Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
9 wrzesnia 2011
TU-154 nie był z tektury
Grzegorz Bieniarz
Przypomnienie rozmowy na temat przyczyn i wątpliwości związanych z „Katastrofą Smoleńską”, jaki przeprowadziłem z wykładowcą Politechniki Opolskiej prof. Zdzisławem Śloderbachem.Obszerne fragmenty tego wywiadu ukazały się drukiem w „Gazecie Polskiej” w wydaniu z dnia 3.08. 2011 r. Wywiad ten zanim trafił na łamy „Gazety Polskiej” funkcjonował w przestrzeni internetowej od maja br. będąc wielokrotnie publikowany na różnych niezależnych portalach i blogach.

Punktem przełomowym, który zadecydował o zainteresowaniu się tym wywiadem przez „Gazetę Polską” był inny wywiad, który udzielił gen. Sławomir Petelicki portalowi Onet.pl, w którym wypowiadając się na temat atmosfery związanej z „Katastrofą Smoleńską” powołał się wprost na słowa prof. Śloderbacha zaczerpnięte z wywiadu z nim :

Zostałem zapytany przez pewnego mądrego człowieka, co myślę na temat opinii dwóch światowej sławy fizyków prof. Zdzisława Śloderbacha z Politechniki Opolskiej i prof. Mirosława Dakowskiego, który złożył doniesienie do prokuratury, co myślę na temat ich opinii, że samolot nie mógł się rozpaść na tyle części? Dlaczego komisja Millera nie korzysta z ich wiedzy? Prof. Śloderbach stwierdził, że „zjawisk fizycznych i myślenia logicznego nie da się oszukać” i ja pod tymi słowami się podpisuję.
wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/ameryka ... Według ekspertów duraluminiowy kadłub powinien rozpaść się na kilka części i powyginać a nie rozerwać się na tak drobne kawałki, na podstawie analizy zdjęć stwierdzono, że części te nie są zgniecione, pogruchotane czy zrolowane a po prostu rozerwane. Co więc spowodowało taki rodzaj zniszczeń?

Z wytrzymałości materiałów, którą wykładam na Politechnice, i którą zajmuję się zawodowo, i z historii wielu innych podobnych katastrof, chociażby tej z 22 marca 2010 r. pod moskiewskim lotniskiem Domodiedowo – nic nie wskazuje, aby przy takim locie koszącym jaki wykonywał nasz samolot z Prezydentem, mógł on się rozpaść na tak drobne części. Przy zetknięciu z mokrą ziemią – podłożem gliniastym, można powiedzieć, że nawet pół bagnistym, takie opisy znamy choćby z relacji Sławomira Wiśniewskiego (operatora TVP) który mówił, że ugrzązł w błocie i nie mógł szybko uciekać, czy wręcz się w nim zablokował , to wskazuje tylko na jedno: że musiała być inna przyczyna niż to zetknięcie samolotu z ziemią. Taką przyczynę, którą konsultowałem z innymi profesorami, mógł tylko spowodować wybuch. Wszystko wskazuje, że mógł to być wybuch ładunku tzw. termo barycznego, inni to nazywają bombą próżniową, jeszcze inni nazywają to bombą paliwową. Więc takie skutki może powodować tylko dodatkowy ładunek wybuchowy. Prof. Dakowski twierdzi, że taki rozpad jest sprzeczny ze znaną z mechaniki wytrzymałością materiału kadłuba. No więc tutaj zgadzam się również z profesorem Dakowskim.

Dodam jeszcze, że oprócz skrzydeł, kształt samolotu przedstawia się jakby cygaro, jest to w mechanice albo geometrii kształt zwany – obłym, to znaczy, że taki kształt powoduje, że samolot mógł obijać się o drzewa, chyba, że trafił dziobem prosto w środek jakiegoś drzewa, no to wtedy powinien się odbić, i wtedy ten przód powinien być zmiażdżony. Ale nic nie świadczy, ze kabina pilotów została zmiażdżona, czyli taki kadłub się obija od drzewa, a nie odbija, i jest jak długie cygaro- prześlizguje się między drzewami, i oczywiście skrzydła przy tym koszą drobne drzewa. Więc tutaj profesor Dakowski ma rację. Poza tym nie jest to samolot wykonany z tektury, przy zderzeniu z tym podłożem tak mógłby się rozpaść tylko samolot z tektury albo z cienkiego suchego drewna. Kadłub samolotu jest wykonany z duraluminiowej blachy o grubości przeważnie 7 mm, który nie jest jednolity – on jest wzmacniany poprzecznymi popręgami i wzdłużnicami. To jest, jeżeli chodzi o konstrukcję, tzw. „skrzynka zamknięta zbrojona” – poza tym to wszystko jest powzmacniane dodatkowymi elementami. Więc takie zniszczenie nie wskazuje absolutnie na efekt zejścia lotem koszącym, zetknięcia z ziemią i następnie ślizgania się po niej, aż do zatrzymania – takich uszkodzeń ten samolot nie prezentuje. To są uszkodzenia innego rodzaju – on się rozpadł na kawałki, taki rozpad jest możliwy tylko przy detonacji ładunku.

