Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
14 wrzesnia 2005
Tysiąc felietonów Rygielskiego
Ernestyna Skurjat
PULS POLONII jest pismem dla wszystkich, również dla wszystkich stron konfliktu: dla krytykujących i dla krytykowanych, dla atakujących i dla atakowanych. Na tym polega istota obiektywnego dziennikarstwa. Obowiązkiem dziennikarza jest też sprawdzić źródła informacji, także te, które powodują zamieszanie.

W Pulsie Polonii (i poza nim) natknęłam się ostatnio na szereg zarzutów pod adresem Prezesa Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, dr Janusza Rygielskiego.

Na przykład czytam, że w dziewiczym numerze Akcentu Polskiego opublikowano dawny felieton Rygielskiego rzekomo „ku czci postępu socjalizmu”. Jak wynika z felietonu, autor mówi o industrializacji kraju. Jest cytat z owego felietonu: „Postęp ten jest widoczny w całym kraju. Daje się zauwazyć dymami odległych kominów....”

Jak informuje „Akcent...” artykuł ten był przedrukiem. Jak się teraz okazuje to z "Politechnika" , z rubryki „Technika i Ty” z 1 czerwca 1969 r.

Ponieważ nie jestem posiadaczką owego numeru „Akcentu Polskiego” (i nie mogłam się oprzeć pokusie przeczytania całego felietonu) postanowiłam - jak nas na kursach w SBS uczyli - pójść do źródła. A źródło to Rygielski.

Wysłałam więc maila do prezesa. Szanowny Panie, jak to było z tymi kominami?

Prezes chyba z pół dnia grzebał w szafie, po czym przysłał mi rzeczony felieton w całości ... oraz kilka tuzinów innych. Puls Polonii ma je wszystkie na serwerze i każdy Pulsowicz może sobie je wydrukować. Linki są na końcu artykułu.

Rozłożyłam się pod srebrnym modrzewiem w ogrodzie i czytam pożółkłe odbitki. Na początek lektura wyżej anonsowanego felietonu pt „Nowe Krajobrazy”. Rygielski ocenia postęp.... czego?

„ ...w perspektywie łąk i pól coraz częściej pojawiają się masywne cielska aluminiowych kolosów....”

Dalej Rygielski pisze o uprzemysłowieniu wielkich miast, które ludzie zaczynają nazywać „molochami”.

”W lasach umilkł stuk siekiery drwala. Piły spalinowe świdrują pniaki i uszy. Po jeziorach (...) uganiają się skowyczące motorówki”

I dalej pisze, że w miastach słychać jednostajny łomot i że „ stajemy się państwem nowoczesnym „.

Znaczy co – chwali uprzemysłowienie i socjalizm?

Ale oto niespodzianka: w ostatnim akapicie pisze, że:

„ Jest jednak druga strona medalu. Wraz z postępem tracimy to, co pozwala wracać do wspomnień, urzekać czarem historii, natury. Kończą się Mazury pełne pierwotności, kończą się Bieszczady z ich legendą ... Dla odkrywców, indywidualistów, samotników – zaczyna brakować na Ziemi miejsca.

Koniec felietonu. Hmmm.... To właściwie z kim on trzyma? Z tymi, co leją asfalt wokół jezior, czy z tymi, co chronią przyrodę?

Dziwna końcówka. Czyżby to była zamierzona pointa?

Zastanawiam się, czy z (dawnych!) czasów moich studiów polonistycznych poprawnie pamiętam, że pointa to zaskakujący efekt felietonu (opowiadania lub anegdoty)?

Lecę na Google, wbijam hasło „puenta, pointa” . Oto, co mówi Słownik Wyrazów Obcych W. Kopalińskiego.

I jeszcze jedna internetowa definicja.

„pointa – wyraziste i dobitne zamknięcie wypowiedzi także literackiej, najczęściej zaskakujące odmiennością sformułowania, odwróceniem oczekiwanego znaczenia, paradoksalnym ujęciem i dowcipnym konceptem, kontrastującym z całością wypowiedzi czy utworu.”

Wychodzi na to, że Rygielski kreśli długi opis uprzemysłowienia kraju, który zaraz pointuje kontrastującą „drugą” stroną medalu...

Świadomie, czy nieświadomie ? To już wie tylko on.

Szperam po innych felietonach. Mam tu coś z maja 1981 roku.

Seria „Aluzje”. Tytuł: „U Szaferów”.

