Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
14 stycznia 2012
Jak było na obozie w Kulki-Kulki
Tekst i zdjęcia: Marysia Nowak, Halina Prociuk i harcerska brać
Hufce Polesie i Kraków z Sydney oraz Podhale z Melbourne na wspólnym Obozie Harcerskim w Wood Wood.

Parę godzin po powitaniu Nowego Roku 2012 brać harcerska z Melbourne i Sydney nie traciła ani chwili cennego czasu wakacji szkolnych i już we wczesnych godzinach rannych w poniedziałek drugiego stycznia wyruszyła w daleką podróż na obóz harcerski i kolonie zuchowe do pięknie położonego parku „Kulki-Kulki Scout Camp”, Wood Wood, Victoria, tuż przy granicy z Nową Południową Walią.

Z tego pięknego zakątku australijskiego buszu przesyłamy dla naszych kochanych Rodziców i Dziadków moc serdecznych pozdrowień i uścisków.

Dla Pulsu Polonii i wszystkich Przyjaciół Harcerstwa Polskiego przesyłamy moc najserdeczniejszych życzeń Szczęśliwego Nowego Roku 2012. Aby ten rok był tak wspaniały i wesoły jak nasz obóz.

Dla naszego Obozu wybraliśmy aborygeńską nazwę „Karingal” co znaczy „radosny obóz”, no i już przez tych parę dni widać, że tak naprawdę jest. No a jak by mogło by inaczej kiedy tak wspaniali instruktorzy przygotowali się do tego dzieła i prowadzą ten obóz.




Komendanci podobozów


Nasze harcerki


Brama harcerek

Komendantką całości jest Karina Katsipodas phm z Melbourne a zastępcą Ryszard Chawa phm ze Sydney. Kucharzem doskonałym jest Andrzej Adamski phm, kwatermistrzów mamy aż dwóch Marysia Nowak hm i Irenka Kutypa pwd oraz wielu innych instruktorów pełniących różne i przeróżne, nawet nie planowane funkcje.

Cieszymy się, że tym razem cały czas jest z nami ksiądz kapelan Andrzej Kołaczkowski phm.Hasłem naszego obozu jest ”Uczymy się sztuki życia od tych, którzy żyli przed nami”. Obóz nasz jest podzielony na podobozy:

Obóz Harcerek „Krzyż Południa” - Komendantka Marta Żyznowska pwd.

Harcerki w czasie tego obozu przenoszą się w czasie wstecz, aby dowiedzieć się jak na tym kontynencie żyli Aborygeni w swoim „Dream time”, aby rozszerzyć wiadomości o historii przodków, ich tradycji, kulturze i sztuce malarskiej oraz o początkach powstania Australii.

Wędrowniczki „Podróżniczki po świecie,” prowadzi Monika Paszkiewicz pwd.

Koncentrują się na zdobyciu jak najwięcej informacji o naszej Polonii, ile to już było fal poszczególnych etapów polskiej emigracji do Australii. Planują zrobić wywiady zaczynając od rodzin i bliskich im osób, aby dowiedzieć się o ich przyjeździe i osiedleniu się w Australii. Wiemy, że wielu Polaków przyjechało tutaj po wojnie z Niemiec czy ze Syberii przez Afrykę. Wędrowniczki zbudowały afrykańską chatę, aby móc choc trochę wczuć się, w jakich warunkach Polacy wtedy żyli uciekając ze Syberii. W ramach łączenia rodzin po 1956 roku wiele osób mogło otrzymać dokumenty i przyjechało na spotkanie ze swoimi bliskimi po wielu latach wojennej rozłąki.


Harcerki budują stojaki


Wędrowniczki


Wędrowniczki i Wędrownicy związani na kilka godzin


Harcerki wraz a wędrowniczkami dziarsko i szybko rozbiły swój podobóz w pięknym buszu, rozstawiły namioty, wybudowały bramę wejściową, kapliczkę, tablicę rozkazów, oraz inne potrzebne rekwizyty. Znalezione drzewo, przywiezione piły, siekierki i sznurek pomagały im w tych pionierskich pracach.

