Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
20 października 2011
Tylko Polski żal...
kokos26
Wybory zakończyły się zwycięstwem Platformy Obywatelskiej, która jednak zmniejszyła minimalnie ilość wprowadzonych do parlamentu posłów. Swój stan posiadania w porównaniu do wyborów z 2007 roku pomniejszył również PiS, co trudno nazwać sukcesem opozycji, jeśli weźmiemy pod uwagę cztery lata fatalnych rządów PO-PSL pełnych afer, tragedii i niespełnionych obietnic. Wszystkim zawiedzionym chciałbym wlać w serce jednak odrobinę otuchy w postaci porcji optymizmu i realizmu.

Wiem, że wynik mógłby być lepszy gdyby wybory odbyły się tydzień wcześniej, ale wytykanie błędu z wyrażoną w książce opinią prezesa o Angeli Merkel nie ma sensu. Znalazłby się, jak znam życie, inny kij na Kaczyńskiego gdyż na salonie zapanował na finiszu kampanii autentyczny strach. Otóż zwycięstwo drużyny Jarosława Kaczyńskiego miałoby sens tylko w wypadku gdyby osiągnięty wynik gwarantował większość pozwalającą obalać prezydenckie weta. Każde inne zwycięstwo byłoby dla Prawa i Sprawiedliwości katastrofą. Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby jakimś cudem udało się Jarosławowi Kaczyńskiemu nieznacznie wygrać wybory, sklecić słaby rząd oraz przejąć władzę nad tą stajnią Augiasza czy mówiąc wprost syfem, jaki Tusk pozostawił po sobie?

Żadne systemowe reformy nie byłyby możliwe gdyż na straży interesów establishmentu III RP stałby Bronisław Komorowski. Bardzo szybko media i w wszystkie te salonowe przydupasy zwane nad Wisłą dziennikarzami obwiniliby prezesa za rozgrzebane przez PO inwestycje, niebotyczne długi, w jakie wpędził Polskę duet Tusk-Rostowski, a skandal i kompromitacja podczas Euro 2012 doprowadziłby zapewne do takiego klangoru i wrzasku, że mielibyśmy bardzo szybko przyspieszone wybory, poparcie dla PiS-u spadłoby do około 20 procent, czyli żelaznego elektoratu, a naród, jako zbawcę wybrałby ponownie Tuska lub co bardzo prawdopodobne, Palikota.

Jednak bardziej realny scenariusz wyglądałby tak. Zwycięski PiS dostaje od Bul-Komorowskiego misję utworzenia nowego rządu, ale po wcześniejszych cichych uzgodnieniach między PO, RP, PSL, SLD, a prezydentem, nie udaje się stworzyć żadnej koalicji. Wtedy to na scenę wkracza ponownie zbawca Tusk, tworzy rząd, a elektorat PiS-u dostaje sygnał, że partia Kaczyńskiego nawet zwyciężając nie jest w stanie sprawować władzy. I w tym przypadku część wyborców PiS zniechęcona takim obrotem sprawy odchodzi i znowu pozostaje przy Jarosławie Kaczyńskim tylko jego żelazny elektorat.

Trzeba sobie wyraźnie uzmysłowić pewne realia. Jeśli weźmiemy po uwagę całe polskie dorosłe społeczeństwo, czyli wszystkich uprawnionych do głosowania to w Polsce nie ma czegoś takiego jak powszechne antysystemowe nastroje, a rządzących popiera niecałe 20 procent Polaków zaś PiS około 15 procent.

Nie można się oszukiwać, że to, co dzisiaj stanowi polski naród, jest już teraz w stanie powszechnie wystąpić przeciw temu systemowi. Niestety dzisiejsi Polacy, i nie jest to żadne wielkie odkrycie, nie są w stanie dokonać wzniosłych patriotycznych czynów. Jak już nie raz pisałem, jedynym bodźcem, jaki może wywołać powszechne protesty jest brak lub niebotyczny wzrost cen tej symbolicznej już kiełbasy. Wymordowanie przez dzisiejszych „przyjaciół”, a kiedyś okupantów, z Moskwy i Berlina, dużej części polskich elit oraz półwiecze komunizmu sprowadziło nasz naród do roli kiełbasianych buntowników, a zmiana tej sytuacji wymaga długiej i mozolnej pracy u podstaw. To, co wydarzyło się 9 października jest dla opcji niepodległościowej i patriotycznej optymalnym na tę chwilę rozwiązaniem. Niestety nadal będziemy zmuszeni przyglądać się panoszeniu w naszym kraju ewidentnych szkodników i strażników obcych interesów. Nadal musimy z bólem czekać na katastrofę gospodarczą, która zbliża się wielkimi krokami i jest nieunikniona.

W swoich tekstach często z satysfakcją stwierdzałem, że ukryta za kosztowną dekoracją imitującą demokrację, grupa trzymająca prawdziwą władzę w Polsce jest w dramatycznej sytuacji. Powodem tego był brak stworzonej przez służby i obce lobby ekipy, która mogłaby zluzować Tuska. Sytuacja się zmieniła i do tej roli, jak widzimy z sukcesem oddelegowano biłgorajskiego pajaca. Po rządach „prawicy”, za jaką miało uchodzić PO, najczęściej niezadowoleni obywatele zwracają się ku lewicy. Właśnie taką „nowa lewicę” wystrugały nam na poczekaniu „siły tajemne”, a zachęcanie przez Andrzeja Olechowskiego (TW „Must”), Platformy Obywatelskiej do koalicji z Palikotem nasuwa pytanie czy czasami jednym z zakulisowych akuszerów nowego ugrupowanie nie był ponownie jego oficer prowadzący, generał Gromosław Czempiński? Ale to już temat na oddzielny artykuł.

Polskie społeczeństwo przypomina dzisiaj nieprzytomnego alkoholika, który nie dostrzega jeszcze, że sięgnął już kompletnego dna i leży w rynsztoku. Czy ocknie się, kiedy nie tylko ściągną mu z ręki zegarek, ale nawet pozbawią pocerowanych skarpetek?

Nie wiem. Pamiętam jednak, że nie ocknął się masowo po smoleńskiej rzezi, skandalicznym śledztwie pełnym fałszerstw i haniebnych dyskwalifikujących zachowaniach polityków, których w niedzielę ponownie wybrał. Na Tuska, Palikota czy nikczemną kłamczynię Ewę Kopacz, mogło głosować tylko polactwo, a nie Polacy.

Czy dzisiaj powinniśmy popadać w defetyzm i obrażać się na polskie społeczeństwo, które niestety w większości nosi w sobie duszę postkolonialnego niewolnika? Nie. Należy przyjąć do wiadomości, że jesteśmy w mniejszości i starać się, każdy na swoim gruncie przekonywać każdego dookoła do własnych racji. Konieczna jest również nieustanna modlitwa i kontynuowanie Krucjaty Różańcowej oraz wiara, że zwycięstwo w końcu nadejdzie z tego prostego powodu, że mamy rację.

Jesteśmy jedyną mniejszością, za którą nie wstawi się żaden lewak, Unia Europejska czy Fundacja Helsińska. Jesteśmy w gorszej sytuacji niż hołubieni przez postępowców homoseksualiści, transwestyci czy innej maści dewianci. Mniejszości, bowiem również podlegają podziałowi na słuszne oraz te zwalczane przez samych obrońców mniejszości. Nie ma wyjścia, musimy trwać, działać i jednocześnie uzbroić się w cierpliwość.

Tylko Polski żal.

(Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (41/2011)