Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
6 lipca 2014
W kolorze życia
Ernestyna Skurjat-Kozek. Foto Puls Polonii

W piątek 4 lipca 2014 r. kościół w Kirribilli był szczelnie wypełniony wiernymi żegnającymi zmarłą nagle kilka dni wcześniej Marzenę (Milę) Nogajczyk. Była promienną osobą, o czym przypominały też słoneczne promienie wdzierające się przez wielkie okna do świątyni. Promiennie i wiosennie wyglądała też trumna obłożona wieńcami i bukietami kwiatów, róż, lilii, chryzantem, żonkilów, mimozy, wszystkich w żółtym kolorze. Również na żółte dodatki zdecydowały się tego dnia córka Justyna oraz wnuczki Klaudia i Helena. Może ten zółty, kurczaczkowy kolor miał oznaczać celebrację życia?

Mszę św. celebrował ks. Tadeusz Przybylak, a koncelebrował ks. Stanisław Skibicki. Jak co niedzielę śpiewała siostra Monika, a wtórowała jej Agnieszka "Bella" Lis. Jak co niedzielę na skrzypcach grał Waldek Wolski, który wraz z żoną Hanią należeli do najbliższego grona przyjaciół Marzenki i Stanka. A mnie przyszło w czasie nabożenstwa stać blisko zrozpaczonej rodziny. Ze zbolałym sercem patrzyłam na Stanka, na przybyłego z Polski syna Piotra i jego żonę Paulinę, na Justynę z córkami, na zięcia Leifa. Po Komunii przyszedł czas na wysłuchanie wspomnień o Zmarłej. Eulogy po angielsku wygłosiła wnuczka Klaudia wspierana przez Michała Zielińskiego, a wspomnienie po polsku przygotował Wawrzyn Haremza.

Today is a day to farewell my beautiful Babcia, Marzena Teresa Mila Nogajczyk but it is also a day to celebrate her incredible life and the influence she has had on all of us in this church. Babcia is a believer. She believes in her Lord Jesus Christ and I believe she is with him right now. She believed in other things too; things like friendship, loyalty and service to others. But most of all she believed in love. No-one loved more passionately or deeply. She adored her family and she loved beautiful things like flowers, waterfalls and even pretty jewelry and clothing. She loved her Husband Stanley for more than 50 years and doted upon him. And she loved reminding him how lucky he was…She always said he won first prize in the lottery when he met her.

She loved her family. Her children Jussie and Peter, her children in law Leif and Paulina, but most of all she loved her grandchildren Claudia, Helena and Julek. We were her daily source of joy and laughter. She raised us and even when she was far away she would call and give us advice. Yep, she sure loved giving advice. She had an opinion on everything from fashion to medicine and from politics to mathematics and was absolutely positively sure she was always right.




Babcia loved her friends too. All of you will know she comes into your life like a force of nature, bringing energy, positivity and good humour. She would talk and entertain for hours and could comfortably lead three conversations at the same time. She was social and outgoing and loved nothing more than a few glasses of champagne and dancing at the many parties she was invited to. When Stanley was ready to go home she would encourage him to wait in the car for her, saying she would be along shortly. She made friends easily and had admirers of all ages. She was as interesting and entertaining to 30 year olds as she was to 80 year olds.

And Babcia loved serving others. She gave everything she had to those near to her. Whether as a nurse or as a mother she was a rock of support for those in need. She found her strength in being a provider and was an unbelievable cook. There was always a beautiful Zurek soup or Bigos stew bubbling on the stove to cheer us up when we were down.

She loved to walk and her favourites were Freshie to Curl Curl and the Balmoral slopes. She could be spotted daily, normally 2 meters in front of Stanley, striding purposefully like she was in a hurry to get somewhere, looking magnificent in her colourful Lorna Jane sports wear.

And she loved to travel. Whether it was Warsaw or Wollongong, she always looked forward to meeting new people and experiencing new things. The only thing she didn’t love was flying, but she would find her courage in anticipation of the adventure that lay ahead. She was a pocket rocket, an institution and a one-person tsunami of energy and good vibes. The last 8 years have been the happiest of her life. She was on top of her game, living every day to the fullest and packing as much as she could into every minute.

Babcia you have touched so many of us in your life adventure through Europe, Africa and Australia and we are so grateful to have had you in our world. You lived the Christian values we all try to follow and your faith is an inspiration to us all. You taught us the meaning of loyalty, friendship and service, but most of all you taught us the meaning of love. You are not with us anymore but the power you gave us lives on. We love you.


śp. Marzena Nogajczyk we wspomnieniach Wawrzyna Haremzy

Pod koniec mszy św. na ekranie - na którym co niedzielę pojawiały się święte obrazy oraz teksty pieśni - obejrzeliśmy montaż zdjęć, niejako w skrócie ukazujących życie Zmarłej.

Ks.Tadeusz Przybylak - fragment pieśni

Po ostatnich modlitwach i uroczystym okadzeniu trumny ruszyliśmy do swoich samochodów, aby pojechać do Macquarie Park Crematorium, gdzie miały się odbyć ostatnie uroczystości. Trudno było uformować konwój, bo wiadomo, że w takiej wielkiej metropolii na przeszkodzie bezlitosnie stają czerwone światła, tradycyjne korki i nie mniej tradycyjne wypadki komplikujące ruch pojazdów.

Ale oto znów wszyscy spotkaliśmy się w Camelia Chapel w pięknych ogrodach cmentarza-krematorium... Ostatnie modlitwy i błogosławieństwo udzielone przez kapłana... i ten rozdzierający duszę moment kotara "przesuwająca" trumnę w pozaziemską strefę. Ale oto kotara odsłoniła się jeszcze raz, i najbliższa rodzina mogła pożegnać się ze Zmarłą składając na trumnie bukieciki żółtych żonkili.

Zupełnie inny kolor zdominował stypę, która odbyła się w eleganckim domu Justyny. Biel domu, werand i namiotowych zakątków pięknie współgrała z bielą kwiatów w wazonach: wszędzie dookoła białe róże, morze róż. Więc piliśmy wino i szampana (Marzenka zwłaszcza gustowała w szampanie) podziwiając bukiety... wiemy, że kochała kwiaty. A w naszych sercach było jedno jedzne życzenie: niechaj Pan Bóg pozwoli najbliższym pogodzić się ze stratą tak wspaniałej, promiennej, kolorowej osoby.

Ernestyna Skurjat-Kozek






Nasza Marzenka w dniu 70. urodzin. Fot. Hania Wolski