Obóz Harcerzy „Makaukau” Komendant Filip Boguszewicz pwd

W naszym podobozie jest ponad 30 harcerzy. Koncentrujemy się nad życiem i kulturą narodów z Torres Strait Island. Więc nazwy obozu i zastępów pochodzą z tamtych rejonów. Hasło obozu to Makaukau co znaczy „czuwaj”. Nazwy zastępów przestawiają treść naszego programu : Ojczyzna, Nauka, Cnota, Siła, Wiedza, Przewodnictwo co przetłumaczone na język Torres brzmi:”Lima”, „Akamai”, „Henolele”, „Kekukanu”i „Manau”.

Harcerze po rozbiciu obozu dzielnie zabrali się do obozowej pionierki. Prace te ułatwiło sporo wcześniej pościnanych drzew. Pokaźna brama wita gości do naszego obozu. Krzyż, stojaki, tablica ogłoszeń w mgnieniu oka zostały elegancko wykonane.

Druhna babcia Halina Prociuk phm

Koło Przyjaciół Harcerstwa - Komendantka Obozu Gosia Zuchowska

Hura! Poniedziałek rano, jedziemy na harcerski obóz. Pięć młodzieżówek z KPH (Koło Przyjaciół Harcerstwa) z Melbourne Halinka, Teresa, Basia i dwie Małgosie podekscytowane pakują się do dwóch samochodów i w drogę. Podróż na teren obozu Kulki Kulki niedaleko Swan Hill zajęła nam aż siedem godzin. Oczywiście po drodze miałyśmy kilka przystanków z relaksem i degustacją pysznego ciasta z dodatkami w Country Club w NSW. Z dobrymi humorami dotarłyśmy na teren obozu z zabytkowym kościołem, w którym jak się później okazało zamieszkały zuchy. Nie tylko kościół okazał się zabytkowy, ale i inne budynki pamiętają bardzo odległe czasy. Co prawda humory nieco nam się zmieniły, miny zrzedły i gdyby nie zbyt późna pora i odległość od Melbourne zrobiłybyśmy w tył zwrot i wróciłybyśmy do domu. Jedna drugą przekonywała, że wcale nie jest tak źle. Komendantka obozu Karina wydała rozkaz pozostawienia wszystkiego co złe za bramą. Tylko pozytywne emocje i nastroje mają prawo wejść na teren obozu. Nie było to takie proste, ale cóż było robić, rozkaz to rozkaz. Zamieszkałyśmy w jednym pokoju. Po rozpakowaniu wyruszyłyśmy na zwiad terenu. Okazało się, że jest tu naprawdę pięknie, zakole rzeki, busz, śpiew ptaków i relaks, relaks, relaks.


Bramę harcerzy wykorzystują zuchy


Harcerze mają przerwę od "pionierki"


KPH z komendantką Kariną


KPH przed wycieczką

Następnego dnia po niezbyt przespanej nocy (przynajmniej przez niektóre z nas) przywitał nas bardzo upalny dzień. Mimo gorąca humory nam dopisywały. Po południu pojechałyśmy z całym obozem na pobliski basen. Cudnie chłodząca nasze ciała woda i ilość zjedzonych lodów dodała nam sił na dalszą część dnia. Przy wieczornym ognisku – kominku pod pięknie ugwieżdżonym niebem bawiłyśmy się wybornie. Przypomniałyśmy sobie nasze harcerskie ogniska.

