Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
21 kwietnia 2008
Słowami laureatów
Berenika Ząbczyk, Konrad Gagatek i Łukasz Świątek

Oto wywiady z ubiegłorocznymi laureatami konkursu stypendialnego Towarzystwa Przyjaciół Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Każdy ze stypendystów – Berenika Ząbczyk, Konrad Gagatek i Łukasz Świątek – przedstawiają trzy najbardziej pamiętne wrażenia lub wydarzenia ze swojego pobytu w Lublinie.

Berenika Ząbczyk


Od 28-go Stycznia 2008 roku przez cztery tygodnie przebywalam w Lublinie na KUL-u. Moj pobyt tam byl nagroda za zajecie drugiego miejsca w konkursie stypendialnym zorganizowanym przez Osrodek Katolicki w Perth, Zachodnia Australia. Tematem mojej pracy konkursowej byl Ojciec Swiety Jan Pawel II. To bylo dla mnie wspaniale prezycie znalezc sie na starym i znanym uniwersytecie polskim, tam gdzie Jan Pawel II uczyl studentow.


Wyskokiej klasy nauczyciele uczyli nas gramatyki, kultury i historii polskiej. Po wykladach zwiedzalismy piekne miasto Lublin i jego zabytki. Mieszkalismy w nowoczesnych budynkach akademickich, ladnie i wygodnie wyposazonych. Posilki byly smaczne i gotowe dla nas na stolowce.

Jeden tydzien spedzilismy w Zakopanem, gdzie codziennie chodzilismy na dlugie wedrowki po wysokich i pieknych gorach Tatrach. Poznalam wielu wspanialych mlodych ludzi z roznych zakatkow swiata, miedzy innymi z Afryki, Chin, Ameryki, Wegier, Japonii i Australii.

Moj pobyt w Lublinie poglebil moje wiadomosci o Polsce i moja znajomosc jezyka polskiego i gramatyki. Polecam wszyskim mlodym ludziom zeby brali udzial w konkursach tego rodzaju, bo mozna sie bardzo wiele nauczyc, a przy tym miec wiele przyjemnosci. Szczegolne podziekowania naleza sie Ojcu Tomaszowi Bujakowskiemu za zorganizowanie tego konkursu.

Konrad Gagatek
„Moje katolickie przeżycie”


Moja podróż do KUL była absolutnie niewiarygodna! Od pierwszego dnia gdy spotkałem swoich nowych przyjaciół do ostatniego, gdy szedłem posępnie przez pozostałości obozu kontracyjnego na Majdanku, mój pobyt na KUL był odkrywczym przeżyciem. Przekonany jestem, że to przezorność naszego Ojca niebieskiego pozwoliła mi otrzymać taki skarb. Chwała Bogu!


Możliwość uczenia się na KUL przez cztery tygodnie dostarczyła mi wielu niezwykłych wspomnień, nowych przyjaźni i pogłębienie zaufania w łaski Boże. Przeżyłem wiele atrakcji w czasie pobytu na KUL i wiele z nich pozostanie w moim sercu. Opuściłem Lublin i Polskę z głębokimi wrażeniami i z bardziej uniwersalnym spojrzeniem na życie.

Jedną z wielu rzeczy, które zdarzyły się na KUL, było odnowienie mojego podziwu dla wiedzy, jej potęgi i konieczności. Szczególnymi wydarzeniami w mojej podróży były rozmowy i dyskusje z różnymi osobami, a szczególnie z intelektualistami. To znaczy, z osobami, które przez całe swoje życie pracowały bardzo ciężko nad swoją nauką. W najbardziej „Zachodniej” Australii, inteligencja nie jest często najbardziej poszukiwaną wartością i zwykle w szerszym społeczeństwie nieszczególnie cenioną. Na KUL, przeciwnie, wydawało się, że inteligencja była cechą podziwianą i prawie wymaganą. Miałem tę wspaniałą możliwość rozmawiania z ludźmi, którzy ciężką pracą demonstrowali swoją namiętność do nauki i nie postrzegali nauki jako obciążenia, lecz jako przywilej. Wykłady w Szkole Kultury i Języka Polskiego były na niezwykle wysokim poziomie. Wykładowcy dawali każdemu wszelkie możliwości nauczenia się, a jednocześnie zachęcali do lepszej znajomości języka polskiego.

Innym wspaniałym wydarzeniem mojego pobytu na KUL była nasza wyprawa na południe w góry.Cała szkoła z KUL pojechała do Zakopanego i to właśnie tam nawiązałem życiowe przyjaźnie. Miałem przyjemność spędzania np. jednego dnia z Amerykaninem, a drugiego dnia z Japończykiem – i to tylko niewielki przykład „mieszanki” ludzi, która udała się na wyprawę do uwielbianego przez Polaków Zakopanego. W naszych codziennych wędrówkach tatrzańskich jednoczyliśmy się poprzez pomaganie sobie nawzajem. Przypomina mi się, gdy po 2-godzinnym spacerze po zaśnieżonych szlakach, Siostra Brygida, utalentowana wokalistka i przyszła zakonnica, dałą mi najpyszniejszą „krówkę”, jaką kiedykolwiek w życiu jadłem.

