Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
17 sierpnia 2011
Od Arystotela do mistrza Paderewskiego
czyli „Burdele i salony Europy" - Jan Skarga Dydusiak

Stoję w oknie. Noc a miasto spowite w srebrzystej poświacie zlewających się w jedną olbrzymią jasność, rozbłyskujących nieustannie - błyskawic. Huk piorunów przypomina kanonadę ciężkich dział przechodzącego tuż obok frontu. Niesposób zasnąć. Ten rok szczególnie obfituje w fajerwerki natury. A może, jest to - jak piszą i mówią - zwiastun nadchodzącego niechybnie Armagedonu. Bo świat w tej postaci, pozbawiony serca i rozumu, rządzony wyłącznie przez notowania giełdy i wskaźniki ekonomiczne - pędzi nieuchronnie ku krawędzi samounicestwienia. Co spotka nas z tamtej strony? Pustka - twierdzą kopiący sobie grób sceptycy. Spotkanie z Tym, który osądzi nasze, jakże beztroskie postępowanie – mówią inni.

Do tych drugich, niewątpliwie zalicza się b.wiceminister obrony narodowej Ukrainy. W telewizyjnym reportażu wypowiada słowa jakże znamienne: Z Bogiem zetknąłem się w Polsce. Byłem tam pierwszy raz w kościele. Niesamowite przeżycie. I dodaje: zawsze wierzyłem w Boga w zrozumieniu dobra. Nie można negować wielkości Istoty, która obdarzyła człowieka tym wszystkim, co nas otacza.

Piszę o tym w kontekście: wylewających się z ateistycznych mediów - popłuczyn byłych ideologów komunizmu. Ideologów przybranych obecnie w maskujące, modernistyczne szaty zwodniczego neoliberalizmu. Gurów, bojówkarzy mających otworzyć nowe przyczółki dla inwazji homoseksualizmu, aborcji, eutanazji itp. Czytaj - obalenia starego porządku. Obalenia i zniszczenia nade wszystko zasad funkcjonowania podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina. Bo to ona świadczy o sile i potędze narodu. Decyduje o jego przetrwaniu lub o upadku.

Zauważył to już Arystoteles pisząc; „zanik więzi rodzinnych, prowadzi do destrukcji stosunków międzyludzkich”. Dlatego przewodnim celem „nowego” jest niszczenie i zdeptanie wszystkiego, co kojarzy się ze starym porządkiem, z rodziną. Operacyjnie modyfikuje się jej funkcje. Struktury. W tym celu Bruksela m.innymi wydała dla szkół, w kołchozie zwanym Unią Europejską, jakże „edukacyjny” kalendarz na rok 2012. Próżno szukalibyśmy w nim dat świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy.

Rozmyślam o tym idąc ścieżynami Góry Parkowej. Jest dzień Bożego Ciała. Góra tętni i pulsuje. Wibruje tysięcznymi głosami. Dźwięczy rozkołysanymi dzwonami kościołów, drży serduszkami pobrzękujących ministranckich dzwonków. Stoję jak wryty. Z Krynicy Dolnej dobiegający odgłos procesji zatrzymującej się przy kolejnym ołtarzu: „Dobry Boże, a nasz Panie...” miesza się z głosami szykującego się ludu bożego w Zdroju: „Od pomoru, głodu, ognia i wojny – zachowaj nas Panie”.

Pośpiesznie schodzę w dół. Procesja idzie krynickimi uliczkami, bulwarami. Zatrzymuje się przed Witoldówką, Domem Zdrojowym, na deptaku przy muszli koncertowej. Maszerują poczty sztandarowe a nade wszystko na długo zatrzymam urokliwy obraz dziewczynek sypiących z koszyczków - kwiatki. Przybranych w ludowe stroje, stroje komunijne. Obok idą zaaferowani rodzice, drepczą dumni dziadkowie i babcie. Idzie tłumnie Polska, którą pamiętam z dawnych lat. Polska, która pielęgnuje tradycje, która nie zaparła się wiary, podtrzymującej filary naszej niezawisłości.

