Zapytali, czy napiszę o historii Funduszu Wieczystego Polonii Australijskiej im. Generała Juliusza Kleeberga? Tym pytaniem, jak z armaty wystrzelili mnie w podróż w daleką przeszłość, którą muszę odtworzyć studiując fotografie pożółkłych i zakurzonych papierzysk. 50 lat temu Waszej reporterki nie było jeszcze w Australii. Miała dopiero 18 lat, mieszkała w Szczecinie (na „Ziemiach Odzyskanych”) i dopiero wybierała się na studia. Nie miała pojęcia, że ją los rzuci kiedyś na Antypody. A przecież mogła zostać emigrantką już jako jednoroczny berbeć. Wraz z rodzicami była w obozie dla Dipisów w Haldern nad Renem; stamtąd rodacy masowo emigrowali – do Kanady (jak Kowalińscy), do Ameryki, do Australii. Skurjatowie zdecydowali się wrócić do Polski. Waszą reporterkę wygnało w świat dopiero przed stanem wojennym; naocznym świadkiem poczynań Polonii australijskiej stała się dopiero po „emigracji” z Nigerii w 1984 roku.
Śledzi teraz dzieje Polonii zorganizowanej i Funduszu Wieczystego w dokumentach, które zgromadzono z wielkim trudem. Część dokumentów zawieruszyła się po śmierci działaczy, niektóre pewnie leżą na strychach i w piwnicach, bo sterani seniorzy nie mają sił szperać, szukać, sortować, porządkować. Sporo papierów leży w Archiwum Polonii Australijskiej i czeka na zmiłowanie, czyli na opisanie i zarejestrowanie – bo na ten cel niestety nie ma pieniędzy, część dostarczył nam sekretariat Prezydium Rady Naczelnej. Tak więc unikalną historię Funduszu probujemy zrekonstruować z dokumentów niekompletnych, ze „zjełczałych” i trudnych do odcyfrowania wycinków prasowych, z cudem zachowanych starych fotografii.
Rodzina Skurjatów w obozie DIPisów w Haldern nad Renem. Przyjaciele (Kowalińscy) bezskutecznie namawiali ich na emigrację. Wrócili do kraju. Ernestyna wyemigrowała dopiero w 1981 r. |
Kowalińscy wyemigrowali do Kanady. Szkoda, że los rozdzielił mnie z ich córeczką Lalunią. Znam ją tylko z jednego archiwalnego zdjęcia z UNRowskiego żłobka... |
Opowieść o Funduszu Wieczystym, jego „ojcach” i „matkach” to pasjonująca opowieść o szlachetnych Polakach spod znaku „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Na czele plejady niezwykłych patriotów był generał Juliusz Kleeberg, wieloletni prezes Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, który powołał Fundusz do życia w 1964 roku. Z grona „matek Polek” na czoło wysuwały się Maria Krupska i Jadwiga Solkowa, które raczkującemu Funduszowi nadały dobrego rozpędu. Ale zacznijmy po kolei. Z protokołu z X Zjazdu Rady Naczelnej w 1962 roku dowiadujemy się , że prezes Kleeberg stoi na czele Komitetu Głównego „Millenium”. Zadaniem Komitetu jest utworzenie Funduszu Polonii Australijskiej, który będzie pomnikiem z okazji Tysiąclecia Chrztu Polski.
Miss Jadzia Rychciak (późniejsza Solkowa), Liban 1950 |
Grupa ks. Słowika na harcerskich Bielanach |
Jako zagorzała propagatorka dokonań Pawła Edmunda Strzeleckiego z satysfakcją wyczytałam we wspomnianym protokole, że Zjazd zalecił Radzie Naczelnej wystosowanie memoriału do rządu federalnego w sprawie paszkwilu na odkrywcę Góry Kościuszki. Ukazała się wtedy książka o Strzeleckim pt „In a Dark Glass” napisana przez Helen Heney, a wydana dzięki subwencji rządowej (Commonwealth Literary Fund). Przedstawiała ona znakomitego polskiego odkrywcę i podróżnika w ciemnym świetle, podawała nieprawdziwe fakty i fałszywe interpretacje. Książka (krytykowana przez takich luminarzy jak prof. Jerzy Zubrzycki i historyk Lech Paszkowski) była w Australii popularna przez następne pół wieku. Rada Naczelna pisała w swym memorandum, że publikacja ta wyrządziła wielką krzywdę nie tylko samemu Strzeleckiemu, nie tylko Polonii australijskiej, ale też wszystkim imigrantom i grupom etnicznym, utrudniając proces integracji. Około 30 lat trwała praca Lecha Paszkowskiego nad monografią rozprawiającą się z Czarnym Zwierciadłem Heneyowej i była ona dofinansowana właśnie przez Fundusz Wieczysty. W oparciu o tę monografię udało się dopiero kilka lat temu wyprostować przekręty Heney o Strzeleckim w Australian Dictionary of Biography.
