„ŻEBY TA ZIEMIA POZOSTAŁA W POLSKICH RĘKACH...” Właściwie, to było końcowe zdanie, jakie padło na niedzielnym spotkaniu architekta Klaudiusza Łani z przedstawicielami mediów polonijnych. Chodziło oczywiście o przyszłość Klubu Polskiego w Ashfield. Jedno jest pewne, że ten -jak zwykło się mawiać- ‘Ośrodek Polskości’ wymaga natychmiastowej interwencji • blisko 5 milionów dolarów liczące zadłużenie i to jak oficjalnie przyznano nie z powodu rozpraw sądowych • co najmniej 200 osób (Polaków) którym odmówiono członkostwa Polskiego Klubu w Ashfield. • w zastraszającym tempie rosnące cotygodniowe straty, pomimo znacznej liczby pracujących w Klubie wolontariuszy • rozłamy i podział w polskiej społeczności, jakich nigdy do tej pory wśród sydnejskiej Polonii nie było.
O tych sprawach, choć tak istotnych, na spotkaniu architekta z mediami jednak nie wspominano. Skupiono się na przyszłości.
To, że należy w miarę szybko podjąć decyzję, jest oczywiste. Ale szybko, nie znaczy nierozważnie. W rozpatrywanych planach chodzi przede wszystkim o to, żeby Klub zmodernizować i zapewnić mu nie tylko egzystencję, ale i rozwój na dalsze lata.
Propozycja, a właściwie konkretny plan, jaki przedstawił architekt opiera się na pięciu ‘Filarach’, które się wzajemnie uzupełniają. Te ‘Filary’, to różnorakie obszary działalności Klubu, nawzajem się wspierające i uzupełniające. Są to: Rozrywka Edukacja Kultura i Sztuka Handel/ Restauracja Zakwaterowanie (Hotel)
W rozbudowanym kompleksie musi się znaleźć miejsce dla zaspokojenia potrzeb przede wszystkim Polaków, ale także innych osób, które korzystając z oferowanych możliwości spędzenia czasu, będą wspierać Klub finansowo.
Pan Klaudiusz bardzo dokładnie nakreślił plan każdego ze wspomnianych ‘filarów’ działalności klubowej.
Najwięcej uwagi poświęcił ostatniemu punktowi. Nad poziomami przeznaczonymi na działalność klubową, plan przewiduje wybudowanie hotelu, który miałby pomieścić 110 pokoi (300 łóżek). I właśnie dochód z tego hotelu pozwliłby na zapewnienie klubowi egzystencji.
Kompleks składałby się z dwu części, połączonych u góry kilkoma ‘przewiązkami’ – tarasami.
Jest to istotne, ponieważ proces budowy nie zakłócałby aktualnej działalności klubu. Podczas budowy jednego skrzydła, drugie działałoby normalnie.
Oczywiście plan przewiduje parking na 120 samochodów. Jest sala teatralna, sala balowa, są salki bankietowe, sale edukacyjne/ konferencyjne. Jest oczywiście restauracja i bar. Jest miejsce na polską piekarnię i na sklepy.
Najważniejsze w tych precezyjnie wykonanych planach jest to, że Polacy nie tracą prawa własności żadnej z działek. Nikomu nic się nie sprzedaje. Inwestor (a już pojawiają się zainteresowane osoby) miałby prawo do operowania hotelem, płacąc Klubowi określoną sumę. Ale właścicielem hotelu byłby Klub.
O to, czy hotel będzie miał rację bytu, nie ma co się martwić. Odległość tylko 7 km od CBD, doskonały dojazd pociągami i autobusami, brak jakiegokolwiek hotelu w okolicy – bez obawy zapewni polskiemu hotelowi nieustanną frekwencję.
Całej rozmowy z polskim architektem, Klaudiuszem Łanią będzie można wysłuchać na antenie polskiego programu radia SBS prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.
Może dodam tylko od siebie na koniec, że w jednym z polskojęzycznych portali internetowych przeczytałem ostatnio radę, jakiej ojciec udzielał synowi: Nie pozbywaj się ziemi, bo ziemi nie przybywa, Pan Bóg jej więcej nie stworzy. Ona zawsze będzie mieć wartość.
Dlatego nie wierzmy powtarzanym bajkom że ‘sprzedajemy powietrze’ nad klubowymi działkami. Nie, takiej opcji nie ma. Każdy właściciel mieszkania jakie kupuje, staje się właścicielem odpowiedniego kawałka ziemi, jaki mu z tej racji przypada. Raz sprzedane – stracone na zawsze.
Mick Wykrota
|