Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
27 marca 2012
Prosto z buszu: Mleczny szwindel
Janusz Rygielski

Nie wiem, jak to się dzieje, że w gazecie prezentującej myśli światowych korporacji, ułożone zgrabnie w logiczną całość, nagle ukazuje się tekst drastycznie odbiegający od głównego nurtu. Artykuł, jakiego nie powstydziłaby się nawet najlepsza na świecie gazeta alternatywna, dokumentująca przeróżne konspiracje. Artykuł ukazał się w The Weekend Australian Magazine, 10-11 grudnia ubiegłego roku. Trudno nie zauważyć fotografii na całą stronę przedstawiającej mocno wyeksponowane krowie wymiona i nie czytając podsunąłem go swojej małżonce, która bardziej interesuje się czworonogami rogatymi. Oddała mi go szybko z rekomendacją, abym się z nim zapoznał, co zajęło mi tylko nieco ponad dwa miesiące.

Nie żebym aż tak wolno czytał, ale w tym czasie zbyt wiele istotnych spraw działo się na świecie, aby wykroić czas na krowie sensacje. W efekcie, z ponad trzymiesięcznym opóźnieniem donoszę, że Mark Whittaker opublikował wspaniały reportaż na temat mleka. Leci on jak poniżej. Pewien inżynier z zawodu, a z zamiłowania i chęci służenia ludziom kierowca ciężarówki, trzy razy w tygodniu jeździ do pewnej farmy w Australii Zachodniej, gdzie 250. litrowy pojemnik wypełnia substancją, której ludzie nie mogą konsumować, ponieważ zawiera ona bakterię mogącą spowodować chorobę, a nawet śmierć. Zwłaszcza kobiet w ciąży, małych dzieci, osób starszych oraz ludzi z osłabionym systemem immunologicznym.

Nasz inżynier-kierowca wraca następnie do Perth, gdzie zatrzymuje się w kilku ustalonych punktach, w których czekają na niego matki z dziećmi wraz z butelkami. Do tych butelek wlewa im biały płyn z ...bakteriami. Z nikim nie rozmawia o tym eliksirze. Jeśli ktokolwiek z klientów myśli, że służy on do czegoś innego niż kąpiel, to natychmiast znika z listy odbiorców. Jeśli im zależy na tym, aby na niej pozostać, to ich obowiązkiem jest to niepasteryzowane mleko wlać do wanny. Ta kąpiel musi im sprawiać dużą przyjemność, ponieważ, mimo iż jeden litr bakterii kosztuje 3-4 dolary, zarówno matki jak i dzieci radują się zakupem.

Whittaker zauważa, że 6 tys. lat temu mleko było tak pożywne, że Europejczycy i Afrykanie, których organizmy posiadały geny umożliwiające jego trawienie, produkowali dziesięciokrotnie więcej dzieci niż ci, którzy tego genu nie mieli. Obecnie jednak władze twardo stwierdzają, że nie ma żadnych korzyści z picia świeżego mleka, natomiast istnieje ogromne ryzyko infekcji bakteryjnej. Lekarze rutynowo mówią ludziom cierpiącym na przewlekłe choroby, aby nie pili mleka.

Ale maniacy świeżego mleka nie słuchają. Nie chcą pić mleka kupowanego w sklepie, które zostało rozłożone na części pierwsze i następnie złożone razem zgodnie z założoną proporcją tłuszczu, protein i kalorii, a ponadto przeciśnięte przez gęste sito, w celu zmniejszenia molekuł tłuszczu, a dodatkowo gotowane w bardzo wysokich temperaturach, co daje gwarancje unieszkodliwienia tych wszystkich szkodliwych bakterii. Dzięki tym operacjom nie istnieje niewygodna potrzeba potrząśnięcia butelką i gotowania, aby zabić te wszystkie śmiertelne bakterie. I co sądzić o tym o tym dziwnym zjawisku społecznym? Podejmowane są tak ogromne, pożyteczne działania, ułatwiające klientom życie, a oni, niewdzięcznicy jacyś, nie chcą tego mleka pić. Tak jak niegdyś, chcą pić świeże mleko i dziwią się, dlaczego jest to nielegalne na całym cywilizowanym świecie, w którym alkohol, papierosy i biały chleb (bezwartościowa masa – JR) są bez trudności dostępne i to całkiem legalnie, z reklamą na całego.


W rezultacie, mimo groźnych ostrzeżeń i krew mrożącego w żyłach ryzyka oraz zapewnień, że mleko świeże absolutnie nie jest lepsze od pasteryzowanego, mleczne podziemie uprawia kontrabandę. I w tym celu pewna liczba farmerów wyspecjalizowała się omijać prawo.