Był to bardzo potrzebny zastrzyk energetyczny! Niech Bóg ją błogosławi.


Moja refleksja nie byłaby pełna bez wspomnienia o zaproszeniu mnie do służby przy ołtarzu w naszej kapliczce studenckiej przy akademiku. Dano nam trzypokojowy apartament w profesorskich kwaterach, który był idealnie usytuowany przy dwóch, spokojnych kapliczkach. Nasz apartament miał numer 12 i to w tym pokoju spałem, jadłem wieczorne posiłki, myłem się i utrwalałem głęboką przyjaźń z moimi współlokatorami z Australii. Próbowałem uczęszczać na mszę świętą jak najczęściej. Pewnego wieczoru, siostra która przygotowywała wszystko do mszy świętej, zaprosiła mnie do służby przy ołtarzu, co było dla mnie wielkim wyróżnieniem i przywilejem. Byłem początkowo strasznie zdenerwowany, ale potem się rozluźniłem. Jedna szczególna msza święta pozostanie na zawsze w mojej pamięci, gdy służyłem przy ołtarzu do mszy ofiarowanej w intencji nowego zakonu, który dedykuje swoją działalność rozpowszechnianiu liturgii Jezusa Chrystusa, przekazywanej przez Jana Pawła Drugiego. Takie przeżycie wyzwala w człowieku pokorę.

Podsumowując, byłoby nieładnie z mojej stronie nie wspomnieć o wspaniałej polskiej kuchni. Każdego ranka i wieczora moi towarzysze i ja byliśmy częstowani pysznym polskim jedzeniem. Kartofel był podstawowym składnikiem większości potraw, ale ja nie narzekałem.

Kończąc, chciałbym formalnie wyrazić wdzięczność i podziękować wszystkim, którzy byli zaangażowani w pomoc dla mnie i zorganizowanie podróży do Lublina. Poleciłbym także to doświadczenie wszystkim, którzy myśleli o nim. Ponadto, chciałbym podziękować Matce Boskiej za Jej łaski, przewodnictwo i opiekę przez cały mój pobyt w Lublinie i w Polsce. Ave Maria!

Original English Version
My Catholic Experience, by Konrad Gagatek

My trip to KUL was absolutely incredible! From the first day meeting my new roommates to the last day walking sombrely through the remains of the Maydanek concentration camp my stay in KUL had been an eye-opening experience. In fact, I am convinced that our heavenly Father’s providence has allowed me to experience such a treasure. Thanks be to God!

The gift of being able to study at KUL for four weeks has provided me with some remarkable memories, new friendships and a deepening of trust in God’s redemptive will for me. There were many highlights to my ‘KUL’ experience and many will remain in my heart in the absence of conscious thought. I left Lublin, and Poland, with deep impressions and a more universal outlook on life.

One of the many things that I got out of KUL was my renewed admiration for knowledge, its power and its necessity. A particular standout of my trip involves the many discourses and discussions with a diverse amount of people particularly those who were intellectually gifted. That is to say, people who throughout their entire life had worked consistently hard in their studies. In the very “West” Australia, intelligence isn’t necessarily the most sought after virtue and usually within the wider community not particularly appreciated. In KUL however, it seemed that intelligence was a quality that was admired and almost expected. I was blessed to converse with people that through hard work were passionate about their studies and didn’t see their studies as a burden but rather a privilege. The lecturing at the School of Polish language and culture was of an incredibly high standard. The lecturers gave you every opportunity to learn whilst challenging you to better your understanding of the Polish language.

Another highlight of my KUL experience was my adventure down south to the Polish mountains. The entire School from KUL travelled to Zakopane and it was there that I was truly able to create lifelong friendships. The joy of sitting next to an American one day, and a Japanese the other is a mere indication of the mixed bag of people that attended the getaway to the revered Polish town of Zakopane. On our daily hikes through the Tatra Mountains, by way of our physical limitations, we were able to come together by helping one another and allowing ourselves to be helped. One particular memory comes to mind when after travelling for over two hours through the snowy walkways Sr Bridgette, a gifted vocalist and nun-in-training, offered me the very best tasting krowka I’ve ever had. It was a much needed energy boost! God bless her.

This reflection wouldn’t be complete without mentioning my call to altar serving whilst at our student village in KUL. We were kindly given a three bedroom room at the professors quarters which was perfectly situated next to two small but peaceful chapels. Our apartment number was 12 and it was in that room that I slept, shared an evening meal, washed myself and built a deep friendship with my two roommates from Australia. From that humble apartment I tried to attend Holy Mass as regularly as I possibly could. One evening the sister who prepared all the necessities for the Holy Mass invited me to altar serve, it was an enormous honour and privilege. I was extremely nervous to begin with, but with time I became more relaxed. One particular Holy Mass will remain in my heart to the day that I die when I altar served during a Holy Mass offered for the intentions of a new religious order that dedicated their lives to spreading the Gospel of Jesus Christ espoused by the late Holy Father John Paul the II. A humbling experience.

