Taki tytuł nosi ważna książka Marka Lasoty, pracownika krakowskiego oddziału IPN-u, a wydana w „Znaku” ( 2006). W obliczu zapowiedzi rychłej kanonizacji Jana Pawła II można uznać, iż byłby to święty wyjątkowo gorliwie tropiony przez bezpiekę. Ukazuje to nawet film „Karol”, lecz książka Lasoty przedstawia szerzej dzieje inwigilacji Karola Wojtyły od czasów, gdy w roku 1946 jako student teologii szedł ulicami Krakowa w pochodzie 3 Maja, ostrzelanym i rozpędzonym przez milicję, UB i wojsko. Byli ranni, aresztowano prawie półtora tysiąca osób. Akcją dowodził kapitan Adam Humer, znęcając się potem nad aresztantami. Czy wśród zatrzymanych był i Wojtyła ?
A book review in English
Pełnił on wtedy funkcję wiceprezesa „Bratniaka”, gdzie ubecy znaleźli – zapewne podrzucone - broń i granaty. Nazwisko Wojtyły trafiło na listę wrogów władzy ludowej, ale kardynał Sapieha bronił go przez zakusami urzędu bezpieczeństwa. I jeszcze w tym samym roku – po święceniach kapłańskich – Wojtyła, wraz ze Stanisławem Starowieyskim, wyjeżdża na studia do Rzymu. W ten sposób Sapieha rozpiął nad swymi wychowankami parasol ochronny.
Po studiach w Rzymie, uwieńczonych doktoratem, Wojtyła wrócil w 1948 r., by ponownie znaleźć się w miejscu oddalonym od macek bezpieki. Został wikarym w Niegowici, gdzie był bezbronnym świadkiem prześladowań swoich parafian. Odwiedzał go często przyjaciel z seminarium, ks. Maliński, którego w wiele lat później,w r.1963, UB zwerbowało do współpracy. A zatem naprawdę dopiero od 1949/50 jako wikary u Świętego Floriana w Krakowie ks.Wojtyła znalazł się na celowniku ubeków.
Po śmierci kardynała Sapiehy Wojtyłą zaopiekował się arcybiskup Baziak, przenosząc go do domu księży profesorów przy ulicy Kanoniczej. Być może spełnił wolę zmarłego kardynała, który starał się chronić młodego księdza przed szpiclami. W każdym razie Wojtyła jakby zniknął z pola widzenia ubeków, przygotowując przez kilka lat habilitację. Natomiast UB tropiło głównie tych duchownych, którzy byli współpracownikami lub członkami podziemnych organizacji niepodległościowych. Reżim zwalczał Kościół na wielu frontach, o czym świadczy haniebna likwidacja „Caritasu”, Teatru Rapsodycznego, zakazy procesji Bożego Ciała czy walka z parafią w Bieńczycach.
Urząd Bezpieczeństwa ponownie zaczął śledzić Wojtyłę, gdy ten zyskał sobie reputację duszpasterza studentów i inteligencji oraz został wykładowcą w seminariach i na KUL-u. Intensywnie śledzono go i kontrolowano jego korespondencję, gdy od r.1958 był biskupem pomocniczym w Krakowie. Otrzymał wtedy kryptonim „Pedagog” jako obiekt ubeckiej obserwacji. Donosy nań płynęły od wielu TW, część z nich przytacza książka Lasoty, która zresztą ukazuje szeroki kontekst historyczny tamtej epoki, a także postacie Sapiehy, Wyszyńskiego, Baziaka czy Turowicza, którego poglądy nie zawsze podzielał Wojtyła ( vide str.162/3).
