Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
7 kwietnia 2012
Tego jeszcze nie było: Restauracja Kameralna
Marianna Łacek. Fot Bogumiła Filip

Zbliża się sobotni wieczór, ostatni dzień marca. Wpadające przez okna promienie zachodzącego słońca mieszają się ze światłami żyrandoli i kinkietów, podkreślając jeszcze bardziej urokliwość i elegancję wnętrza. Promienie oświetlają przepiękne obrazy na ścianach, nadają swoistego blasku krzesłom, których misternie zdrapowane atłasowe okrycia spadają fałdami aż do samej ziemi, przesuwają się po nieskazitelnej bieli obrusów nakrywających stoły i wydają się igrać ze zdobiącymi każdy stół bukietami kwiatów. Całości dopełniają czekające w rogu instrumenty muzyczne, w każdej chwili gotowe na dotyk dłoni wirtuoza. W foyer przy wejściu ustawiono wykwintnie nakryty stolik, na nim tacę z kieliszkami a obok butelki win i szampany. Po drugiej stronie usytuowali się już reporterzy, ze skierowanymi w stronę schodów kamerami, czekając na przybycie gości.

Tuż przed godz. 18.00 na schodach pojawiają się pierwsze grupki biesiadników - panowie w ciemnych garniturach w towarzystwie elegancko ubranych pań, młode małżeństwa, ludzie w dojrzałym wieku, rodziny z dorastającymi dziećmi – jednym słowem cały przekrój wiekowy polskiej społeczności. Najwyższy czas, aby wyjaśnić co to za uroczystość i gdzie usytuowana jest tak wytworna, bajecznie udekorowana sala. Nie, to nie żaden z sydnejskich luksusowych hoteli ani nie miejsce wykwintnych przyjęć okolicznościowych – to po prostu Lustrzana Sala Klubu Polskiego w Ashfield. A uroczystość? To nic innego, jak tylko otwarcie restauracji klubowej.

Od pewnego czasu zapowiadane były co prawda plany zorganizowania uroczystego otwarcia Restauracji Kameralnej, ale to czego doświadczyli uczestnicy sobotniego przyjęcia przeszło wszelkie oczekiwania. Nic więc dziwnego, że na słowa powitania przygotowane przez gospodarzy tego wieczoru, nowych restauratorów – Sylwię i Jacka Gnychów, zgromadzeni goście odpowiedzieli niemilknącymi przez długo oklaskami.






Z podobnym aplauzem spotkało się krótkie, wygłoszone nieskazitelną polszczyzną i powtórzone pięknym językiem angielskim, wystąpienie pani Bogusi Mokrzyckiej. Nowa Pani Prezes Polskiego Klubu ma pełne prawo do dumy. Wszak to prowadzony przez nią Zarząd Klubu rozpoczął swoją pracę między innymi od zaangażowania restauratorów z prawdziwego zdarzenia. Na efekty takiej decyzji długo czekać nie trzeba.

Wśród honorowych gości poczesne miejsce zajęli przedstawiciele Polski – Pani Konsul Dominika Mosek oraz Konsul Generalny pan Daniel Gromann. Lokalne władze Ashfield reprezentował Councillor Mark Drury. Pozwolę sobie przytoczyć kilka fragmentów wypowiedzi Pana Konsula Daniela Gromanna. „Kiedy spoglądam na tę salę, powiedział Konsul , na zgromadzonych gości, na przyrządzone i podane potrawy, przychodzi mi na myśl jedno słowo: JAKOŚĆ. To słowo jest w stanie podsumować wszystko co dzieje się dzisiejszego wieczoru w Polskim Klubie.” Aby uhonorować miejsce oraz charakter tego spotkania, Pan Konsul rozpoczął swoje przemówienie po polsku. Biorąc jednak pod uwagę liczbę niepolskojęzycznych gości, dalsze słowa wypowiadał po angielsku.






Powiedział między innymi, że otwarcie Restauracji Kameralnej jest kolejnym przykładem rozwoju społeczności polskiej w Sydney. Ten Klub służy społeczeństwu w wieloraki sposób. Tutaj członkowie moga się spotykać aby spędzić czas w swojskiej atmosferze, tutaj polskie grupy ćwiczą i występują. Tutaj przychodzą ciekawe osobistości odwiedzające Australię aby spotkać się z Polonią. Ten Klub jest centralnym punktem nie tylko Ashfield, przyciąga także Polaków nawet z odległych dzielnic Sydnej. Jest to miejsce, gdzie każdy może przyjść w sobotę lub niedzielę, spotkać przyjaciół i spędzić czas w polskim środowisku.