Jakże odmienna od tej maszerującej przez stolicę z infantylnym, podskakującym żałośnie „poselstwem” GW i SLD na paradzie „wolności”. Czy Warszawa to też Polska czy przysiółek na wskroś zdegenerowanej, wstrząsanej pedofilskimi [i nie tylko] aferami, Brukseli? Zadaję pytanie, które zapewne krzywdzi wielu rdzennych warszawiaków.

To tu, na zboczach Parkowej, wyraziście dociera do mnie znaczenie zajadłości cichej wojny posłańców „nowego”. Awangardy ruchu dysponującego zapleczem zasobnym w szeroki arsenał broni. Włączając w to pozwy sądowe, jak w przypadku sprawy Rymkiewicza. Poety, który ośmielił się postrzec niechlubną rolę GW w procesie odpolszczania Ojczyzny. Dodam: upadlania jej i zniewalania. Bo tak postrzegana jest na ulicy, w salonach, w szerokim gronie obywateli - rola tegoż po polsku piszącego dziennika. Interesujący jest w tym całym zdarzeniu jeden aspekt. Bulwersujący fakt, że redaktorzy, patroni tej gazety to ludzie najczęściej wywodzący się z grupy - jak żadna inna - ceniącej i pielęgnującej swą tradycję i religię. Dlaczego zwalczają u innych podobną im mentalność? Odpowiedź wydaje się banalnie prosta. Łatwiej jest manipulować, rządzić masą bezwolną, anarchizującą. Zniewoloną tłuszczą bezpaństwowców nieznających swej historii, wstydzącej się swych tradycji. Bezideowych koczkodanów taplających się w morzu g.... nieprawości i turpizmu.

Czy można się tej ofensywie przeciwstawić? Nie jest to łatwe. Przez ostatnie 20 i więcej lat skutecznie osłabiano rolę państwa. Strażnika i obrońcę nie tylko granic fizycznych, ale i tych moralnych. Wyszydzono, wdeptano w błoto niegdysiejsze autorytety. Skutecznie eliminuje się i marginalizuje rolę kościoła. Nieraz przy bezwolnej lub uczynnej współpracy tegoż ostatniego. A natura nie znosi pustki. Na ich miejscu stawia, więc zdeprawowane kukły nowej ideologii. Ideologii rozbuchanej nicości. Wszystko nam wolno w imię wolności jednostki. I w imię te depcze się prawa dzieci, swobody większości. Płód traktuje się, jako produkt podlegający fluktuacjom rynku. Pozbawia się dzieci matek i ojców. Odbiera prawo do życia w rodzinie. Ściąga się krzyże, piętnuje wierzących, wtyka w gówno flagę narodową*.

Jakże znamiennych szczegółem zachodzących zmian jest fakt, że właśnie takiemu gnojkowi, minister ds. kultury i dziedzictwa narodowego, niejaki pan Zdrojewski, powierza organizację koncertu celebrującego przejęcie przywództwa Polski w UE! Prawo bywa ślepe. Doskonale spełnia się w roli mentora, sędziego i egzekutora wobec ubezwłasnowolnionej nędzą masy bezrobotnych, emerytów, rencistów. Ściga za poszlaki antysemityzmu. Ale w obronie symbolu narodowego? My jesteśmy europejczykami! Flaga narodowa to przeżytek!

