Niektórzy ludzie czują się starzy prawie od urodzenia. Inni pozostają młodzi do późnej starości. Czy istnieje recepta na pogodę ducha? Wchodzę do starej kamienicy. Ciemna i nieprzyjemna klatka schodowa. Strome schody. Jestem na pierwszym piętrze. W drzwiach mieszkania stoi kobieta. Pogodna i uśmiechnięta. Z błyskiem w małych oczach. Za kilka dni skończy 86 lat. - Skąd w pani tyle radości? – z uśmiechem witam panią Irenkę.
– Wrodzone widocznie. Całe życie taka jestem – odpowiada błyskotliwie.
Zawsze mówi o sobie w czasie teraźniejszym i przyszłym.
Irenka lubi łakocie. Podarowałam jej mandarynki, jabłka i słodkie bułeczki. Ułożyłam wszystko na paterze. Zasiadamy do stołu. Uśmiech nie schodzi z pani twarzy. Czy to zasługa życia usłanego różami bez kolców? – zapytałam.
- Nie było tak pięknie. Dotykały mnie różne przykrości. Nigdy mnie nie załamały. Popłakałam, pomodliłam się i na tym koniec. Jestem głęboko wierząca. Wiara daje mi siłę. Przeżyłam wojnę. Ojciec zmarł, jak miałam sześć lat – jakby od niechcenia, informuje pani Irena.
Kobieta mieszka sama. W domu jest ciepło i czysto. To zasługa sąsiadów. Rozpalają w piecu. Robią zakupy. Przynoszą obiady. Mówią do niej babcia.
Przed wojną mieszkała z mamą na facjacie w dwupiętrowej kamienicy przy ul. Świętojańskiej 10 w Siedlcach. W sąsiedztwie katolickich i żydowskich rodzin.
- Wychowywała mnie mama. Nie było jej łatwo. Ciężko pracowała, bo nie miała żadnej szkoły. Niepiśmienna. Umiała tylko czytać. Mama zaczęła samodzielne życie w wieku 16 lat. Przede mną położyła do grobu pięcioro dzieci. Miała siłę życiową. Widocznie ja mam to z niej – opowiada Irenka.
Obieram mandarynki i podaje mojej rozmówczyni. Zjada, nie przerywając rozmowy.
- Mama była czyścioszką. Póki nie obeschło po deszczu, nie mogłam wyjść na dwór, żeby się nie ubrudzić. Płakałam wtedy co niemiara. Sukieneczki zmieniała mi co i raz. A na głowie obowiązkowo wiązała kokardę w motyla – kobieta układa dłonie w kształcie skrzydeł i wybucha perlistym śmiechem.
Elegancja pozostała jej do dzisiaj.
Pani Irenka uczyła się w szkole podstawowej nr 2 w Siedlcach. Później w gimnazjum kupieckim. Edukację przerwał wybuch wojny. W 1944 roku ogień strawił cały ich dobytek. Musiała pomóc matce. Zaczęła zarabiać na życie.
- Pamiętam, jak spadła na Siedlce pierwsza bomba. W 1939 roku. Był poniedziałek. Siedziałam przy otwartym oknie. Kamienica zakołysała się, aż mało nie wyskoczyła z fundamentów. Oglądałam później olbrzymi lej po tej bombie - wspomina. - Czy, w tak trudnych czasach, było w pani życiu miejsce na miłość? – zapytałam.
- Miałam chłopca. Zrezygnowałam z niego. Złamałam mu tym serce. Zaczęłam towarzyszyć ze swoim przyszłym mężem. Był we mnie zakochany, ale ja nie umiałam odwzajemnić jego uczuć. Ciągle kochałam tamtego. W życiu kocha się tylko raz. Za mąż wyszłam z rozsądku. Mąż o wszystkim wiedział – wyjaśnia widząc moje zdziwienie. - Byliśmy dobrym małżeństwem – dodaje. Przychodziły na świat ich dzieci. Po pięciu latach małżeństwa martwa dziewczynka. Po kolejnych trzech syn Wojtek. Po następnych siedmiu syn Tadeusz. Żyje tylko Tadeusz.
