|
| Wybraliśmy się niedawno do Australian Museum w samym sercu Sydney na uroczyste otwarcie wystawy o 50 największych odkrywcach Australii pt.
"Trailblaizers 50 greatest explorers of Australia", na którą nota bene wypożyczyliśmy kilka eksponatów dotyczących Strzeleckiego. W sali recepcyjnej kłębiło się od różnych celebrities, obecny był m.in. przemiły Andrew Lock, zwany Australia's Highest Achiever. Między przepysznymi przekąskami, raczeni do syta szampanem, wdawaliśmy się w liczne pogawędki. Los chciał, żeśmy spotkali ludzi, od których dostaliśmy niezwykły prezent. Na wieść o tym ,że jesteśmy Polakami, Pani Robyn radosnie oświadczyła, że ona też jest polskiego pochodzenia, a jej dziadek był Polakiem z Krakowa. Zapytała, czy chcemy zabytkowe pianino po dziadku, które odziedziczył jego syn, ale ten niedawno zmarł, a oni teraz likwidują całe jego gospodarstwo w Retirement Village. Odpowiedzieliśmy, ze mamy w domu zabytkowego Bechsteina, którego zamierzaliśmy spektakularnie, a happeningowo porąbać na festiwalu kościuszkowskim w Jindabyne, ale do szalonego pomysłu jakoś nie doszło, tymczasem pianino naprawilismy, znaleźliśmy wspaniałą nauczycielkę i namówiliśmy wnuczki do uczenia się na nim. Dzieci uczą się u nas, ale w domu nie mają na czym ćwiczyć. Może więc wyślemy pianino pod ten drugi adres?
Od słowa do słowa, radosnie zawarliśmy umowę i w ciągu kilku dni pianino znalazło swój nowy - również polski - dom. Tak więc mamy pianino z ciekawym rodowodem! Jak pisała w swym emailu Robyn, jej dziadek William Sowiński urodził się w Krakowie w 1888 roku. Jego rodzicami byli Marcela Kamińska i Tomasz Sowiński. Jako młody chłopak nauczył się w Austrii znakomitego zawodu - budowania pianin. Pracował potem przez całe życie jako "piano tuner and repairer", a także jako nauczyciel gry. W Australii pojawił się jeszcze przed pierwszą wojną światową (17 pazdziernika 1912 roku na pokładzie "Seydlitza"), czyli należał do
prawie najstarszej, nielicznej jeszcze, fali polskich emigrantów, jak m.in. Albina Kondratowicz. Większość swego życia przeżył w dzielnicy Penshurst, aczkolwiek wizytówka, jaka sie zachowała, podaje adres 4, Adelaide Street, Belmore. Miał niemieckie pianino wyprodukowane w okresie 1890s. Pianino odziedziczył jego syn (ojciec Robyn), zapewne darzył je sentymentem, zabierając je na ostatni etap życia do Retirement Village.
Kiedyś, jak będzie więcej czasu, popytam Robyn dokładniej o dzieje dziadka oraz ojca i jej własne. Tymczasem walczę z czasem, dopinając angielską wersję filmu o Kościuszce, zaniedbując Puls Polonii, w tym cudze i własne reportaże. Chciałoby się jak najszybciej nadrobić zaległości, w tym napisać o wspaniałej wystawie Trailblazers, na którą zapraszamy dużych i małych entuzjastów eksploracji - najlepiej wybrać się na nią całymi rodzinami, wszak wakacje za pasem!
Ernestyna Skurjat-Kozek
DEAR ROBYN AND WARWICK, THANKS A MILLION FOR YOUR GIFT |
|