W australijskim "Pulsie Polonii" przeczytałem przedruk artykułu niejakiego pana Wojciecha Wybranowskiego, który w duchu wiernopoddańczym czepia się postkomunistycznej organizacji pod nazwą Lewica Bez Cenzury. Choć sam uciekłem do Australii przed komuną, w żadnym wypadku nie popieram tego typu napaści niegodnej dziennikarza i publicysty, który z natury powinien być obiektywny i operować wyłącznie faktami.
Jak mi się zdaje, polska "demokratyczna" (czyt. kapitalistyczna) konstytucja przewiduje wolność słowa i przekonań (zarówno politycznych i społecznych, jak i religijnych), czyli dopuszcza powstawanie partii i ugrupowań niekoniecznie zgodnych z aktualną polityką partii rządzącej. Z tego wynika, że oficjalnie w Polsce może istnieć partia komunistyczna jako siła społeczno-polityczna oraz różne komunistyczne ugrupowania, pod warunkiem wszelako, że zostały prawnie zarejestrowane. Proszę nie zapominać, że w większości państw świata istnieją partie i organizacje komunistyczne, mniej lub bardziej ortodoksyjne i nikt z nimi nie walczy przy pomocy chwytów poniżej pasa jak się to dzieje w Polsce.
Chciałbym również przypomnieć, że pokolenie sześćdziesięciolatków, do których i ja się zaliczam, stanowi jeszcze nadal pokaźny procent polskiego społeczeństwa, co naturalnie oznacza, że wychowanie i edukację nabyliśmy w czasach niesławnej pamięci komuny i żyliśmy w niej do późnych lat swojej młodości. Musimy pamiętać i oddać sprawiedliwość czasom, w których edukacja od żłobka do uniwersytetu była bezpłatna. Gdzie dzieci i młodzież prawie bezpłatnie jeździły na wakacyjne kolonie i obozy. Gdzie kultura i sztuka zajmowały wysokie miejsce w społeczeństwie i puli państwowej - w samej tylko Warszawie było 120 czynnych codziennie teatrów, zaś polska kinematografia była w czołówce światowej. Powstawały budynki użyteczności publicznej z bogatym artystycznie wystrojem wnętrz oraz szpitale, szkoły, parki i coraz nowocześniejszy przemysł. Choć był przysłowiowy "głód mieszkaniowy", to jednak każdy jakoś miał dach nad głową. Każdy musiał pracować, ale pracy było pod dostatkiem. Nie było bezdomnych starców i dzieci.
Co mamy dziś, każdy kto mieszka w Polsce "naprawdę demokratycznej" (made in USA) i "wolnej", dobrze wie. Edukacja jest płatna - słono płatna. Dzieci wychowuje ulica, a na zapewnienie im wyjazdu na wakacje rodziców nie stać. Ile jest w Warszawie i w Polsce teatrów? Ile galerii? Polscy artyści i aktorzy robią kariery na Zachodzie, bo w Polsce nastała pustynia kulturalna, zaś fundusze na edukację, kulturę i sztukę zjechały na sam koniec listy. Ile wybudowano, a ile zamknięto szkół? Ile powstało nowych szpitali, a ile wybudowano kościołów, bazylik, sanktuariów (i plebanii!)? Ludzi wyrzuca się na bruk z mieszkań, bo nie starcza im na komorne i rachunki. Są setki tysięcy głodnych i bezdomnych. Dzieci żebrzą na ulicach lub oddają się różnym pedofilom za parę złotych. Prywatyzacja i przynależność do UE położyła na obie łopatki gospodarkę, w tym przemysł, rolnictwo i handel oraz zredukowała do minimum miejsca pracy (oczywiście nie dotyczy to sektora państwowego, który się rozrósł o wiele bardziej niż za komuny). W ciągu ostatnich paru lat z Polski wyemigrowało "za chlebem" ponad dwa miliony wysoko kwalifikowanych Polaków, bo nie ma dla nich pracy i miejsca. Czy to jest normalne?
Komuna niewątpliwie miała swoje blaski i cienie. W ideologii komunistycznej nie ma niczego złego, pod warunkiem, że wróci się do podstaw. To co było w Polsce, Rosji i innych krajach "demoludu" niewiele miało wspólnego z prawdziwym komunizmem, bo to był leninizm i stalinizm. Komunizm miał na celu przeciwstawić się wyzyskowi i niesprawiedliwości społecznej. Miał na celu daleko idące reformy społeczne, które miały zlikwidować nędzę i głód szerokich rzesz ludzi. Występował przeciwko bogaceniu się "klasy panów" kosztem reszty społeczeństwa. To było w Polsce realizowane - opornie i pomału, ucząc się ciągle na popełnianych błędach - ale było realizowane. Cała inteligencja starszego pokolenia to ludzie, którzy w polskim socrealizmie przeżyli większą część życia. Teraz nie ma dla nich miejsca w swoim kraju. Jest za to miejsce dla ludzi typu p. Wybranowskiego, który być może chciałby, żebyśmy już odeszli w zaświaty. Jednakże my jesteśmy rodzicami i dziadkami tych, którzy dziś nie potrafią nic więcej jak potępiać. Którzy nie potrafią odnaleźć się w nowych czasach, bo zajadle babrzą się w przeszłości.
Od kilku lat czytam o lustracji. Czegoś tak niskiego nie wymyślono w żadnym cywilizowanym kraju. Połowa narodu dostała się pod lupę, a nawet pod mikroskop. Żąda się pozbawienia świadczeń i emerytur dawnych działaczy administracji, partii, milicji i służb specjalnych. Czy to jest ludzkie? Czy to jest demokracja? Polska jest podobno krajem chrześcijańskim - dlaczego nie postępuje się zgodnie z Ewangelią, gdzie powiedziano: wybacz i zapomnij!?
Ta zajadła walka z ludźmi, którzy odbudowali i zbudowali Polskę, jest podkopywaniem własnych korzeni, podcinaniem gałęzi, na której się siedzi. Polska nie powstała w 1989 roku, lecz ma ponad tysiąc lat i to wszystko co teraz mamy, jest dziedzictwem wcześniejszych pokoleń. Powinniśmy się od nich uczyć, powinniśmy wyciągać właściwe wnioski z ich błędów i niedociągnięć, a nie stawiać ich pod pręgierzem wymysłów ogarniętych obłędem "nowych polityków".
Piotr Listkiewicz, Australia
Link do artykułu Wybranowskiego |