Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
17 wrzesnia 2010
"Ścigany" na nieludzkiej ziemi
Krzysztof Masłoń

Gehennę ludności zamieszkującej tzw. Marchlewszczyznę, polski rejon autonomiczny w zachodniej części Ukraińskiej SSR, przedstawia Piotr Kościński w swojej nowej książce, będącej kontynuacją wydanej wcześniej powieści „Przez czerwoną granicę”. Tamta książka opowiadała o tym, jak jej bohater – Franek Cybulski – wraz z rodziną i przyjaciółmi nie poddawał się narastającej sowietyzacji, kultywując w domach polskość i ojczyste tradycje. Polacy w rejonach marchlewskim i dzierżyńskim nie tracili jeszcze bowiem nadziei i o tym, co działo się za zachodnią granicą, tamtejsze gazety pisały najgorsze rzeczy, a nowe, socjalistyczne państwo wciąż wydawało się zagadką. Może da się w nim żyć? – pytano jeden drugiego, aż w końcu Franek sam postanowił się przekonać, jak jest naprawdę w tej „białej, pańskiej” Polsce. Przekroczył nielegalnie granicę i natychmiast znalazł się w samym środku walki wywiadów. Uratowany przez kuzyna powrócił do swojej Janówki wyposażony w broń i lewe papiery – na wszelki wypadek. Okazać się miały bardzo przydatne.

I oto nadszedł rok 1935. Franek z żoną i dzieckiem przeniósł się do Berdyczowa, gdzie pracował w bibliotece i szkole, gdy nagle w polską diasporę uderzyła wiadomość o zlikwidowaniu polskich regionów autonomicznych. A co się stanie z nimi, mieszkającymi tam od pokoleń? Zostaną ukarani – wywózką do Kazachstanu. Eksperyment, nad którym pieczę sprawowali wysocy komisarze sowieccy pochodzenia polskiego z Feliksem Dzierżyńskim na czele, najwyraźniej się nie powiódł. Polacy nie chcieli wstępować do partii, do kołchozów ani poddawać się bezwolnie ateizacji. No to przyszło im za to zapłacić.

Na nieludzkiej ziemi żyć było nie sposób. Decyzję o ucieczce Franek podjął w chwili, gdy deportowani Polacy dowiedzieli się, że ich wieś, dotąd skromnie i mało wdzięcznie nazywana wsią dwudziestą siódmą, stanie się oddziałem sowchozu o, z kolei, dumnej nazwie Krasnyj Proletariat. „Franek popatrzył na swego ojca, zobaczył, jak zaciska usta. Sowchoz oznaczał chlewy i świnie. Antoni Cybulski najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale w końcu zmełł w ustach jakieś przekleństwo. Zresztą – hodowanie świń czy też robienie czegokolwiek innego... wizja pozostania do końca życia pośrodku kazachskiego stepu wydała się w tym momencie szczególnie dramatyczna. Tu przecież było gorzej niż w więzieniu – z więzienia kiedyś w końcu można było wyjść, a ze wsi dwudziestej siódmej mogli co najwyżej wynieść się na cmentarz, który zresztą najpierw musieli własnymi rękami wybudować”.

Recencja i wideo promujące książkę - kliknij tutaj

I tu zaczyna się odyseja Franka Cybulskiego i jego rodziców, najeżona niebezpieczeństwami podróż przez azjatyckie i europejskie tereny Kraju Rad, w której będą musieli się wykazać niezwykłym sprytem i odwagą, by nie zawrócono ich z drogi, nie – już nie do wsi numer 27, lecz do łagru z obostrzonym rygorem. Ich sytuacja była tym trudniejsza, że na Ukrainę nie mieli już powrotu, zdążali do celu, który ledwie znali – do mitycznej Polski.

„Przez czerwony step” czyta się jeszcze lepiej niż poprzednią część powieści Piotra Kościńskiego. Bohater tej książki to nikt inny jak „Ścigany” czy „Jeden przeciw wszystkim”, niemogący zaufać nikomu w wielkim kraju, w którym niemal każdy okazuje się enkawudzistą albo współpracownikiem tajnych służb. Tym mocniej ściskamy kciuki za powodzenie podejmowanych przez niego działań. Na koniec dobra wiadomość dla czytelników. Piotr Kościński o przygodach swego Franka chce napisać co najmniej trylogię.

Piotr Kościński „Przez czerwony step”. LTW, Łomianki 2010

źródło rp.pl

Poprzednia powieść: Przez czerwoną granicę

Przez czerwoną granicę to powieść historyczno-sensacyjna, której akcja rozgrywa się na pograniczu polsko-sowieckim, a ściślej polsko-ukraińskim. Inspiracją do jej napisania była rozmowa autora z mieszkańcem Dowbysza o potajemnym obchodzeniu Wigilii oraz przemycanym z Polski opłatku. I tak powstała książka porywająca i pełna dramatyzmu. Radziecka Marchlewszczyzna przełomu lat 20. i 30. XX wieku i bohater ? młody Polak w sowieckim państwie, który postawiony przed wyborem między swoją tożsamością narodową, moralnością a bezpieczeństwem rodziny i ojcowizny, decyduje się na śmiały krok. Przyjmując rolę przemytnika, przedziera się przez granicę do kraju, którego nie zna, a którego obraz w sowieckiej prasie wygląda przerażająco: nędza, głód, strajki i szubienice. Niespodziewanie trafia w sam środek walki wywiadów. Czy uda mu się wyminąć sowieckich pograniczników i polski Korpus Ochrony Pogranicza? Co zastanie po drugiej stronie granicy? Czy wróci do swojej Janówki??