Potop Armii Czerwonej powstrzymało wraz z Polakami 17 młodych ochotników z Ameryki. Wśród nich Merian Cooper, później sławny hollywoodzki producent filmu „King-Kong”. Ochotnicy z Ameryki byli lotnikami. Nie walczyli bezpośrednio w Bitwie Warszawskiej. Aby jednak pobicie bolszewików pod Warszawą się udało, Lwów koniecznie musiał zatrzymać niezwyciężoną dotąd 1. Armię Konną Siemiona Budionnego. Amerykańscy ochotnicy bardzo w tym pomogli, nadlatując nad niekończące się kolumny sowieckich kawalerzystów. Z 200 metrów rzucali w nich małymi bombami, a potem siekli z karabinów maszynowych przez śmigła. Wyrywali swoje dwupłatowce z lotu nurkowego ledwie kilkanaście metrów nad głowami bolszewików. Spłoszone konie tratowały wtedy sprzęt i potęgowały chaos. Dzięki wsparciu z powietrza polska piechota zatrzymała pod Lwowem wielokrotnie silniejszych Sowietów.
(...)Ochotnicy z Ameryki pośrednio przyczynili się do tego zwycięstwa. Przyjechali 91 lat temu nad Wisłę, żeby spłacić Polakom dług wdzięczności. Jaki dług? Za Kościuszkę i Pułaskiego, którzy 130 lat wcześniej pomogli Ameryce wywalczyć niepodległość od imperium brytyjskiego. Nie bez znaczenia był też fakt, że piloci z Ameryki byli rozczarowani zakończeniem I wojny światowej. Wojna z perspektywy dwupłatowego myśliwca wyglądała znacznie bardziej romantycznie niż z perspektywy okopów. W okopach inni chłopcy ginęli milionami, często nie widząc przeciwnika, masakrowani przez artylerię i duszeni gazem. Tymczasem ówcześni piloci byli jak średniowieczni rycerze. Gdy strącili pilota przeciwnika, lądowali obok niego, opatrywali mu rany i zapraszali na wino. Własnej żandarmerii oddawali go dopiero rankiem następnego dnia, po uczczeniu walki licznymi toastami. Amerykańscy lotnicy chcieli dłużej tak powalczyć w słusznej sprawie i przeżyć kolejne przygody; mieli żyłkę awanturników. Mieli też doświadczenie bojowe, zdobyte w ostatnim roku I wojny światowej. Swoją polską jednostkę nazwali eskadrą kościuszkowską. Przewinęło się przez nią 17 Amerykanów...
Niezwykle frapująca opowieść w Gościu Niedzielnym
O Merianie Cooperze pisał rok temu w Pulsie Felix Molski - oto link. |