In conclusion it would be awful of me not to mention anything about the fine Polish cuisine. Each morning and afternoon my roommates and I were treated with the best tasting Polish food. Potato seemed like the common element to most of the dishes we received but I wasn’t complaining. I figured if we didn’t finish off the potatoes in yesterday’s lunch, it was fair enough that the ladies put it in today’s soup.

Finally, I would formally like to acknowledge and thank everyone who was involved in organising and helping me to get across to Lublin for the course. I would also recommend this experience to anyone and everyone thinking about doing it. Above all, I would like to thank my Mother, Mary the Mother of God for her graces, guidance and comfort all the way through my stay in Lublin and Poland.
Ave Maria!

Łukasz Świątek


Jednym z najbardziej pamiętnych aspektów tegorocznego pobytu w Lublinie i zajęć na KUL było poznanie niezwykłych, nowych przyjaciół z którymi spędziłem ten czas. Wraz z trójką towarzyszy z Australii, z Perth, nieustannie spędzałem całe dni – w klasie, na spacerach, jak i przy obiadach, śniadaniach i kolacjach. Od tych niezwykłych, utalentowanych ludzi i wspaniałych towarzyszy na różnych wycieczkach, nauczyłem się wiele nowych rzeczy. Wspaniale było także poznać inne osoby z całego świata – z krajów tak dalekich i różnorodnych jak Kenia, Stany Zjednoczone, Nigeria, Północna Korea, itp. Poznałem elementy ich kultur, języków i obyczajów. Byli to sympatyczni, szczerzy młodzi ludzie o wielkich sercach, którzy swoją otwartością i gościnnością przyczynili się do tego, że nigdy nie czuliśmy się zapomniani.


Drugim niezwykłym aspektem czterotygodniowego kursu w Lublinie było znalezienie się w bogatej i historycznej kulturze, której to atmosfery często brakuje w Australii. Wspaniale było chodzić przez korytarze czternastowiecznego klasztoru, w którym właśnie znajdywał się KUL, oglądanie starych sklepień i posągów. Prawie codziennie przechodziłem koło sali wykładowej, na której drzwiach wejściowych wywieszona była srebrna tabliczka z napisem „w tej sali w latach 1954-1978 prowadził wykłady z etyki ks. Prof. Karol Wojtyła.” Fascynujące były wycieczki n.p. na stare miasto, gdzie podziwialiśmy cenne zabytki jak n.p. Płaczącą Madonnę w archikatedrze, Kamień Nieszczęścia, Trybunał (w którym, jak głosi legenda, odbył się proces na którym wyryto w drewnie znak czarciej łapy), Zamek, itp. Chyba najbardziej pozostający w pamięci był ten dzień, w którym zwiedziliśmy obóz koncentracyjny „Majdanek.” Dzień był zimny, dżdżysty, wiał srogi wiatr a nad obozem wisiała mgła– słowem, pogoda doskonale odzwierciedlała atmosferę tamtych czasów. Zostanie na zawsze w mojej pamięci pewien barak eksponujący się klatki z butami więźniów.


Wrażeń z pobytu w Lublinie jest wiele; nie sposób wszystkie wymienić. Trzeba jednak podkreślić fakt, że studiowanie na KUL, wśród młodzieży o niezwykle głębokiej wierze, zainteresowanej katolicyzmem w dzisiejszym świecie, było orzeźwiające, a nawet inspirujące. Mieliśmy szczęście poznania sióstr Beatrice i Clare, z Perth, które studiują język polski na KUL i z którymi mogliśmy szczerze i bez skrępowania rozmawiać o religii i o wierze. Na naszych wspólnych kolacjach rozmawailiśmy o etyce w różnych pracach, o współczesnych zasadach moralnych, o wierze wśród młodzieży itp. Był to czas otwarcia naszych myśli zarazem na kulturę polską i na studia języka polskiego, jak i na wiarę.

Cała ta przygoda nie byłaby możliwa bez Towarzystwa Przyjaciół KUL w Australii, pracowników Szkoły Kultury i Nauki Języka Polskiego KUL oraz wysiłków Ojca Tomasza Bujakowskiego – z całego serca składam serdeczne podziękowania i wielkie Bóg Zapłać za możliwość pobytu na KUL. Młodzieży, która kiedykolwiek myślała o napisaniu wypracowania na konkurs stypendialny, ale może się wahała, szczerze i bardzo gorąco polecam startowanie w konkursie. Jest to naprawdę jednorazowa szansa w życiu. I przy tym jaka wspaniała!

Informacje o tegorocznym konkursie na rok 2009 można zdobyć tu.

Przeczytaj cz.1 - Refleksje lubelskie ze studiów wielokulturowych