Przewróciły się w niebie wszystkie wiadra i teraz leje na ziemię. Wybiegam przed dom do skrzynki pocztowej, by – jeśli coś dzisiaj przyszło – ocalić od zamoczenia. Od prawie miesiąca czekam na ważną przesyłkę z Polski, podobno wysłano do mnie 10 marca list dziękczynny od Prymasa Polski. Jeszcze nie doszło, choć wysłane pocztą lotniczą. Cóż, albo ktoś ukradł, albo trafiło do worka z pocztą morską… Dzisiaj nadal nie widać przesyłki z Gniezna, natomiast jest jakaś koperta z Tasmanii.
W kopercie miły liścik od pani Teresy Andrzejewskiej-Nagiel oraz kilka historycznych zdjęć z jej podróży poślubnej na Górę Kościuszki 13 stycznia 1958 roku. Prócz zdjęć Pani Teresa przysłała też kopertę listu, który nowożeńcy wysłali na swój adres w Sydney ze skrzynki pocztowej, która ongiś stała dumnie na szczycie Mt K. Tak, to były czasy, kiedy na dach Australii można było wjechać samochodem.
Na jednym ze zdjęć widzimy Pana Renka przy samochodzie z rejestracją BGN 122, to właśnie w nim nocowali w tę styczniową noc Roku Pańskiego 1958. Jest jeszcze jedno archiwalne zdjęcie, które – jak się okazuje – ma ważne znaczenie w ustaleniu historii Tablic Strzeleckiego na Górze Kościuszki. Otóż widzimy nowożeńców siedzących pod wielką skałą, do której przymocowane są słynne tablice: duża z cytatem ze Strzeleckiego i ta mniejsza, tzw. Tablica Noskowskiego.
Ta duża była uroczyście odsłonięta w obecności australijskich prominentów i dziatwy szkolnej z Cooma i Jindabyne przez konsula RP W. Noskowskiego w dniu 17 lutego 1940 roku, w stulecie odkrycia i nazwania Góry Kościuszki przez Pawła Edmunda Strzeleckiego. Ta mała informująca o tym, że odsłonięcia dokonał Noskowski, została zamontowana jakiś czas później, dokładnej daty nie udało się ustalić. Wiadomo, że w miarę szybko ”wyparowała”. Na postawie analizy zdjęć z różnych lat można było wyciągnąć wniosek, że mała tablica zniknęła ok. 1950 roku.
Tyle udało się ustalić przez cierpliwych badaczy Andrzeja Kozka i Felixa Molskiego. Efektem ich badań, spekulacji i dociekań był artykuł opublikowany niedawno w Tygodniku Polskim oraz portalu Puls Polonii.
www.zrobtosam.com/PulsPol/Puls3/index.php?sekcja=1&arty_id=16491 „Tajemnicza historia tablic na Górze Kosciuszki”, Puls Polonii, 1 marca 2017.
Do tego właśnie artykułu nawiązuje Pani Teresa w liście, który dzisiaj otrzymałam. „Świetny artykuł Pana Andrzeja wzbudził masę wspomnień. Mój mąż śp. Reginald w latach 1957-1959 pracował dla SMHES [Snowy Hydro]. Góra Kościuszki i jej okolice były dla niego drugim domem. Znał każdą ścieżkę i każdy jej zakątek. Spędzał tam każdą wolną chwilę od pracy. Podczas naszej podróży poślubnej spędziliśmy jedną noc właśnie na tej Górze. Można było wtedy bez problemu wjeżdżać tam samochodem. Nawet była tam skrzynka pocztowa na listy.
|
Po 9 latach mojego pobytu w Australii było to moje pierwsze zapoznanie się z ta sławną górą. W gimnazjum, do którego uczęszczałam w Maitland mało nas na ten temat uczono. Przeważnie historia obracała się wokół Anglii, szczególnie odkrycia Australii przez kpt Jamesa Cooka. Zasyłam parę zdjęć i kopię z pamiątkowej koperty, o ile Państwo sobie życzą, mogę przesłać oryginalna kopertę. Serdecznie Państwa pozdrawiam i życzę udanego 2017 Kosciuszko Bicentenary. Z szacunkiem Teresa Andrzejewska-Nagiel.”
W liście podany był numer telefonu, więc natychmiast zadzwoniłam na Tasmanię. Ten okropnie dżdżysty dzień rozjaśniła mi pogawędka z Panią Teresą. Podniecona komentowałam szczególnie to zdjęcie, na którym widać DWIE tablice. Przecież ono wnosi kolejną istotną informację dotyczącą zagadkowej i nadal pełnej znaków zapytania historii tablic na szczycie Mt Kosciuszko.
W czasie długiej rozmowy, kiedy to Pani Teresa opowiadała o swym życiu w Sydney, Kalgoorlie i Tasmanii, a wcześniej o niezwykłej podróży poślubnej, jakiś dzwonek zadzwonił w mej głowie. Przecież ja już kiedyś publikowałam w Pulsie Polonii opowieść o honey-moonie na Górze Kościuszki! „Tak, to było o nas!-potwierdziła Pani Teresa.-
Ja wtedy, krótko po śmierci męża wysłałam do Pulsu artykuł o naszej podróży poślubnej i o trzęsieniu ziemi w Kalgoorlie”. Wszystko się zgadza! Reportaż Pani Teresy ukazał się w Pulsie Polonii w 2010 roku. Podaję linka:
www.zrobtosam.com/PulsPol/Puls3/index.php?sekcja=1&arty_id=8725
|
I jakiż to wniosek można wysnuć w ten deszczowy dzień? Że nie wolno tracić nadziei na dokopanie się do ciekawych, historycznych materiałów. W każdym polskim domu tu na Antypodach znajdują się zapewne dokumenty, zdjęcia, obrazy, pamiątki, ze znaczenia których właściciele nie zdają sobie sprawy. Warto więc apelować do nich, aby przejrzeli kartony i pudła, bo w każdym z nich może się znaleźć archiwalną perełkę, która uraduje całą Polonię, a może nawet wypełni luki w naszej emigracyjnej historii.
Pani Teresie dedykuję przedwojenny australijski szlagier, piosenkę o podróży poślubnej na Mt Kosciuszko, autorem słów był znany w owych czasach komik Charles Vaude, muzykę skomponował gość z Europy Moritz Lutzen, śpiewała zaś słynna diva z Ameryki, Miss Nella Webb.
Ernestyna Skurjat-Kozek
KOSCIUSKO
Darling I've been thinking where we'll spend a holiday Just you and I, Just you and I. It needn't be a place so many thousand miles away For you and I, for you and I. No need to go to Italy, to see the sights of Rome. No need to cross the lovely Alps, or sail across the foam. For there's a place more beautiful adjacent to our home. For you and I. For you and I. So darling we must go up to Kosciusko There we'll go sliding, gliding, sleigh riding. Don't say you've no time On you I'm counting Our love will grow, in the ice and snow I will be your little Eskimo On Kosciusko mountain. Darling there's lovely place for lovers just to spoon, Suit you and I. Suit you and I. And no one will enjoy the joys more of our honeymoon Than you and I. Than you and I. No confetti, but white snow balls, at our wedding will be tossed We'll have a wedding in the snow no matter what the cost...
Gdyby się komuś piosenka spodobała, oświadczam radośnie, że mam do niej nuty.
|