W poniedziałek minęła dwudziesta rocznica śmierci Michała Falzmanna,
bohaterskiego inspektora Najwyższej Izby Kontroli, który odkrył największą
aferę III RP - Aferę FOZZ. Za dociekliwość zapłacił życiem. Zresztą nie
tylko on...
Michał Falzmann był pracownikiem NIK. Podczas kontroli Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego wykrył nieprawidłowości związane z handlowaniem
polskim długiem. Jego kontrola, która doprowadziła do jednego z
najgłośniejszych procesów sądowych, pokazała, że pieniądze na spłatę
polskich zobowiązań trafiały m.in. na konta zagraniczne prywatnych osób oraz
były wykorzystywane w polityce. W wyniku tych działań Polska poniosła
gigantyczne straty (szacowane na około 334 mln zł). W proceder nielegalnego
skupowania polskiego długu zamieszane były służby specjalne III RP.
Michał Falzmann pracował w NIK trzy miesiące. Stał się wrogiem numer jeden,
gdy tylko zaczął badać sprawę FOZZ. Bezskutecznie próbował zainteresować
nieprawidłowościami najważniejsze osoby w państwie.
W raporcie pokontrolnym Falzmann opisał nieprawidłowości związane z
działalnością FOZZ. Wśród osób współodpowiedzialnych za nadużycia wymienił
m.in. dyrekcję oraz Radę Nadzorczą FOZZ, wiceministrów finansów Wojciecha
Misiąga i Janusza Sawickiego oraz ministra finansów Leszka Balcerowicza.
Raport Falzmanna stał się przedmiotem obrad najważniejszych ludzi w kraju.
Ówczesny premier Jan Krzysztof Bielecki zorganizował w tej sprawie
spotkanie. Na naradzie u szefa rządu spotkali się m.in.: Walerian Pańko
(szef NIK), Stanisław Rączkowski, Anatol Lawina (szef Falzmanna), Michał
Falzmann oraz wymienieni w raporcie Leszek Balcerowicz i Janusz Sawicki.
Mimo zorganizowania narady, na której prezentowane były wyniki kontroli NIK,
Falzmann nie otrzymał żadnego wsparcia od polityków.
Miesiąc po spotkaniu u premiera Falzmann skierował do Narodowego Banku
Polskiego pismo, w którym prosi o udostępnienie informacji bankowych o
obrotach i stanach środków pieniężnych Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego. Dzień po skierowaniu tego pisma inspektor otrzymał od swojego
szefa informację o odsunięciu go od wszelkich czynności zawodowych.
Pretekstem tej decyzji było udostępnienie ustaleń NIK osobom nieuprawnionym.
W dniu, w którym Falzmann otrzymał wiadomość o swoim zawieszeniu, został
odwieziony do szpitala. Zmarł następnego dnia. Jako przyczynę zgonu podano
zawał serca. Zdaniem jego najbliższych, został otruty.
Śmierć Falzmanna rozpoczęła serię dziwnych wypadków i wyjaśnionych zgonów.
Walerian Pańko - ówczesny prezes NIK - zginął w wypadku samochodowym. W jego
służbowe auto uderzył jadący z naprzeciwka samochód. Wypadek przeżył
kierowca Pańki. Jednak w przeciągu kilku miesięcy również on zmarł w
dziwnych okolicznościach. Podobnie, jak policjanci, którzy przybyli jako
pierwsi na miejsce wypadku Pańki. Okoliczności śmierci Anatola Lawiny -
bezpośredniego szefa Falzmanna - również nie zostały do końca poznane.
Biorąc pod uwagę zaangażowanie WSI w nieprawidłowości w FOZZ wielu
komentatorów wskazuje, że śmierć ludzi związanych z wyjaśnianiem największej
afery III RP nie jest przypadkowa. Niewykluczone, że zostali zamordowani.
Afera FOZZ skupiła jak w soczewce patologie polskiej rzeczywistości opartej
na powiązaniach z PRLowskimi służbami. Ludzie, których przejęły po PRLu
służby, byli zaangażowali w okradanie Polski. Parasol ochronny nad nimi
roztaczali najważniejsi politycy w kraju, a ci, którzy chcieli te patologie
leczyć i im zapobiegać, stawali się ofiarami mediów, polityków i służb. Za
swoją uczciwość i patriotyzm często płacili najwyższą cenę. Dla takich ludzi
Polska transformacyjna miejsca nie miała. Przeszkadzali w robieniu
interesów...
Stanisław Żaryn
fronda.pl
|