Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
6 wrzesnia 2010
Prawdziwi solidarnościowcy - Krystyna Ruchniewicz-Misiak
Jagoda Williams

Ciąg dalszy sylwetek Prawdziwych Solidarnościowców z okazji 30. rocznicy powstania Solidarności. Krystyna Ruchniewicz-Misiak, urodziła się 12 maja 1942 roku w Bydgoszczy. Technikum Mechaniczno-Elektryczne kończy w Gdańsku. Pierwszą pracę podejmuje w wieku lat szesnastu. Przed opuszczeniem Polski pracuje na stanowisku głównej księgowej w Pałacu Młodzieży w Gdańsku. W Solidarności od czasu strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. Członek Komitetu Założycielskiego NSZZ „S” Pracowników Oświaty i Wychowania przy MKZ Gdańsk, Członek Komitetu Strajkowego podczas strajku pracowników oświaty w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, od jesieni 1980 roku wiceprzewodnicząca Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania Solidarność, uczestniczka negocjacji Krajowej Sekcji z przedstawicielami Ministerstwa Oświaty i Wychowania, w lipcu 1981 delegatka na I WZD Regionu Gdańsk, przewodnicząca Komisji Rewizyjnej „S” Region Gdańsk, delegatka na I KZD, członek KKR. 3 grudnia 1981 r. wyjechała z Polski jako członkini delegacji NSZZ „S” do Francji gdzie zastał ją stan wojenny. Działaczka Światowej Konfederacji Pracy w Brukseli, współzałożycielka Biura Koordynacyjnego Solidarność za Granicą z siedzibą w Brukseli. Do Australii przyjeżdża na stałe w 1983 roku. Obecnie mieszka w Adelaide. Była prezeską Zjednoczenia Kół Polek w Australii i Nowej Zelandii.

Tygodnik Polski: Ruch społeczny, zwany później Solidarnością, ogarnął całą Polskę. W Pani ocenie, dlaczego to nie były tylko strajki w odosobnionych miejscowościach, ale zryw milionów Polaków?

To przyjazd papieża Jana Pawła II w 1979 roku do Polski i jego słowa „Niech Pan odmieni oblicze ziemi, tej ziemi” dały nam siłę i nadzieję. Dlatego Solidarność była zjawiskiem tak powszechnym i spontanicznym. A poza tym głównym mottem strajkujących było żądanie wolności, prawdy i sprawiedliwości.

TP: Pani też spontanicznie włączyła się w ten ruch i uczestniczyła w zakładaniu Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych, następnie aktywnie działała na rzecz Solidarności... A potem nastąpił 13 grudzień 1981 rok... Trzeciego grudnia wyjechałam wraz z delegacją Solidarności do Francji na zaproszenie francuskich nauczycielskich związków zawodowych. I tu zastał mnie stan wojenny. Ponieważ grudzień 1970 przeżyłam w Gdańsku, przewidywałam co będzie się działo w kraju i dlatego podjęłam decyzję pozostania na emigracji i z poza Polski organizowania pomocy dla Solidarności i internowanych. Jednakże głównym motywem mojej działalności było nawiązanie kontaktów z podziemiem i nagłaśnianie sytuacji stanowojennej w Polsce oraz zdobywanie poparcia dla podziemia.


Państwo Misiakowie 2009. Foto Puls Polonii

Serial "Prawdziwi solidarnościowcy": Henryk Klyta

TP: Wkrótce pojechała Pani do Szwajcarii na zjazd członków Solidarności przebywających poza Polską. Wspominała Pani, że wśród uczestników było sporo SB-eckich wtyczek. Czy o infiltracji Solidarności przez agenturę było wiadomo już w trakcie I Krajowego Zjazdu, czy też dopiero później okazało się kto jest kim?

O tym, że Solidarnością interesują się służby specjalne PRL – SB i WSI – było wiadomo od momentu jej powstania tyle, że ilość i środowiska tych współpracujących przeszła nasze najśmielsze oceny...

TP: Założyła Pani w Belgii Biuro Koordynacyjne Solidarnośći za Granicą z siedzibą w Brukseli, z którego później została Pani usunięta ...

Do Biura sprowadziłam z Nowego Jorku Jerzego Milewskiego, który przebywał w USA prywatnie na konferencji naukowej i tam zastał go stan wojenny. Czy miałam do niego zaufanie? Osobiście go wcześniej nie znałam, ale był przecież członkiem Zarządu Regionu „S” w Gdańsku... Po przyjeździe do Brukseli, podczas moich wyjazdów służbowych poza Belgię, Milewski przechwycił wypracowane przeze mnie kontakty i wkrótce, z nominacji Lecha Wałęsy, został szefem Biura, z którego mnie, bez uzgodnienia z podziemiem, usunął.

