| Niektórzy powiadają, że koniec świata rozpocznie się pożarami w Australii. Tak, jest czas Apokalipsy. Mamy gigantyczne pożary, których - jak mówią - nie uda się ugasić. Giną ludzie, pali się zwierzyna, płoną domy, sklepy, szkoły i plantacje. Tylko deszcz mógłby uratować sytuację. Niestety, zapowiadane monsuny nie nadeszły. W moim sydnejskim domu na zielonym osiedlu, na skraju Parku Narodowego jestem bezpieczna. Chwilowo bezpieczna. Ale ogniste tornado może się pojawić w ciągu kilkunastu sekund. Póki co, jestem bezpieczna, uprzywiljowana i bogata. Bogata, bo jeszcze oddycham czystym powietrzem. Bogata, bo mam jeszcze elektryczność i siedzę w klimatyzowanym pokoju. Bogata, bo mogę gotować. Bogata, bo lodówka działa, a w niej są smaczne, chłodne napoje. Bogata, bo dzięki internetowi mam kontakt z całym światem. Bogata, bo dzięki telefonom mogę się dodzwonić, do kogo chcę. Bogata, bo mam w baku benzynę. Bogata w śpiew ptaków, które jeszcze się nie spaliły. Bogata, bo nie muszę uciekać. Bogata, bo nie parzy w stopy. Bogata, bo żyję nadzieją. Bogata, bo mam świętego - Jana Pawła Drugiego - do którego się ufnie modlę o ratunek dla tych wszystkich, którym grozi niebezpieczeństwo. A mamy sporą gromadę przyjaciół osaczonych płomieniami.Właśnie oglądam w telewizji megapożary w tych wszystkich miasteczkach, które odwiedziliśmy z mężem w połowie grudnia.
Wtedy właśnie objechaliśmy kawał Australii śladami Pawła Edmunda Strzeleckiego w przygotowaniu do imprez festiwalowych z okazji 180 rocznicy odkrycia Góry Kościuszki i eksploracji Gippslandu. Przejeżdżaliśmy przez urocze miasteczko Adelong, nieopodal którego znajdowała się Ellerslie, wielka, pionierska farma Hannibala Macarthura, gdzie Strzelecki dość długo pomieszkiwał przed wielką wyprawą w Alpy Australijskie. Od kilku dni ta okolica płonie. Przejezdżaliśmy przez miasteczko Batlow, gdzie mieszka nasza przyjaciółka Krysia. Dostała nakaz ewakuacji i właśnie ostatniej nocy musiała ewakuowałać siebie i swoje zwierzątka do Tumut, tam na potrzeby poszkodowanych przygotowano tamtejszy Showground.
Z Krysią w szkole |
Krysia z papugą |
Raj na ziemi. Widok z werandy |
Właśnie niedawno poznaliśmy Krysi zwierzątka. Ma czarnego byczka, oraz dwie lamy, pieska, dwa koty, papugi, kaczki, gęsi oraz kury domowe i dzikie. Jest nauczycielką, pracuje w odległym o godzinę jazdy miescie Tumbarumba. Po pracy natychmiast goni do domu, na farmę z przepięknym widokiem na dolinę, bo tam czeka na nią cała czereda. „No to masz się czym żywić, zazdroszczę pysznych rosołków” – powiedziałam z uznaniem, na co Krysia się obruszyła. Powiedziała, że nie hoduje zwierzętek w celach kulinarnych, tylko dla przyjemności. „Byczka też nie sprzedasz na mięsko?” zapytałam. „Byczek będzie sobie tu żył, ile będzie chciał, ile mu będzie sądzone”.
Kiedy usłyszałam o ewakuacji z Batlow, próbowałam dodzwonić się do Krysi. Brak odpowiedzi. Pomyślałam, że pewnie ma komórkę nieczynną. Nie dałam za wygraną i oto póżnym wieczorem udało mi się dodzwonić. Jak się okazuje, Krysia była już w evacuation centre w Tumut. W pakowaniu i przeprowadzce pomagali jej syn i siostra. Ostatniej nocy Krysia zrobiła cztery kursy, przewożąc zwierzynę na raty. O lamy jakoś zapomniałam zapytać. Jesli chodzi o byczka, nie miała jak go przewieźć, zostawiła go w domu, a dokładniej rzecz biorąc ulokowała (wraz z koniem sąsiada) obok przydomowego jeziorka, tam też zostawiła zapas pożywienia. Wyłapała wszystkie papugi, przetransportowała. Najtrudniej było z drobiem. Już jakiś czas temu narzekała Krysia, że gęsi i kury niosą się jak na zamówienie. Pojawiały się kolejne pokolenia puszystych kuleczek. Jak na złość, 5 dni temu gęś się znowu „okociła” i namnożyło się niechcianego drobiu. Teraz w Tumut ulokowała drobnicę w specjalnie przygotowanych klatkach. Zarezerwowała hotel, dokąd wybiera się z rodziną (i kotami?), aby się wreszcie odespać i odpocząć i przygotować na wielką niewiadomą. Co będzie dalej?