Oto fragment:

„Profesora Władysława Szafera przedstawiać nie trzeba. Jego tworczość, jego dzieła, jego wkład w ideę ochrony przyrody zna każde dziecko interesujące się tą problematyką. Pozostawił Profesor wielki dorobek (....) i syna, też profesora (...) W ostatnich latach Jego życia syn Przemysław (architekt) wraz z żoną Krystyną (dziennikarką) przystąpił w Kościelisku do budowy „Szaferówki”. Budowa trwa już ponad dwanaście lat i ciągle końca nie widać. Cały ten cykl inwestycyjny przypadł na okres Gierkowego panowania, kiedy to w calej Polsce jak grzyby po deszczu wyrastały w ciągu kilku miesięcy dacze ministrów, sekretarzy, dyrektorów, rektorów, (...) naczelników gmin i prezesów spółdzielni produkcyjnych. Powstawały w tempie świadczącym, iż dochody ich właścicieli przekraczają zapewne sto tysięcy miesięcznie. Dom, o którym piszę, jest stawiany przez profesora- architekta, syna wybitnego uczonego, zżytego z okolicznymi gospodarzami, którzy pomagają w pracach. Jest to dom wznoszony własnym środkami, bez protekcji, bez jakichkolwiek pracowników oddelegowanych służbowo do pomocy przy budowie. I trwa to dwanaście lat. Ja niczego nie sugeruję.”

To tak pisze piewca socjalizmu? Był już rok rok 1969. Potem 1981.

A jak pisał Rygielski w roku 1970 czyli na 10 lat przed wielką odnową?

„Pył nad Nowinami” w „Polityce” z dnia 13 czerwca 1970 roku.

„Komin z pióropuszem dymu stał się symbolem nowoczesności, siły i prestiżu państwa.”- pisze Rygielski jadąc przez Góry Świętokrzyskie. Oto inny akcent krajobrazu przysłania naturalne widoki. „Jest nim potężna chmura dymu, przy bezwietrznej pogodzie sprawiająca wrażenie atomowego grzyba. Przy wietrze południowo-wschodnim martwią się nie tylko esteci. Cały dym leci wtedy na wznoszony z mozołem od lat, w paśmie Czerwonej Góry, olbrzymi budynek. Jego przeznaczenie jest znane doskonale - to przyszłe sanatorium przeciwgruźlicze.

Od dyrektora Wojewódzkiej Przychodni Przeciwgruźliczej Rygielski dowiaduje się, że:

„leczenie gruźlicy świeżym powietrzem dawno już zarzucono, i że nawet w Zakopanem likwiduje się niektóre sanatoria. Nowoczesna terapia polega na leczeniu lekami przeciwprątkowymi (...) Mało jest przy tym ważne, ile nawąchają się dymu.

Czytam dalej.

”W styczniu ub roku posypało się na Czerwoną Górę 569 ton/km kwadratowy produktów cementowni „Nowiny”.

Dalej redaktor Rygielski informuje, że dyrekcja zapowiadała zamontowanie elektrofiltrów, ale minął rok i kombinat dalej zapylał okolicę cementem.

I oto gorzkie zakończenie felietonu.

„Bogata jest ziemia kielecka. Imponujące są plany jej rozwoju. Zbudowano już drugą cementownię w Nowinach (...) Przyda się cement również na budowę szpitali dla przyszłych ofiar zapylenia.”

Aha, i znów ironiczna pointa? To chyba jednak świadome zabiegi autora?

Wybieram teraz felieton z marca 1981 roku. Tytuł: „Razem przyjaciele”. Ciekawe, o czym to?

„...w zakresie obowiązków ministrów (...) powinny znaleźć się sformułowania nakazujące korzystanie z wytworów własnej działalności (...)

O, proszę!

„Minister budownictwa i szef spółdzielczości mieszkaniowej powinni mieć zapisany w regulaminie obowiązek użytkowania mieszkania spółdzielczego. I to nie o specjalnym metrażu i wyposażeniu, nie dwa mieszkania łączone w jedno, nie pseudomieszkanie w ekskluzywnej zabudowie szeregowej, ale normalne M-ileśtam, zgodnie z obowiązującym normatywem. Niech mieszkają w osiedlu narażonym na hałasy i inne dolegliwości. Niech znoszą brak kultury sąsiadów , którym żadna siła nie chce wyperswadować, że żaden człowiek nie powinien przeszkadzać innemu. Można mieć nadzieję, że w takiej sytuacji nieco lepsze byłoby budownictwo, koncepcje osiedli i zasady ich użytkowania. Tej nadziei nie było, gdy minister Głazur stawiał sobie w Popowie domek o powierzchni ponad 250 metrów kwadratowych i to niezupełnie za własne pieniądze (...)”

