Kosciuszko i Agrypa w ogrodzie West Point. Rzeźba Tracy H.Sugg | Otóż pewnego dnia Kościuszko wsiadłszy na konia wyruszył na rekonesans, miał się przedostać na drugą stronę rzeki Hudson. Zapowiedział Agrypie, że wraca za kilka dni. Z jakiegoś powodu wrócił do swej chatki z bali pierwszego dnia wieczorem. Już z dala słyszał radosny jazgot. Okazało się, że ktoś baluje w jego kwaterze. Zsiadł z konia i po cichu wsunął się do chaty. Usłyszał, jak grono czarnych gości Agrypy wznosiło toasty za „Kościuszkę”. Na środku izby stał Agrypa przebrany w świąteczny mundur polski, ciemnoniebieską marynarkę z purpurowym kołnierzem, złote epolety, rogatywkę przyozdobioną strusimi piórami. A że brakowało oficerek, Agrypa posmarował nogi czarna pastą i wypolerował, by się elegancko świeciły.
Link do części I
Jak po latach opowiadał, udając Kościuszkę, ułożył się na sofie i bez końca kazał sobie usługiwać. „Służba” przynosiła mu w kieliszkach wodę, bowiem alkoholu nie pijał. Za to goście pili, wino lało się strumieniami. Było gwarno i wesoło. Nagle biesiadnicy zobaczyli Kosciuszkę i wpadli w popłoch. Omal się nazwajem nie stratowali. Jedni wyskakiwali oknem, drudzy uciekali przez drzwi. Sam Grippy (bo tak go zwano zdrobniale) przerażony rzucił się Kościuszce do nóg. „Panie, zabij mnie, ukaraj. Massa, kill me, do anything to me Mr General.” Tymczasem Kosciuszko, podnosząc Grippiego, powiedział „Powstań. Afrykański książę nie będzie nikomu padał do stóp.” Założył mu rogatywkę z piórami, wziął pod rękę i poprowadził w stronę kwatery generała Patersona.
Za nimi szedł spory tłum. Oczekiwano, że Grippy zostanie przykładnie ukarany za kradzież wina i pogwałcenie cudzej własności. Ku ich zdumieniu Kościuszko, dwornie się kłaniając, przedstawił zebranym Grippiego jako afrykańskiego księcia, który właśnie przybył do Ameryki walczyć o niepodległość. Na polecenie Kościuszki zbudowano prowizoryczny tron. Kiedy usadzono na nim Grippiego, rozbawieni oficerowie zaczęli wznosić toasty za „księcia”. Wlewano weń najpierw wino, potem brandy, na koniec zabójczy koktail „Hollands”, czyli dżin pędzony z jęczmienia i żyta, przyprawiony jagodami jałowca. Na koniec wypalono fajkę pokoju. Wtedy Kościuszko klepnął Grippiego w plecy i kazał mu odejść.
Uczestnik Rewolucji Amerykanskiej Major Pierson ze swym ordynansem | Następnego dnia Grippy obudził się z koszmarnym kacem; co gorsza czuł się upokorzony, jak nigdy w życiu. Postanowił sobie, że już nigdy nie będzie udawał, że jest kimś innym. „Trzeba być sobą” – powtarzał do końca swego długiego życia. A słuchano go chętnie, bowiem w rodzinnym miasteczku zyskał status mędrca. Powiadano, że łączył w sobie humor Sancho Pansy z mądrością Salomona.
I tak mijały dni i miesiące w West Point, dla Kościuszki trochę nudne. Wolne dni i godziny spędzał w ustroniu nad rzeką Hudson, gdzie wśród skał zbudował ogródek z fontanną, który po dziś dzień jest wielką atrakcją turystyczną. Ale przecież toczyła się wojna, a Kościuszkę ciągnęło na pole walki. W sierpniu 1780 roku uzyskał przeniesienie na Południe, do armii generała Gatesa. Kościuszko uprosił generała Waszyngtona, aby mu pozwolił zabrać Grippiego. I tak obaj przyjaciele ruszyli w daleką drogę: w ciągu 2 miesięcy przebyli sześćset mil, pułkownik Kościuszko na koniu, Grippy na piechotę. Po drodze zatrzymali się w Orangetown, aby złożyć wizytę Waszyngtonowi, dalej przez Filadelfię podążyli do obozu generała Horacego Gatesa w Hillsborough (Północna Karolina).
