Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
24 sierpnia 2010
Plon pięknej podróży - wystawa fotograficzna w Melbourne
Dominik Staszowski opowiada o sobie i swojej podróży

Dominik Staszowski. Żonaty, bezdzietny. Mieszka w Melbourne od 1983 roku. Z Polski wyjechał jako 12-latek. Studiował fotografię w Melbourne School of Arts. Po ukonczenu szkoły pracował przez kilka lat jako photographic assistant. Potem postanowił odejść i założyć swoją firmę 'inikphoto'. Działa na kilku polach: Commercial, Advertising & Fashion Photography. Bardzo lubi fotografować ludzi, candid portraits w stylu Reportage. Uczył się fotografować na filmie, a więc nie cyfrowo,uważa się więc za tradycyjnego fotografa.Uwielbia efekt stylu "prawdziwej fotografii". Nie chodzi o tu ostrość, czy o jakość aparatu, dla Dominika najbardziej wartościowy jest styl i przede wszystkim uczucie (feeling) fotografii.

Jego marzeniem było wyjechać w samotną podróż w świat,aby skupić się na fotografowanie pięknych krajobrazów, pięknych ludzi, pięknych miejsc. Chciał pokazać prawdziwy świat: smutny, biedny, straszny, a czasami po prostu nieciekawy. Lakierowane pocztówki to każdy może sobie kupić. A Dominik chciał pokazać coś innego - coś, na co nie każdy zwróci uwagę, albo na co patrzeć nie chce. I stąd nazwa "Roads". Bo to drogi prowadziły go ciekawych i nieciekawych miejsc, gdzie mógł poznać różnych ludzi i ich obyczaje. Symbolem takiej podróży jest ten bezdomny pan z Pekinu, którego podobiznę widac na zaproszeniu na wystawę. Ten człowiek symbolizuje wszystko to, co Dominik chciał fotografować. Ten człowiek jest bezdomny, ale na jego twarzy nie widać rozpaczy, tylko nadzieję, widać, że miał trudne życie, ale przetrwał, nie poddał się!"Dla mnie to jest coś pięknego! I właśnie dlatego bezdomny z Pekinu jest bohaterem mojej wystawy"- mówi Dominik.

Wystawa fotograficzna "Roads" czynna będzie w BSG - Brunswick Street Gallery w Fitzroy od 24 września do 7 października 2010.

Więcej o zapowiadanej wystawie - tutaj

Która podróż zrobiła na nim największe wrażenie? Była to jazda (31 dni, 15 tysięcy kilometrów!) transyberyjskim pociągiem z St Petersburga do Władywostoku i dalej przez Chiny i Mongolię.Była to podróż w czasie srogiej zimy, w Irkucku było minus 38 stopni C. Po drodze niesamowite widoki i masa spotkań ( w pociągu i w mijanych miasteczkach) ze wspaniałymi ludźmi "z charakterem". Dominik przyznaje, że nie spodziewał się, że Rosjanie mogą być tacy mili i tacy gościnni. Spotkania były jednak dosyć krótkie, nasz fotograf mógł wytrzymać na zewnątrz raptem pół godziny, po którym to czasie zamarzał i sprzęt i on sam!

Kraj po kraju, krajobraz po krajobrazie. W czasie podróży do Maroka Dominika zauroczył niezwykły wschód słońca. Z podróży do Islandii najbardziej utkwiła mu w pamięci wędrówka po starych wulkanach...ale też wielkie wrażenie zrobiło chodzenie po chińskim Wielkim Murze. Często wspomina czas spędzony w gościnie u nomadów w górach Mongolii. Nie może się otrząsnąć z wrażenia, jakie na nim wywarło zdewastowane po wojnie Sarajewo. Tyle niezwykłych miejsc, tyle niezapomnianych twarzy... chciałby to kiedyś opisać w pamiętnikach.


Najsmutniejsze miejsce świata to... namiot rodziny nomadów na marokańskiej Czarnej Pustyni. Półtorej godziny jazdy w interior, oczywiście 4WD. Szok. Rodzina mieszkała w "namiocie" zrobionym z kawałków szmat. Wielopokoleniowa rodzina mieszkała pod jednym "dachem" i klepała biedę. Straszne warunki. A dookoła spalona suszą pustynia. Dominik zastanawiał się, jak tu porobić najciekawsze zdjęcia. Bardzo się zdumiał, gdy zaprosili go pod "dach". Poczęstowali herbatą i jakimiś ciastkami. Byli bardzo uprzejmi i bardzo mili, traktowali gościa z dalekiego świata jak dobrego znajomego.

"To było niesamowite - opowiada - dzieci patrzyły mi wprost w oczy, a ja z trudem się obróciłem po aparat, byłem jak zaczarowany. Kobiety miały twarze zakryte czarnymi chustkami, ale po ich oczach widziałem, że się do mnie usmiechają. Mój Boże, ci ludzie podali mi swe serca na dłoni. Ludzie, którzy praktycznie nic nie mają - oprócz serc! Zrobiło mi się smutno, że w naszym zasobnym świecie jest tak mało ludzi tak szczerych, tak serdecznych".

Tragiczna wiadomość o katastrofie smoleńskiej zaskoczyła go w Casablance. Włączył hotelowy telewizor i nagle usłyszał wiadomości BBC. Coś strasznego! - pomyślał, natychmiast spakował sprzęt, zamówił lot do Warszawy. Musiał tam być pod Pałacem! Musiał fotografować te niezwykłe, historyczne sceny, ten rodzący się ruch Solidarni 2010. Morze kwiatów, morze zniczów. Morze łez. Rodacy byli w szoku. Następnego dnia jeszcze wiecej ludzi, więcej łez, więcej kwiatów. Tysiące ludzi czekały w kolejce, by złożyc hołd prezydenckiej parze i ofiarom katastrofy. Dominik robił zdjęcia jak zahipnotyzowany. Przeżył w Warszawie coś niesamowitego, mówi, że nigdy tego nie zapomni. Zdjęcia, które tam zrobił - zapisy ludzkich emocji - stanowią dlań ogromną wartość.

Dominik Staszowski

www.inikphoto.blogspot.com