Wersja oficjalna głosi (wersja MAK), że samolot uderzył w ziemię w pozycji odwróconej o 180°, a odwrócenie wynikało z utraty części lewego skrzydła w wyniku kolizji z brzozą o średnicy 30-40 cm?

No i znowu następna fizycznie niemożliwie sytuacja. Przecież ten samolot z ludźmi na pokładzie –ich było prawie stu, niech każdy średnio waży po 80 kg , czyli z bagażami dochodzi ok. 10 ton wagi, przy wadze pustego samolotu – 80 ton, wychodzi nam łącznie waga ok. 90 ton. Przy prędkości minimum 270 km/h i według wersji, że przy 100m nad poziomem tego jaru pilot dał sygnał PULL UP – odchodzimy na drugi krąg, pilot zwiększył ciąg –samolot poszedł troszeczkę do góry, wtedy zahaczył o drzewo, przy jeszcze zwiększonej prędkości . Czyli przy prędkości rzędu ok. 300 km/h razy masa – prawie 90 ton to wychodzi ile wynosi pęd. I teraz, żeby ten samolot obrócić, jaką trzeba mieć potężną silę żeby wykonać kręt -czyli moment krętu, który taką masę obróci o 180°? Więc trzeba by co najmniej 10 takich brzóz, żeby coś takiego mogło nastąpić . Załóżmy teoretycznie, ale tylko po to żeby zbić fałszywe argumenty, że samolot byłby w stanie się obrócić -chociaż fizycznie jest to niemożliwe- ale żeby jeszcze tym dowodem obalić te mylne teorie – to góra kadłuba jest słabsza, i owszem wtedy nastąpiłaby być może śmierć tych wszystkich ludzi, kiedy trąc tą górą o ziemię nastąpiłoby zrolowanie, ścięcie tych ludzi. Ale cały dół kadłuba, ten bagażowy, na którym czasami samolot ląduje awaryjnie – na brzuchu, jest przecież silniejszy, wzmocniony.

Oglądamy czasami na rożnych filmach z rzeczywistych katastrof, kiedy samoloty lądują na brzuchu, trą podłoże na jakiejś łące i nic się nie dzieje – lądują. Kiedy się nie zapalą to jest wszystko w porządku. Tutaj natomiast wielkiego słupa ognia nie było, ten samolot się nie spalił, w sensie takim jak to zwykle bywa, tylko został rozerwany. Cały ten dół, który był obrócony wtedy do góry, przy tym lądowaniu na plecach samolotu powinien być cały, natomiast i dół i góra kadłuba zostały rozerwane na drobny mak. No więc następny dowód, który świadczy, że wersja o tym że samolot wykonał półbeczkę i lądował na tzw. grzbiecie czyli obrócony do góry jest nieprawdziwa i wobec faktu tego rodzaju zniszczeń nie znajduje potwierdzenia.

A czy da się za pomocą zjawisk fizycznych wytłumaczyć wersję, że samolot stracił 6.5m część skrzydła po zderzeniu z brzozą, która w miejscu zderzenia miała średnicę 30-40 cm? Fizycznie jeżeli ktoś nie widział jak wygląda to skrzydło, jakie są jego rzeczywiste wymiary i przy ścięciu taką brzozą, kiedy jeszcze ona zostaje, to z fizycznego punktu widzenia rzadko się zdarza, nawet kiedy jest jakaś wada materiału, z czego cynicznie śmiał się rzecznik rządu – Pan Graś ,tak tylko może ironizować ktoś kto nie ma w ogóle poczucia etyki, że może ktoś to skrzydło nadpiłował i dlatego odpadło. Więc jeżeli brzoza została ścięta, to mógł był ślad wgniecenia, jakiś uszkodzeń w tym skrzydle, ale nie odpadnięcia skrzydła. Nie odpadają dwie części razem – jeżeli jest kontakt. Jeżeli jest kontakt fizyczny, niszczący jeden element, to ten drugi się nie niszczy – w zjawisku fizycznym tak jest. Chyba, że oba są takie same, a to nie jest możliwe, bo brzoza jest drewnem a skrzydło dur metalem, poza tym jest ono wzmacniane żebrami, przeszkodami i tzw. grodziami i jest w nim paliwo.