Nie mieli tu luksusów. Grippy doszedł do Hillsborough już na boso, bo zdarł buty i Kościuszko musiał pisać podanie do superintendenta, żeby wiernemu słudze jakieś obuwie załatwić. Brakowało wszystkiego, zwłaszcza kocy. Oficerowie spali na pryczach jak śledzie, okryci jednym płaszczem. W obozie Gatesa Kościuszko dzielił pryczę z generałem Izaakiem Hugerem i naczelnym chirurgiem armii Dr Williamem Read.
Bitwa pod Eutaw Springs | Grippy objawił różne talenty, w tym medyczne. Kościuszko często wysyłał go na pole walki do pomocy doktorom, którzy nauczyli go niektórych operacji i zabiegów, np. amputacji kończyn czy nastawiania złamanych kości. Grippy do końca życia nie mógł zapomnieć makabrycznych scen amputowania zwłaszcza po bitwie w Eutaw Springs (wrzesień 1781). Amerykanie ponieśli tu wielkie straty. Grippy asystował przy amputacji 375 rannych żołnierzy. W szpitalu pod gołym niebem rozlegały się jęki i krzyki - w tamtych czasach operowano bez znieczulenia.
Gdy wojna dobiegała końca, Kościuszko z Grippim i żoną generała Greene’a wypłynęli z Charlestown i 14 czerwca 1783 roku przybyli do Filadelfii. Tu spotkali generała Patersona, którego skierowano do stolicy do stłumienia buntu weteranów. Weterani upominając się o wypłatę zaległego żołdu, z tysiącami gapiów, otoczyli budynek Kongresu.
Tak więc przypadkowo doszło do spotkania starych przyjaciół. Opowiadano sobie różne historie, Grippy być może chwalił się swoimi medycznymi osiągnięciami. Paterson miał też ciekawą historię do opowiedzenia. Otóż jego nowy ordynans (który zajął miejsce po Agrypie) okazał się być kobietą! „Robert Shurtleft” zachorował na tyfus, a gdy zabrano go do szpitala, okazało się, że jest kobietą imieniem Deborah Sampson. Taki to był wtedy patriotyzm, że i kobiety ciągnęło do armii.
Wojna się skończyła. Kościuszko namawiał Grippiego, aby razem z nim pojechał do Polski. Grippy wolał jednak zostać w kraju, o którego niepodległość walczył tyle lat. Nastąpił więc czas rozstania. Na pożegnanie Kościuszko ofiarował przyjacielowi polski pistolet (flintlock) ze złotymi i srebrnymi inkrustacjami, pochodzący z zakładów Miklaszewskiego w budynku Szkoły Rycerskiej w Pałacu Kazimierzowskim na Krakowskim Przedmieściu. Pistolet ten przetrwał do dzisiejszych czasów, przechowywany jest w skarbcu Florida Bank. Z cenną pamiątką Agrypa udał się do West Point.
Kościuszko został w Filadelfii. Na prośbę Kongresu w świąteczny dzień 4 lipca 1783 zorganizował pokaz ogni sztucznych. Dzień rozpoczął się biciem kościelnych dzwonów; w południe rozległy się armatnie salwy, a wieczorem przeszła przez miasto wielka parada z wozem „Triumphal Car”, na którym umocowano gigantyczne porterty generałów Waszyngtona i Gates’a oraz admirała Rochambeau. Żołdu wprawdzie nadal nie wypłacano, ale były zaszczyty. Kościuszko dostał od Waszyngtona Order Cyncynata oraz dwa pamiątkowe pistolety oraz szablę z napisem „Nation’s Gratitude”, na pamiątkę od wdzięcznego narodu.
25 listopada 1783 odbyły się – już w Nowym Jorku - wielkie uroczystości „Evacuation Day”, podczas których Kościuszko maszerował honorowo u boku Waszyngtona.
