Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
31 października 2009
Wspomnienia na cmentarzu w Sevenhill
Wacław Kitch
Dzwony kościoła już na Mszę nie wzywają,
Winnica żegna ostatnich smakoszy,
Barwne papugi wrzaskiem ostrzegają
Świat przed nokturnem possumów rozkoszy.

A kookaburra swym śmiechem rozpaczy
Wzywa swe dzieci do schronu nocnego.
Tłuściutki wombat zerka świetlnym oczkiem
Ze swej fortecy krzewia iglastego.

Już niknie w cieniach „Dolina Polaków”,
A chmura kurzu stoi słupem w lesie,
Świat parny czeka na powiew wśród krzaków,
Który ochłodę naturze przyniesie.

Z dachu pustego seminarium sowa
Żali się wznosząc oczy do księżyca,
Że jakaś postać na starym cmentarzu
Siedzi i spokój natury zakłóca.

To ja tu siedzę wśród świerków, grobowców.
Polscy tułacze sprzed wieku tu leżą,
Ich potomkowie grzebią w starych aktach,
Polskiego ducha nie znają – nie wierzą?

Ani papuga, ani kookaburra
Posucha, pożar, ni ulewna chmura,
Które tę ziemię raz grzeją, raz studzą
Już waszych przodków nigdy nie obudzą.

W tej żyznej ziemi są już pojednani
Z pradawną rasą tych Aborygenów.
I tak jak oni są dziś zaniedbani
Przez obojętność ich potomstwa synów?

Skąd tu przybyli, co ich tu przygnało?
Czy szli za chlebem, czy w strachu od wroga?
Czemu niektórzy kaleczyli ciało?
I czemu kilku wyrzekło się Boga?

W tej wielkiej klęsce rozbiorów Ojczyzny
Ziemia Poznańska wpadła w łapy Prusów.
W służbie Francuzom rozczarowań blizny,
Szykan i gniewu, wywłaszczeń, przymusów.

Nie chcieli służyć w szeregach Prusaków.
Modlić nie mogli dziwnym Niemców „platem”.
Wolność tkwi mocno w sercach u Polaków,
Jej nie zwyciężysz szykaną, czy batem.

Zaparli się, skrycie paktowali z Niemcem,
By w nędzny kamień gdzieś w Hamburgu tłuc
I luteranom kłaniać się z rumieńcem
I z mocną wiarą, że „chcieć" znaczy "móc”.

To tu w Sevenhill znaleźli sympatię
Wśród katolików z „Wyspy Szmaragdowej”.
Wspólnie walczyli o ich wiary rację.
Pomoc w potrzebie świeckiej i duchowej.

A na życzenie księdza Rogalskiego
Wznieśli światynię rękami własnemi
I polską szkołę dla dziecka swojego,
By polska mowa kwitła na tej ziemi.

Tu na tej wyspie potężnej ci mali
Wszczepiali polskość piękniejszą niż tam.
Bo tam Ojczyznę rozparcelowali
I obce straże stały u jej bram.

Kiedy ostatnie oddali Jej tchnienie
Z wiarą, iż godnie spłacili swój dług,
Ja, wstecz spojrzawszy, wierzę ze wzruszeniem,
Że każdy z nich wykonał, co mógł.

Ile w ich życiu było łez, czułości,
Ile tęsknoty w skwarze i ulewie...
Żartów, swarów i krzyku – a ile miłości?
Wszystko szemrze w świerkach i wiatru powiewie.

Dzieciom oddali mienie, kościół, szkołę,
Grosz swój ostatni i ostatek sił.

Wacław Kitch
O Polsce marzyli w każdą roku porę,
Z wiarą w jej wolność każdy Polak żył.

Nowej ojczyźnie dali sny, cierpienia,
Swe ciała, męki, swe samotne kroki.
Przeszłość przepadła, zagadką wspomnienia.
Przyszłość? A jakie są nasze widoki?

Wacław Kitch
Sobota, luty 1985 r.