Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
31 lipca 2011
Najbardziej lubił wtorki
Jerzy Moskała
Wśród wielu publikacji o życiu naszego Papieża wyróżnia się opowieść o jego życiu codziennym p.t. “Najbardziej lubił wtorki” pióra księdza arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego oraz redaktorki Brygidy Grysiak. Ksiądz Mokrzycki był drugim sekretarzem Papieża przez dziewięć lat od roku 1996 aż do 2005. W książce opowiada jak wyglądał zwykły dzień Jana Pawła w Watykanie, co go wzruszało, co czytał, co lubił śpiewać, kogo zapraszał i dlaczego lubił wtorki. Oto garść tych wspomnień o sprawach znanych i mniej znanych.

Ojciec Święty lubił patrzeć na wschód słońca i dlatego wstawał wcześnie, najpóźniej o 5.30. Po porannej toalecie odmawiał różaniec leżąc krzyżem. Później po Mszy Świętej rozmawiał z zaproszonymi osobami, mając dla każdego miłe słowo. Porannych gości było dawniej do czterdziestu, później najwyżej piętnastu. Często byli to goście z Polski, kapłani i osoby świeckie. Ale byli też prości ludzie, którzy pragnęli spotkać się z Papieżem. Po Mszy było śniadanie, na które zapraszano kilkoro gości. Śniadania były tradycyjne, polskie przygotowane przez siostry Sercanki z Krakowa. Zwykle był to jakiś serek, wędlina czy jajecznica, oraz kawa z mlekiem. Były to raczej obfite śniadania na długi, trudny dzień.

Od 9.30 do 11.30 Ojciec Święty przeglądał włoskie gazety, a potem w gabinecie przygotowywał się do zajęć, pisał listy, homilie, encykliki. Potem aż do godziny trzynastej trwały audiencje codziennie z wyjątkiem środy, przeznaczonej na audiencję generalną oraz wtorków, gdy Papież miał wolne. I właśnie te wolne wtorki lubił najbardziej. Wtedy wyjeżdżano z Watykanu po śniadaniu. Wcześniej policja przygotowywała jakieś zaciszne miejsce. Wybierano się czasem bliżej n.p. do Sanktuarium Matki Bożej w Mentorelli, a czasem dalej do Toskanii. Po dłuższym spacerze spożywano posiłek pod gołym niebem na plastikowych talerzach. Potem do godziny 18-tej Papież modlił się, czytał lub pisał. Czasami wieczorem żandarmi rozpalali ognisko. A Ojciec Święty i towarzyszące osoby przypominali sobie dawne czasy i śpiewali. Te chwile bardzo cieszyły Papieża i pomagały mu odzyskiwać siły.

W innych dniach na prywatnych audiencjach przyjmowano od kilku do kilkunastu osób. Jak mówiono w Watykanie, do ostatniej chwili nie wiadomo było, o której godzinie i z kim po audiencji Papież spotka się na obiedzie. W niedziele i święta często zapraszano więcej osób, więcej gości z Polski. Byli to często biskupi z Polski i oczywiście przyjaciele ze środowiska krakowskiego. W ten sposób Papież mógł się dowiedzieć o sytuacji w kraju i w polskim kościele. Bardzo Go cieszyły te polskie spotkania. Ojciec Święty nie miał specjalnej diety. Podawano najczęściej dania kuchni włoskiej, mimo że gotowały polskie siostry. Zawsze była jakaś przystawka, jakiś makaron, mięso i mały deser. Po obiedzie chwila odpoczynku i znowu praca. Jan Paweł zamykał się w swoim gabinecie, pisał oraz czytał życiorysy świętych, dzieła współczesnych teologów, lecz także książki naukowe i z dziedziny teologii moralnej. A od czasu do czasu sięgał po Trylogię Sienkiewicza, żeby sobie przypomnieć historie, które lubił.

Wieczorem po lekturze przyjmował swoich sekretarzy, przeglądał dokumenty i podpisywał listy. Później spotykał się z urzędnikami Watykanu i kardynałami z różnych kongregacji. Po kolacji, w której brali udział goście lub tylko sekretarze, oglądano główne dzienniki telewizyjne. Kolacje były lekkie. Jakiś rosołek albo lekka włoska zupa jarzynowa i ewentualnie kawałeczek mięsa. Deseru siostry zwykle nie podawały, bo Papież walczył z nadwagą. Lecz On tak bardzo lubił słodycze, że dosyć często dawał siostrom znak, że jednak poprosi o ciasteczko. A robił to, kreśląc palcem wskazującym na obrusie kółeczko i uśmiechając się tajemniczo. A siostry nie miały wyjścia i musiały ciasteczko przynieść!

Po kolacji opowiadano o mijającym dniu, o codziennych problemach i troskach.Często potem modlono się wspólnie w intencji osób cierpiących lub zatroskanych. Potem Ojciec Święty szedł do gabinetu, gdzie pracował do późna. Przed snem zwykle po dziesiątej wieczorem zaglądał do kaplicy na prywatną modlitwę. Papież miał bardzo silny organizm. Wystarczyło Mu sześć godzin snu, by wstał wypoczęty. Potrafił też regenerować się w ciągu dnia. Gdy położył się na kwadrans, zmęczenie mijało. Widać to było w czasie pielgrzymek. Nawet gdy Ojciec Święty był starszy i słabszy, to dalej utrzymywał swój porządek dnia. Nie opuszczał modlitwy, dużo czytał także w języku angielskim i niemieckim. Bardzo lubił niedzielne wizytowanie rzymskich parafii. Wszak był biskupem Rzymu. Chciał odwiedzić wszystkie rzymskie parafie, a było ich ponad trzysta. Niestety nie zdążył odwiedzić ośmiu. Za to pod koniec życia zapraszał parafie do siebie, do Watykanu.

O codziennym życiu naszego Papieża pisał też Jego pierwszy sekretarz, kardynał Stanisław Dziwisz w ksiażce p.t. “Świadectwo”. Wspomina tam, że Jan Paweł był perfekcjonistą i pragnął maksymalnie wykorzystać czas. Planował więc skrupulatnie wszystkie swoje zajęcia:modlitwę, pracę, spotkania, posiłki z zaproszonymi goścmi, a także wypoczynek. Kardynał wspomina również wyprawy poza Rzym, głównie w rejon Abruzji. A było tych wypadów ponad sto. Utkwiła mu w pamięci szczególnie pierwsza wyprawa na narty w styczniu 1981. A wracając do codziennego życia, warto wspomnieć, że Papież miał tylko mały prywatny apartament, składający się z gabinetu i sypialni za parawanem. Nie przywiązując wagi do wygód, tu podobnie jak w Krakowie, żył niezwykle skromnie. Obaj sekretarze Ojca Świętego wspominają wielokrotnie jak istotną była dla Niego modlitwa. Nierzadko któryś z sekretarzy, szukając Papieża, znajdował Go w kaplicy. Nie miało to nic wspólnego z dewocją. On był po prostu zakochany w Bogu i zawsze znajdował nowe słowa, aby modlić się i rozmawiać z Panem.

A ksiądz Mieczysław Mokrzycki, obecny arcybiskup Lwowa, po śmierci Jana Pawła spędził następne dwa lata u boku nowego Papieża, Benedykta Szesnastego. Było to zupełnie inne życie. A nowy Papież już nie mówił do niego “Mieciu” lecz “Mietek”. A my dziękujemy serdecznie przyjaciołom, którzy udostępnili nam obie książki.

Jerzy Moskała