Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
16 wrzesnia 2008
Mitów (o Strzeleckim) ciąg dalszy
Witold Łukasiak
Życie sir Pawła Edmunda de Strzeleckiego było tak urozmaicone, że nie ma potrzeby dodatkowo wzbogacać jego życiorysu atrakcyjnymi legendami. Nawet jeśli by się wydawało, że taka potrzeba istnieje np. dla mniej barwnego życiorysu. Dla rzetelnego biografa, historyka, a też publicysty zajmującego się tematyką historyczną prawda powinna być najważniejsza i do jej ukazania powinien dążyć.

Janusz Rygielski w Ubarwionym Strzeleckim ubolewa nad moim artykułem Niepotrzebne mity, w którym rzekomo burzę biografię Strzeleckiego, omawiając esej Lecha Paszkowskiego Mity w polskich biografiach Pawła Edmunda Strzeleckiego, Materiały V sympozjum biografistyki polonijnej, Kraków Uniwersytet Jagielloński), 22 - 23 września 2000. Głównie chodzi o nieudane porwanie Adyny Turno przez Strzeleckiego. To porwanie Lech Paszkowski uważa za nieprawdopodobne. Stwierdził tak po przeanalizowaniu, trudnego do odczytania rękopisu pamiętnika ojca Adyny.

W Polsce pierwsza nota biograficzna pióra Zygmunta Glogera Edmund Strzelecki. Wspomnienie pośmiertne ukazała się w "Tygodniku Ilustrowanym", Warszawa, 10 stycznia 1874. Co prawda autor oparł się głównie na listach Strzeleckiego, pisanych krótko przed śmiercią do wspólnej kuzynki, Marii R. (prawdopodobnie do Marii z Glogerów Rostworowskiej), ale nie ma tu nawet wzmianki o porwaniu.

Więcej szczegółów biograficznych, prawdziwych i nieprawdziwych podaje, Narcyza Żmichowska, też kuzynka Strzeleckiego, w artykule O Pawle Edmundzie Strzeleckim: Według rodzinnych i towarzyskich wspomnień (Ateneum, Warszawa 1876). Sama zastrzega, że jest to wiązanka podań niedokładnych. Pierwsza przekazuje legendę o porwaniu.


Bawiła przy pannie Adynie jakaś młoda guwernantka, prawdopodobnie jakaś Francuzka, boć innych wtedy panienki z modnego świata nie miewały nigdy; tę guwernantkę zjednał sobie szczęśliwy do ludzi chłopiec. Guwernantka wzięła na siebie pozór celu i przedmiotu wszystkich jego nadskakiwań, grzeczności i westchnień - aż tu raz, niespodzianie elewka zniknęła. Pan Paweł wykradł pannę Adynę. Spostrzeżono dość wcześnie jej nieobecność; odkryto zaraz powód; pospieszono za uciekającymi i w kilka godzin kochankę kochankowi wydarto...Działo się to wszystko roku 1821.

Żmichowska dalej opowiada historyjkę o "kluseczkach z mlekiem", którą przekazywano sobie nawet w Wilnie, i którą rzekomo miał opisać Kraszewski, ale to już jest anegdotka. Za Żmichowską prawie każdy z autorów piszących o Strzeleckim czuł się w obowiązku przekazać legendę o porwaniu, często z własną wizją ucieczki.

Pierwszy z prawdziwego zdarzenia, polski biograf Strzeleckiego, Wacław Słabczyński w książce Paweł Edmund Strzelecki: Podróże - odkrycia - prace, PWN Warszawa 1957, pisze: Nadmiernie wyolbrzymiona przez N. Żmichowską i przez biografie obce historia opowiada, że Strzelecki miał zamiar porwać Adynę, nie widząc możliwości poślubienia jej.

Janusz Rygielski w obronie mitu o porwaniu panny, (a może przekornie wystawiając na krytykę) przytacza fragment z rozdziału poświęconego Strzeleckiemu w książce Jadwigi Chudzikowskiej i Jana Jastera Ludzie wielkiej przygody. Autorzy napisali: W tej książce wszystko jest prawdziwe - i ludzie, i ich przygody…

Poniżej przedstawiając ten "prawdziwy" opis porwania Adyny staram się skorygować zdanie po zdaniu.

