Państwo Warmusowie | PP: Czyż ludzkie życie nie jest wędrówką? Bohaterką naszej opowieści jest Pani Helena, wnuczka ormiańskiego milionera, córka głownego inżyniera elektryfikacji Kaukazu (rozstrzelanego przez NKWD). W czasie II wojny światowej została zabrana do Niemiec. Stamtąd pieszo przybyła do Polski. We Wrocławiu poślubiła polskiego naukowca Mieczysława Warmusa.
Państwo Warmusowie mieszkają obecnie w Australii.Sparaliżowanym od 16 lat profesorem najtroskliwiej i z miłością opiekuje się towarzyszka jego życia. Dzisiaj piąta i ostatnia część wspomnień Heleny Warmus. Część pierwszą wspomnień opublikowaliśmy w dniu 20 czerwca, drugą 24 lipca, trzecią 31 lipca br., a czwartą 23 sierpnia.
Po wylewie mózgu mówili, żebym go ze szpitala oddała do Nursing Home, ale ja sie uparłam, żeby go zabrać do domu. Miałam nadzieję, że swoją opieką doprowadzę go do dużej poprawy. Na początku było trudno, bo mąż leżał, ale stopniowo było coraz lepiej. Nie przejmowałam się, zabierałam go wszędzie ze sobą, jeździliśmy do Sydney do jednej córki i do drugiej córki i do Tomka, póki jeszcze był w tym kraju. Zięć zrobił taką rampę do zwożenia wózka po schodach. Mąż bardzo polubił te wyprawy i wycieczki, już nie był taki przywiązany do łóżka. Wiedział, że zawsze w niedzielę gdzieś pojedziemy i bardzo na to czekał.
Poprosiłam swoją lekarkę o skierowanie do Home Care w nadziei, że dadzą mu codzienne wycieczki po jednej godzinie. Starałam się ich przekonać, że jeśli trzeba bedzie go oddac do Nursing Home, to taka opieka będzie droższa, no i zgodzili się i zaczęli codziennie po niego przyjeżdżac. Ja go wtedy nauczyłam chodzić po schodach. Nie umiał chodzić, ale po schodach chodził trzymając się poręczy. I tak to było: Monday to Friday wyprawy z pracownikiem Home Care.
South Coast 1995. Od lewej: Mieczysław i Helena Warmusowie oraz Tomek Simiński. Foto Teresa Simińska. |
Te jazdy dały mu chęć życia, a dzięki temu stan zdrowia znacznie się poprawił. Ucieszyłam się, bo myślałam, że zaczniemy razem jeździć na basen, że bedziemy pływać...Niestety, ale po 2 latach nastąpił koniec poprawy. A po następnych 2 latach stan się pogorszył. Tak...Mietek był 12 lat w domu, teraz od 4 lat jest w Nursing Home, a wszystko przez to, że ja zachorowałam. Zrobili mi operację woreczka żółciowego, nie udała się, po 2 dniach zrobili „poprawkę”, ale też sie nie udała. I kolejne podejście po 2 tygodniach. Tym razem nareperowali, co trzeba.
Więc kiedy miałam te problemy ze zdrowiem, zorganizowałam Mietkowi sześciotygodniowy pobyt w Nursing Home. Ze szpitala wróciłam w kiepskim stanie, i kiedy Mietek wrócił do domu, nie byłam w stanie się nim opiekować, mowy nie było, bym mogła go dźwigać. Straciłam wtedy 10 kilogramów, nie dałam rady, oddałam go do Nursing Home. Mam 82 lata, brak mi sił...
Na poczatku chodziłam do męża codziennie na jakieś 3 godziny, ale znów zachorowałam (na półpasiec), podupadłam na zdrowiu, byłam nerwowo wyczerpana. Dzieci poradziły, bym chodziła tylko 4 razy w tygodniu. A Tereska chodzi raz w tygodniu. Jak przychodzę w odwiedziny, to mój mąż tak mnie obcałowuje i tak przytula jedną zdrową ręką i tak się cieszy, że zaraz wszyscy wiedzą, że żona przyszła.
