The 2009 K’Ozzie Fest Anthology. Trzeci już festiwal Kościuszki i Strzeleckiego w Górach Śnieżnych, zorganizowany przez Fundację Kulturalną Pulsu Polonii, zaowocował cenną antologią : „Paul Edmund Strzelecki and His Team - Achieving Together”. W tym nieco przydługim tytule zawarto jednak sprawy istotne dla wielokulturowej Australii, przypomniano bowiem udział w wyprawie prowadzonej przez Polaka innych „etników” – Australijczyka Jamesa Macarthura, Anglika Jamesa Rileya oraz dwóch Aborygynów – Charlie Tarry i Jackey’a.
Na szczycie góry Kościuszki stanął jednak tylko Strzelecki; Macarthur zawrócił z Mt Townsend do obozu rozbitego przez Aborygenów;Riley jeszcze niżej pilnował koni! Potem, w marszu do Melbourne wielką rolę odegrał Charlie Tarra, ratując wręcz podróżników przed śmiercią głodową, łapiąc koale. Doświadczenie Aborygenów uratowało Europejczyków w klimacie dla nich nieprzyjaznym, jak ważne jest więc przenikanie się kultur. Strzelecki jeszcze wcześniej podziwiał zdolności Aborygenów, a także fakt, iż żyli oni w doskonałej harmonii z naturą. Nie zapomniał o nich po opuszczeniu Australii, a w swej książce „A Physical description of New South Wales and Van Diemen’s Land” (Londyn, 1845) cały rozdział dedykował sytuacji aborygeńskich plemion.
Wydana starannie antologia zawiera wiele ilustracji, w tym kolorowe reprodukcje nagrodzonych prac w festiwalowym konkursie. Przede wszystkim zamieszczono w niej jednak artykuły, recenzje i eseje poświęcone Strzeleckiemu i Kościuszce, także osobom związanym z tymi postaciami nie tylko w życiu, lecz w pisarstwie poruszającym ich perypetie. Dotyczy to zwłaszcza Helen Heney, do czego wrócimy.
Teksty są w obu językach, angielskim i polskim. Szczęśliwy to pomysł, rozszerza bowiem recepcję zawartych w antologii tematów oraz pozwala prześledzić biografię planetarnego wędrowca, jakim niewątpliwie był Strzelecki. Zanim dotarł do Australii, zwiedził przecież kawał Europy, obie Ameryki, archipelagi na Pacyfiku, Nową Zelandię. Lądując w Sydney był już człowiekiem wyprzedzającym swoją epokę, a podobnie jak Kościuszko szanował prawa słabszych oraz potępiał niewolnictwo. Stał więc po stronie australijskich Aborygenów, choć rozumiał też nieustanny bieg cywilizacji. Dzisiaj z perspektywy swego pomnika w Jindabyne kontempluje zapewne jej powolny upadek.
Wiele miejsca w antologii poświęcono paszkwilanckiej książce o Strzeleckim „In a Dark Glass” (Sydney,1961) pióra Helen Heney. Znajdziemy tam recenzje Lecha Paszkowskiego oraz prof. Jerzego Zubrzyckiego dotyczące tej jakże niesprawiedliwej próbie „biografii”, a warto zauważyć, że już sam jej tytuł sugerował czytelnikom intencje autorki. Obaj recenzenci słusznie bronią Strzeleckiego, czyni to również solidnie udokumentowany artykuł dr Ernestyny Skurjat-Kozek pt. „W imię prawdy historycznej” . Inne głosy w tej dyskusji (Łukasz Świątek, Alan Andrews) też bronią polskiego podróżnika. I trudno się dziwić, bo suma złośliwości oraz przekłamań ze strony Helen Heney budzi naprawdę zdziwienie, kontrastując w dodatku z dysertacją tej samej autorki na temat Strzeleckiego, za którą w roku 1937 miss Heney uzyskała stopień M.A. na University of Sydney.
