał informacje na bieżąco, sam pomagając nam w koordynowaniu akcji. Poprzez „24h emergency number” poinformowałem również naszą kompanię telefonicznie. - Życzę dużo szczęścia - odezwał się jakiś zaspany głos kobiecy. Zaczął się szalony pościg. Speedboat płynął z szybkością ponad 22 węzłów, nasza stara dobra „Hansa Stavanger” osiągnęła 18,2 węzła.

To wszystko, co można było z niej wydusić przy 110% obciążenia maszyny. Niedopuszczalne, maksymalne obroty. Niestety, piraci zbliżali się coraz bliżej. - Płynąć zygzakiem - przekazał Frederik polecenia APC Dubai. - Już od dawna płynę - odpowiedziałem spokojnie. Próbowałem małymi zmianami kursu zbudować falę za rufą, trudną do pokonania przez łódź piracką. Każda większa zmiana kursu statku byłaby również zredukowaniem szybkości. - Zbliżają się bardzo szybko - zauważył Jack, wystraszony sternik. - Musimy walczyć - odpowiedziałem, podtrzymując go na duchu - uda się na pewno.

Wyjąłem aparat i pstryknąłem im kilka fotek. Piraci podpłynęli na wysokość mostka, machając rękami, aby się zatrzymać. - Na pewno stanę, aż się zdziwicie - mruknąłem pod nosem. Zobaczyłem, jak kierują w naszym kierunku karabiny maszynowe AK. Poleciały krótkie serie. Nagle zobaczyłem, jak jeden z piratów podniósł pancerfausta – RPG, ręczną wyrzutnię rakietową. - Padnij! - krzyknąłem. - Będą strzelać do nas z rakiety. Wszyscy padli plackiem na ziemię, straszna detonacja wstrząsnęła statkiem. Rakieta trafiła tuż pod moją kabiną. Zaczęło się palić. Poderwałem się szybko z ziemi, widzę, że piraci dobijają do burty statku i próbują zawiesić drabinę na relingu. Skręciłem mocno w prawo, w kierunku na łódź piracką. W tym samym momencie Frederyk przekazał mi tę samą komendę z APC Dubai.

Statek skręcił gwałtownie w prawo, odpychając łódź piracką. Pochyliła się ona nieco i w tym momencie masa wody odepchnęła ją od burty statku. Ku naszemu zaskoczeniu łódź zaczęła zwalniać, aż wreszcie stanęła. Wyprostowałem kurs statku i zaczęliśmy się dość szybko oddalać. - Chyba się udało - krzyknąłem zadowolony. - Piraci zostają w tyle. Frederik natychmiast poinformował Dubaj. - Congratulations, you won! - woła oficer służbowy przez słuchawkę telefonu. - Gratulujemy wygranej walki, Kapitanie, wspaniale. Natychmiast wysyłam Jacka i Chiefa Vlada na dół do sprawdzenia stanu pożaru. Każę przynieść z mojego biura paszporty i książeczki żeglarskie załogi.

Wyprowadziłem statek na kurs. Zaczęliśmy od nowa nabierać utraconą przez ten skręt prędkość. Zauważyłem, że piraci dolewają benzyny z kanistrów. Brakło nam jednak 10 minut do szczęścia. Po zatankowaniu piraci zaczęli swój atak od nowa. Podchodzą do nas z lewej burty, następnie z prawej, tuż pod kabiną drugiego mechanika. Statkiem ponownie poderwał wstrząs. My jednak uciekaliśmy dalej. Gdy leżeliśmy po wystrzale na ziemi, piraci skręcili w prawo i zaczęli następny atak z prawej burty. Podpłynęli na wysokość mostka i wystrzelili do nas po raz trzeci. Tym razem rakieta była wycelowana na mostek, na którym znajdowałem się wraz z pierwszym i drugim oficerem oraz sternikiem manewrowym. Podczas strzału łódź podskoczyła na fali i rakieta rozerwała się tuż ponad mostkiem. Mieliśmy szalone szczęście, inaczej by nas już nie było. To jakiś cud.