Strzelecki skończył 20 lat, Adyna miała 15, oboje postanowili się pobrać. Strzelecki miał 24 lata, Adyna 16 lat.

Biedny ułan nie mógł liczyć na zgodę pułkownika Turny. Strzelecki dawno już nie był ułanem. Kilka lat wcześniej, gdy mieszkał u siostry, mąż jej Józef Słupski "oddał go" do 6. pułku ułanów w wojsku pruskim. Gdy tylko awansował na podchorążego, Strzelecki wojsko rzucił, prawdopodobnie mieszkał w zaprzyjaźnionych dworach, do siostry nie wrócił. Adam Turno nie był pułkownikiem jedynie kapitanem w 9. pułku ułanów. Zwolnił się ze służby wojskowej 28 sierpnia 1811 roku. Często myli się go z bratem, Kazimierzem, który był pułkownikiem i dowodził 5. pułkiem strzelców konnych Księstwa Warszawskiego.

Zakochana para decyduje się na ucieczkę. Paweł miał zamiar zawieźć narzeczoną do majątku swojej siostry, a później mieli powędrować w świat, do Krakowa, a może i dalej. Siostra Pawła nie miała własnego majątku. Słupscy dzierżawili wieś Skubarczewo pod Trzemesznem. Paweł nie mógł mieć zamiaru zawozić tam "narzeczonej", bo był skłócony ze szwagrem i siostrą, miał im za złe oddanie go do wojska. A w ogóle nie jest w stylu Strzeleckiego jechać lekkomyślnie, bez pieniędzy, do Krakowa z porwaną panną. Po trzydziestu latach, gdy miał już zabezpieczony byt, wahał się jeszcze czy zapewni Adynie odpowiedni poziom życia.

Pewnego popołudnia Adyna pobiegła na skraj lasu, gdzie czekały już na nią konie i narzeczony. Stary Turno jednak dość szybko spostrzegł, co się stało, i wkrótce dognano zbiegów. Panna wróciła do pałacu, a Strzelecki do koszar. Żmichowska nic nie pisze o skraju lasu i koniach. Turno w 1821 roku miał 46 lat, nie był stary, bawił się w najlepsze i brylował w okolicznych dworach. Nie mógł Strzelecki wracać do koszar, ponieważ dawno już opuścił pruskie wojsko.

W tych kilku linijkach jest aż tyle nieścisłości. Można sobie wyobrazić jakie "kwiatki" zawiera na pięciuset stronach cytowana książka. Nic w tym dziwnego, że nie ma jej w bibliografii u W. Słabczyńskiego.


Ojciec Adyny - Adam Turno

Na marginesie sprostowanie. Biografię Paweł Edmund Strzelecki: Podróże - odkrycia - prace W. Słabczyński wydał w 1957 roku, a nie w 1954 jak sugeruje Janusz Rygielski, więc nie mogła być znana autorom Ludzi wielkiej przygody. W roku 1954 Wacław Słabczyński wydał w Naszej Księgarni książkę Paweł Edmund Strzelecki: Polski badacz Australii. Jest to książka dla dzieci i młodzieży, gdzie nie ma nawet wzmianki o porwaniu Adyny.

Krytykowany artykuł napisałem (posługując się głównie cytatami z eseju Lecha Paszkowskiego), gdyż była z Polski zapowiedź projekcji filmu o Strzeleckim. W filmie tym mają znajdować się sceny, oparte na mitach, niepochlebnie świadczących o naszym badaczu, które należy skorygować. Legendy o porywaniu panien w Polsce są bardzo ładne, atrakcyjne dla zagranicy, w beletrystyce jak najmilej widziane, ale biografie muszą się opierać na udokumentowanych faktach historycznych.

Witold Łukasiak

Tygodnik Polski 21/5/2008