Bajkozlewem można określić kraj w dorzeczu Wisły, gdzie od pięciu lat monotonny głos Tuska wylewa swoje bajki, które omotały naiwnych. Bajki to niespełnione, bajki jak bańki mydlane rozpryskujące się w powietrzu nasyconym eurowizją. Bajki te są również fundamentem „programu” oportunistów, kibicujących rządowi z racji powiązań służbowych, intratnych stanowisk i apanaży. Służą zatem owe bajki elitom jako polityczne alibi, natomiast dla społeczeństwa coraz bardziej stają się synonimem frustracji.
Ludzie w Polsce czują się oszukiwani przez rząd Platformy Obywatelskiej, nazywanej od dawna Platformą Obłudy. Stan taki trwa od 2007 roku, gdy po zręcznie zmanipulowanej medialnie kampanii wyborczej ( jakże pomógł tu nadzorca Michnik!) wygrali zwolennicy Tuska, nie wiedząc jak bardzo dwulicowym okaże się premierem. Z proklamowanej hojnie „miłości” nie zostało ani szczypty, rządy PO oparto na nienawiści do opozycji, a wyborców potraktowano jako stado baranów bez żenady szafując obietnicami, a następnie ich arogancką negacją.
A od 10 kwietnia 2010 r. cyniczną przebudowę IIIRP oparto na na fundamentalnym kłamstwie maskującym – z pomocą służb rosyjskich – zamach na samolot z Prezydentem. Za zamachem na Tupolewa, którym zlikwidowano patriotyczne skrzydło IIIRP, ruszyła szarża PO-owców zajmując instytucje państwa nagle pozbawione ludzi PiS-u. A narodową walutę zaczęły pomału wypierać „srebrniki smoleńskie”, choć oficjalnie złotówka jeszcze krąży. Srebrniki natomiast stały się jakby walutą dla VIP-ów stojących za kłamstwem smoleńskim, broniących fałszywego raportu MAK-u. Niejasny pozostaje tylko kurs tych srebrników w relacji do rubla.
Rys. Vitek Skonieczny: Piaskownica |
Nasze opinie o dominacji kłamstwa potwierdzają głosy w Kraju, jak np. wywiad z kompozytorem Przemysławem Gintrowskim („Gazeta Polska Codziennie”, 21.01.2012 ): „żyjemy w czasach kłamstwa i obłudy, a zwłaszcza od feralnej daty 10 kwietnia 2010, kiedy wszystko zaczęło toczyć się gorzej” ( co nie znaczy, że wcześniej wszystko było cacy). Gintrowski podkreśla też, że ten stan rzeczy wynika z przyzwolenia na brak elementarnych standardów, zwłaszcza w sprawie śledztwa smoleńskiego. A pewną bierność obywateli Gintrowski tłumaczy tym, że „ w PRL-u byliśmy zakładnikami systemu i zniewoleni wszechobecną ubecją, a dziś mamy niewolnictwo kredytowe”. I zadłużeni ludzie, spłacający kredyty, przyjmują postawy oportunistyczne, gdyż kontestowanie wyroków władzy może skończyć się nawet utratą miejsca pracy. Podobna groźba wisiała nad obywatelami PRL-u!
O manipulacji i kłamstwie, które zdominowały polskie media po 10 kwietnia pisze też na portalu Mediologia red. Piotr Piętak, analizując na marginesie dzieje kłamstwa w Rosji dostrzeżone już w XIX-tym wieku w słynnej książce markiza de Custine, a później przez historyka Micheleta. O agresji kłamstwa w IIIRP często wypowiadał się też pisarz Marek Nowakowski, nazywając dosadnie obecne państwo „gnojówką”. O wszechobecnym kłamstwie pisali również liczni publicyści, piętnowali je hierarchowie Kościoła, ale niestety są to głosy wołające na puszczy. Obłuda i epidemia kłamstw trwa nadal, posiada nie tylko wsparcie mediów zależnych od władz IIIRP, ale równiez ich odgórne namaszczenie, a zwolenników prawdy odsyła się czasem do psychiatry! Te okoliczności nie dają nadziei na szybką poprawę sytuacji. Istnieją na szczęście pisma niezależne ( jak „Gazeta Polska” czy „Nasz Dziennik”), ponadto niezależne portale internetowe, atoli orwellowska partia PO szykuje się chyba do ataku na te witryny, a pretekstem będzie porozumienie ACTA.
Z kolei Tusk stosuje niezmiennie blokadę śledztwa smoleńskiego ( ma najwięcej do stracenia!), nawet po ujawnieniu nowych a istotnych szczegółów jak wykluczenie obecności gen. Błasika w kokpicie. Polscy opiekunowie śledztwa nadzorowanego przez Rosjan czuwają jednak nad tym, by tendencyjny raport MAK-u nie doznał uszczerbku. Z tą sama troska pochylają się nad raportem Millera, podczas gdy Rosjanie cynicznie odmawiają zwrotu czarnych skrzynek i wraku samolotu. I nagle – po 20 miesiącach od katastrofy! – wznoszą drewniane obudowanie dla ochrony szczątków Tupolewa. Troska ta rozczula, jeśli przypomnieć, że zaraz po upadku samolotu, Rosjanie z zapałem dewastowali i cięli kadłub, wybijali nawet szyby, bo one przechowują ślady po eksplozji.
Daremne były ich wysiłki, bo ślady eksplozji odkryto niedawno w ciele Wassermana. Oczywiście „eksperci” rosyjscy nie natrafili na ślady wybuchu, a polskich biegłych nie dopuszczono do sekcji mimo zapewnień pani Kopacz. Jej kłamstwo nagrodzono już funkcją marszałka, a ostatnio Komorowski powołał ją do …Rady Bezpieczeństwa Narodowego! Jasne, pani Kopacz wiernie zabezpiecza wszelkie deformacje, które przydają się władzom PO-PSL. Wśród nowo powołanych do tej rady są takie tuzy jak Leszek Miller czy Janusz Palikot! Ba, z taką radą IIIRP zakończy rejs jak „Titanic” lub „Costa Concordia”… Ale cóż, z grupy strażników i akuszerów nowej rzeczywistości po 1989 roku ( pisze o niej prof.Ryszard Legutko w świetnej książce „Esej o duszy polskiej” ) powstała rozwidlona post-peerelowska nomenklatura hybrydalnej IIIRP.
Wizytujący niedawno Warszawę premier Węgier Orban – obok wielu mądrych słów - sformułował też ważne pytanie: „Czy naród potrafi obronić swój honor i szacunek ?” Myślał tu o swych rodakach, znadujących się pod gwałtowną i arogancką presją Brukseli, która nie akceptuje zmian w konstytucji i patriotycznej polityki Budapesztu. Gdyby to samo pytanie skierować do Polaków, to ze smutkiem odkryjemy, że wielu naszym ziomkom na honorze i szacunku prawie już nie zależy. Nauczyli się pływać w bajkozlewie, choć kłamstwa zatruwają im dusze, a kieszenie obciążają im smoleńskie srebrniki.
Marek Baterowicz
|