Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
26 maja 2006
SZTUKA ABORYGENÓW
Marek Baterowicz

RYSZARD BEDNAROWICZ

MAREK BATEROWICZ
Pod tym tytułem ukazała się ważna książka o pradawnych tubylcach australijskiego lądu, ze szczególnym uwypukleniem ich artystycznych dokonań. Pozycja ta - pióra pana Ryszarda Bednarowicza - stała się znaczącym sukcesem, opublikowana w oficynie Galeriar w Poznaniu, gdyż w tym właśnie mieście Autor studiował kiedyś kulturoznawstwo na Uniwersytecie A.Mickiewicza.

Mieliśmy szczęście gościć w Sydney samego Autora, a promocja jego książki ( wydanej zresztą w pięknej szacie graficznej, na kredowym papierze ) miała miejsce w Konsulacie RP w dniu 12 maja br., ale równie dobrze mogłaby odbyć się w Polskiej Akademii Nauk…

Wysoki poziom tej pracy idzie przy tym w parze z niezwykle interesującym stylem opowiadania. Oto co o niej powiedział prof. dr hab. Marian Golka:

„Książka R.Bednarowicza jest pierwszą poważną polską próbą omówienia współczesnej sztuki aborygeńskiej z uwzgędnieniem jej pradawnych korzeni.Napisana przystepnie, ciekawie i z wielką znajomością tematu – jej niewątpliwym dodatkowym atutem jest bogaty materiał ilustracyjny – wprowadza czytelnika w mało znany i fascynujący świat , którego tradycja liczy sobie ponad 60 tysiącleci”.


MAGDALENA MACIEJAK & DARIUSZ PACZYŃSKI

JULIA BEDNAROWICZ Z WANDĄ WIŁKOMIRSKĄ
Trzeba tu dodać, że pan Bednarowicz studiował także w Australii. Uzyskał dyplom B.A. w dziedzinie historii sztuki na Uniwersytecie w Queensland, a ponadto dyplom M.A. na wydziale historii sztuki Uniwersytetu Melbourne. Ma w swoim dorobku wiele publikacji z zakresu sztuki, a sztuką Aborygenów zajmuje się od lat dziesięciu.

Był kuratorem kilku wystaw sztuki aborygeńskiej w Warszawie i Poznaniu, a jest na tym polu uznanym autorytetem. Osiadły od lat w Alice Springs pan Bednarowicz żyje w sercu regionu , w którym zamieszkuje i działa wielu artystów aborygeńskich. Z niektórymi zaprzyjaźnił się bliżej, są to Malcolm Maloney Jagamarra, Lynette Nelson Nampitjinpa oraz Robin Granites Japanangka.

Mimo licznych kolorowych reprodukcji dzieł Aborygenów książka nie ma charakteru albumu, ponieważ przeważa w niej tekst historyczno-analityczny ujęty z dużą kompetencją, a zarazem ze swobodą narracji, wciągającą czytelnika. Można powiedzieć bez przesady, że znajomość tej książki powinna być – jak się już ktoś wyraził – przedmiotem kolokwium dla polskich emigrantów, aspirujących do obywatelstwa Australii.

Istotnie, jeśli zastanowić się głębiej to właśnie Aborygeni są rdzeniem tego kontynentu, jego esencją odwieczną, chociaż wskutek uwarunkowań dziejowych liczba ich ( ponad 300 tysięcy ) sięga zaledwie 1,6 % całej populacji Australii.

Przybycie Pierwszej Floty w 1788 zachwiało ich światem, w którym żyli od tzw.Dreamtime, a łączyło się z długą serią tragicznych wydarzeń.

Termin ludobójstwa byłby tu niestety adekwatny, a znany sprzed kilku lat humorystyczny rysunek z „Sydney Morning Herald”, przedstawiający Aborygenów patrzących na statki Brytyjczyków w zatoce oraz komentujących to słowami „Oh well, that’s stuffed our long weekend…” – nie oddaje prawdziwej tragedii tego ludu obudzonego z Dreamtime przez angielską aneksję ich pradawnych obszarów.




