Polacy w Australii dość długo czekali na jakiekolwiek polonijne relacje z V Zjazdu Polonii, jaki odbył się w Warszawie w minionym miesiącu. Pomimo tak licznej delegacji, jaka poleciała w podróż za ocean w celu reprezentowania Polonii australijskiej, długo nie słyszeliśmy o przebiegu Zjazdu, ani ustaleniach jakie tam zapadły. Co prawda pierwszy sygnał ze Zjazdu dała p. Joanna Borowska - Surucic redaktorka radia SBS, reprezentantka Polonii australijskiej na Zjazd, kiedy to 24 września przeprowadziła rozmowę z Marią Filina z .... Tbilisi / Gruzja/. Dobre i to, choć szkoda, że nasza reprezentantka nie dotarła wówczas do żadej z osób z tak licznej, bo kilkunastoosobowej grupy polskiej, która wydelegowała się z Australii.
Dopiero niedawno, z dużym opóźnieniem, ukazała się w polskiej prasie wychodzącej w Australii rozmowa z prezeską Rady Naczelnej Polonii Australijskiej p. Małgorzatą Kwiatkowską. Są w tej rozmowie gorące gratulacje, pochwały dla organizatorów, i tak dalej i tym podobnie. Jednak, jak zazwyczaj, każda ze spraw oraz relacji ma dwie strony.
Otóż, warto jest zapoznać się z drugą stroną medalu, która tak jasna i zachwycająca nie jest.
Już 24 września br. o V Zjeździe Polonii mówiono i to dużo, w bardzo popularnym programie telewizyjnym Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Wypowiadały się na temat Zjazdu polonijni działacze: Maria Szonert- Binienda, Wiesław Gołębiowski i Edmund Lewandowski z USA, Adam Gajkowski z Australii, prof. Jan Żaryn z polskiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Głównym pytaniem prowadzącego było: Jaka w świetle V Zjazdu ma być najważniejsza misja i rola Polonii?
W odpowiedzi padały takie propozycje jak: „ w krajach naszego osiedlenia powinnismy zdecydowanie aktywizować Polonię - jesteśmy przecież obywatelami polskimi i mamy polskie prawa, ale o obowiązki”.
Poruszano oczywiście sprawę reprezentacji Polonii w polskim parlamencie. Uznano jednak, że wyłonienie reprezentanta będzie sprawą bardzo trudną, choć nie niemożliwą. Tego zdania była Maria Szonert- Binienda, która podkreśliła ponadto, iż do tej pory panowało w środowiskach polonijnych przekonanie, że jak nie mieszkasz w kraju to się nie wtrącaj i nie interesuj. Jednak - jej zdaniem – własnie wybranie własnego przedstawiciela do Senatu RP, bardzo by zaktywizowało środowiska Polonii do działalności na rzecz Polski.
Ciekawy pogląd zaprezentował uczestnik dyskusji z Australii p. Adam Gajkowski. Mówiąc o V Zjeździe podkreślił, że wśród organizatorów i uczestników są ludzie, których określił jako „Polonię spolegliwą”, „ która z każdą władzą będzie się układać, układała się także z władzą komunistyczną”. Dodał, że ludzie ci „przyjmują odznaczenia od prezydenta Dudy, a wcześniej biegali do czerwonych konsulatów w stanie wojennym”, „w Australii mamy takie przypadki”.
Ważnym głosem w dyskusji była wypowiedź prof. Jana Żaryna z IPN, który podkreślił, że Polonia świata powinna być coraz bardziej aktywna i lojalna wobec państw, w których żyje, ale z drugiej strony musi żyć sprawami kraju.
Jednym z pytań prowadzącego program było: czy organizować się to znaczy „organizować tak zwaną cepeliadę, czy też angażować się od strony życia politycznego, tym bardziej, że Polonia jest bardzo podzielona „od komuny poczynając, po współczesność”. Prowadzący program stwierdził, podobnie jak większość dyskutantów, że Polonia nie tylko jest podzielona, ale i skłócona i że „ nie wiemy jak to naprawić, ale wiemy, że coś musi być zmienione”,
W omawianej dyskusji na temat V Zjazdu p. Edmund Lewandowski - reprezentant Polonii amerykańskiej nawiązał do organizacji Zjazdu. Podkreślił, że w kraju jego zamieszkania Polonia patriotyczna dosłownie „wywalczyła” z organizatorami obecność 15 delegatów na Zjazd. „Na Zjeździe nie było dyskusji. Tam wszystko było wyreżyserowane, a jak ktoś już doszedł do głosu, to nie znalazło się to we wnioskach. Ten Zjazd po prostu nie doprowadził ani na jotę do tego, abyśmy się zbliżyli do Dobrej Zmiany” - stwierdził delegat na V Zjazd Polonii z USA.
