Kolejne rocznice: - 72-ga Zbrodni Katyńskiej i 2-ga Katynia-2, czyli katastrofy smoleńskiej, która jest tragedią na nie spotykaną skalę w historii współczesnej. Okazuje się, że w tym roku nie odbędą się żadne uroczystości państwowe w miejscach tych zbrodni. Tak więc powoli obnaża się obraz stopniowo zanikających funkcji sprawnego polskiego państwa. Ostatnio okazało się, że Polska nie posiada żadnego samolotu, który byłby zdolny do przewozów VIP - wcześniej słyszeliśmy o powolnej likwidacji polskiej armii, która obecnie liczy, w przybliżeniu, około 50 tysięcy oficerów i tylko kilka tysięcy zawodowych żołnierzy. Nastąpiła niemalże totalna zapaść służby zdrowia. W przypadku ludzi starszych, w sytuacji poważniejszych zachorowań, często nie podejmuje się zabiegów chirurgicznych ratujących życie, jedynie podaje się środki uśmierzajace ból - czy mamy wiec do czynienia z powszechną eutanazją?
W zakresie polityki zagranicznej ujawniła się całkowita kapitulacja Polski w relacjach z Rosją i Niemcami, co obnażyło się przy okazji tak zwanej katastrofy smoleńskiej, a następnie hołdu Polski złożonego w Berlinie przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
Mijają już dwa lata od zamachu pod Smoleńskiem i około roku od przedstawienia wniosków ze śledztwa w sprawie przyczyn tej katastrofy, najpierw przez rosyjską komisję MAK, a później polską komisję Millera. Ta druga jest jakby echem tej pierwszej. Dzisiaj już wiemy, że wszystkie tezy i założenia tychże komisji, w wyniku ciągle wypływających nowych faktów i niezależnych analiz ekspertów, legły w gruzach i były tylko mataczeniem i budowaniem piramidy kłamstwa. Minister Ewa Kopacz, za swoje ewidentne kłamstwa, powinna stanąć przed Trybunałem Stanu, a została nagrodzona, przez premiera Tuska, pozycją marszałka Sejmu RP.
Obecnie rozgrywa się, ostatnia być może, batalia o Polskę wolną, suwerenną, będącą krajem ludzi wolnych i dumnych. Jesteśmy świadkami współczesnych metod zniewalania całego narodu. Konwencje międzynarodowe zabraniają zmian granic za pomocą siły, więc stosowane są metody ekonomiczne – odbywa się wyprzedaż, za bezcen, środków produkcji, a stosowane socjotechniczne środki propagandy tworzą iluzję dobrobytu - dobrobytu na kredyt. Wpycha się Polskę w zadłużenie, być może na skalę już równą Grecji, dzięki kreatywnej księgowości ministra finansów Rostowskiego. Na alarm biją eksperci od demografii, którzy obliczyli, że w 2060 r. ludność Polski osiągnie 34 miliony, a więc o cztery miliony mniej niż obecnie. Aktualny poziom zaludnienia Polski (38 mln) trwa niezmiennie od roku 1980. Obecny rząd, w ramach wyzbycia Polaków polskości, zamyka szkoły, likwiduje nauczanie historii i wyznaje zasadę według której patriotyzm to faszyzm. Mamy ostatnio liczne przykłady takiego działania, jak chociażby odmowa przyznania katolickiej telewizji TRWAM licencji na multipleksie, czy próby odsłaniania pomników najeźdźcom, bądź groteskowe wyroki sądowe, np. w sprawach Krzysztofa Wyszkowskiego czy Jarosława Rymkiewicza.
Miejsce upadku Tupolewa u progu lotniska Siewiernoje pod Smoleńskiem |
Tym bardziej winni jesteśmy naszym bohaterom, ofiarom ludobójstwa, należną im pamięć. Być może, że tak jak kiedyś, tak i dziś Polska i polskość przetrwają dzięki emigracji, dzięki patriotom, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia Kraju w wyniku przegranych powstań narodowych. Trzeba pamiętać, że nasz Hymn Narodowy powstał poza granicami Kraju, w czasie gdy Polski już nie było na mapie świata. W Kraju, przy okazji każdych wyborów, widzimy powszechny marazm i zanik patriotyzmu. Po krótkotrwałej żałobie i jak gdyby przebudzeniu Narodu po tragicznej śmierci aż tak wielu patriotów, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, na nieludzkiej ziemi, niedaleko Katynia - wszystko wróciło do poprzedniego stanu okazywania nienawiści do opozycji. Cisną się więc na usta słowa Wieszcza wypowiedziane niemalże 200 lat temu:
... Na nic zsyłki, na nic knuty, Lecz Narodu Duch zatruty To jest bólów ból ...