W środę rano zaczęłyśmy przygotowania do wieczornego ogniska, które miałyśmy poprowadzić. Przejęłyśmy się tym bardzo i prawie cały dzień ćwiczyłyśmy śpiewy, okrzyki i pokaz. Miałyśmy wątpliwości, czy nasza młodzież zrozumie jego sens, ale nie zawiodłyśmy się. Pokaz wszystkim się podobał. Echo gitary i grzechotek oraz harcerskie śpiewy rozlegały się po lesie i niosły daleko, daleko. Na zakończenie ogniska druhna Marysia z Sydney wygłosiła gawędę o pracy KPH i jego wkładzie w działalność harcerstwa. Po wieczornej modlitwie udałyśmy się na wypoczynek. Wiedziałyśmy, że musimy mieć dużo sił następnego dnia, bo zastałyśmy wyznaczone na całodzienny dyżur do pracy w kuchni – hura!. No cóż jakoś to będzie.


Zuchy na apelu


Zuchy na zajęciach


Zuchy słuchają bajek


Zuchy śpiewają

Już dzisiaj wiemy, że nie będzie nam łatwo w niedzielę pożegnać się ze wspaniałą bracią harcerską oraz z miejscem, które na pierwszy rzut oka nie wywarło na nas najlepszego wrażenia. Atmosfera obozu jest magiczna. Najlepiej oddają ją podsłuchane przez nas słowa wypowiedziane przy zmywaniu talerzy przez zuchy. Ale to jest super obóz, this is the best holiday ever!!! Gosia Zuchowska

Kolonia Zuchów „Kraina Marzen” - Komendantka Ania Chawa phm.

Jest szesnaście uczestników na kolonii, rozpoczynając od skrzatów (4-lata) do najstarszych zuchów, które mają już 10 lat. Ta grupa stanowi przyszłość polskiego harcerstwa w Melbourne i Sydney i jest prowadzona przez Komendantkę Kolonii dhnę Anię Chawę phm, Oboźną jest dhna Sylvia Kutypa pwd do pomocy są dhny Irenka Waśko pwd i Kaja Strzałka pwd. Hasło kolonii jest „Umiem zrobić to sam” i wszystkie skrzaty i zuchy od najmłodszych do najstarszych starają się, ażeby to hasło było wykonane na co dzień.

Zuchy przerabiają sprawność „ Miłośnika Australii”. Piosenką kolonii jest „Tańcuj Matyldo”, przetłumaczone z popularnej australijskiej piosenki “Waltzing Matilda”. Zajęcia na zuchowej kolonii są różne i ciekawe. Zuchy wykonują arcydzieła aborygeńskie malując korę i patyki stylem malarstwa aborygeńskiego. Zuchy poznają wiele piosenek, okrzyków i pląsów. Zuchy przejęte są zdobywaniem “szlachetnych kamieni” za używanie polskiego języka w rozmowach, za utrzymanie porządku w swoich rzeczach, za dobre uczynki, za punktualność i posłuszeństwo swoim druhnom. Tak wygląda punktacja. Mieniące się kamienie dodają prawdziwego bodźca, aby jak najwięcej ich zdobyć.

Dobry humor i apetyty dopisują naszym zuchom i nie mogą się doczekać, kiedy będą mogły przyjść po repetę, nie mówiąc już o tym, że potem będzie smaczny deser z lodami. Każdy pracowity dzień kończył się kominkiem i modlitwą. Ania Kulesz phm

Kadra zaopatrzeniowa - Kucharz Andrzej Adamski, Irena Kutypa pwd i Marysia Nowak hm

Jakie szczęście nas spotkało, że udało nam się nawiązać internetowy kontakt z pobliskim sklepem. Pani Wendy z Nyah West chyba nigdy nie miała takiego dużego zamówienia żywnościowego za jednym razem. Tak się cieszyła, że prawie cały zamówiony prowiant dowiozła nam przed rozpoczęciem obozu wraz z olbrzymią lodówką. Podczas całego obozu kontaktowała się z nami, co by jeszcze mogła nam dowieźć. Ale mieliśmy ułatwienie, bo nie trzeba było latać po sklepach. Andrzej jest wzorowym i bardzo pracowitym kucharzem. Marysia Nowak hm

Oprócz zajęć w podobozach jest wiele zajęć wspólnych, ogniska, gry, zabawy, pływanie i wiele, wiele innych. Jednym z pierwszych zajęć był „alarm pożarowy”, aby dowiedzieć się i przećwiczyć ewakuację obozu w razie potrzeby.


