IWONA ZAJFRYD: Solidaryzując się z obchodami Roku Kościuszki w Australii, Fundacja AKA (Polska) zorganizowała konkurs pisarski dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych z terenu Miasta Siedlce. Patronat Honorowy nad konkursem sprawował Prezydent Miasta Siedlce Wojciech Kudelski, Patronem Medialnym „Śniadania z Kościuszką” był na wyłączność Tygodnik Siedlecki. Dodatkową inspiracją konkursu było upamiętnienie 100. rocznicy odsłonięcia pomnika Tadeusza Kościuszki w Siedlcach. Patronem medialnym konkursu był też australijski PULS POLONII, który niniejszym publikuje najlepsze opowiadanie.
Oto praca, która zdobyła główną nagrodę: PASAŻER, autor BEATA UŁASIUK
- Uwaga! Pociąg linii TLK Kościuszko do stacji Kraków Główny, odjeżdża o godzinie 9.03
z peronu trzeciego.
Po usłyszeniu tego komunikatu, zdążywszy wziąć ostatni łyk aromatycznej kawy, zerwałam się z siedzenia i pobiegłam w stronę peronu nr 3. Miałam tylko 4 minuty, aby dobiec na miejsce i wsiąść do pociągu. Zawsze zastanawiałam się, po co właściwie nazywa się je na cześć znanych osób, trochę to bez sensu.
Mało brakowało, a spóźniłabym się na jedyny pociąg do Krakowa w tym dniu. Mój spontaniczny plan by wtedy nie wypalił. Wczoraj wpadłam na pomysł, aby odwiedzić mojego brata. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ja mieszkam w Siedlcach, a on aktualnie studiuje w Krakowie. Dawno się nie widzieliśmy, więc bardzo chciałam się z nim spotkać. Postanowiłam więc, że kupię bilet i w drogę.
Wsiadłam zatem do pociągu, znalazłam swoje miejsce. Wybrałam wcześniej przedział dwuosobowy. Nie znoszę podróżować, gdy wokół mnie siedzi tłum ludzi, którzy hałasują. Bardzo lubię czytać w podróży, a nawet najmniejszy dźwięk mnie rozprasza. Miałam nadzieję, że osoba, mająca usiąść obok mnie, będzie zachowywała się w miarę normalnie albo może wcale się nie pojawi. Zaczęłam przygotowania do długiej podróży. Zawsze biorę ze sobą jakąś grubą ciekawą książkę, dzięki której czas mija mi tak szybko, że nawet nie zdążę się zorientować, a już jestem na miejscu. Sięgnęłam więc do torby po lekturę.
Nie, nie może być. Nigdzie jej nie ma. Wyrzuciłam wszystko z torebki, żeby sprawdzić jeszcze raz, ale raczej wyczułabym trzystustronicowy tom. Zastanawiałam się, gdzie mogłam ją zostawić. Po chwili przypomniałam sobie, że wyjmowałam ją przecież w kawiarni.
- No to pięknie. Ciekawe, co ja będę robić przez kolejnych sześć godzin – pomyślałam.
Zupełnie nie uśmiechało mi się słuchanie muzyki czy granie w bezsensowne gry na komórce. W czasie, kiedy ubolewałam nad okrucieństwem losu, do przedziału wszedł mężczyzna.
Wysoki, dobrze zbudowany, na oko miał czterdzieści lat. Powiedział mi dzień dobry i usiadł na swoim miejscu. Na początku patrzył się tylko w okno i nad czymś głęboko rozmyślał. Później jednak wyjął książkę. Oczywiście moja okropna i cyniczna natura pozwoliła mi szybko go ocenić i wywnioskować, że to na pewno jakiś nudziarz. Książka miała tytuł ,,Kościuszko, jakiego nie znacie”.
-Oho, jeszcze tylko wyjmij ,,Poczet królów polskich” i będzie komplet - pomyślałam.
Nie lubię w sobie tego, że od razu tak złośliwie oceniam ludzi, ale co poradzić, już taka jestem.
Mężczyzna zagłębił się w lekturze, a mi nie pozostało nic innego, jak tylko gapić się w okno.
Przecież w pociągu jest mały sklepik - przypomniałam sobie w pewnym momencie. Może chociaż uda mi się kupić jakąś gazetkę.
Niestety wielkiego wyboru nie było, "Moto Świat” albo "Be Trendy”. Z dwojga złego wolałam już poczytać, co według dziennikarzy modowych powinnam nosić. Wróciłam z moim zakupem do przedziału. Próbowałam udawać, że to, co czytam, mnie interesuje, ale chyba słabo mi to wychodziło. Wzdychałam i ubolewałam nad płytkością większości artykułów w magazynie. Zauważył to mężczyzna siedzący obok mnie.
-Chyba nie był to dobry zakup – zagadnął.
-Tak, całe cztery złote na marne – odrzekłam poirytowana.
-Ja na szczęście mam lekturę, która naprawdę wciąga.
Nie miałam zbytnio ochoty z nim rozmawiać, ale chyba lepsze to, niż głupia gazetka.