* * *

Whittaker przechodzi do przykładów i opisuje z imienia i nazwiska największych zbrodniarzy pijących świeże mleko wbrew zakazom oraz wspólników umożliwiających te przestępcze obrządki.Cathy Mifsud, 32 lata – na styku z dziąsłami psuły się jej zęby. Ściśle przestrzegała obrządku wegetariańskiego od 12. roku życia. Sądziła, że spożywała niewłaściwe jedzenie. Po przeczytaniu książki „The Vegetarian Myth” zaczęła jeść mięso każdego dnia. Poczuła się znacznie lepiej. W 2005 r. urodziła córkę i niemal natychmiast poczuła się jakby całe jej ciało rozpadło się. Nie miała siły, aby unieść głowę od poduszki i zęby znów zaczęły się psuć na styku z dziąsłami. Patrząc w lustro mogła zauważyć pogarszanie się ich stanu z dnia na dzień. Jej dentysta był naprawdę zmartwiony. Cathy zrozumiała, że jak sama sobie nie pomoże, to nie pomoże jej nikt inny.

Zaczęła studiować literaturę i artykuły w Internecie. Za jego pomocą odkryła w USA dentystę, który zalecał picie świeżego mleka. W sklepie ze zdrową żywnością znalazła „Aphrodite Bath Milk”. Nazwa sugeruje, że nie tylko Kleopatra kąpała się w mleku, Afrodyta również. Cathy przerabiała mleko na kefir i piła 1,25 litra dziennie. Po dwóch latach wszystkie jej dolegliwości, włącznie z erozją zębów, ustąpiły. Wówczas odkryła farmera, który doił jedną krowę. Kiedy pojawiła się w jego domu ze swoimi butelkami, zauważyła tam pełno pustych butelek i pudełek. Jak się okazało, wiele matek wpadło na ten sam pomysł. Farmer pobierał dwa dolary za litr i nie chciał przyjąć więcej. Jego misją było karmienie ludzi zdrowym mlekiem.

Dziesięć lat temu, zauważa autor, jeśli chciałeś mieć świeże mleko, to musiałeś kupić sobie krowę (poza Australią Południową, gdzie sprzedawanie śmiercionośnych bakterii było dozwolone do 2003 r.) Wszystko zmieniło się, kiedy w 2000 r. wprowadzono deregulację w rolnictwie, która miała na celu wyrugowanie indywidualnych farmerów z ziemi. Jednym z nich był Trevor Mahaffey z Gympie. Postanowił produkować żywność ekologiczną. Zbudował nawet mały zakład pasteryzujący mleko, ale żaden sklep ze zdrową żywnością nie chciał skorzystać z jego, pozbawionego diabelskich bakterii produktu. W końcu właściciel jednego z nich zgodził się, pod warunkiem, że będzie je sprzedawał niepasteryzowany produkt, jako mleko dla zwierząt (pet’s milk), domyślam się, głównie dla kotów.

Mahaffey wspomina, że kiedy po raz pierwszy zadzwonił do prezesa Queensland Dairy Authority i poinformował go, że produkuje mleko dla zwierząt, to szef powiedział, że to była „great idea”. Był to człowiek, który większość życia spędził zajmując się produkcją mleka i jego przetworów i wiedział, że dla farmerów przyszły ciężkie czasy. Ponieważ jednak popularność mleka dla kotów była duża (jestem przekonany, że śmiertelność kotów w stanie Queensland spadła, a ich życie wydłużyło się) wywołało to oburzenie globalistów. Szef branży zadzwonił do Mahaffeya i powiedział, że szykują się kłopoty. Ciało nadzorujące zmieniło się 1) i długo nie trwało, zanim zaczęto farmerów wzywać na rozprawy sądowe.

„Przez trzy czy cztery lata cały czas spędzaliśmy w sądach” powiedział Mahaffey. Wśród swoich klientów miał studenta prawa – Bruca Bella, który cierpiał na łuszczycę. Popijając pet’s food wyleczył się z niej całkowicie. Bruce zapewnił, że gdyby kiedykolwiek Mahaffey miał kłopoty, to mu pomoże. I rzeczywiście, ministrów w gabinecie premiera Beatty powoływał do sądu najwyższego, aby udowodnili na piśmie, że zakazywanie picia świeżego mleka nie było niepotrzebnym wtrącaniem się. Proces ciągnął się i włączył się do niego parlament, zakazując konsumpcji świeżego mleka, także zwierzętom. W dniu, kiedy uchwalono ustawę Mahaffey miał już gotowe nowe etykietki „Cleopatra’s Bath Milk”. Od tamtej pory nie było problemu z administracją. „Jeśli zakażą używania świeżego mleka w celach kosmetycznych, to będziemy je sprzedawać jako farbę do malowania linii na kortach tenisowych.”

