Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 grudnia 2004
Gwarno na Walnym
Krzychu Kozek
W niedzielę 12 grudnia 2004 odbyło się walne zebranie członków Klubu Polskiego w Ashfield. Nie bedę zdawał szczegółowych relacji, ponieważ zebranie pełne było suchych formalności. Ich liste można znaleźć w rocznym raporcie.

Raport dostarczono członkom w dniu zebrania, a nie na trzy tygodnie naprzód jak wymagają tego przepisy. Rezolucja, która miała być przedstawiona członkom do rozpatrzenia, też nie została odpowiednio wcześniej ogłoszona. Pretensje o uchybienia formalne były więc jak najbardziej słuszne. Dziwi mnie jednak fakt, że czepiano się formalności, zamiast przeczytać ten raport. Klub Polski nie jest bowiem przemysłowym kolosem, jak np. BHP, którego raport roczny wymaga ślęczenia nad nim przez tydzień. Jest to w końcu mały dokument, którego kluczowe partie można było przeczytać nawet w ciągu pół godziny.

Kto przeglądnąl raport, mógł zauważyć, że zapasy gotówki w ciągu roku spadły o ponad połowę. Jeśli podobny ubytek gotówki zdarzy się za rok, to Klub stanie na skraju przepaści. Przewodniczacy ustępującego zarządu, Tomasz Łacek wyjaśnił, że ubytek taki nie grozi. Rozumiem, że głównym powodem zmniejszenia rezerw gotówki jest przedpłata ubezpieczenia (z korzystnym upustem za roczne wyprzedzenie). Czyli gotówka została zagospodarowana w sposób odpowiedzialny.

Duże emocje wzbudziła rezolucja dotycząca nadania dożywotniego członkostwa dr K. Łukaszewicz. Członek zarządu Mieczyslaw Swat zauważył, ze jest więcej osób wartych podobnego uhonorowania, ale nie zostali oni wytypowani przez zarząd. Wzwiązku z tym prosił o rozważenie stosowności wyróżnienia tylko jednej osoby. Pojawiły się wtedy głosy z sali, by nadać więcej dożywotnich członkostw. Dyskusja, która się wywiązała udowodniła, że niektóre osoby nie są w stanie pojąć przepisów nawet po dwukrotnym ich wyjaśnieniu. Okazało się, że aby nadać dożywotnie członkowstwo potrzeba zgody zarówno zarządu jak i walnego zgromadzenia. Nie może tego zrobić ani sam zarząd, ani samo walne zgromadzenie.

W ferworze wymiany zdań na dożywotniego członka zaproponowano nawet Świętego Mikołaja. Osobiście uważam to za niezły pomysł, chociaż sędziwy święty nie zapłaci składek, to jego członkostwo podniesie prestiż klubu.

Tymczasem zarząd rekomendował tylko jedną osobę, co oznacza, że walne zebranie mogło ją albo zaakceptować albo odrzucić (nie przyznając nikomu dożywotniego członkostwa). Trzy osoby wyszły z sali protestując brakowi możliwości nadania dożywotniego członkostwa przez samo walne zebranie.

Należy tu odnotować, że zgromadzenie większością głosów zatwierdziło dożywotnie członkostwo Klubu Polskiego w Ashfield dla dr Łukaszewicz.

Mieczysław Danis wzbudził poruszenie informując, że Stowarzyszenie Polskich Kombatantow planuje wysłać do Polski eksponaty z Muzeum Wojska Polskiego, ktore do czasu pamiętnego pożaru miesciło się w klubie. Powodem wysyłki eksponatów ma byc fakt, że od ponad roku nie ma miejsca dla ich ekspozycji. Na zebraniu okazało się, że w ramach odszkodowania jest przeznaczona dość pokaźna suma na renowacje muzeum. Szkoda, ze obie strony nie wyjasniły sobie tego wcześniej. Po co od razu obierać kurs konfrontacyjny?

Wsród członków ujawnił się również podział co do planów odbudowy lub zagospodarowania dolnego klubu. Większość członków podzielała opinie, że wszystkie kluby przeżywają teraz kryzys i mają kłopoty z rentownością. Jedna frakcja argumentowała, że nie ma sensu inwestować w dolny klub, raczej należałoby rozwinąć działalność gospodarczą w bardziej opłacalnej branży. Na przykład zorganizować płatny parking albo na miejscu dolnego klubu zbudować dochodowy blok mieszkalny.

Druga frakcja argumentowała, że zaniechanie odbudowy dolnego klubu spowoduje znaczną redukcje wysokości odszkodowania wypłaconego po pożarze. Ponadto dolny klub, dzięki swojej kameralnej atmosferze, cieszył się znacznie większą popularnością wsród młodszego pokolenia. A przecież to właśnie młodych klub chce przyciągnąć, aby wsród nich szerzyć polskie tradycje.

Wracając jeszcze do rocznego raportu. Wynika z niego, że sama działalność handlowa klubu jest dochodowa. Chociaż, jak na przedsięwzięcie z aktywami wartymi ponad siedem milionów jest to nader mierny wynik (nieco ponad pół procenta). Co więcej, dochód ten nie jest wystarczający, aby zaspokoic raty za pożyczkę, którą klub zaciągnął półtora roku temu, aby wyjść z tarapatów. W rezultacie bilans klubu zamyka się deficytem niemal 90 tysiecy dolarów australijskich.

Oczywiście, klub nie może długo działać z tak dużym deficytem. Zatrważajace jest to, że ani zarząd, ani członkowie nie mają koncepcji na poprawienie koniunktury. Zgodni sa jedynie co do tego, że potrzeba ludzi z charyzmą, inicjatywą oraz wizją. Aleksander Roszak ułożył piękną polszczyzną emocjonalny apel o aktywny udział w pracach klubu.

Moim zdaniem, aby przyciągnąć aktywnych ludzi do klubu po pierwsze nie należy ich odstraszać. Tymczasem wieszanie psów na zarządzie za to, że z jednej strony nie dopełnił formalności, a z drugiej, że kurczowo trzyma się konstytucji, działa właśnie odstraszająco. Aby postawić klub na nogi potrzebujemy cudów zgody i wzajemnego zrozumiena.

"I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać." Mk 3:25