–Widzę, że ma pan książkę o Kościuszce, ja niestety nie przepadam za literaturą historyczną - powiedziałam.
-To nie jest zwyczajna książka. Opowiada ona nie tylko o tym, czym wsławił się Kościuszko, ale skupia się bardziej na tym, jaki był, co lubił, kochał.
-Przepraszam, ale zupełnie nie wiem, co może być interesującego w biografii jednego z bohaterów narodowych, przecież już tyle o nim słyszałam.
-No właśnie, pewnie tylko o Insurekcji, Racławicach, czyli same powszechnie znane fakty. Jeśli pani pozwoli, to mogę podzielić się z panią kilkoma intrygującymi historiami.
Ilustracja - Puls Polonii |
-Chętnie posłucham, zobaczymy czy uda się panu mnie zaciekawić.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
-W takim razie możemy zaczynać, tylko najpierw może zjedzmy małe śniadanie.
Wyjął ze swojej torby termos z herbatą, ciastka i rogaliki. Poczęstował mnie smakołykami. Było to bardzo miłe z jego strony. Nalałam sobie herbaty i zamieniłam się w słuch.
-Wiadomo, że Kościuszko był genialnym dowódcą, strategiem i przede wszystkim patriotą. Czy wie pani jednak, że wy, kobiety, powinnyście go doceniać za coś zupełnie innego? Wielbił płeć piękną nie tylko za urodę, ale także za rolę w życiu państwa. Jako pierwszy nazwał kobiety ,,współobywatelkami” i to nie w byle jakim dokumencie, bo w akcie Insurekcji. Niezwykle szanował damy za ofiarność, poświęcenie, wytrwałość i siłę w znoszeniu trudów porozbiorowej rzeczywistości. Był orędownikiem, jakbyśmy to dziś powiedzieli, feminizmu.
Laureatka Beata Ułasiuk z I Liceum Ogólnokształcącego im.Bolesława Prusa w Siedlcach |
-Dobrze byłoby, gdyby znalazł dziś naśladowców. Zaczynam lubić tę wersję Kościuszki, skoro doceniał intelekt kobiet - zaśmiałam się.
-Powiem pani więcej, zapewne zaintryguje panią to, że życie uczuciowe Kościuszki mogłoby stanowić podstawę scenariusza wzruszającej historii miłosnej. Wiele osób twierdzi, że Kościuszko był kochliwy i miał wiele kobiet. Jednak naprawdę kochał tylko jedną - Ludwikę. Nie dane im było niestety być ze sobą. On wyjechał, a ona została zmuszona przez ojca do małżeństwa z innym mężczyzną - księciem Lubomirskim. Miłość jednak nie wygasła, pisali do siebie listy, a po latach, gdy się spotkali, było to dla nich tak ogromne przeżycie, że oboje ze wzruszenia płakali. Bohaterowie też mają swoje słabości, ale dzięki temu są nam bliżsi.
-Udało się panu, rzeczywiście już prawie przekonał mnie pan, że to człowiek nietuzinkowy. Ale to tylko wzmaga moją ciekawość. Czym jeszcze mnie pan może zaskoczyć?
-Proszę bardzo. Był, można powiedzieć, człowiekiem renesansu - grywał na fortepianie, malował obrazy, ale też studiował dzieła filozofów. Ostatecznie trzeba pamiętać, że był przecież uczniem Szkoły Rycerskiej. A jeśli jeszcze chciałaby pani wiedzieć coś więcej, to zachęcam do lektury.
Roześmiałam się, a mężczyzna odpowiedział uroczym uśmiechem i podał mi książkę.
Powiedział, że teraz będę mogła zjeść nie tylko śniadanie, ale także inne posiłki z Kościuszką. Nie chciałam przyjąć tego prezentu, ale mój towarzysz podróży nalegał i nie mogłam mu odmówić. Podziękowałam więc serdecznie, ale nadal byłam zmieszana. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Chcąc uczynić sytuację mniej krępującą, poprosiłam, żeby sympatyczny pan wpisał mi chociaż dedykację na pamiątkę naszego spotkania. I wtedy uświadomiłam sobie, że nie przedstawiliśmy się sobie. Nieco z przesadą krzyknęłam więc:
-Na śmierć zapomniałam, przecież ja się panu nie przedstawiłam! Nazywam się Beata Siedlecka.
-Ja też o tym zapomniałem! Nazywam się Tadeusz Kościuszko.
W tym momencie musiałam mieć wyjątkowo głupią minę.
-Teraz rozumie pani, dlaczego czytam właśnie tę książkę, trzeba przecież poznawać historię swoich przodków.
Byliśmy już na miejscu, pociąg wjechał na stację w Krakowie. Mężczyzna uśmiechnął się tylko do mnie i szybko opuścił przedział. Na peronie czekał już na mnie brat. Przywitaliśmy się, a potem jak najdokładniej opowiedziałam mu moją przygodę. Spojrzał na mnie z pobłażaniem i zażartował, że tylko mi mogło się coś takiego przydarzyć.
Był to najbardziej niesamowity dzień w moim życiu.A przede mną jeszcze lektura, niezwykła lektura…
Beata Ułasiuk
|