W sobotę 14-tego,oraz w niedzielę 15-tego czerwca 2014 r. , Polski Teatr Stary w Adelajdzie uraczył nas przedstawieniem komedii Izabeli Degórskiej pt. „Mąż zmarł, ale już mu lepiej”. Sztukę tę wspólnie wyreżyserowali Marek Kobyłecki i Jolanta Ratuszyńska. W „Mąż zmarł, ale już mu lepiej” aktorzy Polskiego Teatru Starego zaprezentowali szereg różnych polskich środowisk społecznych, których przedstawiciele zetkneli się ze sobą dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Leona Stachurskiego. Wszyscy mówią po polsku, ale jakże różnym językiem, co jest powodem nieporozumień. Nie tylko sposób wyrażania się, ale mentalność tych środowisk jest tak swoista, że trudno określić kto tu jest moralny, a kto nie.
Przedstawienie „Mąż zmarł, ale już mu lepiej” zaliczyłabym do gatunku makabreski. Nie ma tu noża, rewolweru, czy siekiery, ale są trupy jako wynik spożycia jabcoka, czyli wina jabłkowego przyrządzonego przez sąsiadkę Krzyżanowską. Jabcok nie jest trucizną, ale jego receptura powala, powodując objawy podobne do śmiertelnego zejścia. Sąsiadka Krzyżanowska prymitywnym wysławianiem się i postawą moralną reprezentuje doły społeczne, chociaż uchodzi za dobrą i uczynną kobietę. Chodzi do kościoła i przynosi plotki. Nie tylko uśmierca własnego męża jabcokiem, ale uczynnie dostarcza tego napoju Zofii Stachurskiej, by ta pozbyła się swego męża, Leona, nie widząc w tym nic złego.
Zofia Stachurska, żona Leona, mentalnością nie różni się od Krzyżanowskiej, ale wysławia się lepiej i jest świadoma, że uśmiercenie męża to przestępstwo, a jednak nie ma najmniejszych zahamowań przed tym uczynkiem.
Leon Stachurski, emerytowany nauczyciel fizyki szkoły średniej, nie wie dlaczego się z Zofią ożenił, ale wie, że ich małżeństwo jest całkowitym nieporozumieniem. Oczywiście morderstwo, jako środek pozbycia się prymitywnej żony, nie wchodzi w rachubę w jego wypadku.
Przyjaciel Leona, pan Romek, grabarz po dziadku i ojcu, przekształcił zawód w biznes na kilka okolicznych wsi. Reprezentuje on pozytywistyczną nową klasę małego biznesu polskiego, ma kontakty ze światem sprowadzając trumny z zagranicy. Mówi gładką polszczyzną rozmawiając z Leonem, ale potrafi przystosować się do poziomu Zofi, by sprzedać jej droższą trumnę z importu.
Jola Dąbrowska, córka Zofii, pracując na poczcie pozszerzyła swoje horyzonty, mentalnością i generalną wiedzą oddalając się od matki. Między matką a córką brak porozumienia czy solidarności. Jola reprezentuje młode pokolenie, które nie ma skrupułów, by zarobić nawet na śmierci.
Zagubiony w systemie lekarz Witold Taborek, zapija robaka od rana do wieczora. Wystawia zaświadczenie o śmierci Leona bez dochodzenia, na co ten zmarł.
|
|
|
Pielęgniarka Magda w izbie przyjęć miejscowego szpitala, przyjmuje życie jak leci nie przejmując się tym światem, który jest jaki jest. Natomiast ordynator Joanna Ziętarek próbuje utrzymać profesjonalizm w szpitalu odmawiając informacji o pacjencie reporterowi Radia Zgaga i dziennikarce z gazety, a równocześnie stara się pomóc koledze lekarzowi alkoholikowi. W końcu w tym wszystkim się gubi i kapituluje gdy telewizja przybywa do szpitala.
Przedstawiciele mediów są nachalni, bez skrupułów, nie przebierają w środkach by wydobyć informacje o zmarłym, który powrócił do życia, starają się zdobyć dokumenty i zrobić zdjęcia człowiekowi na intensywnej terapi, nieprzytomnemu.
Słowa siostry Łucji o godności ludzkiej, o szacunku dla zmarłego, są wołaniem na pustyni egoizmu i własnych interesów.
Wreszcie cała Polska głosuje za odłączeniem Leona od urządzeń podtrzymujących jego życie. Wówczas okazuje się, że...ktoś już to zrobił wcześniej.
Media rozdmuchują aferę ze śmierci i rezurekcji Leona Stachurskiego, oczerniając środowisko miasteczka, byle zarobić jak najwięcej na sensacji, bo Leon Stachurski ...znów umarł.
Wdowa mając dosyć wyczynów zmarłego męża postanawia go skremować. Ale ksiądz się rozpalił wspomnieniami dwa razy zmarłego Leona, obecni wsłuchali się w jego wspaniałe i wzniosłe słowa, przemówienie zabroło więcej czasu niż normalnie i nikt nie zareagował na poklepywanie po ramieniu. Dopiero gdy ksiądz skończył i obecni zwrócili się do trumny,..... zastali ją pustą, a Leona siedzącego na krześle.
Dlaczego nazywam tę sztukę ”makabreską” a nie „komedią”?
Bo jabcok w ciele Leona miał czas się przetrawić, gdyż wszystkie ceregiele trwały dłużej niż normalnie. Dlatego Leon Stachurski zdołał wyść z trumny przed pochówkiem. Mąż sąsiadki Krzyżanowskiej nie miał tyle czasu co Leon, więc został... żywcem pogrzebany siedem lat wcześniej. Prawdopodobnie tak jak Leon „doszedł” do siebie....ale pod ziemią.
W roli żony Leona wystąpiła Elwira Byrt, a jej scenicznego męża zagrał Bogdan Lichtański, oboje wieloletni członkowie trupy Polskiego Teatru Starego.
Rola głównego bohatera przedstawienia, Leona Stachurskiego, składała się się z trzech oddzielnych aktów: Pierwszy akt „Nieczuły Mąż”, drugi akt „Trup”, trzeci akt „Zmartwychwstanie”. Najdłużej trwał akt drugi. Trudno zgadnąć jak się pan Bogdan czuł leżąc w trumnie, ale wyglądał wspaniale.
W bohaterach tej sztuki kady może odnaleźć odrobinę siebie.
W przedstawieniu wzięli udział długoletni aktorzy Polskiego Teatru Starego i zupełnie nowa kadra. Ucieszyliśmy się widząc całkiem młodych aktorów pewnie poruszających się po scenie i doskonale odgrywających swoje pierwsze role. Mamy nadzieję, że wystąpią w następnych sztukach Polskiego Teatru Starego, na które już z niecierpliwością czekamy.
Marysia Thiele
|