W czasie X Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego, który odbył się w 70. rocznicę ludobójstwa katyńskiego, pokonaliśmy trasę ponad 6 tys. km wiodącą szlakiem przelanej krwi polskiej, jak również ocierając się, w równej mierze, o miejsca chwały oręża polskiego. Trasa Rajdu wiodła przez Wilno, Mińsk, Smoleńsk, Katyń, Ostaszków, Miednoje, Moskwę, Charków, Kijów, Hutę Pieniacką i Lwów. Na trasie nie było Kozielska ze względu na brak zgody władz Rosji, uzasadnianej remontem obiektu. Niemniej jednak wszystkich, którzy byli tam przetrzymywani uhonorowaliśmy przy ich zbiorowej mogile w Katyniu. Oddaliśmy też hołd patriotom polskim poległym 10 kwietnia 2010 r. w obrębie lotniska Siewiernoje pod Smoleńskiem. Po Mszy św., kiedy przeglądaliśmy miejsce tragedii, w błocie znaleźliśmy różne części z rozbitego samolotu TU-154, między innymi kawałek ludzkiej szczęki, którą zabraliśmy i przekazaliśmy do prokuratury w Gdańsku.
Katyń - przed pomnikiem na zbiorowej mogile |
Z Katynia wyruszyliśmy do Kłuszyna gdzie hetman Stanisław Żółkiewski, w 1610 r., z 2700 husarami i wspomagającymi ich wojownikami - razem niespełna 5 tys. wojska, pokonał 36-tysięczną armię rosyjską. Po tym zwycięstwie zajął Moskwę i zawarł z bojarami układ na mocy którego królewicza polskiego Władysława Wazę ogłoszono carem Rosji. Przenocowaliśmy na tym polu bitwy w namiotach - a temperatura spadła o godz. 6 rano, do minus 4 stopni.
Byłem w grupie około 30 ochotników, którzy na własną odpowiedzialność zdecydowali się odwiedzić obóz jeniecki w Ostaszkowie. Aby tam dojechać musieliśmy pokonać dodatkowe 250 km drogi. Nasza główna grupa, w dwie godziny później, udała się bezpośrednio do Miednoje. Obóz jeniecki w Ostaszkowie był zlokalizowany w ogromnym kompleksie klasztornym położonym na wyspie. Niestety, pomieszczeń w których byli przetrzymywani oficerowie polscy, głównie policjanci, służba więzienna, straż ochrony pogranicza i inni jeńcy, w liczbie 6311 osób, nie mogliśmy zwiedzić. Sam obiekt wyglądał jak wielka budowa - wszędzie stały rusztowania. Mogliśmy tylko zobaczyć świeżo wyremontowaną okazałą cerkiew, która wtedy również służyła za celę więzienną z piętrowymi łóżkami na pięciu poziomach i mieściła około 1500 osób.
Następnym etapem naszej podróży było Miednoje, gdzie dołączyliśmy do głównej grupy. Droga, którą jechaliśmy, to ta sama, którą również polscy jeńcy wojenni, w 1940 roku, przebyli w rozklekotanych ciężarówkach. Najpierw byli wiezieni do Kalinina i tam zamordowani, a dopiero poźniej ich ciała przywożono do zbiorowej mogiły w Miednoje. Ze wszystkich znanych i nie znanych jeszcze miejsc zbrodni na Polakach, ta właśnie jest opisana z najmniejszymi detalami, ponieważ kilku katów zeznało przed prokuratorami wszystkie szczegóły tego zbiorowego mordu.