|
|
Ileż to obozów harcerskich odbyło się dzięki grantom Funduszu Wieczystego... |
Fundusz, wraz z jego pierwszym Regulaminem, został ostatecznie zatwierdzony w 1964 r. na kolejnym, jedenastym, Zjeździe Rady Naczelnej Polonii Australijskiej. Widzimy więc, jak Generał Kleeberg wraz z gronem działaczy starał się o zbudowanie silnej i wpływowej społeczności, której głos liczy się w Australii. Okazją do budowania pozytywnego wizerunku Polonii były lata 60-te, kiedy przygotowywano się do obchodów Millenium (Tysiąclecia Chrztu Polski). Polonia postanowiła wtedy zbudowac DWA pomniki. Pierwszymym, o charakterze religijnym, miał być kościół polski w Marayong, a drugim, o charakterze świeckim - Fundusz zwany jeszcze wtedy Millenijnym. Fundusz zmienił nazwę na obecną dopiero w 1971 roku po tragicznej śmierci gen. Kleeberga i miał przyczynić się do zdobycia przez Polonię właściwego miejsca w hierarchii społecznej w Australii.
Najpiękniejsze inwestycje to w polonijną dziatwę. Polska grupa przed pomnikiem św. Jana Pawła przed katedrą sydnejską |
Zespół Kujawy w Jindabyne na Festiwalu Kościuszkowskim |
Zespół Lajkonik nie opuścił chyba nawet ani jednego K'Ozzie Fest... |
Funduszowi nadano wielką rangę, miał być finansową podstawą Polonii, wręcz Bankiem Emigracji, wieczystym pomnikiem, opartym na ogólnopolonijnym kapitale, którego odsetki dadzą zasoby do działania na rzecz polonijnych organizacji. Podstawą Funduszu miało być dobrowolne opodatkowanie w wysokości 1 funta rocznie od rodziny. Oczekiwano, że w przeciągu 5 lat, od 1962 roku poczynając, Fundusz osiągnie pułap 150 tysięcy funtów (dolar australijski został wprowadzony dopiero w roku 1966).
Przy tak masowym poparciu Funduszu zaszczytem będzie płacenie na rzecz Funduszu, „zaś grzechem społecznym stać na uboczu, lub co gorsza kryć się i korzystać za plecami ludzi ofiarnych”. Na co potrzebne były pieniądze? Na nagrody, na stypendia, na zasiłki, na dotacje. Fundusz miał wspierać wszystkie dziedziny życia polonijnego – od oświatowego, poprzez kulturalne, po religijne. Fundusz miał działać tak, aby zabezpieczać nie tylko aktualne potrzeby, ale jednocześnie planować „o jedno pokolenie naprzód”.
Inżynier Stanisław Blum - hojny ofiarodawca i legendarny założyciel Fundacji swego imienia |
Ówczesny redaktor Wiadomości Polskich Jan Dunin Karwicki pięknie określił rolę Funduszu: „niechaj stanie się on symbolem naszej solidarności i naszego dorobku". Celem Funduszu było pielęgnowanie i utrwalanie polskiej tradycji kulturalnej, naukowej i artystycznej. Odsetki miały być przeznaczone na stypendia dla studentów, pomoc materialną dla uczniów i generalnie dla szkolnictwa polonijnego, na finansowanie publikacji, czasopism i podręczników szkolnych, na popieranie działalności sportowej wśród młodzieży polonijnej, na pomoc imigrantom w dostosowaniu się do warunków życia w Australii, na pomoc i opiekę nad osobami wiekowymi, na nagrody za osiagnięcia literackie, artystyczne, intelektualne, na promocję osiagnięć społeczności polskiej oraz (uwaga!) „na nabywanie terenów lub wznoszenie budynków na potrzeby szkolne, religijne, kulturalne lub społeczne”.