W tym samym tonie wypowiadała się p. Maria Szonert-Binienda, która poparła kolegów mówiąc, że wiele osób nie było równo traktowanych na Zjeździe. Natomiast Edmund Lewandowski dodał, że „to co jest do tej pory, jest jakieś skostniałe, stare i to trzeba zmienić”. W tej wypowiedzi chodziło zarówno o polonijne organizacje, w których mówca wyróżnił „Polonię przewidywalną i Polonię nieprzewidywalną”, jak i o samą Wspólnotę Polską.
Na ten temat wypowiedział się też reprezentant Australii p. Adam Gajkowski uznając za bardzo ważne pojęcie procesu lustracji nie tylko działaczy polonijnych, ale i samej Wspólnoty Polskiej. Pan Adam Gajkowski krytycznie ocenił organizację Zjazdu i mówiąc, że „system, w jakim ten Zjazd został zorganizowany przypomina czasy postpezetpeerowskie”.
Kolejnym źródłem informacji dla Polonii australijskiej o V Zjeździe, przy – jak wyżej zaznaczono - braku innych, była audycja nadana w Radiu Wnet i zaprezentowana na portalu www.solidarni2010.pl oraz na www.wnet.fm
Tym razem w dyskusji wzięli udział Ewa Staniszewska z Amsterdamu, a także Elżbieta i Wacław Kujbida z Kanady, reprezentujący organizację pod nazwą „Światowe Porozumienie Polskich Patriotów”.
Na początku rozmówcy zaznaczyli, że walczą o miejsce dla Polonii, która dotychczas nie miała prawa głosu, tej prawicowej, katolickiej, która była elektoratem obecnego rządu RP.
Ci uczestnicy V Zjazdu także ocenili krytycznie całe przedsięwzięcie, mówiąc o zjazdowej uroczystości w Sejmie:.. „to są jakieś farbowane lisy, bo na trybunach w Sejmie w imieniu Polonii byli też ludzie z demonstracji KOD, którzy występują aktywnie przeciwko obecnej władzy”.
Zdaniem dyskutantów, Polonia jest obecne obiektem brutalnych ingerencji: „cały czas manipulują nami TW, którzy byli we władzach Polonii, ci którzy kolaborowali z postkomunistycznymi ekipami”.
Cała audycja nosiła zresztą tytuł „Polonia wciąż infiltrowana przez agentów z epoki PRL- u”. /patrz www.solidarni2010.pl/.
Odnosząc się do sytaucji w kraju osiedlenia rozmówcy przypominali, że po Katastrofie Smoleńskiej byli wyzywani właśnie przez tych, którzy dziś reprezentują Polonię kanadyjską.
W audycji podkreślono, że tak jak Kongres nie reprezentuje Polonii kanadyjskiej tylko organizacje zrzeszone w Kongresie, i jest to mniej niż 1 % z 2 milionów populacji Polaków w Kanadzie, tak podobnie jest w wielu innych krajach świata. Skąd my to znamy?
Ewa Stasinowska z Klubu Gazety Polskiej w Amsterdamie dodała, że przyszedł moment, aby w Polonii światowej nastąpiły konieczne zmiany, a Elżbieta Kujbida z Ottawy odnosząc się do V Zjazdu Polonii oceniła: „oni nawet nie debatowali, oni wykładali jacy to on są wspaniali działacze”. Postawiła też pytanie: „co ci ludzie, którzy nas tutaj próbowali reprezentować dobrego zrobili dla Polski, dla Dobrej Zmiany?”. Zwracając się do obecnych organizacji polonijnych pytała dalej: „co zrobiliście, kiedy Polska była niszczona w mediach, która z organizacji, lub kto w organizacji aktywnie bronił Polski?”
