W grudniu 2010 r. ukazały się na polskim rynku aż trzy książki poświęcone katastrofie smoleńskiej.
Książki te łączy jeszcze jedno: masa przeinaczeń i niedomówień a w niektórych także błędów. Najgorzej pod tym względem prezentuje się Ostatni lot autorstwa Jana Osieckiego, Tomasza Białoszewskiego i Roberta Latkowskiego.
Wydany przez Prószyński i S-ka Ostatni lot nosi podtytuł „Przyczyny katastrofy smoleńskiej. Śledztwo dziennikarskie”. Warto rozpocząć więc od tego, że jednym ze współautorów tego „dziennikarskiego śledztwa” jest Robert Latkowski – w latach 1986–1999 dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. W październiku 1995 r. „Gazeta Wyborcza” pisała: „Najwyższa Izba Kontroli zarzuca dowództwu pułku lotnictwa obsługującego prezydenta i premiera przekroczenie budżetu, wskazuje przypadki niegospodarności i bałagan. NIK zaleca ministrowi obrony wyciągnięcie wniosków personalnych wobec dowództwa 36. Pułku Lotnictwa Specjalnego. Zdaniem kontrolerów, o tym, kto z oficjeli, kiedy i jakim samolotem
poleci, decydował arbitralnie dowódca pułku płk Robert Latkowski”. Co najciekawsze, inspekcja w pułku Latkowskiego rozpoczęła się, gdy prezesem NIK był śp. Lech Kaczyński. Nic dziwnego zatem, że w „Ostatnim locie” został on opisany w rozdziale pod wiele mówiącym tytułem „Naciski »dworu«”.
Obszerne recenzje w: niezalezna.pl
|