Według pilota Janusza Więckowskiego samolot mógł z tego powodu nieznacznie się przechylić ale nie obrócić o 180 stopni?

Tutaj Pan pilot, którzy wylatał tysiące godzin, ma rację. Ja nie zamierzam z tym Panem polemizować, bo on wie co mówi. Ten samolot mógł rzeczywiście trochę się przechylić, tak jak np. czołg który wjedzie na kamień- też się troszeczkę przechyli, ale to nie znaczy, że się od razu wywróci. Czyli, że samolot od uderzenia trochę się przechylił a jego lot był w chwilę potem wyrównany. Zastanawiający jest fakt, że przednia część kadłuba leżała w pozycji normalnej, natomiast część od skrzydeł do ogona była odwrócona o 180 stopni. Co mogło spowodować taki stan rzeczy?

To mogło wskazywać na to, że ten lot – koszący, z chwilą zetknięcia z ziemią przestał być koszący i jedne części zachowywały się inaczej, czyli były jakieś siły dodatkowe, które takie „wywrotki” spowodowały. Jeżeli kokpit na jednym ze zdjęć jest w normalnej pozycji – widać szyby, widać przód, jest to pokazane tylko w kilku fragmentach, trzeba to specjalnie zauważyć, na pewnych zdjęciach zrobionych z filmowych „stop klatek”. Więc kokpit wylądował normalnie, a kadłub był wyrzucany jakimiś dodatkowymi siłami, przekręcany, wywracany- łącznie z kołami. Ale to nie świadczy o tym, że on lądował na plecach, bo są zdjęcia, które pokazują, że koła z jednej części były ubłocone – to znaczy, że on kołami dotknął ziemi, a nie że uderzył w ziemię „na plecach”, odwrócony o 180°. A to, że ten kadłub miał jedne części tak a drugie tak? – Przy wybuchu wszystko się rozlatuje i ląduje w różny sposób. To by świadczyło o budowie tego samolotu, ja oglądałem tą konstrukcję i ona, składa się z czterech głównych części, oddzielonych grodziami. Idąc od przodu jest: kokpit – kabina pilotów, dalej są dwie salonki – pierwsza, za kabiną pilotów, prezydencka, następna jest salonka VIP-owska – tam siedzieli generałowie, ważniejsi ministrowie, a w dalszej trzeciej części, czyli przedziale pasażerskim siedzieli inni ludzie – posłowie, zaproszeni goście, i czwarta część – ogon, gdzie są silniki. I te części są przedzielone grodziami. Przy ładunku, przy spowodowaniu wybuchu, te cztery elementy zachowują się trochę inaczej, ponieważ salonki są dodatkowo wzmocnione płytami i stanowią jakby oddzielne skrzynki, kokpit stanowi również oddzielna skrzynkę,. A one rozpadły się, rozleciały a największe zniszczenia były w kabinie pasażerskiej i w tych kabinach VIP-owskich, które też zostały po uszkadzane, a ogon odpadł – czyli takie skutki powoduje wybuch, który, dodajmy, nie był w ogonie, w kokpicie, tylko w części pasażerskiej.

Jest Pan profesorem Matematyki stosowanej. Czy taką wersję jaką Pan profesor prezentuje może potwierdzić każdy naukowiec z dziedziny Fizyki, Matematyki czy innych dziedzin ścisłych na każdej polskiej uczelni i nie tylko polskiej? Czy jest to wiedza znana i w naukowym środowisku powszechna, ale nie jest przekazywana opinii publicznej?