Podsumowania V Zjazdu Polonii dokonała w kolejnej audycji radia Wnet.fm, prowadzonej przez red. Skowrońskiego w trakcie trwania Zjazdu, mecenas Maria Szonert-Binienda mówiąc...”niestety nie pojawiły się na Zjeździe nowe ścieżki współpracy z Polonią. W tej chwili działamy w starych strukturach, są to struktury wywodzące się jeszcze z czasów PRL-u, które się w pewnym sensie przereformowaly na struktury po 89 roku”... Jej zdaniem ...”współpraca z Polonią opiera się na organizacjach, których głową jest Wspólnota Polska, która niewątpliwie ma szerokie i różnorodne zasługi, szczególnie w dziedzinie kultury, niemniej jednak jest to struktura skostniała, dlatego ze mentalność tej organizacji, sposób działania i działacze centralni działają w taki sam sposób jak działali w latach 90-tych i za kadencji władz PO-PSL.
Pan Jankowski - działacz polonijny ze Związku Polaków w Norwegii dodał, że nawet jeśli zmienia się prezes danej organizacji, to i tak nie zmienia się ani jej struktura, ani taktyka działania. Podkreślił też, że jego zdaniem w konsulatach często są ludzie skorumpowani i to wcale się nie zmienia, zaś... „ci sami ludzie tylko przenoszeni są z jednego konsulatu do innego”...
Powracając do V Zjazdu Polonii p. Szonert-Binienda stwierdziła, że starły się tam dwa nurty - jeden, starej nomenklatury, który był organizatorem tego Zjazdu i który wstawił w większości przypadków swoich ludzi tak, aby inna Polonia nie mogła zabierać głosu. Ludzi tych nazwano „delegatami” na Zjazd i w związku z tym mieli oni pełne prawa, to znaczy mogli składać wnioski, wypowiadać się itp. Innych natomiast nazwano „uczestnikami”, bez żadnych praw, i ci, jako obserwatorzy, mogli tylko patrzeć. „Uznano, że my możemy sobie tylko w kuluarach przedstawiać apele i uchwały”.
Zdaniem p. Ewy Szonert-Biniendy w tej chwili w środowiskach polonijnych dominują i narzucają styl Polonii na świecie te, którym nie zależy na realnej współpracy z Krajem i którzy mówią, że jak mieszkasz za granicą to się nie wtrącaj, nie głosuj, bo to nie powinno nas w ogóle obchodzić.
Zdaniem rozmówców w omawianym programie radia Wnet taki stan rzeczy w prawdziwe patriotycznej Polonii należy zmienić. Początkiem tego procesu jest powołanie do życia, oczywiście poza Zjazdem, Światowego Stowarzyszenia Polskich Patriotów. To jednak jest temat na osobne doniesienie.
Tyle echa polonijnego Zjazdu.
Zakończyła go zwołana przez organizatorów V Zjazdu Polaków i Polonii z Zagranicy w dniu 26 września w Centrum Medialnym Sejmu konferencja prasowa, na której pochwałom nie było końca. Szczególnie ze strony Teresy Berezowskiej - przewodniczącej Rady Polonii Świata, która chwaliła piękny koncert, wzruszającą wizytę prezydenta Dudy, zapewniała że miłe wspomnienia wywiozą do domu uczestnicy Zjazdu. Chwalił też Zjazd Dariusz Piotr Bronisławski, prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska i Tadeusz Piłat, prezes Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych, który wyraził wielką wdzięczność organizatorom. Nawiasem mówiąc podczas tej konferencji organizatorzy nie umieli wyjaśnić dlaczego niektórym działaczom wydane wcześniej zaproszenia zostały cofnięte, a zdarzało się, że byli też delegaci, którzy mimo posiadanego już biletu lotniczego, nie mogli dostać się na Zjazd.
Chwaliła też V Zjazd Polonii, już po powrocie wraz z kilkunastoosobową grupą, na naszym medialnym australijskim poletku pani prezeska Rady Naczelnej. Bo niewątpliwie taki wyjazd za ocean kosztował wiele, i wysiłku, i pieniędzy.
Jaka jednak była druga strona medalu, zakreślono jak wyżej.
Monika Wiench Melbourne
|