Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
8 października 2021
Jedyny świadek wejścia na Górę Kościuszki
Ernestyna Skurjat-Kozek & Klaus Hueneke

-To nareszcie tę ważną sprawę mamy załatwioną, kilka tygodni pracy, badań i konsultacji, nareszcie dziś podanie z załącznikami i listem popierającym zostało osobiście przez Honoratę doręczone do Towong Shire Council, można wreszcie odetchnąć – powiedziałam z poczuciem ulgi. Teraz tylko czekać, czy lokalne władze zatwierdzą projekt HERITAGE DRIVE trasy upamiętniającej Elyne Mitchell, słynnej autorki dziecięcych bestsellerów The Silver Brumby oraz naszego Pawła Edmunda Strzeleckiego, który właśnie z Welaregang, przez Towong Hill i Bringenbrong podążał ku Geehi i dalej na Górę Kościuszki. Już nawet mamy upatrzone miejsce, gdzie stanie skała z tablicą pamiątkową, nawet z wierszem Davida Campbella opisującym wyprawę Strzeleckiego na Górę Kościuszki.

Zjedliśmy późną kolację, była już 11 wieczorem i miałam wątpliwości, czy wracać do komputera i zaczynać jakiś nowy temat. Ale poszłam. A tu wielka niespodzianka – wpadł nowy temat, który przytrzymał mnie do 5 rano. I jak tu żyć normalnie? Otóż dostałam emaila z Jindabyne, w którym znajoma powiadamiała mnie o ukazaniu się dwóch ważnych książek, tematycznie związanych z Mt Kosciuszko i Parkiem Kościuszki. Jedna, autorstwa Anthony Sharwooda, nosi tytuł „Brumby Wars”; drugą pt. James Macarthur.The Untold Story of Naming Kosciuszko napisał John Anderson. Mało kiedy wpadam w euforię o północy i to w podwójną euforię, bo obie książki są dla mnie niezmiernie ważne.

Jednak bliższa memu sercu jest ta o Jamesie Macarthurze. James był współorganizatorem ekspedycji Strzeleckiego i bardziej interesowały go soczyste pastwiska Gippslandu, niż wspinanie się po górach. Owszem, pokonał strome Geehi i Hannels Spur, dotarł nawet na Mt Townsend, skąd dopiero ujawnił się widok na prawdziwie najwyższą górę. James był świadkiem nazwania Góry imieniem Kościuszki, ale dalej nie poszedł. Patrzył tylko, jak Strzelecki samotnie poszedł zdobywać najwyższy szczyt. Dobrze, że James tam był, i świadectwo swoje spisał. Byli bowiem tacy, którzy przez dziesięciolecia próbowali wmówić światu, że Strzelecki w ogóle nie wszedł na MTK, albo że wszedł na całkiem inną. W 1946 roku syn Jamesa oddał do muzeum część archiwów ojca, a były tam własnie notatki z podróży The Field Notes. James Macarthur opisał w nich bardzo dokładnie podróż z Welaregang na Górę Kościuszki i zejście do obozu Back Creek. Tak więc ze stuletnim opóźnieniem ukazał się dowód na to, że Strzelecki faktycznie wszedł na MtK. Lepiej późno, niż wcale. W oparciu o ten dokument pracowalo wielu innych ekspertów na czele z Majorem Clewsem.

Dobrze, że ukazała się książka o Jamesie Macarthurze, bo ludziom od dawien dawna mylą się dwaj Jamesowie Macarthurowie. Obaj pochodzą z tej samej, słynnej , pionierskiej , obszarniczej rodziny, obaj żyli w tym samym czasie, obaj przyjaźnili się ze Strzeleckim. James, ten, który szedł ze Strzeleckim w góry i do Gippsland, to syn Hannibala. Drugi James, syn Johna, to jego wujek. O pierwszym Jamesie niewiele wiemy. O drugim Jamesie piszą wszystkie encyklopedie. Wiemy, że święta Bożego Narodzenia 1839 roku Strzelecki spędzał własnie u tego sławnego Jamesa, w jego majątku w Camden. Wiadomo, że słynny James był postacią wpływową i bajecznie bogatą. Jako parlamentarzysta stanął w roku 1853 w obronie Strzeleckiego, jako prawowitego odkrywcy złota w Australii.