Wpaja się ogłupiałemu, siedzącemu przed telewizorami plebsowi reguły snobizmu i „poprawności” politycznej. I w imię jej, milcząco, bezkrytycznie aprobujemy gnioty, aplaudujemy brzydotę. Wychodzimy z wernisaży, spotkań, z galerii pogrążeni nicością. Przed ekranami wstrząsa nami dreszcz obrzydzenia. Coraz częściej salony Europy mylone są z jej rynsztokami. Burdele z burleską. Kramarki i burdelmamy - z jurorami. Jedyną wartością staje się exhibicjonizm jak niedawno w przypadku francuskiego „teatru” na terenie poznańskiej cytadeli. Trendy w sztuce są dyktowane przez pozbawionych smaku – poszukujących sensacji, ekstremalnych doznań; pseudo dziennikarzy, pseudo artystów. Sytuację tę możemy przenieść na łono polityki, ekonomii, sferę socjalną. Czy to chwilowa zapaść? Czy też koniec epoki, w której między epizodami parkosyzmów wojen, ludzkość - jakże nieudolnie - usiłowała budować, jakość człowieczeństwa.

Zlepiając swą wiedzę z okruszków wiedzy, wydarzeń ostatnich lat i stuleci, spodziewam się, że czeka nas niejeden paroksyzm. Europa pozbawiona Boga, autorytetów i idei, administrowana przez rozbudowaną do granic Orwellowskiego absurdu - biurokrację, będzie czołgać się i wić w sieci niemocy narzuconych sobie reguł. Rzucona zostanie na kolana przez wyznawców Mahometa, którym dalekie są idee europejskiego ateizmu, czy demokracji. Mocni swą wiara, zaślepieni ideologią, bezwzględni, nieprzebierający w środkach ultra-ortodoksyjni islamiści będą narzucać Europie swoje prawa. Prawo shariatu. Historia lubi się powtarzać. Uderza w tych, którzy nie potrafią wyciągnąć wniosków z przeszłości. Którzy jej nie znają.

A jaka jest przyszłość Polski? Paradoksalnie jej siła drzemie w tej zapomnianej, rzuconej na kolana Polsce B. Polsce nieuprzywilejowanych podatników, Polsce ciężko harujących na chleb ojców, Polsce Matek wychowujących rodziny za głodowe pensje. Polsce, w której pieczołowicie jest hołubiona pamięć o bohaterach narodowych, o roli Boga. To jest siła, która skutecznie może stawić opór przebiegłemu matactwu zła. Może, ale potrzebuje wsparcia i liderów. Niezachwianej wiary. Czy się uda? Czy przetrwamy kolejne zakusy rozbiorców? Grabież niekoniecznie, bowiem musi polegać na zaborze ziemi, mienia. Niekoniecznie na narzuceniu obcej władzy. Doskonale sprawdza się jej funkcjonowanie polegające na dozowaniu zniewalania dusz i sumień. Deptaniu kultury, etyki. Szydzeniu z wartości. Warto by ci, którzy dla swoich partykularnych interesów usiłują osłabić małe ojczyzny wielkiej Europy, spojrzeli w przyszłość. Bo ich nadzieja na przetrwanie leży również w naszej sile. W naszej wolności do wyboru, do wiary do nauki, do pracy. Niech wiedzą, że historia im tego matactwa nie wybaczy. Przytoczę tu słowa z testamentu IJ Paderewskiego. Wielkiego patrioty, pianisty i męża stanu, który do 1992 roku spoczywał w pokoju na cmentarzu Arlington. Pisze w nim pełen pokory i troski prosząc o wybaczenie i wybaczając innym. Z jednym zastrzeżeniem: „..... „Nie mogę jednak wybaczyć tym, którzy dla korzyści i własnego wywyższenia, ojczyznę prowadzą do zguby a naród do upodlenia”. I te słowa polecam pamięci tych, którzy tę ojczyznę w ostatnich latach wydzierali sobie i darli na strzępy. I te słowa pozostawię, jako memento i ostrzeżenie dla współczesnych „bohaterów”.

Jan „SkarDydusiak[] Polska 2011

*) Wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 11.08. stacja telewizyjna TVN, która wyemitowała program Kuby Wojewódzkiego, wtykającego w ekstrema flagę narodową, została uznana za winną propagowania działania sprzecznego z prawem i moralnością i skazana na zapłacenie 471 tys. zł grzywny.