Tej tragedii nie pomija książka pana Bednarowicza, bo chociaż traktuje ona głównie o sztuce Aborygenów, to jednak nie pomija zarysu dziejów kontynentu i jego odwiecznych mieszkańców, ani okresu kolonizacji czy polityki wobec tubylców. Kto pamięta, że obywatelstwo australijskie przyznano Aborygenom dopiero w r.1967 ?!

Autor omawia też wierzenia, muzykę, ich języki ( z ponad 200 języków istniejących przed odkryciem Australii dziś przetrwało tylko około dwudziestu ) oraz zwyczaje. Inne rozdziały omawiają kolejno sztukę naskalną, malarstwo na korze, malarstwo kropkowe a wreszcie tradycję i estetykę.

Wykład ten prowadzony jest przez pana Bednarowicza w sposób bardzo atrakcyjny, nie wpada w martwe opisywanie ani w retorykę specjalisty, którym zresztą Autor jest niewątpliwie.

Pojemne, żywe jest u niego budowanie informacji – w dwóch zdaniach potrafi on połączyć historię, zwyczaje ( nawet specyfikę klimatu ) w kontekście omawianej sztuki Aborygenów. Oto jeden tylko przykład : „W północnych rejonach Australii ( Ziemia Arnhema ) kora spełniała ważną funkcję praktyczną – budowano z niej szałasy, które służyły jako osłona przed deszczem w porze monsunowej. Tam też rozwinął się i przetrwał niezwykle wyszukany kunszt malowania na korze.” ( str.140).

Książka pana Bednarowicza zasługuje na to, by trafić na półki polskich imigrantów interesujących się nie tylko sztuką Aborygenów, ale także ich historią, wierzeniami i zwyczajami. Bliższych informacji o niej można zasięgnąć elektronicznie

ricardo57@optusnet.com.au

albo telefonicznie: (08) 8952 0280.

(PP: Uwaga, Autor wraca z Polski dopiero pod koniec czerwca 2006 r.)


ZAPRZYJAŹNIENI ABORYGENI Z WIZYTĄ U JULII BEDNAROWICZ

Prezentacji książki w Konsulacie towarzyszyła wystawa obrazów artystów aborygeńskich, z rejonu Alice Springs. Były to dzieła z kręgu malarstwa kropkowego o niezwykłych wzorach, które dla europejskiego oka wyglądają jak rebusy, podczas gdy Aborygeni potrafią uzasadnić każdą kropkę, linię czy barwę.

Nastrój tych obrazów jest chyba proporcjonalny do ich tajemniczości, a niektóre z nich przypominają przestrzenie kosmiczne. Jeden z obrazów był ponadto inspirowany Drogą Mleczną, tutaj kosmiczne odniesienie tkwiło w intencji artysty. Nie będąc wtajemniczonym w arkana tego malarstwa jak Autor pozostanę przy tych osobistych impresjach.


MALOWANE W ALICE SPRINGS


DEDYKACJA DLA PANI WANDY


DWIE MALARKI: JULIA BEDNAROWICZ I BASIA LICHA

Podczas wieczoru w Konsulacie ( żując suszone mięso wielbłądzie!) oglądaliśmy też film nakręcony z artystami aborygeńskimi w okolicach Alice Springs, a małżonka Autora, pani Julianna Bednarowicz, zadęła w didżeridu, instrument tubylców, na którym grają wyłącznie mężczyźni. A nie jest to instrument łatwy… nawet, gdy się dmucha po kilku kielichach szlachetnego wina, tradycyjnie podawanego w Konsulacie dzięki hojnym sponsorom!

Marek Baterowicz

PP: Dodajmy, że sponsorami byli Elżbieta i Kasper Kacprzakowie, którzy też się pasjonują sztuką aborygeńską.


PAN KASPER TO TEN Z WĄSEM


MINNI TWORZY W DOMU JULII