Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
11 sierpnia 2009
Updated Version: Ostatni etap zimowej wyprawy śladami Strzeleckiego
okazał się najtrudniejszy

Kolejny nocleg w Seamans Hut. Tym razem chatki spod sniegu nie widać...
Oskar Kantor i jego towarzysze pozdrawiają "Pulsowiczów" ze szczytu Góry Kościuszki

Dzisiaj, 11 sierpnia o 12 w południe zadźwięczał w redakcji telefon. Usłyszeliśmy radosne głosy Oskara i jego towarzyszy, którzy meldowali, że "pierwsza polska zimowa wyprawa śladami Strzeleckiego zakończyła się sukcesem". Słychać było głównie świst wiatru, a potem ciszę, bo połączenie telefoniczne przerwało się. Wyłączyłam magnetofon.

Po chwili linia jakoś się nareperowała, odbyliśmy długą rozmowę... tyle, że nie nagraną, bo ktoś zapomniał nacisnąć guzik. Oskar mówił, że ostatniej nocy rozpętała się burza śniegowa, i że widoczność jest prawie zerowa, widać tylko na 1 metr. Słynnych toalet zbudowanych w formie bunkru na Rawsons Gap w ogóle nie widać spod śniegu.

Członkowie ekspedycji mieli opuścić szczyt góry około 1 pp. i zejść do Thredbo. Pytanie, czy w świeżym śniegu i przy kiepskiej widoczności znajdą "metalową" ścieżkę na dół. Kolejne pytanie, czy zdążą na ostatni wyciąg (chairlift). Pytanie, czy zdążą na ostatnio autobus z Thredbo do Jindabyne. A jeśli nie?

Mówili, że w razie czego będą zjeżdżać na tyłkach. Widać, że jeszcze młodzi i słodko beztroscy. A jak pociągnie się za nimi lawina?!

No i tak mija mi popołudnie na telefonach do National Parks, do ski patrol, do kolejki linowej, na wysyłaniu sms-ów i emailów.

Trzymam kciuki i powtarzam sobie: wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze...

Ernestyna Skurjat-Kozek


Krajobraz z muchą. Widok z Seamans Hut. Foto Puls Polonii

Dopisek, 4,30 pm.
Przed chwilą dzwonił Oskar, że wrócili do chatki Seamans Hut, niestety nie dało się iść, nic nie widać, bezpieczniej było cofnąć się. W chatce, gdzie żywności jest niewiele, napalili w piecu i podgrzewają baterie, żeby przedłużyć żywot komórce. Jutro rano chcą wyruszyć lepiej oznakowana trasą na Charlotte Pass, zmartwieni są jednak, bo wyczytali, że droga z Charlotte Pass do Jindabyne jest zamknięta.

Zrobiłam więc kilka enquiries i dowiedziałam się, że w Charlotte Pass działają nowo wybudowane wyciągi, village tętni życiem, a po zamkniętej drodze kursują narciarze oraz jakieś "kolczaste" pojazdy.


Ni to pies, ni to wydra. Ni to czołg, ni to kolczatka- ale kosztuje!

Przed chwilą dzwonili z Kosciuszko National Park, radzili, aby ekspedycja ruszyła jutro, pole to pole, od słupka do słupka w kierunku na Charlotte Pass, bo takich słupków na trasie do Thredbo nie ma.

Uff, zobaczymy co dalej...

Link do poprzedniej relacji "Oho, zboczyli na Mt Townsend"

I jeszcze link do przedostatniej relacji


Okienko w Seamans Hut. Foto PP


Słynna koza - ratuje życie! Foto PP


Chatka bez śniegu. Grudzień 2007. Foto PP


Chatka w całej okazałości. Luty 2007. Foto Krzysztof Kozek