Czytamy o podsłuchu w Pałacu Biskupim, o prześladowaniach księży, o straszliwym procesie wytoczonym krakowskiej kurii ( 1953), o daremnych intrygach bezpieki, która zamierzała skłócić Wojtyłę z biskupem Ablewiczem. Sporo jest materiałów o śledzeniu ks.Bardeckiego i ks.Kurowskiego. Opisana jest kariera agenta, który w latach stalinizmu wydał ponad 60 wyroków śmierci na patriotów ( str.221-224). W epilogu znajdujemy hipotezy wokół zamachu na Jana Pawła II w 1981, a jego tropy przez bułgarską ścieżkę prowadzą na Kreml. Lasota ujawnia jednak jeszcze inne sensacyjne szczegóły. Z pewnością jest to książka o wojnie reżimu z Kościołem, który przetrwał mimo wielu dotkliwych ciosów.
Odkrywamy też niezwykłą historię inwigilacji opactwa w Tyńcu ( str.216 – 220), gdy przeorem był tam wielkiej dobroci ojciec Piotr Rostworowski. W r.1963 przyjął on w klasztorze czeską rodzinę Otypków, która prosiła go o pomoc w ucieczce na Zachód. Antoni Otypko jako już obywatel USA odwiedził Polską, a jego żona z córką przedostały się do Polski przez zieloną granicę. Ukrywały się w Krakowie u pp. Mycielskich, podczas gdy ojciec Rostworowski przez krewnego w Gdańsku załatwił ucieczkę obu Czeszek. Niestety, nagle kapitan kutra wycofał się i pani Otypko z córką musiały ukrywać się w Wejherowie. Ojciec Rostworowski osobiście szukał innego statku, niestety w chwili wejścia na pokład 19 marca 1966 r. został aresztowany wraz z Czeszkami. Po trzech latach konspiracji, życia w codziennym lęku matka z córką stanęły przed sądem.
| Annę Otypko skazano na dwa lata więzienia, jej nieletnią córkę oddano do domu dziecka, a ojciec Rostworowski otrzymał wyrok czterech lat, został jednak zwolniony po półtora roku więzienia. Okazało się, że był od początku śledzony w tynieckim klasztorze! Jeszcze w r.1952 ubecy zwerbowali tam zakonnika, z rodziny arystokratycznej(!), prawdopodobnie niechętnej rodowi Rostworowskich, skoro donosił właśnie na przeora Piotra. Działał nie tylko na szkodę biednych Czeszek, wykradł ojcu Rostworowskiemu jakieś papiery, które obciążały biskupa Czesława Kaczmarka. Rozpracowywał nawet własnego brata, który pracował w radiu Wolna Europa, a w r.1972 przeniesiony do Wilna szpiegował tam siostry benedyktynki, za co otrzymał specjalne podziękowania od KGB. Lasota nie wymienia nazwiska tego wręcz paranoidalnego osobnika.
Być może pada ono w książce Marzeny Florkowskiej – „Ojciec Piotr – benedyktyn, kameduła, rekluz” ? Sporadyczne przypadki kolaboracji księży z bezpieką nie są jednak w stanie zaćmić pięknej historii polskiego Kościoła w okresie PRL-u. Biskupi nie musieli więc popierać grubej kreski, naród wybaczyłby tym nielicznym zbłąkanym owieczkom, ofiarom nacisków czy szantaży, za wyjątkiem tak maniakalnych donosicieli jak w przypadku tynieckiego mnicha. Nie przewidziano, że gruba kreska ułatwi ponowne zniewolenie Polski ?
Warto podkreślić bogactwo informacji, źródeł oraz ilustracji ( dużo archiwalnych zdjęć ) zamieszczonych w książce Lasoty, napisanej z literackim talentem i rzetelnością historyka, a opatrzoną aneksami o szefach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. Indeks osobowy , zawierający nazwiska oraz kryptonimy TW, także ułatwia lekturę dzieła, które jest nieocenioną kopalnią wiedzy o strasznych czasach komunizmu, a sylwetkę Papieża przybliża naszym sercom w dniach oczekiwania na kanonizację. I – jak w posłowiu pisze Ryszard Terlecki - dzięki tej znakomitej książce poznajemy drogę, którą Karol Wojtyła zmierzał ku Stolicy Piotrowej i ku świętości.
Marek Baterowicz
recenzja w gandalfie
kolejna recenzja
|