I nagle fakty z jej pracy naukowej zostają zniekształcone w popularnej biografii „In a Dark Glass”. Prof. Zubrzycki wykazał jak Helen Heney preparuje cytaty z podróżniczych raportów Strzeleckiego, po to, by przedstawić go w złym świetle. Zubrzycki podał też przykłady ignorancji podstawowych dat i zdarzeń z historii Polski, co jest kolejną zagadką, bowiem Miss Heney spędziła w naszym kraju pięć lat (1931 – 1936), poznała nasz język, kulturę, a nawet uległa jej fascynacji. W rezultacie jej wolty (z nieznanych przyczyn!) do „Australian Dictionary of Biography” trafił zafałszowany biogram Strzeleckiego, który dezinformuje miliony czytelników. I dlatego wielki sens ma udowodnienie zniekształceń w jego życiorysie, dokonanych przez Heney.
Projekt graficzny okładki - Łukasz Światek |
Byłoby to łatwiejsze niż ustalenie przyczyn zmiany jej nastawienia do postaci Strzeleckiego. A stawiane są tu różne hipotezy jak np. że „feministka Heney postanowiła ubiczować Strzeleckiego Adyną – czyli napisać książkę z punktu widzenia zdradzonej Adyny” (E.Skurjat-Kozek). Hipoteza interesująca, a przy tym jeszcze silniej podkreśla całkowitą niechęć (a nawet wrogość!) do Strzeleckiego, albowiem Heney znała jego biografięna tyle dobrze, aby nie opierać się na kłamstwach. Ojciec Adyny nie zgodził się na jej ślub ze Strzeleckim, ta odmowa była też jednym z powodów emigracji Pawła Edmunda. Jak zatem można mówić o „zdradzonej” Adynie ? Rozwiązania zagadki nie ułatwia tajemnicze zniknięcie części listów w teczce „Heney papers”, zdeponowanej w National Library of Australia. Cui bono ?
Inną hipotezą jest zawód miłosny samej Miss Heney, która zakochała się w polskim oficerze. Odrzucona, „obraziła” się na Polskę i Polaków, a jej nowy stan ducha skrupił się na Strzeleckim. Wywarła swoją złość na przedstawicielu polskości, „gentry” czy w ogóle na Polaku - obywatelu świata – który tak pięknie zapisał się dziejach Australii, Anglii a nawet Irlandii. Jego akcja charytatywna na zielonej wyspie w latach głodu ( 1847/8) jednak nie musiała aż tak zirytować Anglików, by szukali odwetu po stu latach, a przecież królowa Wiktoria nadała potem Strzeleckiemu ordery. I nawet angielskie lobby na antypodach nie pragnęłoby zemsty za pomoc okazaną Irlandii, chociaż jeszcze po II wojnie widywano brzydkie napisy na niektórych australijskich domach: „Irish and dogs – back door”!
Dlatego zupełnie inna hipoteza rysuje się na horyzoncie, a dla jej zrozumienia trzeba przypomnieć pewne praktyki stosowane w PRL-u. Reżim popierał oczywiście „swoich” autorów, partyjnych lub agentów. Wspierał więc tłumaczenia oraz wydawanie ich książek w innych krajach. Oto – dla przykładu – ustalono, że wyłożono w PRL aż 150 tysięcy dolarów na tłumaczenia powieści Andrzeja Kuśniewicza, na dotacje dla wydawnictw we Francji, a także dla recenzentów (!) paryskich pism. Kuśniewicz był pisarzem przeciętnym, ale jako TW „Andrzej” przez 20-lat z ramienia UB donosił na swoich kolegów ze Związku Literatów. Popieranie jego twórczości było więc bonifikatą ze strony władz.
