Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
6 października 2011
Tu-154 nie ściął brzozy - przeleciał nad nią
twierdzi Antoni Macierewicz
“Rozrzut i kształt szczątków oraz wygląd miejsca, na którym te szczątki leżą, wykluczają możliwość roztrzaskania się samolotu przez uderzenie w ziemię” - mówi Antoni Macierewicz, szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej w rozmowie z Leszkiem Misiakiem i Grzegorzem Wierzchołowskim.

* Jakie szanse mają Polacy, by poznać prawdę o Smoleńsku, skoro wyniki badań amerykańskich autorytetów naukowych – prof. Kazimierza Nowaczyka, które dostarczył Pan prokuraturze, premierowi Tuskowi i ministrowi Millerowi, i prof. Wiesława Biniendy, eksperta NASA – zostały zignorowane?

Badania, które zapoczątkowali prof. Nowaczyk i prof. Binienda będą kontynuowane niezależnie od sytuacji politycznej w Polsce. W miniony poniedziałek otrzymałem analizę prof. Nowaczyka rekonstruującą trajektorię poziomą lotu Tu-154, z której wynika, że polski samolot przeleciał ok. 4 m nad brzozą. Najpóźniej w połowie października przedstawimy wyniki tej analizy podczas telemostu, podobnie jak zrobiliśmy to w przypadku poprzednich analiz prof. Nowaczyka i prof. Biniendy. Wiemy więc już na podstawie profesjonalnych badań, że uderzenie w brzozę nie mogło spowodować urwania skrzydła, odwrócenia samolotu i roztrzaskania maszyny o ziemię. Jeśli samolot zahaczyłby o drzewo, skrzydło odcięłoby jego pień. Ale wiemy też, że polski tupolew nie mógł ściąć brzozy, ponieważ przeleciał nad nią. A przecież – jak twierdzi MAK i komisja ministra Millera – zniszczenie skrzydła przez brzozę było bezpośrednią przyczyną katastrofy.

* Powiedział Pan, że trwają prace nad odtworzeniem ostatnich sekund lotu tupolewa, wraz komputerową rekonstrukcją wraku. Czy są już wyniki tych badań?

Rekonstrukcja wraku na podstawie zdjęć jest już prawie zakończona. Materiałem zgromadzonym przez zespół parlamentarny zajmują się teraz dwa amerykańskie laboratoria. Do zespołu, którym kierują prof. Nowaczyk i prof. Binienda, dołączyli specjaliści z firmy Boeing. W nasze badania zaangażowała się także firma, lider w dziedzinie modelowania i symulacji ciągłej. Jej specjalnością są w szczególności: aerodynamika, zastosowania o charakterze militarnym, balistyka, zwłaszcza badania uderzenia obiektu w cel. Została wykonana przez te firmy symulacja uderzenia zrekonstruowanego samolotu w ziemię, wstępna analiza potwierdza diagnozę, którą przekazywaliśmy opinii publicznej. Rozrzut i kształt szczątków oraz wygląd miejsca, na którym te szczątki leżą, wykluczają możliwość roztrzaskania się samolotu przez uderzenie w ziemię. Kształt szczątków i ślady na ziemi wyglądałyby inaczej, gdybyśmy mieli do czynienia z rozpadem samolotu na skutek upadku. To są ciągle wstępne analizy – całość przedstawimy opinii publicznej, gdy otrzymamy komplet badań z USA.

* Z badań wynika, że zanim samolot spadł na ziemię, coś musiało się zdarzyć wcześniej?

Tak, tragedia zaczęła się jeszcze w powietrzu, gdy przestało działać zasilanie elektryczne.

* Zgłaszają się do zespołu parlamentarnego, którym Pan kieruje, renomowane firmy światowe, zajmujące się badaniem katastrof lotniczych. Dlaczego tak się zaangażowały w wyjaśnienie tej sprawy?

To pokazuje, jak poważnie światowe ośrodki badające katastrofy samolotowe traktują tę tragedię. Gdy zespół parlamentarny upublicznił wyniki badań prof. Nowaczyka i eksperta NASA prof. Biniendy, w Polsce zapanowała cisza. Żadne media – poza telewizją Trwam i „Gazetą Polską” – nie podjęły tematu. W świecie ekspertów i profesjonalistów w USA wręcz wrze na ten temat. W środowiskach tych istnieje bowiem świadomość konieczności zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, zwłaszcza wobec fałszywych – co już nie ulega wątpliwości – informacji MAK i komisji ministra Millera.

* Dlaczego wcześniej naukowcy światowi nie zajęli się wyjaśnianiem przyczyn tej katastrofy?

Nie badali dotychczas tej katastrofy, ponieważ wersja MAK i ministra Millera była w pełni akceptowana przez polskie władze i żaden ośrodek naukowy w Polsce ich nie oprotestował. Rząd Donalda Tuska nie wnosił zastrzeżeń do ustaleń rosyjskich dotyczących samego przebiegu katastrofy – jedynie je powielił w polskim raporcie. Nikomu na świecie nie przyszło do głowy, że premier kraju, którego prezydent i ogromna część elity państwa zginęli w katastrofie, może akceptować kłamstwo na temat jej przyczyn. Wyniki badań prof. Nowaczyka i prof. Biniendy ukazały skalę oszustwa niespotykaną w historii badania katastrof lotniczych i były ogromnym wstrząsem dla całego środowiska profesjonalistów i ekspertów. Dlatego ludzie ci podejmują własne badania i oferują nam swoją pomoc, wiedzę, doświadczenie i sprzęt. Światowe instytucje zajmujące się bezpieczeństwem lotów i badaniem katastrof podejmują takie analizy także ze względu na bezpieczeństwo przyszłych lotów i interesy wielkich firm produkujących samoloty.

niezalezna.pl