Zuchy tańczą "Misie Dwa"


Zuchy w Krainie Marzeń


Dalej w Krainie Marzeń


Zuchy jadą starym automobilem do Pioneer Settlement Village

więcej zdjęć - tutaj!

W piątek 6 stycznia pojechaliśmy autokarami na wycieczkę całodzienną do „Pioneers Settlement Village” w Swan Hill. Wszyscy z zainteresowaniem nie tylko zwiedzali , ale zapoznali się z życiem pierwszych emigrantów w Australii i pilnie wypełniali powierzone im obrazkowe łamigłówki, aby znaleźć sfotografowane poszczególne przedmioty w najróżniejszych miejscach tego Pionierskiego osiedla. Wyniki były wspaniałe, bo większość a niektórzy nawet wszystko potrafili odnaleźć.

W sobotę już od wczesnego rana toczyły się przygotowania do bardzo pracowitego dnia, biegi na stopnie, przyjęcie gości obozowych, wspólne posiłki no i naturalnie na zakończenie dnia pożegnanie naszych kochanych zuchów, które kończąc swoją kolonię nazajutrz miały raniutko 4.30 wyjechać do domów.

...i tak się dzień kończy na obozie, bez trosk i kłopotów. Obozie obozie kochany, obozie kochany ty nasz. Żegnamy Was harcerskim pozdrowieniem CZUWAJ i zuchowym CZUJ

Druhna babcia Halina Prociuk phm

Wyjazd zuchów do Sydney to przeżycie na całe życie. Pobudka o 4.30 rano. Zaraz do pomocy w pakowaniu przyszli wędrowniczki i wędrownicy. Zuchy spakowane znalazły się na sali częściowo zmoczone nagłą ulewą deszczu, aby wypić gorące kakao i zjeść rogalika z dżemem. Nadjechał autokar, wpakowano zuchy i druhny towarzyszące i wyjechaliśmy do Balranald 50 minut drogi, aby przesiąść się na Country Link, autokar do Cootamundra, sześciogodzinna podróż przez prawie pustynną Australię. Zatrzymaliśmy się w Hay, w Griffith i Temora, aby podebrać kolejnych pasażerów australijskich. W Cootamundra zuchy były tak głodne (w autokarach nie wolno jeść), że nie mogłyśmy z Irenką i Anią uwierzyć, jak zuchy wsuwają obozowe kanapki i napoje. W Cootamundra był dwugodzinny postój.


Pioneer Settlement Village w Swan Hill


Druhna Babcia Halina Prociuk
[:}

Zuchy na stacji Cootamundra czekają na pociąg


Skrzat Aurelia z Druhną Marysią

Pociągu jeszcze nie było więc po oddaniu bagażu zuchy zabrałyśmy do pobliskiego parku na huśtawki. Przyjechał pociąg. Nasz wagon E był prawie wypełniony pasażerami i trzeba było walczyć o nasze zamówione miejscówki. Nareszcie zadowolone zuchy mogły się na kilka kolejnych godzin zrelaksować. Taki relaks trwał sekundy, bo trudno wymagać, aby takie energiczne maluchy mogły usiedzieć tyle kolejnych godzin. Niestety pociąg tylko jechał do Goulburn (w niedzielę poprawiają szyny) i znowu wsiadły zuchy do autokaru. Tu chcieli nas rozdzielić na autokar do Campbelltown, a drugi do Sydney. Wreszcie udało nam się załatwić transport jednym autokarem. Dojechaliśmy do Sydney o 8.30 wieczorem. Rodzice z utęsknieniem czekali, aby odebrać swoje dzieci. Zuchy nagle już nie były zmęczone, tylko druhny towarzyszące im nadrabiały wesołymi minami po 735-ciu kilometrowej wyprawie z obozu do Sydney.

Marysia Nowak hm & Halina Prociuk phm