We czwartek pod wieczór niespodziewanie sieknęło gradem. Lodowe kulki niczym sztylety przebijały plastykowy dach naszej ukochanej werandy. Uciekliśmy do domu. Po chwili rozpętała się burza z piorunami. Jakims cudem nie wyłączyli prądu i można było oglądać TV. Prognoza pogody przewidywała ulewy na następne trzy dni. A właśnie w sobotę miał odbyć się w Berrima Penrose Park bieg Tropem Wilczym - ku czci Żołnierzy Niezłomnych. Z piątku na sobotę lało jak z cebra. Rano, kiedy wyruszalismy na trasę, nadal lało. Jedziemy? Oczywiście, jedziemy! Ufam, że trochę zawodników pojawi się na mokrej trasie. Letnia ulewa, też mi przeszkoda! Pomyślmy, w jakich warunkach znajdowali się ongiś Niezłomni: zaszczuci, zagłodzeni, przemarznięci, skuleni w wilczych jamach.
Na autostradzie widoczność była momentami zerowa, choć wycieraczki furkotały na najwyzszym biegu.Strach jechać, wstyd się wracać. W programie dnia przed Biegiem miała być msza św. - w sanktuarium maryjnym słynącym z oryginalnego ołtarza i przepięknych witraży. W strugach deszczu udało nam się wpaść do świątyni punktualnie o 10 am. Mszę św. odprawiał przeor Paulinów o. Damian; wygłosił okolicznościowe przemówienie, jednoczesnie wyrażając nadzieję, że Jasnogórska Pani na czas biegu da nam ładną pogodę.
I było jak się zamarzyło. Po Mszy św. powędrowalismy do wielkiego namiotu-świetlicy, gdzie uczestnicy biegu dostawali numery startowe, medale okolicznościowe i koszulki z wizerunkami Niezłomnych. Po biegu i rozdaniu nagród (o czym będziemy pisać jutro) wysłuchalismy pasjonującej gawędy gościa z Polski, dr Piotra Szubarczyka z IPN (nagranie audio mamy nadzieję opublikować jutro), po czym mikrofon przejął kolejny gość z Polski, Dariusz Grzybkowski wraz z asystującą mu Elżbietą Brzeską.
I właśnie o nich chcę napisać w pierwszej kolejności, bo jestem bardzo pod wrażeniem ich niezwykłej obecności, ich pojawienie się było przemiłą niespodzianką. Dariusz wykonał kilka ballad o Niezłomnych, w tym o rotmistrzu Pileckim, bohaterze znanym i uwielbianym przez australijską Polonię oraz o Zygmuncie Rumlu, o którym - wstyd przyznać – chyba niewiele słyszałam. A o Grzybkowskim w ogóle nic nie słyszałam.
Dopiero dowiedzielismy się od dr Szubarczyka, że Elżbieta i Dariusz pochodzą z Ostrowa Wielkopolskiego, że na własnej działce wybudowali „Dom Polski Sanacja”, gdzie organizują imprezy i festyny patriotyczne, że od lat organizują obchody Dnia Pamięci o Niezłomnych, że zafundowali swemu miastu Pomnik Piłsudskiego, który został odsłonięty przez b. Ministra Antoniego Macierewicza.
Z wielkim wzruszeniem i łzami w oczach słuchalismy pieśni o żołnierzach Niezłomnych, napisanych i skomponowanych przez Dariusza, oraz przez niego wykonanych z akompaniamentem gitary. „Rzewny śpiew gitary i czysta dżwięczna barwa głosu przybliża tragizm, heroizm i człowieczeństwo Niezłomnych” – jak to celnie napisał ktoś na facebooku. Do głębi mną wstrząsnęła „Spowiedź Zygmunta Rumla”, opowiadająca tragiczne dzieje poety z Wołynia, oficera Batalionów Chłopskich, wysłanego przez KazimierzaBanacha na rozmowy negocjacyjne z UPA. Do rozmów nie doszło. Rumel został okrutnie rozerwany końmi, Bóg jeden wie, gdzie rzucono/pochowano jego szczątki.. Tragedia ta rozegrała się 10 lipca 1943 roku. W dzień później, 11 lipca , w krwawą niedzielę, nastąpił punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej.
Czytam teraz, że Poeta wychowany na Wołyniu wielką miłością darzył „dwie matki” Polskę i Ukrainę. Jak pisał w lipcu 1941, na dwa lata przed swą tragiczną śmiercią.
Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę – Jedna grzebień bursztynu czesała we włos Druga rafy porohów piorąc koralowe Zawodziła na lirach dolę ślepą - los... Jedna oczom tańczyła pasem złotolitym, Czerep drugą obijał - pijany jak trzos - Jedna boso garnęła smutek za błękitem - Druga kurem jej piała buntowniczych kos Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy - W warkocz krwisty plecionej jagodami ros - Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy - By serce rozdwojone płakało jak głos...
Ten i inne cudem zachowane wiersze Rumla wydała w 1978 r. wielbicielka jego poezji , wielka dama poezji polskiej, Anna Kamieńska. Odnalazła ona gdzieś kawałek wiersza Rumla napisanego jeszcze w gimnazjum w Krzemieńcu, z którego wynikałoby, że poeta przeczuwał swą przedwczesną smierć:
A potem - potem gdzieś w rowie wargi przytulę do ziemi... ...wszystkie swe bóle wypowiem ...wrosnę zielonym korzeniem może tylko jednym westchnieniem, może tylko zostanę imieniem
Posłuchaj ballady "Spowiedź Zygmunta Rumla". Nagranie z Penrose Park
Tuż po minikoncercie Dariusz wspomniał, że gitarę ma od dzieciństwa, ale komponować i spiewać zaczął dopiero niedawno. Silny impuls przyszedł po katastrofie smoleńskiej. Dodał, że jego bożyszczem i wzorem był Jacek Kaczmarski. Ma już w repertuarze kilkadziesiąt własnych piosenek, wydał płytę pt. „Kochali Polskę jak mało kto”.
Widze teraz na You Tube, że jego piosenki cieszą się dużym powodzeniem. A na facebooku czytam, że Dariusz występuje w „Sanacji”, dokąd zaprasza też innnych artystów z pokrewnym repertuarem. Jednym z gości był Wojciech „Rohatyń” Popkiewicz, nota bene jeden z laureatów naszego konkursu [i]The International Kosciuszko Bicentenary Competition.[/b]
Zapewne Dariusz Bogu dziękuje, że ma u boku towarzyszkę dzielącą jego patriotyczne pasje. Obydwoje tworzą niezwykła parę. Rozmarzyłam się nagle: oby tacy cudowni Polacy znaleźli się w każdym dużym i małym mieście Polski. Przy nich Polska nie zginie.
|