Za każdym razem biorę go do samochodu, ale jak go przesadzałam, to sobie nadwyrężyłam kark, co mi zresztą przepowiedzieli... No cóż, muszę sobie radzić, nikt nie może mi pomóc, bo nie wolno. A mnie wolno! Ja go podciągam, żeby stanął na nogi... Personel się nadziwić nie może: - My potrzebujemy dwie osoby, żeby pana profesora przenieść z wózka na łóżko, czy odwrotnie, a pani sama przesadza go z wózka do samochodu!
A ja wiem, dlaczego ja to mogę zrobić sama. Bo Mietek mi pomaga. On dla mnie wstaje! On pomaga, kiedy ciągnę wózek, pomaga jedną nogą, kiedy muszę przepchnąć wózek przez wejście. Na „raz-dwa-trzy” Mietek wstaje i stoi... ten, który stać nie może. I stają ludzie obok i patrzą i nadziwić się nie mogą. Ale tak to jest: ja tak bardzo chcę mu pomóc, że on znajduje siły, żeby mnie pomóc...
Wsiadamy do samochodu i jedziemy w countryside, oglądamy farmy, konie, krowy, mąż się śmieje, pokazuje na migi, jakie piękne niebo, jakie śliczne góry. Widać, że lubi naszego taksówkarza. Nie, to nie ja jeżdżę, to taksówkarz. Mój syn to finansuje. Mówi: „tata musi mieć codzienne wycieczki”. No i ma, najcześciej z taksówkarzem, w soboty ze znajomą, która go wozi, no i z Tesią. Nie, moim dzieciom nie pozwalam, żeby Mietka przesadzali, nie daj Boże coś im się stanie. A mnie samej tak naprawdę to już coraz trudniej. I mężowi też...Ma 88 lat. Od wylewu minęło 16 lat...
Rok 2000. Ślub Michała i Leisy. Od lewej: Tomasz Warmus,Oleś i Jaś Warmus,(przy stole) Mieczysław i Helena Warmusowie i inni krewni. |
Mąż nie mówi, ale jakoś się porozumiewamy. On „mówi” gestem, spojrzeniem, oddechem i dla mnie wszystko jest jasne. Ma znakomitą orientację w czasie i w terenie. Ten taksówkarz mówił, że Mietek pokazał mu takie miejsca w okolicach Wollongong, których tamten nie znał, wielokrotnie wyprowadzał go na prostą drogę z różnych zakątków. Pamiętam, przyjechała kiedyś moja synowa, wynajęła samochód,chciała zabrać nas na wycieczkę, ale się bała, że nie zna okolicy. Mówię do niej: - Nie bój się Aniu, tata cię pokieruje, którędy jechać... I tak było.
Mąż chętnie czyta listy, ale książek nie. Nawet książkę napisaną przez panią Dutkiewicz tylko przerzucił. Dawniej to miałam nadzieję, że będzie pracował przy komputerze, bo włada lewą ręką. Pamiętam, zasiadł kiedyś fachowo do komputera, wziął myszkę – i nagle jakieś zaćmienie. Czytałam dużo książek na ten temat. Ludzie po wylewie mają myśli poprawne, tylko popsuty jest aparat, który myśli przekształca w słowa...
Miłość pomaga mi to wszystko przetrwać...Ale miłość to trudna rzecz. Miłość, to nie zawsze szczęście i wesele. Miłośc to duże wyrzeczenie, to ciągły kompromis. Trzeba cały czas myśleć nie o sobie, ale o tej osobie, ktorą się kocha, to ona musi być pierwsza. Gdy przychodzę do męża, a on tak bardzo się cieszy na mój widok, to ta jego radośc bardzo mi pomaga. Nieraz mu mówię: - Ty wiesz, że ja ciebie jeszcze kocham?
A on gładzi mnie po policzku tą zdrową ręką i gestem i spojrzeniem mi mówi: - Ja ciebie też kocham.
KONIEC
Serdecznie polecamy lekturę internetowej wersji książki
Jadwigi Dutkiewicz pt. " Mieczysław Warmus.Życie i praca naukowa".
www.warmus.com.pl
|