TP: Czy sądzi Pani, że postąpił tak, bo był manipulowany przez Wałęsę, któremu ufał, czy też już wtedy był zdrajcą Solidarności?

Jestem w posiadaniu dokumentu potwierdzającego, że Jerzy Milewski, syn Józefa, BYŁ agentem SB o pseudonimie FRANCISZEK. Ja, jako członkini Krajowej Komisji Rewizyjnej „S”, byłam wskazana przez Bogdana Lisa – członka podziemnej KKP d/s kontaktów z zagranicą – do prowadzenia finansów Biura, a więc jednej z ważniejszych działek... Finanse tego Biura do dzisiaj NIE są rozliczone, a jedynie mówi się o skali nieprawidłowości w rozdziale pieniędzy na regiony, środowiska... o przechwytywaniu pieniędzy i sprzętu przez służby Kiszczaka... A przecież chodzi tutaj o miliony dolarów!






TP: Tak. Pisze o tym Stanisław Michalkiewicz i wymienia sumę powyżej czterystu milionów dolarów... Lista Wildsteina rozmydliła granicę między pokrzywdzonym a krzywdzicielem. Czy sądzi Pani, że ujawnienie listy było akcją celową, aby rozmazać i utrudnić rozliczenie się z przeszłością?

Tzw. Lista Wildsteina została opublikowana bez jego wiedzy, a działo się to wszystko w okresie walki o ujawnienie współpracowników służb specjalnych PRL... Michnik w GazWyb ogłosił, że na tej liście są nazwiska TYLKO agentów, co było przecież nieprawdą... I to wtedy właśnie zaczęła się nagonka na IPN i potępienie lustracji przez niektóre środowiska.

TP: Wielu byłych działaczy Solidarności, na których ręce Polacy złożyli swój mandat zaufania, mandat ten wykorzystali na zrobienie karier politycznych. Trudno nie zadać pytania, dlaczego tak się stało?

No cóż, lata stanu wojennego i okresu po nim, zrobiły swoje, bycie współpracownikiem służb specjalnych, czyli możliwość ich wpływu a nawet szantażu, też – wystarczy dobrze się przyjrzeć ustaleniom i zdjęciom „wysokich stron” w czasie rozmów w Magdalence, doborowi „rozmówców” przy okrągłym stole i ustaleniom jakie tam zostały zawarte, a zwłaszcza Mazowieckiego „grubej kresce”, która usankcjonowała istnienie po-komunistycznych elit. Przebieg prezydentury Lecha Wałęsy i dobór pracowników jego kancelarii (Wachowski, Milewski, ks. Cybula i inni) też mówią za siebie. Tutaj ważnym źródłem informacji jest publikacja IPN, w 2008 r., książki Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza „SB a LECH WAŁĘSA – przyczynek do biografii”. A poza tym możliwości finansowe przy poparciu wciąż przecież jeszcze obecnych w życiu publicznym i NIE ujawnionych sb-ków...

TP: W Australii była trójka działaczy z najwyższych szczebli Solidarności. Po wyjeździe szefa regionu łódzkiego I ‘S", Andrzeja Słowika (pracował jako kierowca w ambasadzie w Kanberze) do Kanady, zostało Was dwoje: Wiceprzewodniczący Prezydium Komisji Krajowej "S" Mirosław Krupiński i Pani. Będąc tak wysoko w hierarchii Solidarności - no cóż, szlachectwo zobowiązuje – czy planuje Pani napisanie książki o tamtych dniach?

Myślałam o tym i zajęłam się nawet uzupełnianiem notatek... ale to chyba jednak potrwa...

TP: Być może, jest Pani zdziwiona, że w tym krótkim wywiadzie nie zadaję pytań o Pani imponującej działalności w Solidarności. Ale o tym można przeczytać na Internecie, czy nawet w Tygodniku Polskim nr 33, z 31 sierpnia 2005. Rozmawiamy głównie o sprawie zdrady zaufania Narodu, bo to przyczynek do historii. Kwestię zdrady porusza Pani w Liście Otwartym do Lecha Wałęsy publikowanym w Naszej Polsce...

Może zacytuję jedno zdanie z tego listu ...To nie ty stworzyłeś Solidarność, to Solidarność stworzyła ciebie...

Wywiad przeprowadziła
Jagoda Williams
Jagoda.Williams@gmail.com
Tygodnik Polski nr 29 z 4 sierpnia 2010