O Masłowskiej pisaliśmy w Pulsie rok temu
W jednym z sydnejskich teatrów ‘Newtown Theatre’ odbyła się 14 lipca premiera dramatu Doroty Masłowskiej ‘Two Poor Polish-Speaking Romanians’. Sztuka ta była wystawiana dwa lata temu w Londynie i stamtąd pochodzi jej anglojęzyczny przekład. Już sam tytuł oryginału ‘Dwoje biednych mówiących po polsku Rumunów’ sugeruje, że to nie dwoje biednych Rumunów, którzy mówią po polsku – ale dwoje biednych, mówiących po polsku ... Rumunów. W rzeczywistości, to wcale nie są Rumuni, tylko dwoje młodych Polaków, którzy po narkotykowej libacji postanawiają się zabawić, udając biednych Rumunów.
Wyruszają z Warszawy w podróż do Elbląga.
Wciskając się na siłę do samochodów i mieszkań – spotykają ludzi, którzy stanowią przekrój współczesnego polskiego społeczeństwa. To jest dla nich coś zupełnie nowego. Polska prowincja jest zupełnie inna niż środowisko wielkiego miasta w jakim wyrośli.
Z urywanych, często nieskładnych dialogów dowiadujemy się pewnych szczegółów na temat rodzin tych dwojga. Młodziutka Dzina spodziewa się kolejnego dziecka wierząc, że matka zajmie się nim tak samo jak zajęła się jej czteroletnim synkiem. Ale przerażenie ogarnia, kiedy Dzina przytacza słowną reakcję matki na wiadomość o tym, że córka nie ma pojęcia kto jest ojcem jej dziecka. Na uwagę jednego z kierowców, że zażywanie narkotyków w jej stanie może zaszkodzić dziecku Dzina odpowiada, że to dziecko już się tak przyzwyczaiło, że zaprzestanie narkotyków mogłoby wywołać u niego zaburzenia. Ale, czy ona rzeczywiście jest w ciąży, czy tylko, jak w pewnej chwili mówi Parcha, jej partner, ona tylko udaje – ma brzuch wypchany poduszką.
Udający Rumuna partner – Parcha, to w rzeczywistości aktor, rozpoznawalny po drodze jako telewizyjny ks. Grzegorz. Parcha w przebłyskach świadomości pomiędzy kolejnym narkotykowym delirium przypomina sobie, ze o ósmej rano powinien być w studio na kolejnym nagraniu. Koniecznie chciałby tam zdążyć – chociaż wie, że będzie to prawie niemożliwe.
About Maslowska's play - in English
I tutaj dotykamy jednego z wielu przesłań tej sztuki. Młodzi i nie tylko młodzi ludzie, którzy nieraz nawet z chęci zabawienia się czy po prostu z żartu przyjmują pewną pozę, nie zdają sobie sprawy jak może to być niebezpieczne. Często z beztrosko wybranej drogi nie ma powrotu. Ci ludzie są samotni. Stracili wszystko. To co na początku wydawało się być żartem i dobrą zabawą - kończy się często tragicznie.
Wydawałoby się, że w tym stwierdzeniu nie ma nic rewelacyjnego. Wszak podobny wątek powtarza się w wielu współczesnych utworach literackich. Ale, jak twierdzi w jednym z wywiadów Dorota Masłowska: „W powtarzaniu jest niesamowita magnetyczna siła”. Tak! Należy jeszcze raz i jeszcze kolejny raz powtórzyć tę przestrogę ludziom młodym przede wszystkim. Ale nie tylko. Tę przestrogę powinno się także powtarzać rodzicom i wychowawcom. Chociaż, może należałoby im podsunąć jakieś, choćby nikłe rozwiązanie. Niestety, tego w sztuce nie ma.
Dramat ‘Dwoje biednych mówiących po polsku Rumunów’ to satyra. Ale satyra bardzo gorzka. Salwy śmiechu, które towarzyszyły wypowiadanym ze sceny sentencjom raziły moje ucho. Tam na scenie byli Polacy! I to zarówno ci udający Rumunów, jak też i ci spotykani po drodze – nowobogacki, alkoholiczka, staruszek – inwalida, rodzina z dziergającą na drutach babunią, nieudolny policjant itd.
Czy rzeczywiście taka jest Polska? Tacy Polacy? Czy tylko taki język, pełen wulgaryzmów i nieskładnego bełkotu jest w stanie przemówić do współczesnego odbiorcy? Czy szarzyzna, i bieda są jedynymi synonimami polskiej prowincji, tak jak jedynym elementem dekoracyjnym przedstawienia jest sterta starych opon samochodowych na scenie?
Ta sztuka to beznadzieja. Autorka rujnuje wszystkie autorytety – zarówno uosobienie władzy jak też i autorytety duchowe (negatywne aluzje do polskiego katolicyzmu). Oczywiście problemy, które porusza Dorota Masłowska, są autentyczne – ale co dalej? Jaką receptę podaje autorka na istniejącą sytuację? – Niestety nie podaje żadnej. Sztuka powinna odzwierciedlać życie – ale nie może być jedynie krzywym zwierciadłem. Tak przedstawiona rzeczywistość niekoniecznie musi przestrzegać – to może także usprawiedliwiać – i w tym leży moim zdaniem wielkie niebezpieczeństwo tej sztuki. Chyba, że jest to terapia brutalnego wstrząsu, wołanie o zachowanie wartości, bo bez wartości ten świat się stoczy.
Na pewno ta sztuka posiada uniwersalne przesłanie. Podobne sytuacje mogą się zdarzyć wszędzie. Autorka umiejscowiła swój dramat w Polsce – i to jest jej decyzja. Jest Polką, polskie społeczeństwo zna najlepiej. Ja jednak osobiście wolałabym, żeby ze sceny nie padały nazwy polskich miast Warszawa, Ostróda, Elbląg, Gdańsk, Białystok – wtenczas pewnie łatwiej byłoby mi akceptować wybuchy śmiechu na widowni.
Na szczególne podkreślenie zasługuje doskonała gra aktorska. I to nie tylko dwojga młodych aktorów grających główne role Dziny i Pachy. Pozostałych czworo doskonale wciela się aż w 15 różnych ról! Całości dopełnia podkład muzyczny Tadeusza Gajcy. Na pewno sztuka warta obejrzenia, szczególnie dla Polaków, którzy będą w stanie po obejrzeniu przedstawienia wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Marianna Łacek
Równo rok temu odbyła się w Sydney premiera sztuki Masłowskiej- zapewne w innej obsadzie.
PP - ESK: Rok temu brakowało nam stosownego określenia dla kraju pokazanego na scenie. Dziś już je mamy: to "Palikot Land".
|