Takie były ambicje, takie były oczekiwania ”Ojców” Polonii. Ale początki nie były łatwe. Swoją frustrację wyraził gen. Kleeberg cytatem z „Wyzwolenia” Wyspiańskiego. Tak by sie het gnało, gnało, Tak by się nam serce śmiało Do ogromnych, wielkich rzeczy, A tu pospolitość skrzeczy”.
Do cytatu Kleeberg dodał swój komentarz: „ Sprawcie Panowie, by ta pospolitość nie skrzeczała zbyt głosno”. Rzeczona „pospolitość” przestała skrzeczeć, kiedy do akcji włączyły się „Matki”. Posłuchajcie, co się wydarzyło na XII Zjeżdzie RN w 1967 r., w którym po raz pierwszy wzięły udział delegatki powstałego niedawno Zjednoczenia Polek w Australii. Obrady przebiegały pod hasłem (odnoszącym się także do Funduszu) - „Fundamenty Solidarnego Społeczeństwa Polskiego”. Podkreślano, że Polki zawsze były fundamentem polskości. Przypomniano, że dzieje narodu polskiego pełne są świadectw ich bezgranicznego poświęcenia i ofiarności. Delegatki Zjednoczenia przedstawiając swój program podkreślały, że „Domem Polskim jest dom każdej Polki, a jej obowiązkiem jest wychowanie dzieci po polsku, w znajomości mowy, tradycji i polskiej kultury”.
Matki Polki: Maria Krupska i Jadwiga Solka |
Jadwiga Solka zakończyła pracę społeczną w wieku 90 lat. Na zdjęciu z Ernestyną Skurjat-Kozek w czasie celebracji w kościele św. Wincentego w Ashfield |
Pamiątkowa Tablica hojnych ofiarodawców na Fundusz Wieczysty wisi w Domu Polskim w Ashfield |
W sukurs RN przyszły energiczne i ofiarne „matki” na czele z panią inżynier Marią Krupską i znakomicie prosperującą biznesmenką, Jadwigą Solkową. One i wspierający je sztab Matek-Polek znalazły skuteczny sposób na „ rozbujanie” Funduszu. Ale wielki krok naprzód stał się faktem dopiero w 1973 roku. Wtedy to Zjednoczenie Polek wydało instrukcje i wydrukowało książeczki składkowe, dopracowało system list zbiórkowych i puszek, postawiło na organizowanie imprez dochodowych, prowadziło akcję propagandową podkreślając konieczność ofiar na cel Funduszu.
W roku 1971 Fundusz wystartował z kapitałem $3193.05, w 1975 na jego koncie było ponad 6 tysięcy dolarów, ale już w 1983 prawie 50 tysięcy.
Przez wszystkie lata Rada Naczelna podkreślała, że celem Funduszu jest również działalność niepodległościowa. W roku 1984, tuż po poświęceniu kościoła w Marayong, Zjazd RN uznał konieczność kontaktów kulturalnych i naukowych z Krajem, ale tylko takich, które są pożyteczne dla interesów Narodu; ostro sprzeciwił się współpracy z „komunistycznymi czynnikami reżymu” i ich wysłannikami. Dopuszczano prawo kontaktowania się z konsulatem w sprawach wizowych czy spadkowych, ale odradzano „kontakty natury towarzyskiej” i wizyty w konsulacie z okazji uroczystości „reżymowych”.