W tym czasie Rygielski był już trzykrotnym laureatem pierwszej nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (w grupie telewizji) za prace na rzecz ochrony przyrody i kształtowania środowiska.


Pierwsze wydanie "Sporu".
Bodaj najważniejszym przejawem ekologicznej działalności Rygielskiego była sprawa ochrony dziewiczej puszczy w Bieszczadach przed najazdem zmotoryzowanej „tłuszczy” turystów. Wespół z kolegą napisał książkę pt „Spór o Bieszczady” (wydaną w roku 1979 przez Wyd. Sport i Turystyka), która wywołała dyskusję na skalę wręcz narodową.

„Jakieś” czynniki zatrzymały większość nakładu tej książki w magazynach. Drugie jej wydanie ukazało się w roku 1986 – z przedmową Rygielskiego napisaną już w Australii - ale zostało w całości zdjęte przez cenzurę.

„Spór o Bieszczady” był najczęściej recenzowaną książką roku 1979. Długą recenzję i dokładną analizę „Sporu” zamieścił w „Prawie i Życiu” Marek Rymuszko, znany reporter, pisarz, publicysta, laureat kilkudziesięciu nagród ogólnopolskich konkursów dziennikarskich. W recenzji pt „Rodowód pewnego sporu” nazywa on książkę Rygielskiego „jedną z najbardziej wartościowych pozycji tegorocznego rynku wydawniczego.”

Rymuszko przypomina, że autorami książki są: inżynier spawalnik Witold Michałowski (uprawnienia przewodnika bieszczadzkiego) oraz „znany czytelnikom „Prawa i Życia” Janusz Rygielski, doktor nauk technicznych, a zarazem dziennikarz”, który wówczas pełnił funkcję redaktora naczelnego „Przeglądu Geodezyjnego” i był wtedy przewodniczącym Komisji Ochrony Przyrody ZG PTTK.

Rymuszko dodaje, że obaj autorzy znają Bieszczady jak własną kieszeń. Wyjaśnia, że autorzy są przeciwni: intensywnej eksploatacji lasów, spalinom, setkom samochodów, knajpom z wyszynkiem, pseudoarchitekturze w unikalnym krajobrazie, betonowi zalewającemu wszystko co się da, tudzież przekształceniu gór w „boisko” (nartostrady i wyciągi).

Obszar, który autorom szczególnie leży na sercu, zajmuje 720 km kw., to zaledwie dwa promile powierzchni kraju...

Michałowski twierdził, że najlepszą inwestycją w Bieszczadach jest, było i będzie...nieinwstowanie!

Sam Rygielski w artykule „Remanent w Bieszczadach” mówi o konflikcie z ówczesną elitą : „elita to nie studenci z ciężkimi plecakami, ale towarzysze, którzy stawiają sobie wille i polują na kozły, wilki i niedźwiedzie”. Przypomina, że książka dostała zgodę cenzury na rozpowszechnianie, ale decydenci skierowali dwie trzecie nakładu do magazynu, zamiast do księgarń.

Kiedy w MPIKu na Ścianie Wschodniej w Warszawie (luty 1980 r.) zapowiedziano publiczną dyskusję na temat Bieszczadów, poleciała na nią z magnetofonem Janina Jankowska z Polskiego Radia - ta sama, która potem w sierpniu wyczuła ciekawy, historyczny temat w Stoczni Gdańskiej, gdzie nakręciła wspaniały reportaż, za który dostała prestiżową nagrodę międzynarodową.

Jankowska prowadziła (i nagrywała) tę ponad trzygodzinną bieszczadzką dyskusję, był reportaż w Radio. Ale ja mam tylko zapis dyskusji opublikowany w „Politechniku” przez Jana Bazyla Lipszyca. W dyskusji – jak widzę – udział brali znani ludzie: Lech Stefański, Magdalena Bajer, Jerzy Korejwo... Głos z sali podkreślał wtedy, że na przykladzie Bieszczadów – i w ogóle turystyki - widać wiele problemów, a wręcz anomalii i chorób ówczesnego życia społecznego.

A więc Rygielski piętnował anomalia i choroby?

Słyszałam gdzieś zarzut, że Rygielski prowadził w Polsce akcję na rzecz zachowania w Bieszczadach „ rosyjskich nazw”. Sporo światła rzuca tu jego własny artykuł z publikacji pt „Ziemia 1981” ( strony 222-223).

