Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
9 listopada 2011
Gorączka złota (2)
Andrzej Siedlecki (tekst i zdjęcia)

I wreszcie przychodzi TEN MOMENT! Zanurzeni w historię złotodajnego wzgórza zbaczamy z głównej ulicy i zbliżamy się z naszym worem na złoto do rzeczki... tam przesiejemy piaseczek w nadziei, choćby na ziarenko złotka... Za późno! Chińczycy, Hindusi i inni są już wcześniej, i nawet sitka się nie znajdzie, a cóż dopiero mówić o złocie! Pech! Pech!! Ile to rzeczy w naszym życiu przychodzi za późno?... Albo wcale?

Nie udaje nam się także spotkać podejrzanych typów, być może mieli późniejszą „szychtę”... albo to zakazane, by dziatwy nie straszyć. Kobietek lekkich obyczajów też nie uświadczysz. I słusznie! Ale w okresie gorączki złota było ich, co niemiara i demoralizacja przybrała w Melbourne i Sydney monstrualne rozmiary. W Melbourne bardzo dynamicznie działała Pani Caroline Chisholm, która jeśli nie żeniła „diggerów” z dziewczynkami, które zbałamucone złotymi obietnicami przywożono z Europy, to oddawała je w „service” do buszu . Jeśli dziewczyna trafiła na porządnego kopacza, który ją szanował, nie pił, nie bił, a któremu się poszczęściło - to niewątpliwie wygrała los na loterii. W innym wypadku, życie takiej panny było piekłem, a powrót do Europy był już niemożliwy.


Szukajcie, a znajdziecie


Caroline Chisholm. Fot. Wikipedia


Trunkowi diggers. Fot. State Library of Victoria

A alkohol pito wszędzie, w namiotach, w plenerze, w miasteczkach i miastach. Melbourne i Sydney pławiły się w alkoholu, a władze mimo starań niewiele mogły zrobić, by poprawić sytuację. Wszędzie krzewiła się prostytucja, a na złotonośnych polach „domy usług” kwitły jak po deszczu, także w Ballarat, Melbourne i Sydney, bo w Nowej Południowej Walii też odkryto złoto. Policja zanotowała aż 40-ści „przystani” seksualnych dla klientów w samym tylko Woolloomooloo, nie wspominając o innych dzielnicach Sydney. Jedna trzecia prostytutek – o zgrozo -rekrutowała się z dzieci, 9-cio, 11-sto, 15-letnich, zarówno dziewczynek, jak i chłopców.

Dzisiaj miasto też nie jest wolne od tego biznesu, dla którego „burdel mama” z Tajwanu organizuje nielegalnie „panienki” z Azji dla australijskich klientów, jak podała ostatnio telewizja ABC. Często przyjeżdżają ze studencką wizą - „na studia”! Widocznie rynek jest niewystarczająco nasycony, choć zarejestrowanych i legalnych „sex-workers” mamy już około 10.000 tysięcy. W Ballarat obecnie - jak ogłaszają Yellow Pages - istnieją dwa domy publiczne, obejmujące także dzielnicę Sovereign Hill.


Kopalnia w Sovereign Hill


Kaplica górników


Kareta pogrzebowa


Już lepszy świat

Miasteczko na wzgórzu także w przeszłości posiadało wszystko, co było niezbędne ówcześnie do życia, a nawet śmierci. Była i kaplica, i zakład pogrzebowy, który nieźle musiał funkcjonować, patrząc na okazałe karawany…choć trumna dla klientów do lepszego świata, zbita jest tylko z desek i zbytkiem nie grzeszy.

Jeśli czegoś na wzgórzu zabrakło lub zachciało się bardziej „miastowej” rozrywki, lub gdy kopacze nie gustowali w Szekspirze, z którego monologami tu przyjeżdżano, udawali się do Ballarat, rozwijającego i budującego się w szalonym tempie. W mieście tym bywała nawet Pani Armstrong, czyli Nellie Melba, słynna sopranistka z Melbourne, która podobno „ballaracką” publiczność kochała najbardziej, a miasto jej tę miłość odwzajemniało. Plotki chodzą, że ciemnymi nocami w królewskim teatrze jeszcze do dziś daje się słyszeć jej słodki sopran. Wieczorem natomiast, odrestaurowany „Her Majesty Theatre” oferuje gościnne występy artystów.


Nelli Melba w "Fauście". Fot. Wikipedia.


Teatr Królewski


Teatralna rozrywka


Ballarat, architektura kolonialna

Okazałych i odnowionych budynków z epoki wiktoriańskiej jest tu niemało. Takim jest słynny Craig’s Royal Hotel, do którego zawitał w roku 1867 książę Edynburga, Alfred . I rzeczywiście, nie można oprzeć się wrażeniu, że Ballarat w porównaniu do innych miast zachowanych z tego okresu, wygląda imponująco. A kolonialna, wiktoriańska masywna architektura, dzięki złocie tysięcy kopaczy odzwierciedla bogacące się ówcześnie miasto, które być może już niedługo wróci do dawnego blasku.

Mówi się, że stan Wiktoria leży na złocie, jednakże przez ostatnie 30 lat złoto wiktoriańskie było cmentarzyskiem dla inwestorów. Nie opłacało się go wydobywać, ale w związku ze zwyżkującymi cenami cennego metalu, którego cena w ciągu ostatnich 12 miesięcy podskoczyła na światowych rynkach o 35%, Ballarat przeżywa renesans i kopalnia Castlemaine Goldfields już we wrześniu zabrała się do pracy . Ale nie jest to już czas dla indywidualnych poszukiwaczy złota, przybywających w przeszłości z różnych kontynentów i tworzących kolorowe skupisko różnych narodowości, w którym nie zabrakło także - Polaków.


Seweryn Korzelinski. Foto: http://www.genealogia.okiem.pl/foto2/displayimage.php?pid=4030

Jednym z nich był Seweryn Korzeliński, którego los żołnierza tułacza zaprowadził do Australii, a który opisał swój pobyt ze szlachecką swadą, ironią i humorem w fascynującym pamiętniku. O jego przeżyciach dowiemy się w następnym odcinku.

CDN

(c) Andrzej Siedlecki

Więcej zdjęć w galerii na stronie: www.andrzejsiedlecki.pl