Pięknie określono wtedy rolę emigracji. Jak czytamy „Emigracja stanowi pewnego rodzaju schronienie dla polskiej kultury, nauki i historii, tradycji i prawdy, które mogą się tu rozwijać poza zasiegiem komunistycznym, by być przekazane do Kraju w nieskażonej postaci po jego uwolnieniu spod obcego jarzma. Pragniemy iść śladami Wielkiej Emigracji Listopadowej”. Prorocze słowa! Emigracji naszej przyszło pełnić rolę strażnika polskiej kultury i polskiej mowy także teraz, kiedy zanieczyszczenie polszczyny w Kraju osiąga skandaliczny poziom, kiedy współcześni decydenci promują „polskość jako nienormalność”, wyganiają Historię ze szkół, próbują zohydzić Patriotyzm i polska flagę. Kochana Emigracjo, masz nadal ręce pełne roboty!
Dofinansowanie polskich szkół, harcerstwa i zespołów folklorystycznych pozostaje priorytetem Funduszu Wieczystego. Stan konta rośnie m.in. dzięki zapisom testamentowym (J. Franckiewicz, J Podlasek, J. Fabierkiewicz, W. Wojnowski, M. Markowicz, J. Jablonski). W roku 1978 na koncie było ponad 27 tysięcy dolarów, w roku 1988 już ok. 69 tysięcy, w roku 1993 było już prawie 173 tysiące, a dzisiaj prawie 300 tysięcy. Wspomnijmy, że ta kwota zwiększy sie w grudniu br o jakieś 110 tysięcy po włączeniu Funduszu Franckiewicza.
|
|
Szacujemy, że w ciągu pół wieku swej działalności Fundusz Wieczysty zasilił Polonię, tzn różne organizacje, szkoły i zespoły łączną sumą ok. TRZYSTU tysięcy dolarów! Polonijne zespoły folklorystyczne, będące przy każdej oficjalnej okazji wizytówką naszej tysiącletniej kultury, szkoły polskie, harcerstwo, festiwale włącznie z Pol-Art, wystawy i publikacje dokumentujące nasze dziedzictwo kulturowe w Australii oraz reprezentująca nas w Australii i na całym świecie, poprzez Prezydium, Rada Naczelna, były beneficjentami Funduszu.
W dokumentach o pracowitym budowaniu Funduszu znajdujemy nazwiska Jadwigi Solki, pani G.I. Tuskiewicz, pani Pęskiej, Saryusz-Bielskiej, panów Małeckiego, Redlera, Tarmasa, Wielebińskiego, Maciejewskiego, Westona i wielu innych. W rozdawaniu grantów i dotacji prześcignęła nas tylko Fundacja Bluma. W ciągu 16 lat istnienia wspomogła ona Polonię ponad sześciuset tysiącami dolarów. I tu dochodzimy do istotnego punktu naszej opowieści. Pan inżynier Stanisław Blum, który pracował przy budowie, w tamtych czasach największego na świecie, zespołu hydro-elektrowni Snowy Hydro, zostawił cały swój majątek na Fundację swego imienia. Nie pił, nie palił, nie podrywał, nie założył rodziny, całe życie jeździł jedynym tylko samochodem, a przede wszystkim znakomicie inwestował. No i został po nim MILION dolarów. Swego czasu wspierał Fundusz Wieczysty, namacalnym śladem tego jest jego nazwisko na tablicy beneficjentów – znajduje sie ono w sekcji Złotej, czyli wśród tych, którzy na Fundusz ofiarowali ponad 500 dolarów.
Jakie zawirowania w Funduszu w końcu lat 90-tych sprawiły, że Pan Stanisław zapisał cały swój majątek na Fundację Bluma, a nie na Fundusz Wieczysty im. Gen. J. Kleeberga? Postaramy się wyjaśnić tę zagadkę, może już po uroczystościach jubileuszowych. A tymczasem zaapelujmy głośno: Rodacy, kontunuujmy nasze poparcie dla Funduszu poprzez zbiórki i donacje, przeznaczajcie w swoich zapisach testamentowych szczodrą sumkę również i na Fundusz Wieczysty. Przecież nikt tego za nas nie zrobi. Tylko wtedy stanie się on Bankiem Emigracji, tylko wtedy stanie się gigantem, wywinduje Polonię w australijskiej hierarchii, pozwoli stać nieustannie na straży naszego dziedzictwa oraz bronić dobrego imienia Polski i Polaków. Tak nam dopomóż Bóg!
Ernestyna Skurjat-Kozek
|