Mechanizm tych działań podsuwa nam inną próbę wyjaśnienia nagłej wolty u Helen Heney, jej paszkwilanckiej książki o Strzeleckim. Za takim „dziełem” musiało stać antypolskie lobby lub agentura komunistyczna. Książka ta ukazała się w roku 1961 w Sydney, powstawała zatem w latach 50-tych, kiedy prokomunistyczne nastroje w Australii były dość wyraźne w kręgach tzw. ”leftist”, a nie wykluczano sowieckich manipulacji w związkach zawodowych. Próby infiltracji ASIO też świadczyły o prorosyjskich sympatiach, być może słabszych od tych w powojennej Italii, gdzie do Polaków-wyzwolicieli odnoszono się z niechęcią, albowiem po upadku Mussoliniego Włosi nagle odkryli „słoneczko” Stalina, a nie mogąc wprowadzić komunizmu w drodze wolnych wyborów ( partyzanci byli jednak mniejszością) sterowali w kierunku czerwonych brygad.
I w Australii filosowiecka choroba niosła różne dziwactwa, intrygi, a afera Petrowa w r.1954 uzmysłowiła Australijczykom realność sowieckich machinacji szpiegowskich. Na pięć lat rząd australijski zerwał nawet stosunki dyplomatyczne z Moskwą, ale czy nie istniały one na innych poziomach ? Sympatyków nie brakowało, kto wie zatem czy odpowiedni agenci nie dotarli też do Miss Heney oferując jej gruby czek za napisanie książki dyskredytującej Polaka, tak zasłużonego na antypodach ? Za przycinaniem cytatów z prac Strzeleckiego musiały stać finansowe „argumenty”. Sowieckie służby konsekwentnie tępiły dobre polskie imię na każdym równoleżniku, a w przypadku Strzeleckiego była to jeszcze rozprawa z przeciwnikiem klasowym. Świat proletariatu nie trawił przecież hrabiów, ani odznaczonych przez monarchów.
|
Hipotezę tę można ponadto rozszerzyć o wizytę Miss Heney w PRL-u, dokąd pojechała w ślad za ukochanym oficerem, który wybrał ryzykownie powrót do pojałtańskiej Polski. Nie zdobyła jego wzajemności, ale nie wiemy z kim jeszcze tam się spotykała. Cudzoziemcy w tamtych latach byli pod szczególną „opieką” tajnych służb, a także sowieckiej agentury bezkarnie panoszącej się w Warszawie, a nawet w całym kraju.
Nie twierdzę, że tak być musiało, jednak do przedstawionych w antologii hipotez dorzucam nową, a myślę, że – gwoli wyjaśnienia zagadki – warto pójść jeszcze tym tropem. Tak czy owak powinniśmy starać się o wprowadzenie obiektywnego biogramu do „Australian Dictionary of Biography”, bo płód pani Helen pełen jest nieścisłości, po prostu „biased and distorted”. By wspomnieć zaledwie zdanie o rzekomych interesach Strzeleckiego w…Rosji, gdy nasz hrabia żył w zaborze pruskim! Bajki pani Heney o tym, że Strzelecki był „złym” Polakiem, bo nie walczył w postaniu listopadowym, są więcej niż żenujące. W tym czasie zbierał się do emigracji, a zresztą geniusze pokroju Słowackiego, Mickiewicza, Chopina itd. – blisko nich stał duch Strzeleckiego – byli zwolnieni od wąchania prochu. Ich misją było służyć narodowi czy ludzkości na polu kultury lub nauki.
Lektura festiwalowej antologii wyłącznie potwierdza taki sąd : był Strzelecki w randze tych ziemskich „aniołów”, które ocalają człowieczeństwo, gdzie tylko to możliwe, broniąc naszej planety przed obróceniem jej w piekło. Antologia jest też znakomitym informatorem o bohaterach Festiwalu, zwłaszcza o Strzeleckim, a ponadto ważnym dossier dla apelacji o zmianę krzywdzącego biogramu w „Australian Dictionary of Biography”. I w tym sensie jest nawet antologią historyczną.
Marek Baterowicz
|