W marcu 1784 roku Kościuszko odwiedził generała Greene’a. Generał w uznaniu za wojenne zasługi otrzymał 10 tysięcy akrów ziemi i już jako plantator nabył setki niewolników, który to fakt zaszokował i rozczarował Kościuszkę. Cóż to za niespodziewana transformacja bojownika, który dzielnie walczył o zniesienie niewolnictwa w Georgii i Południowej Karolinie, a teraz po wygranej wojnie zasila szeregi niewolnikokracji (slaveocracy)?!.
Dom Sedgwicka w Stockbridge | Z jakimi uczuciami Kościuszko opuszczał Amerykę? Z pustą kasą, to jasne, i być może goryczą w sercu. 15 lipca 1784 roku wypłynął z Nowego Jorku do Francji. Towarzyszył mu nowy przyjaciel, kamerdyner „Negro John”, który - jak twierdzą autorzy książki - będzie służył Kościuszce przez następne 12 lat.
Pracodawca Agrypy- sędzia Sedgwick | Rok wcześniej po wojennej epopei powrócił do domu jego ordynans. 23 lipca 1783 roku Grippy opuścił armię również z pustą kieszenią; miał tylko obietnicę kombatanckiej renty i przydziału 100 akrów ziemi.
Po powrocie do Stockbridge udało mu się dostać dobrą posadę majordomusa u zamożnego sędziego, Teodora Sedgwicka. W jego domostwie pojawiła się wkrótce czarnoskóra Elizabeth Freeman, zwana Mum Bett. To właśnie sędzia Sedgwick wywalczył sądownie wolność dla zbiegłej Elizabeth. Ten głośny przypadek do dziś opisywany jest w podręcznikach amerykańskich. Legendarna Mum Bett przez lata rządziła domostwem Sedgwicka, wyniańczyła mu 10-cioro dzieci, opiekowała się jego chorą żoną. Przyjaźniła się z Agrypą, na starość zostali nawet sąsiadami.
W sierpniu 1784, a więc w miesiąc po tym jak Kościuszko odpłynął do Europy, Sedgwick zabrał weterana Agrypę do Nowego Jorku na spotkanie z Lafayettem. W czasie swej pierwszej po wojnie wizyty w USA Lafayette głośno nawoływał do zniesienia niewolnictwa. W Nowym Jorku spotkał się nie tylko z Agrypą, ale i z innym przyjacielem Jamesem Armistead’em. Ku zdumieniu Lafayetta okazało się że Armistead był nadal niewolnikiem, choć w czasie wojny odegrał istotną rolę przyczyniając się do zwycięstwa pod Yorktown. Rozsierdzony Lafayette wystąpił do władz ustawodawczych stanu Virginia o uwolnienie przyjaciela. Dumny James zmienił swe nazwisko na „James Armistead Lafayette”.
Agrypa wkrótce kupił w Stockbridge kawałek ziemi, a w roku 1785 poślubił zbiegłą niewolnicę Jane Darby. O jej uwolnienie wystąpił Sedgwick, za co Agrypa był mu dozgonnie wdzięczny. Niestety, nastały czasy, kiedy lojalność Agrypy została poddana trudnej próbie. Agrypa znalazł się między młotem, a kowadłem, a stało się to z powodu Rebelii Shaysa.
Ciąg dalszy nastąpi.
Link do części I
Bedziemy kontynuować opowieść o przyjaźni Kościuszki z synem afrykańskich niewolników, Agrypą Hull. Agrypa był zapewne dla Kościuszki inspiracją do sporządzenia testamentu, w którym swemu przyjacielowi Jeffersonowi zlecił - ze swych ciężko zarobionych pieniedzy - wykupienie niewolników oraz ich edukację, kóra odpowiednio przygotuje ich do życia na wolności. Opracowałam na podstawie książki amerykańskich historyków G.B. Nash'a i G.R.Hodges'a Friends of Liberty. Thomas Jefferson, Tadeusz Kościuszko, and Agrippa Hill. A Tale of Three Patriots, Two Revolutions, and a Tragic Betrayal of Freedom in the New Nation, wydanej także w Polsce pt. Przyjaciele wolności.
|