Byczek został w domu... |
Kaczusie |
Pyszne owoce w sadzie Krysi |
Bóg jeden wie, kiedy Krysia wróci do komputera. Właśnie w tych dniach, do końca stycznia miałam z Krysią i Felixem napisać regulamin konkursu dla młodzieży z jej szkoły i opublikować materiały konkursowe. Nad wyborem materiałów trudzilismy się przez ostatnie tygodnie, teraz potrzebne ostatnie szlify. Felix wymyślił wspaniały temat konkursu: “Kindness Matters! Kindness is Powerful! Do you agree? Why? To what extent is this true for Paul Edmund Strzelecki and/or Thaddeus Kosciuszko?” No tak, temat jest, ale czy konkurs dojdzie do skutku? Czy nie nastąpi koniec świata? Czy wreszcie ustaną pożary? Czy rok szkolny rozpocznie się normalnie? Czy planowany na koniec lutego odbędzie się festiwal TumbaFest, w czasie którego mamy promować Festiwale Strzeleckiego?
Czy dojdzie do Festiwalu w Gippsland planowanego na koniec marca? Śladami Strzeleckiego udaliśmy się w grudniu do Omeo i Ensay, gdzie zachowały się historyczne farmy, na których nocował Strzelecki ze swą ekipą. Własnie w Omeo spotkalismy się z pra-pra-prawnuczkami Edmunda Buckleya, pioniera osadnictwa w Gippsland. Sandi i Evie zabrały nas w podróż drogą wijącą się nad przepaściami, przez Nunniong Forest State.Tędy wiodła droga do położonej w dolinie farmie Bindi, za czasów Strzeleckiego będącej własnością Buckleya. Dwa dni temu rozmawiałam z Sandi, powiedziała, że parku narodowego już nie ma, „all gone”, a ona sama szykuje się do ewakuacji. Pytam: - A co z majątkiem? (Sandi jest właścicielką Caravan Parku). „O well, I cannot take it with me. Will leave it behind…” odpowiedziała tonem przygotowanej na największe straty.
Prócz farmy Buckleya odwiedzilismy (jeszcze przed pożarami) w pobliskim Ensay inną historyczną farmę, na której Strzelecki nocował przed wejściem w gąszcz Gippslandu. Właścicielem „Ensay Station” był największy w czasach Strzeleckiego obszarnik Lachlan Macalister. W nowo założonej farmie zainstalował swego kuzyna Matthew Macalistera oraz nadzorcę bydła Angusa Macmillana. Ciekawe, czy w dniu 28 marca 1840 roku isniał już widziany na zdjęciu pałacyk? W owym czasie takie wiktoriańskie budowle powstawały w Sydney oraz w interiorze – siły roboczej było dużo, podobnie kamienia i materiałów budowlanych było wbród. Stojąc w ruinach pałacyku wyobrażałam sobie, jak wchodzi doń Strzelecki i oto niespodzianka, na okiennej framudze siedzi jego ukochana Adyna. No, można sobie pofantazjować, ale trzymajmy się faktów.
Dom i pałacyk w Ensay |
Widok z okna na rzekę Little River |
Czy to Adyna czeka na Strzeleckiego? |
Natknęłam się na Facebooku na informację, jakoby pałacyk w Ensay zbudował w latach 1900nych jakiś ówczesny właściciel. Podobno miał go odwiedzić gubernator Wiktorii, zbudował więc dla niego rezydencję składającą się z sypialni i salonu. Z sypialni przez wybitą szybę pięknie widać rzeczkę Little River. Cała posesja „Ensay Station” położona jest na malowniczych pagórkach, na uroczej skarpie nad rzeczką Little River. Są tam dwa zabudowania: tradycyjny homestead typu barkhouse oraz dwuizbowy pałacyk z werandą i schodami do rzeki. Całe gospodarstwo zaniedbane, w ruinie, podobno właściciel mieszka tylko w jednym pokoju.