Czy każdy? To nie wiem. Czy każdy tak analizował? Niektórzy panowie może robili pomiary tak jak ja. Mnie to bardzo interesowało, również ze względu na moje zapatrywania jakie mam jeżeli chodzi o Polskę, o to co dzieje się obecnie z naszym krajem i ze względu na moje przekonania patriotyczne. Zawsze mnie dziwiło, i nie raz bardzo dziwi – ale być może taki jest dobór – że w prezentacjach radiowych i telewizyjnych, w zasadzie nie ma ekspertów z dziedziny wytrzymałości materiałów, aerodynamiki , dynamiki i kinematyki lotu. Najwyżej byli to dziennikarze albo jacyś pseudo eksperci dlatego, że byli redaktorami w czasopismach związanych z awiacją. Może ci panowie trochę wiedzą na temat historii lotnictwa, wiedzą na temat budowy samolotów ale nie znają się na wytrzymałości. Jest wydział na Politechnice Warszawskiej – Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa tzw. MEiL, gdzie na pewno profesorowie mają na ten temat wiedzę, ale ich nikt nie zaprasza . Jedyny profesor, który w tej kwestii zabrał głos jest fizykiem i jest to profesor zwyczajny Mirosław Dakowski, który pisze o tym. I jest to profesor uznany, o uznanej sławie i wie co pisze. Chociażby ten jeden profesor jest już autorytetem, czyli można powiedzieć, że jest nas dwóch, bo ja również te wszystkie tezy profesora Dakowskiego popieram. Jedną sprawą, która mnie zaciekawiła, a o której się nie mówi – pojawienie się mgły. Przecież o 10.40 w kwietniu nie pojawia się mgła. Mgła jest zjawiskiem, które zawsze pojawia się z samego rana. I mieszkańcy okolicy Smoleńska, z którymi były wywiady, wypowiadali się, że z rana świeciło słońce, nawet potwierdzali to kontrolerzy lotu, i prawdopodobnie była to jedna z sugestii żeby podejście do lądowania mjr Protasiuk wykonał od strony wschodniej w kierunku zachodnim, a nie z zachodniej w kierunku wschodnim, kiedy słońce miałby przed sobą i świeciło by mu w oczy. Ale to podejście właśnie od strony zachodniej jest proste – tam nie ma tego jaru, tam nie ma tej nierówności – jest płaska powierzchnia. Dlaczego mjr Protasiuk wybrał, sugerując się lądowaniem pod słońce, tą gorszą drogę podejścia? Tego nie wiem, ale znając wcześniejsze relacje mjr Protasiuka, to wynika z nich że też znał to podejście i już lądował z tamtej strony. Wybrał taki wariant, gdyż poinformowano go, że jest słońce i wolał je mieć z tyłu niż z przodu. Jednak kontrola nie poinformowała go później, że tam zaczęła pojawiać się mgła, która jest zjawiskiem znowu atmosferycznie niewytłumaczalnym, bo mgły pojawiają się z rana i przed południem ustępują, najpóźniej do godz. 9.30 – 10.00, a tam mgła zaczęła się pojawiać po 10.00 – znowu następny niewytłumaczalny paradoks.

Z wypowiedzi mieszkańców okolic Smoleńska wynika, że szykowała się bardzo ładna pogoda, bardzo ładny dzień. No więc jeżeli mówimy o locie tego samolotu, o zjawiskach fizycznych, to nie możemy wkraczać w zjawiska para fizyczne – w jakieś nienormalne pojawienie się mgły, jakieś nienormalne roztrzaskanie się samolotu – takich rzeczy nie ma. Jeżeli wkracza tutaj dziedzina nauk technicznych, ścisłych, to musimy mówić językiem ścisłym i takie zjawiska nie są normalne jeżeli w jakiś sposób nie są przygotowane i specjalnie wywołane.

Profesor Dakowski w liście do prokuratury zawiadamiającym o popełnieniu przestępstwa napisał : Prawa fizyki, jak i prawa logiki, obowiązują bezwzględnie. Nie da się ich zmienić, bo są to prawa natury; stoją one ponad „prawami” geo-polityki czy socjologii.

Ja spotkałem profesora Dakowskiego kilka razy np. w Opolu czy w Głuchołazach w 2008 roku. I jeżeli profesor tak pisze to ja wiem, że ten profesor wie co pisze. I całkowicie się z panem profesorem Dakowskim utożsamiam, zgadzam i popieram jego wersję -że zjawisk fizycznych i myślenia logicznego nie da się oszukać i prawda, jako zdarzenie fizyczne i logiczne, zostanie wytłumaczona. W to musimy wierzyć, inaczej nasze racjonalne myślenie nie miałoby sensu.

***

*Zdzisław Śloderbach – Profesor doktor habilitowany, wykładowca Politechniki Opolskiej posiadający na tej uczelni status profesora nadzwyczajnego. Ekspert w takich dziedzinach jak: zastosowanie matematyki w technice, mechanika ciała stałego, niezawodność i wytrzymałość, teoria sprężystości i plastyczności, naprężenia termiczne, technologia obróbki plastycznej. Jego prace z dziedziny Matematyki stosowanej zostały wydane przez jedną z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie – Uniwersytet Berkeley w USA. Represjonowany w stanie wojennym i za swoja opozycyjną działalność zwolniony z pracy w instytucie w Warszawie. Posiada status „pokrzywdzonego” nadany przez IPN.

wywiad i więcej ciekawych artykułów na stronie Klubu Gazety Polskiej w Opolu : klubgpopole.pl/