Whittaker drąży temat głębiej. Przypomina, że w roku 2001 miał miejsce wybuch epidemii przypisywany Mahaffeyowi. Osiem osób na Słonecznym Wybrzeżu miało rozwolnienie i wymioty, a siedmioro z nich piło jego mleko. Farmer kwestionuje to oskarżenie. „Były inne tego rodzaju przypadki i nikt ich nie studiował, ponieważ cierpiący nie pili mojego mleka. Sprzedałem wówczas tysiąc litrów tego mleka i nikt więcej nie cierpiał.”

Badania modelowe przeprowadzone przez Food Standards Australia New Zealand przewidują, że jeśli świeże mleko byłoby sprzedawane powszechnie, to na każdych 100 tys. porcji liczących nieco ponad pół litra, powinno wystąpić 97 przypadków chorób powodowanych przez bakterię E.cola, 153 przypadki salmonelli i do 170 przypadków listeriozy. Autor ocenia, że około trzech milionów takich porcji sprzedaje się każdego roku. To by oznaczało, że w skali kraju wymienione liczby należałoby pomnożyć przez 30, uzyskując, zgodnie z naukowym modelem odpowiednio: 2910, 4590, 5100 przypadków. Przygotowując swój artykuł, autor kontaktował się z administracją służby zdrowia w różnych stanach, aby ustalić liczbę zmarłych z powodu picia świeżego mleka, lub przynajmniej liczbę chorych.


Ustalił, że ostatni przypadek choroby, której sprawcą było ponoć świeże mleko miał miejsce w 2003 r., w szkole. Ponadto zdarzyło się to osiem razy w latach 1995 – 2003. Wszystkie te przypadki razem spowodowały, że cztery osoby przebywały przez jakiś czas w szpitalu. W 1976 r., w Australii Południowej, 500 osób zatruło się salmonellą. 95% z nich powiedziało, że pili świeże mleko. Nikt nie zmarł. Dla porównania, każdego dnia w Australii, zatruwa się jedzeniem 11 tysięcy 500 osobników. Co roku umiera ich z tego powodu 120. Proszę zauważyć, że z powodu picia świeżego mleka nikt nie zmarł w okresie ostatnich 36 lat i nie ma żadnego dowodu na to, iż taki przypadek miał miejsce wcześniej.

Mark Whittaker udowodnił, że cała heca z zakazem spożywania świeżego mleka w Australii i Nowej Zelandii to jeden wielki szwindel, zmierzający do wyeliminowania indywidualnych farmerów (dystrybucja świeżego mleka w warunkach agrobiznesu jest niemożliwa) oraz do przejęcia kontroli nad całością produkcji żywnościowej przez wybrane korporacje. Byłby to dostatecznie ważny powód, aby z tym łobuzerstwem walczyć. Jest jednak drugi powód, znacznie ważniejszy. Natural News podała niedawno informację, że na Uniwersytecie Harvardzkim przeprowadzono szerokie badania, które udowodniły, że istnieje związek między pasteryzacją a przypadkami raka, zależnymi od hormonów. Chodzi o to, że sposób karmienia krów na wielkich farmach powoduje występowanie niebezpiecznie wysokich poziomów siarczanu estrone, związku chemicznego estrogenu łączonego z rakiem piersi, prostaty i jąder.

Kierownikiem zespołu jest dr Ganmaa Davaasambuu, pochodząca z Mongolii, która porównała zawartość siarczanu estrone w mleku pasteryzowanym, pochodzącym z nowoczesnych farm przemysłowych, w których doi się krowy 300 dni w roku, także w okresie ciąży, z mlekiem pochodzącym z Mongolii, w której doi się krowy przez sześć miesięcy, po urodzeniu cielaka. Okazało się, że zawartość siarczanu estrone jest 33. krotnie większa w mleku pasteryzowanym, pochodzącym z farmy przemysłowej niż w mongolskiem świeżym mleku. Myślę, że można założyć, iż ten wysoki poziom hormonu żeńskiego w mleku bierze się z faktu, że dla zwiększenia zysku krowy doi się podczas ciąży.

Okazuje się, że pod naciskiem korporacji władza zachęca do konsumowania produktu, który powoduje raka, a zakazują spożywania zdrowego jedzenia. I czyni to od wielu lat. To już nie jest zwykły szwindel. To jest element ludobójstwa.

Tekst i zdjęcia Janusz Rygielski

1). Bardzo interesujący przypadek, bo w ramach deregulacji zastąpiono ciało złożone z farmerów organem administracji państwowej. Czyli deregulując zwiększono regulację.