Pożar objął swymi mackami również Ensay, ale chyba łatwo było wybronić posesję na otwartej przestrzeni. Ale co tam bronić? Właścicielowi najwyraźniej nie zależy na renowacji zabytku.I chyba tylko nam, rodakom Strzeleckiego, zależy na ocaleniu historii? Tę historę, spisaną przez lokalnego historyka, znalazłam na Facebooku. Nie jestem pewna, czy opowieść dotyczy „pałacyku Strzeleckiego”, czy jakiejś innej budowli w Ensay. Prosiłam Evie, aby mnie skontaktowała z tym historykiem, ale z powodu pożarów nie jest to możliwe. „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy.”
Okolice Ensay |
Nunnyong State Forest. Sandi i Evie sprawdzają mapę, czy dobrze jedziemy do Bindi? |
Tak widział Strzelecki Snowy Mountains z farmy w Welaregang |
Widok na "farmę Strzeleckiego" w Welaregang od strony Snowy Mountains |
Familia Patonów, Welaregang, ok. 1895 r. |
W podróż powrotną do domu mieliśmy udać się przez Bega, drogą nadmorską, ale już wtedy część dróg była zamknięta z powodu pożarów. A szkoda, bo mielismy zamiar odwiedzić naszych aborygeńskich przyjaciół mieszkających na South Coast. Ostatnio byliśmy u nich rok temu. Z powodu pożarów nad oceanem musieliśmy z Omeo i Ensay wracać do domu krętą drogą przez Mitta Mitta aż do Wodonga i Albury. Była to strasznie długa i męcząca podróż – ale bezpieczna. Po powrocie do domu nie zdążyłam nawet napisać reportażu z podróży śladami Strzeleckiego, bo rozpętało się australijskie piekło.
Dawna siedziba dziadka Diany na Welaregang Catle Station |
Diana z wizytą w "kwaterze" dziadka |
Godzinami siedzimy przed telewizorem z troską i wzrastającym przerażeniem śledząc, co się dzieje w miejscowościach, gdzie mieszkają nasi bliscy. Dziś nareszcie dostalismy wiadomości z kilku stron. Nasza przyjacółka Iris jest już w centrum ewakuacyjnym w Narooma, musiała opuścić swój nowo zbudowany dom, do którego dopiero niedawno się wprowadziła; staruszkowie-rodzice zostali ulokowani w motelu; syn Jesse wraz z synową dowodzą okoliczną kampanią firefighting, inną synową udało się wraz dziecmi bezpiecznie przez Canberrę wysłać do Sydney, Dave z młodszym synem będą próbowali bronić nowego domu; siotra Iris, malarka Cheryl wraz z mężem jest już w centrum ewakuacyjnym, siostrzennica „zacumowała” przy szpitalu w Moruya, bo tam ma kilka razy w tygodniu dializę nerek, na którą nie mogłaby dojeżdzać z Tilba z powodu zamkniętej drogi.
Nie mam wieści od Diany z Welaregang. Wiem, że pali się blisko w okolicy Tiltandra oraz w Walwa, po obu stronach rzeki Murray stanowiącej granicę między Wiktorią a Nową Południową Walią. Diana pochodzi z rodziny dawnych właścicieli „Welaregang Station”, historycznych postaci, bardzo zasłużonych w tej okolicy. Strzelecki nocował na tej famie, kiedy jej właścicielami byli Panowie Hay i Chalmers. W nieco póżniejszym czasie właścicielami „Welaregang Station” zostali bracia Paton, których potomkowie dotrwali do czasów współczesnych. I tak po jednej stronie drogi Tintaldra Road stoi farma, na której nocował Strzelecki przed podbojem Góry Kościuszki, (oryginalnego budynku, w którym nocował już nie ma, spłonął bowiem w pożarze z 1886 r.); po drugiej stronie tejże drogi stoi zabytkowy homestead, w którym urodziła sie i wychowała Diana i z którego wygonił ją brat, który dom z potężnym kawałkiem ziemi sprzedał obcemu. Diana mieszka obecnie pół kilometra dalej, za mostem na rzece Murray, to już po stronie wiktoriańskiej. „Mieszka” to może za wielkie słowo. Zajmuje skromny karawan tuż za Tiltandra Hotel. Ale tam też się pali. Martwimy się, czy jest bezpieczna. Marzymy o tym, aby nasze wspólne plany postawienia tablic pamiątkowych przed „farmą Strzeleckiego” doszły do skutku. Mamy już zatwierdzony projekt mosiężnej tablicy. Uroczyste jej odsłonięcie planujemy na 9 maja, po konkursie i kilkudniowym festiwalu Strzeleckiego w Tumbarumba. Ale czy to wszystko dojdzie do skutku? Jest tyle znaków zapytania. Czy Australia nie spłonie doszczętnie? Liczymy na cud. Żyjemy nadzieją.
Ernestyna Skurjat-Kozek
|