Specyfika kulinarna jest niezwykle istotnym składnikiem kultury każdego narodu. Nic więc dziwnego, że projekt zorganizowania Restauracji Kameralnej w Polskim Klubie w Ashfield spotkał się z tak przychylnym przyjęciem Zarządu. Pan Konsul powiedział, że to co się w tej chwili na naszych oczach dzieje, to tylko początek. Zrealizowanie marzeń i planów wymaga czasu, poświęcenia i wysiłku. Wierzymy, że Jacek i Sylwia oraz obecny Zarząd Klubu mają wizję, którą pragną zrealizować. Życzymy Restauracji Kameralnej sukcesu. Życzymy aby ci dzisiejsi goście przychodzili tutaj znowu i znowu. Naszym życzeniem jest aby ten klub, Polski Klub w Ashfield rozwijał się pomyślnie, napawając dumą tutejszych Polaków, którzy wnoszą dziedzictwo naszej polskiej kultury nie tylko do Ashfield, ale i do innych dzielnic Sydney, ubogacając tym samym kulturę całej Australii. Poszczególne powitania i krótkie przemówienia akcentowane były kameralną muzyką w wykonaniu kwartetu „Strings Attached”.






A potem było już tylko przyjęcie. Na stoły wnoszono wykwintne potrawy – jedna smaczniejsza od drugiej, każda zdawało się, ciekawiej wizualnie i smakowo przyrządzona od poprzedniej. W tym kilkanaście przystawek . Nie sposób wymienić wszystkich. Były dania rybne i owoców morza: a więc śledzik, łosoś, kawior , tuńczyk na przykład podany z prażonymi ziarnami sezamu, były krewetki, tartinki, różnego rodzaju sery np. cytrynowa mozzarella z pieczonymi figami. Były marynowane jarzyny i dania z drobiu np. pierś kaczki z truflami lub w porzeczkowym sosie. Polędwiczki wołowe, a także tradycyjne polskie placuszki ziemniaczane i smakowity smalec z marynatami oraz pyszna polska kiełbasa zapiekana. Kiedy wydawało się, że to już wszystko, że trudno sobie wyobrazić jeszcze więcej i jeszcze smakowitszych potraw – okazało się, że to był dopiero początek. Podano szampana, a na stoły zaczęły wjeżdżać dania gorące. A więc pierożki i kluski śląskie, kopytka, bigos, buraczki, sałatki, potrawy z wołowiny i wieprzowiny – zrazy, rolady nadziewane przeróżnymi frykasami i wiele innych wspaniałości. Czas upływał bardzo przyjemnie. Kwartet wykonywał coraz to nowe, melodyjne utwory, nie za głośno, aby nie przeszkadzać w przyjemnych rozmowach towarzyskich, toczących się przy stołach i w przejściach pomiędzy stołami. Zawiązywały się nowe znajomości, odnawiały dawne przyjaźnie z od lat niewidzianymi osobami. Nikt nikogo nie przekrzykiwał, nie przekonywał do swoich racji. Nie było ‘nadętych prezesów’ – w sumie blisko 200 osób pogodnych, roześmianych, życzliwych jedni w stosunku do drugich.

Po chwili zapowiedziano desery. I znowu na stołach pojawiły się ciasta i ciasteczka – szarlotki, makowniki, bezy, kremówki, napoleonki, mussy i słodkie sosy oraz najprzeróżniejsze owoce. Pomimo późnej godziny, nikomu nie było spieszno do domów. Rozmawiano, umawiano się na kolejne spotkania. Pan Jacek, zagadywany przez zachwyconych i autentycznie oczarowanych uczestników przyjęcia zapewniał, że to absolutnie nie koniec – to dopiero początek tego co zamierzają z Sylwią robić. Dla nich to przyjęcie nie stanowi nic nadzwyczajnego, powiedział. Robili takich wiele w Polsce. Postanowili przeszczepić na australijski, a raczej polonijny grunt to na czym się znają. A my możemy z dumą tylko stwierdzić, patrzcie, co Polacy potrafią!


Plany mają wspaniałe i dalekosiężne. Zamierzają organizować wieczorki przy muzyce kameralnej , spotkania z ciekawymi osobistościami, zabawy taneczne i wiele innych imprez kulturalno – rozrywkowych. Czy im się to uda? To zależy od nas wszystkich. Pierwszy krok został zrobiony. Przygotowując uroczyste otwarcie Restauracji Kameralnej, mówili, że jak przyjdzie 80 osób, będą się czuli usatysfakcjonowani. Przyszło blisko 200, a chętnych, którzy jeszcze chcieli dołączyć było więcej. Niestety, nie było już żadnego wolnego miejsca nawet przy zapasowych stołach. Wypada nam tylko pogratulować tak udanej imprezy. Poprzeczka tego co można zrobić i czego powinno się oczekiwać została postawiona wysoko. Dziękujemy z całego serca Sylwii i Jackowi Gnychom i oczywiście życzymy im dalszych sukcesów.

Marianna Łacek

Zdjęcia: Bogumiła Filip