O Jamesie, synu Hannibala, towarzyszu podróży Strzeleckiego wiemy bardzo niewiele. Z tym większą radością witamy ukazanie się książki, która nareszcie przybliży nam sylwetkę Jamesa i opowie jego dalsze losy. Zapewne, poprzez życiorys Jamesa, pośrednio dowiemy się coś więcej o Strzeleckim. Z tego względu książka James Macarthur. The untold story of naming Kosciuszko powinna się znaleźć w każdym polskim domu... jako prezent pod choinkę!

Kilka słów o autorze. John Anderson, pisarz, wędrownik, miłośnik Gór Śnieżnych pokonał trasę Strzeleckiego trzykrotnie, również grzbietem Hannels Spur (najbardziej pionową wspinaczkową trasą w Australii). Książka została opublikowana przez Table Top Press Books, wydawnictwo specjalizujące się w książkach o tematyce górskiej, a prowadzone przez miłośnika i znawcę High Country , historyka i legendarnego opiekuna zabytkowych Apline Huts – Klausa Hueneke. Oto co, Hueneke napisał o Andersonie.


I’m more of a roving storyteller than a conscientious historian but I take my beanie off to those who like John Anderson are content to spend many days studying in silent libraries and confining studios. Along the way he mined numerous old newspapers, early books, definitive journals and academic papers. Then to reinforce it all, he and his wife travelled widely across Australia, as well as Mount Kosciuszko, to imbibe locations significant to the story and to take photographs.

He must be one of only a handful of people who have climbed the Hannels Spur Track, the same route used by Strzelecki in 1840, three times. Perhaps he heeded the advice of Professor Keith Hancock, author of Discovering Monaro, who often said the best historians go out and feel the land through their boot soles.

Behind every famous person or significant event there are others who have done the hard yards to make it happen. We have heard a lot about Strzelecki and his climb of Kosciuszko from various older books but, until now, little about how he got there and who helped him. James Macarthur, a grazier looking for new pasture on the Upper Murray was a key player and supporter. He even got off his horse and became a fellow mountaineer for a day or two.

It was the same for other significant high-country events like the first ski crossing from Kiandra to Kosciuszko in 1927. Herbert Schlink, a doctor, got the credit but Bill Hughes, a Kiandra local, laid the groundwork and did the navigation.

This book complements the many books by Alan Andrews especially his Kosciusko – the Mountain in History. I can see Alan in my mind’s eye devouring and examining every page. So would, I imagine, be Elyne Mitchell, the author of Discoverers of the Snowy Mountains as well as a dozen books about silver brumbies, and who lived on the Upper Murray within sight of the route taken by Strzelecki. Both authors are complimented and referred to in various parts of this book. Such passing on of mountain lore is so good to see.

The large number of paintings, illustrations, photographs, maps, etc. suggests that John is a very practical, physical and visual person, ie he likes to tell the story in more than words. There are striking photographic surprises around every corner. These include some very sharp pictures of Dr Forbes Hut being rebuilt, close-up photos of mountain gentian and various rock formations, the still extant stone arch bridge over Towrang Creek north of Goulburn and the chunky stone chimneys at Port Essington in the Northern Territory. I enjoyed being rapidly transported from the past into the present and back again. Further mood, immediacy and even sadness are imparted by photos of John’s tiny tent in alpine mist and his wife waving him farewell from across the raging Geehi River.

This book is an expression of love in many of its forms – the love between John and his wife Kath who was with him for every step and comma, a love of books, history and learning, a heartfelt love of the Australian bush especially the rare and dramatic high country; a love for those often neglected in big picture histories, and a love for contributing another volume to the bigger picture – the one that’s called our cultural heritage and history. It is much more than the journey to, or the naming of Kosciuszko.

source: nswrogaining.org

The book can be purchased online:
www.tabletoppressbooks.com

O Brumby Wars napiszemy jutro.