Miednoje jest miejscem, gdzie nie tylko dokonano ogromnej zbrodni ludobójstwa na polskich jeńcach, ale również zbezczeszczono zwłoki przedstawicieli elit polskich. Otóż, po ułożeniu warstwy martwych ciał, żeby przyspieszyć proces ich rozkładu oraz uczynić niemożliwą jakąkolwiek ich identyfikację w przyszłości - zalewano je fekaliami. Na tej zbiorowej mogile została odprawiona Msza św. koncelebrowana, i tam też złożyliśmy wieńce w hołdzie ofiarom sowieckiego ludobójstwa.
Organizatorzy Rajdu nie zapewniali obecności lekarza, jednak okazało się, że jechało z nami motorem małżeństwo lekarzy, natomiast mieliśmy zapewnioną opiekę duszpasterską - jechało z nami pięciu księży-motocyklistów.
Po przenocowaniu, w namiotach na łąkach obok polskich mogił w Miednoje, wyruszyliśmy w trasę w kierunku Moskwy z postojem w Twerze, który za czasów sowieckich nazywał się Kalinin. Nazwa ta została nadana miastu przez Stalina na cześć jednego z jego najbliższych współpracowników - Kalinina, którego podpis, obok podpisu Stalina, widnieje na wszystkich rozkazach dotyczących zbrodni na jeńcach polskich. Na placu, w samym środku miasta, stoi potężny pomnik tegoż Kalinina, który spogląda na gmach byłego NKWD, gdzie obecnie, jakby na ironię losu, mieści się akademia medyczna.
Jeden z uczestników rajdu, Leszek Rysak – historyk z IPNu, przedstawił nam szczegóły zbrodni zebrane na podstawie zeznań kilku jeszcze wówczas żyjących katów, którzy dokonali tej zbrodni. Otóż jeńcy przywożeni byli ciężarówkami do tego gmachu NKWD, pojedynczo wprowadzani do jednej z cel piwnicznych przylegających do drogi prowadzącej na tył budynku. Z opisu wynikało, że była to jedyna cela piwniczna z oknem. Jeńca, pod pozorem sprawdzenia tożsamości, sadzano na krześle i wtedy wchodził jeden z katów - ubrany w długi skórzany płaszcz, długie skórzane rękawice, przystawiał pistolet powyżej karku ofiary i strzelał. Martwe ciało taśmociągiem - przez to okno - wyciągane było na ciężarówkę.
Rozkaz Stalina wyznaczał do zamordowania 350 jeńców w ciągu nocy. Po kilku takich nocach kaci nie nadawali się do pracy - poprostu nie wyrabiali psychicznie. Poproszono więc Stalina o obniżenie normy do 275 osób na jedną noc. Po paru dniach odór rozkładającej się krwi ludzkiej był nie do zniesienia, bo nie było czasu na dokładne zmywanie posadzki po każdym zamordowanym. Jeden z oprawców odkrył, że strzał w czwarty kręg poniżej czaszki powoduje najmniejszy upływ krwi. W taki to sposób zamordowano 6311 polskich oficerów.
Gmach byłego NKWD jest ogrodzony wysokim masywnym płotem z kolcami u góry, które uniemożliwiają przedostanie się na wewnętrzną stronę. Potężna brama otwierana jest automatycznie, po włożeniu magnetycznego klucza-karty, co zaobserwowaliśmy w czasie wchodzenia do środka kilku osób. Zauważyliśmy również, że czas pełnego otwarcia i zamknięcia bramy jest na tyle długi, że można byłoby przebiec szeroką ulicę i wejść do środka przy najbliższej okazji. Oczywiście nie mieliśmy żadnego pozwolenia na wejście na teren obecnej akademii medycznej. Ośmiu z nas zdecydowało, że podejmiemy próbę dostania się do środka. Zgłosiliśmy nasze postanowienie komandorowi Rajdu p. Węgrzynowi, co zostało przyjęte milczącą zgodą.