Drugie podejście do burty i te same manewry statku. Gdy leżeliśmy na podłodze podczas wybuchu rakiety, nie zauważyliśmy, kiedy piraci zawiesili haki drabiny na relingu i błyskawicznie znaleźli się na pokładzie. Nie pomogły druty kolczaste, nie pomogła ściana wody z węży strażackich. Czterech uzbrojonych po zęby piratów w jednej sekundzie opanowało pokład. To już koniec… - pomyślałem. W tym momencie nasza walka się zakończyła, mimo że dzielnie walczyliśmy bez broni ponad 40 minut. Poinformowałem o tym APC Dubai i natychmiast odłożyłem słuchawkę. Normalnie powinno się redukować szybkość statku przez pół godziny, ale w tej sytuacji bez zastanawiania się położyłem manetkę telegrafu na pozycji STOP. Piraci nie mogą widzieć, że do tej pory statek próbował uciekać przy całej naprzód.

- Wszyscy na podłogę, ręce na głowę – wydałem rozkaz. Piraci biegną schodami zewnętrznymi, strzelają z kałachów i dopadają do drzwi, zapomniałem, że były zamknięte. Słychać dzikie wrzaski piratów, poszła seria po drzwiach i oknie. Kula przeleciała mi nad głową, utkwiła w suficie. Schylony w kucki przesuwam się do drzwi. Poczułem muśnięcie na włosach. Tym razem kula przeleciała parę milimetrów nad moją głową i rozerwała szybę na mostku. Pirat kolbą karabinu rozbił szybę w drzwiach i nasze ręce spotkały się przy zamku. Otworzyli błyskawicznie drzwi i wskoczyli do środka.

- Stop engine (zatrzymać maszynę) - krzyczą piraci. Podniosłem się i pokazałem na telegraf. Engine is stopped. Maszyna jest zatrzymana. Don’t make any problems. Próbuję wyjaśnić piratom, że maszyna jest zatrzymana i poruszamy się wyłącznie inercją statku. - All crew (wszyscy na mostek) - krzyczy pirat i znów strzela w powietrze. Widzę, że bandyci nie strzelają do nas i próbuję ich uspokajać. - Statek zaraz się zatrzyma, a cała załoga znajdzie się na mostku -powtarzam. Widzę, że piraci to młodzi ludzie. Strasznie wystraszeni i przerażeni. Tymczasem pożar zaczyna się coraz bardziej rozprzestrzeniać. Widzę dym z mojej sypialni, który przedostaje się na mostek. Robi się duszno i mglisto. Załoga cała na mostku. Wszyscy leżą plackiem na podłodze i trzymają ręce na głowie. - All German (Wszyscy Niemcy) - gestykuluje pirat. - Ilu jest na burcie? - pyta się, bardziej gestykulując rękoma niż mówiąc po angielsku. Pokazałem listę załogi. - Pięciu Niemców, super – piraci zacierają ręce. Dym coraz szybciej przedostaje się na mostek. Piraci na moją prośbę zgadzają się zwolnić najpierw 4 marynarzy do walki z ogniem, po pół godzinie 8, potem 12, aż wreszcie zwalniają całą załogę, oprócz mnie, by ugasić ogień.

Pierwsza zaczęła palić się sypialnia, a następnie biuro. Załoga nie może dostać się do wnętrza przez zablokowane gorącem drzwi. Wybijają więc okno i wiadrami strażackimi wlewają przez nie hektolitry wody. To samo od strony pierwszego mechanika, z lewej burty. Tam rakieta przeszła przez ścianę i nie wybuchła. Pożar, poprzez luki kablowe, tak szybko rozprzestrzeniał się, że zaczęło się palić całe piętro i podłoga wyższego piętra – szczególnie pomieszczenie znajdujące się powyżej mojej kabiny. Wodę laliśmy z zewnątrz, a załoga uzbrojona w maski tlenowe próbowała wlewać wodę od wewnątrz i z korytarza.

Po dwóch godzinach walki z żywiołem udało się dostać do mojej kabiny. Poszły w ruch gaśnice pianowe i po długim czasie ugaszono ostatnie tlące się resztki mojej kabiny. Salon i sypialnia spłonęły doszczętnie.”