W artykule pt „Powrót nazw bieszczadzkich czyli dzieje niepotrzebnego sporu” Rygielski pisał, że nietypowe nazwy „występują przeważnie tam, gdzie historia regionu była złożona, a nazewnictwo zachowało ślady życia różnych narodowości i wpływy zmieniających się kultur. Ileż tajemniczego wdzięku mają spotykane w Jugosławii nazwy tureckie, w Grecji – rumuńskie, we Francji baskijskie, a w Polsce litewskie, białoruskie czy łemkowskie. (...) Te wszystkie Trakiszki, Jodeliszki, Wojtokiemie, te Dubicze, Horoszki i Horodła, te Wetliny, Tylawy i Wołosate. Piękne, niepowtarzalne, utrwalone przez poetów, pisarzy, autorów przewodników (...)

Kto chciał zmieniać bieszczadzkie nazwy? Czytajmy dalej.

Tej wartości chciano nas pozbawić w wyniku prostackiej, arbitralnej decyzji podjętej w połowie lat siedemdziesiątych. Główny winowajca pozostał anonimowy, ponieważ niczego nie podpisywał, ale okolicznosci związane z wprowadzeniem zmiany nazw miejscowości bieszczadzkich (...) wskazują na byłego premiera Piotra Jaroszewicza, m.in. w kontekście jego znanych „zasług” dla Bieszczadów, zwanego Wielkim Łowczym, jako inicjatora owych niefortunnych zmian.”

Wychodzi na to, że duch Jaroszewicza straszy w Tumabrumbie. Teraz łatwiej zrozumieć, jak czuje się Polonia australijska, której chcą odebrać Górę Kościuszki.

...I tak minął dzień na niespodziewanej lekturze. Czas kończyć. Wszystkiego nie zdążę "przerobić". Najlepiej będzie, jak każdy sam poczyta, sam wnioski wyciągnie i podzieli się refleksjami.

Poniżej znajdują się linki do licznych artykułów Rygielskiego i innych autorów.

Nowe Krajobrazy

Remanent w Bieszczadach

Aluzje. Być konsulem

Bieszczady pozostaną

Spór jeszcze aktualny

Recenzja z książki „Spór...”

Młoda kobieta, stary mężczyzna

Nagroda 1975.

Nagroda 1976.

Nagroda 1980.

Dyskusja o nauce i szkołach wyższych. Nauka przez małe n.

Nauka część 2

Nauka część 3

Nauka część 4.

Nazewnictwo-1

Nazewnictwo-2

Nazewnictwo-3

Nazewnictwo-4

Kryminał.

Odmowy paszportów

Rozplakatowana książka

Spór o Bieszczady 1979

Marek Rymuszko, Prawo i Życie

Interesująca recenzja w Przekroju

Razem przyjaciele

Spór o Bieszczady. Okładka wydania drugiego.

Teza wymyślona na plaży

Tygodnik Powszechny. Cisza,w której czekamy

U Szaferów.

Okłądka „Ziemia 1981”

Powrót do nazw bieszczadzkich

Dalej o nazwach

Jankowska – dyskusja, początek

Jankowska- cd. Dyskusja

Jankowska – zakończenie

Cementownia – początek

Cementownia – ciąg dalszy.

Cementownia – dokończenie.

Radziejowski

Spór-1

Spór-2

Komentarze czytelników: 14
Puls Polonii nie odpowiada za treść komentarzy nadesłanych przez czytelników!
14/09/2005
To zupełnie jak w radju Erewań! (Ciekawy)
 
14/09/2005
Komunistyczny dziennikarz czy nie? (Maeian Kałuski)
 
14/09/2005
Prezes Rady Naczelnej (Mistrz)
Tu juz nie chodzi tak o artykuly, ale fakt, ze p.Rygielski nalezal do PZPR, wiec nalezy wziac przyklad z Cimoszwicza, Szanowny Panie Prezesie Rady Naczelnej.
 
14/09/2005
Starannie wyselekcjonowane felietony Prezesa (Czytelnik)
 
14/09/2005
Bardzo rzetelnie! (Ela Ce)
Ernestyno! Bardzo to ladnie, ze przeprowadzilas rzetelne dochodzenie.Tak powinien pracowac rasowy dziennikarz.
Ale... i tak nie zmienia to tresci i stylu felietonu, ktory sam mowi za siebie. Serdecznosci!
 