Po przedostaniu się do środka byłego NKWD znaleźliśmy na ścianie dwie tablice mówiące o ich zbrodni w dwóch językach: polskim i rosyjskim. Zaczęliśmy szukać schodów do piwnicy. Z opisu wiedzieliśmy, że pomieszczenie kaźni Polaków musi znajdować się w północnej części pomieszczeń piwnicznych i będzie miało okno. Po krótkim czasie poszukiwań dotarliśmy do pomieszczenia, które dokładnie odpowiadało temu opisowi - było to pomieszczenie około 5 x 4 m. Obecnie służy ono jako biuro; za dwoma biurkami siedziały dwie wystraszone kobiety. Nasze emocje rosły, ogarnęło nas oburzenie, że nie uszanowano tych kilku metrów kwadratowych pomieszczenia, w którym straciło życie tak wielu naszych Rodaków. Obfotografowaliśmy ten pokój głośno wyrażając nasze oburzenie. Niektórzy próbowali to ucznić w języku rosyjskim. Budynek byłego NKWD opuściliśmy bez żadnych przeszkód, po czym ruszyliśmy w kierunku Moskwy.
Moskwa na placu przed Kremlem, niemal cała grupa X Rajdu Katyńskiego |
Na jednym z moskiewskich cmentarzy oddaliśmy hołd generałowi Leopoldowi Okulickiemu ps. Niedźwiadek, który jako jedyny z „Procesu 17-nastu” został zamordowany na Łubiance w Wigilię Bożego Narodzenia.
Kolejnym miejscem rozlania polskiej krwi był Charków. Na nasz przyjazd, na ogromny plac w środku miasta, wyległy tysiące mieszkańców i na nim byliśmy oficjalnie powitani. Jeden z miejscowych dysydentów, ze łzami w oczach, błagał nas, abyśmy przyjeżdżali do nich jak najczęściej, abyśmy hukiem silników naszych motocykli i światłami reflektorów rozrywali tę głuszę i mroki strachu, który jest tam wszechobecny. Wskazał na potężny pomnik Lenina stojący na środku tego placu i powiedział, że kiedyś były specjalne płatne służby konserwujące ten pomnik - dzisiaj nikt już im nie płaci, ale oni nadal wykonują swoją pracę - ze strachu i braku przekonania w prawdziwość zmian w Rosji. Charków, a konkretnie kolejny gmach NKWD był miejscem mordu polskich oficerów z obozu jenieckiego w Starobielsku - zamordowano tam około 3800 jeńców. To właśnie tam przetrzymywano wyselekcjonowane elity elit, to tam zamordowano ośmiu polskich generałów, niemalże tyle samo co w 70. lat później - 10 kwietnia 2010 roku w tak zwanej katastrofie pod Smoleńskiem. Jeńcy wojenni ze Starobielska pochowani zostali w pobliskiej miejscowości Piatichatki, obecnie należącej do Charkowa - 12km od jego centrum.
Kolejnym postojem na naszej trasie była Bykownia pod Kijowem. Rośnie tam duży las - przy wjeździe do niego stoją dwa, jakże wymowne, pomniki stalinowskiej zbrodni. Były to głównie ofiary czystek komunistycznych z lat 1933-36. Różne źródła podają liczbę od 150 do 250 tysięcy wymordowanych. Wśród nich znajduje się ponad 300 ukraińskich prokuratorów, którzy zostali zamordowani, wraz ze swoimi ofiarami, tylko dlatego, że nie byli w stanie sporządzić listy 400 osób - według ich własnych kryteriów oceny - na rozstrzelanie w czasie tych czystek. Wiadomym jest, że w tymże lesie znajdują się groby polskich jeńców wojennych z tzw. Listy Katyńskiej - Ukraińskiej, która to Lista do dnia dzisiejszego nie została odnaleziona, podobnie jak Lista Białoruska. W lesie tym postawiono pomnik poświęcony wszystkim ofiarom komunizmu. Przy nim została odprawiona Msza św. Zjechali na nią licznie Polacy, Ukraińcy i przedstawiciele lokalnych władz z sąsiedniego Kijowa. Las ten ma wstrząsającą wymowę - na każdym drzewie zawieszone są kolorowe szarfy, zdjęcia ofiar, karteczki z nazwiskami, a wszystkie te drzewa mają po kilka takich symbolicznych oznaczeń. Las ten, poprzez te symbole, robi szokujące wrażenie i przeraża w sposób niewyobrażalny mnogością spoczywających tam ludzkich ofiar, pogrzebanych bezimiennie.
Pozdrawiam Stanisław Zdziech
Stanisław Zdziech - działacz I „Solidarności” Ziemia Radomska, więzień polityczny stanu wojennego, uczestnik X Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego
|