"One. Resortowe Dzieci. Wychowywane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy KPP, PZPR, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, SB. Doskonale potem ustawione w życiu dzięki koneksjom, a później pieniądzom i grubej kresce. Za młodu aktywści komunistycznych organizacji młodzieżowych, a potem biznesmeni, właściciele i zarządcy nowych mediów. Właśnie dlatego tak przeciwne dekomunizacji i lustracji, szydzące z patriotyzmu, polskich tradycji i w ogóle z polskości. Niebezpieczne, bo usytuowane w opiniotwórczej prasie, a przede wszystkim w telewizji i stacjach radiowych. Obecne w nich od stanu wojennego - do dziś".
Powyższy fragment został zaczerpnięty z książki pod tym samym tytułem, autorstwa trojga cenionych w kraju prawicowych dziennikarzy - Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza. Fragment ten oddaje całą kwintesencję ponad czterystustronicowego opracowania, wydanego przez wydawnictwo Fronda w grudniu 2013 roku. Książka, z podtytułem "Media" na którą czekano dość długo, już w chwili pojawienia się na rynku księgarskim została natychmiast sprzedana w ilości 10 tysięcy egzemplarzy i stała się bestsellerem ostatniego dziesięciolecia. Jak twierdzą autorzy, jest ona pierwszą z serii wydawniczej "Resortowe dzieci" i dotyczy powiązań elit medialnych za strukturami PRL-u. Zapowiadane są następne tomy poświęcone analogicznym powiązaniom kolejno - biznesmenów, polityków i środowisk naukowych w Polsce.
Omawiany tom czyta się z narastającym zdziwieniem, jak wielu znanych i popularnych dziennikarzy, widzianych każdego dnia w telewizyjnym okienku (także w telewizji Polonia dostępnej w Australii) powiązanych jest rodzinnie i biznesowo z poprzednią komunistyczą władzą. Jak wielu z nich codziennie kształtuje nasz obraz wydarzeń w kraju poprzez, albo własne albo częściej nakazane z góry, przekazy i interpretacje. Jak usilnie narzucają oni nam, odbiorcom programów telewizyjnych i radiowych własne, skrzywione przez ich nieuczciwe powiązania, narracje.
Z książki dowiadujemy się jak powstawała stacja telewizji TVN, Polsat i TVP. Kto konkretnie, z imienia i nazwiska od wczesnego dzieciństwa był kształtowany na lojalnego i oddanego postkomunistycznej władzy pracownika telewizji, radia czy gazety. Okazuje się - i jest to zawsze potwierdzone zamieszczonymi dokumentami - jak wielu obecnych właścicieli i szefów tych mediów wywodzi się wprost ze środowiska starych, zagorzałych komunistów. Jak wielu z nich zostało w czasach PRL-u zarejestrowanych jako współpracownicy wojskowych i cywilnych służb specjalnych.
Książka "Resortowe Dzieci. Media" jest kopalnią informacji i dokumentów dotyczących ubeckiej, komunistycznej przeszłości rodziców słynnych polskich dziennikarzy, takich jak: Daniel Passent, Adam Michnik, Monika Olejnik, Jerzy Owsiak, Janina Paradowska, Bogusław Wołoszański czy Piotr Kraśko. Opisuje także niechlubną przeszłość znanych nam w Australii - Jerzego Szperkowicza - kilkuletniego korespondenta polskiej stacji radia SBS, nadającego z Warszawy swoje skrajne doniesienia, oraz redaktora Jacka Żakowskiego, którego z nabożeństwem słuchali niektórzy nie tak dawno, bo we wrześniu 2011 roku, kiedy to był goszczony (również pomimo licznych protestów) w Australii na zaproszenie Uniwersytetu w Nowej Południowej Walii.
Ponieważ ksiażka, o której mowa zawiera znaczną liczbę nazwisk skorumpowanych dziennikarzy, przedstawmy tylko te dwie, wspomniane wyżej i znane nam w Australii osoby, opisane w cytowanych dokumentach. Warto przyjrzeć się ich biografii.
Co do redaktora Jerzego Szperkowicza, to jego dziennikarskie dokonania opisane są szczegółowo na stronach 57- 60 i 79. Zamieszczone są tam kopie dwóch dokumentów - jeden jest raportem płk.Polaka, naczelnika Wydziału VII Departamentu II z 24 września 1966 roku, w którym zawarta jest informacja o pozyskaniu wspomnianego redaktora do współpracy i wydelegowaniu go do ZSRR. "Szperkowicz następnie zobowiązał się, że będzie nam udzielał informacji o cudzoziemcach z krajów kapitalistycznych, z którymi spotkania będą wynikały z jego pracy dziennikarskiej". Szperkowicza zarejestrowano jako kontakt poufny "JS", a w roku 1985 jego ankieta personalna w MSW otrzymała kategorię TW "JS".( TW-jest skrótem od słowa Tajny Współpracownik).
|
Z kolei redaktor Jacek Żakowski omawiany jest znacznie obszerniej, gdyż jak wiadomo w przeciwieństwie do Szperkowicza nadal pełni aktywną rolę w politycznym uświadamianiu Polaków na łamach gazet i na ekranach telewizorów. Autorzy poświęcają tej postaci strony: 148-155, 171,189-190, 327, 336. Na stronie 149 znajdujemy następującą informację: "W Instytucie Pamięci Narodowej znajdują się akta Jacka Żakowskiego - teczka personalna (pseudonim "Żak"), dokumenty paszportowe, oraz wspomniane archiwa WSW. W dokumentach Służby Bezpieczeństwa został on zarejestrowany przez Departament II MSW pod dwoma numerami (...)." Dalej następuje szereg cytatów dotyczących antylustracyjnej działalności redaktora, oraz jego paniczny strach przed odkryciem archiwów IPN-u.
Dodam od siebie, że redaktor J. Żakowski wyróżnił się ostatnio obroną zaciekłego komunisty, majora Zygmunta Baumana, twierdząc, że nie był on zbrodniarzem lecz jedynie oficerem, i wcześniej broniąc niemieckiej bojówki Antify, która próbowała rozproszyć manifestację niepodległości 11 listopada 2011 roku w Warszawie, twierdząc, że "to Niemcy zostali napadnięci".
Jak wspomniano, bardzo wiele miejsca w książce "Resortowe dzieci. Media" zajmują opisy środowisk, z których wywodzą się znani polscy dziennikarze. Wszystkie te dane bulwersują, ale też zastanawiają i niepokoją. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć i to podkreślają zarówno autorzy "Resortowych dzieci" jak i wielu prawicowych komentatorów, że przedstawienie relacji rodzinnych, wcześniejszych komunistycznych życiorysów rodziców, nie ma na celu obciążanie dzieci winami ich ojców, gdyż każdy sam odpowiada za swoje czyny. Chodzi jednak o ukazanie środowiska, w którym kształtowały się charaktery dziennikarzy, oraz o to jak ich losy zawodowe zależne były i nadal są od kumoterskich, zakulisowych powiązań, czy wręcz SB-ckich wypłat.
Nie wiadomo, czy posypią się protesty, pozwy sądowe, czy spadną gromy na autorów książki, ale choć minęło już wiele miesięcy od jej pojawienia się na rynku, nic groźnego się nie wydarzyło. Niewątpliwie książka ta jest Polakom potrzebna, aby znów choć trochę odkłamać zafałszowywaną każdego dnia medialną rzeczywistość.
Monika Wiench
|