15/09/2005
O dziennikarstwie za Komuny (Krzysztof Kozek)
 
16/09/2005
Krzysiu, to nie bylo tak! (Ela Ce)
Krzysiu! Byles wtedy dzieckiem, dlatego nie mogles tego zrozumiec.
A Twoja dzisiejsza odpowiedz swiadczy o nieswiadomosci.
W komunie byla wolna wola w pracy.
Za odmowe - nie wieszano. Owszem wywalano z pracy, nie dawano premii, nagrod, wczasow, sanatoriow itp.
Ale kazdy dziennikarz mial wybor - wg swojego honoru - o czym bedzie pisal. Pan Rygielski nie musial pisac takich felietonow, pisal je, bo tak czul.
Sporo bylo mu podobnych w tamtych czasach, bo chcieli miec przywileje. Czyli forse. Ci co mieli honor - nie pisali i nie mieli forsy.
Ci honorowi czesto zmieniali zawody,nie pozwalajac sie zeszmacic lub w ogole przestawali z pisaniem. Np Minkiewicz - znany literat.
A jesli w podtekstach przemycalo sie wiadomosci dla ludzi myslacych, to na pewno nie w taki sposob jak wg. domyslu Ernestyny w zakonczeniu felietonu p.Rygielskiego.
Nie nalezy byc naiwnym, choc to cecha ludzi dobrych...
 
17/09/2005
Pomyślmy logicznie (Krzysztof Kozek)
 
19/09/2005
Nie o to chodzi (Ela Ce)
Krzysiu! Przeciez ludzie nie bawili sie w tych czasach w czytanie pomiedzy wierszami w takich artykulach! Kto je w ogole czytal?
Nie musielismy zachwycac sie ukrytymi podtekstami ani gratulowac odwagi jego autorowi. Sami o tym wiedzielismy.
Zreszta sprawa tych artykulow to zaslona dymna, odzielajaca od meritum sprawy.
GLOWNE PYTANIA BYLY: czy musi nas reprezentowac akurat przedstawiciel slawnej 2 milionowej mniejszosci z peerelu, nawet chocby sie nawrocil i czy RN ma prawo nazywac sie RN Polonii australijskiej jesli nie wybiera jej przynajmniej WIEKSZOSC Polonii i to w wyborach demokratycznych.
Klocicie sie o kontrowersyjnosc p.Kaluskiego, a nie o to, czy napisal prawde, czy nie i jesli tak - to co z tym fantem zrobic.
(Zamiast tego zamieszczacie wystapienia wulgarne i niesprawiedliwe - ponizajace innych. Kontrowersyjny felieton p. Kaluskiego mial o wiele lepszy poziom!)
To o TO TOCZY SIE CALA SPRAWA - nie o to, jakie felietony pisal p.Rygielski.
 
02/10/2005
Ojejej! (Ela Ce)
Jaka koncowka? Nie dyskutujmy jak dzieci.
Co takiego waznego zakomunikowal pan R. w tej koncowce, zeby w ogole miala ona jakiekolwiek znaczenie?
I kto by go szukal - bo w ogole, kto podobne bzdury czytal?
 
17/09/2005
100 % racji Krzychu. (Kangur)
Jestes mlody a masz wieksze wyczucie spraw niz niejedni o wiele starsi od Ciebie. Tak wlasnie bylo jak piszesz.
 
16/09/2005
Dymia kominy (Ryszard)
To ze pan Rygielski kochal przyrode nie swiadczy jeszcze o tym ze byl antykomunista i nalezy mu sie medal Solidarnosci wykuty przez Kwasniewskiego. A moze zle mowie, moze ten mu sie wlasnie nalezy. Artykul o kominach jest czysta propaganda komunistyczna, bez wzgledu na puente.W szkole podstawpwej obowiazkiem bylo nauczyc sie na pamiec wiersza Broniewskiego,"Dymia kominy" Dymiacy komin stawial nas "w pierwszej dziesiatce krajow uprzemyslowionych" Chcialbym zobaczyc inne artykuly, te ktorych tak trudno w szafie znalezc,ale wiem ze one sa.

Ryszard
 
16/09/2005
Bardziej interesuja nas artykuly niedostarczone Pani Redaktor Ernestynie! (Szperacz starych PRLowskich pism)
 
16/09/2005
Rygielski (Mistrz)
Szanowna Pani Ernestyno,
prosze upomniec sie o artykul p.Rygielskiego, ktory mowi wyraznie o 25-ej rocznicy odzyskania NIEPODLEGLOSCI (w roku 1970).