Obok gotowania obiadów, sprzątania, prania i pracy zawodowej, Irenka prowadziła bogate życie duchowe i artystyczne. - Zaczęłam od chóru katedralnego. W 7 klasie szkoły podstawowej. Przez ponad 30 lat byłam jego solistką. Skończyłam tę pasję jubileuszem na 65-lecie uczestnictwa. W chórze katedralnym śpiewałam 65 lat. Przestałam już po osiemdziesiątce – Irenka jest podekscytowana. Jej oczy nabrały blasku. - Od pierwszej klasy szkoły średniej piszę wiersze. Jeden napisałam specjalnie na tytułową stronę kroniki diecezji siedleckiej. Kronika jest w Rzymie. Tam wraz z nią na wieki pozostanie moja poezja – mówi z dumą pani Irenka. - Jestem autorką słów i melodii piosenki pt. Moje Siedlce. Wiele lat temu ofiarowałam ją zespołowi Chodowiacy.
Śpiewa. Mam prawdziwą przyjemność słuchania.
– Ja kocham śpiew nad życie. Ja tym żyję – mówi szczęśliwa.
Irenka jest w swoim żywiole. Pełna ekspresji. Recytuje z pamięci wiersz o Siedlcach swojego autorstwa.
Cichy zmierzch nad miasto spłynął, sennie w liściach szemrze wiatr Patrzę w okno i wspominam stare Siedlce z dawnych lat Choć zmieniły się ogromnie To ja tamtych nie zapomnę Wspomnieniami będę wracać do minionych dawnych dni Okiem duszy widzę wokół, kamieniczek starych rząd i drewniane małe domki, z ogródkami hen za mgłą Chociaż dziś neony świecą Moje myśli w przestrzeń lecą Do gazowej tej latarni i gdzie lampki płomyk drży A nad miastem księżyc świeci, bardzo dziwną minę ma Tu spogląda, tam spogląda, że to jakoś coś nie tak
Gdzie te stare kamienice? I gdzie wąskie te ulice? Coś zmieniło się ogromnie Wszystko tylko darem wspomnień Hej, księżycu! Świeć-że jasno! A gdy w domach lampy zgasną Rzuć im srebrną latarenkę Ja zanucę im piosenkę Niechaj leci srebrna nuta Z głębi duszy mej wysnuta Niechaj pędzi na kraj świata Przyszłość z wspomnieniami splata.
Doskonała dykcja. Irenka mówi piękną polszczyzną.
- Grałam na deskach siedleckich teatrów amatorskich. Śpiewałam solo i w duecie z orkiestrą dętą Poczty Polskiej i w Chodowiakach. Grałam i byłam solistką w orkiestrze mandolinistów przy PSS. Gdzie mnie nie było? Zawsze grało mi w duszy. Pamiętam, jak miał przyjechać do Siedlec prezydent Mościcki. Kierownik szkoły zlecił mi przygotowanie przemówienia na przywitanie głowy państwa. Ułożyłam tekst. Miałam to szczęście. Przemawiałam do prezydenta Mościckiego – wspomina z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Teraz żyję inaczej. Słucham radia. Oglądam telewizję. Robię na drutach. Rozwiązuję krzyżówki. Najbardziej lubię panoramiczne i Jolki. Wolę te trudniejsze. Oj, jak ja lubię nad tym dumać. To pobudza umysł – pani Irenka pokazuje mi swoje ręczne robótki. Nie przerywa wypowiedzi - Tęskno mi jedynie za tym, czemu się oddawałam. Za pieśnią. Za sceną. Tęskno mi za tym. Teraz mało kto już o mnie pamięta. Ale umiem godzić się z losem.
Zapytałam moją rozmówczynię o jej motto życiowe.
– Najważniejsze żeby być sobą i od tego nie odbiegać – powiedziała po dłuższej chwili zastanowienia.
Iwona Zajfryd
Komentarz autorki Pogodę ducha daje człowiekowi kilka czynników. Życzliwość, optymizm, pozytywne myślenie, radość z życia. Wszystkie zależą od nas samych. Im lepiej znamy wartość życia, tym wydaje się nam ono piękniejsze. Niezwykłe efekty potrafi przynieść jeden serdeczny uśmiech.
|