Australijskie święto państwowe celebruje militarną klęskę, rzecz raczej niespotykana w innych krajach. Poza Nową Zelandią, która też świętuje dzień 25 kwietnia. A przegrana batalia wiąże się z półwyspem Gallipoli w dalekiej Turcji, gdzie właśnie 25 kwietnia 1915 roku lądowały pierwsze kolumny wojsk ANZAC-u, czyli połączonych sił australijsko-nowozelandzkich. ANZAC jest po prostu skrótem Australian and New Zealand Army Corps, choć w tej kampanii – zwanej także kampanią Dardanelów – brały również udział siły brytyjskie oraz francuskie. Desant na Gallipoli poprzedził ostrzał artyleryjski ze statków brytyjskich i francuskich, skierowany na forty tureckie w przesmyku Dardanelów, dzielącym terytorium azjatyckiej Turcji od europejskiej. To bombardowanie niewiele jednak wsparło późniejszą akcję desantową, a obrona Turków była zdecydowana, straty zaś lądujących były ogromne. Na pierwszy ogień szli żołnierze ANZAC-u, synowie Albionu dopiero potem szli z angielską flegmą…
A przecież pomysł tej nieszczęsnej wyprawy zrodził się w głowie Anglika! Był nim ( osławiony dla nas z uwagi na Jałtę!) ten sam Winston Churchill, wówczas Pierwszy Lord Admiralicji. Nie znaczy to, że był w tym gronie pierwszym mózgiem. Jako cywil nie mógł przecież równać się z zawodowymi generałami czy admirałami, którzy o wiele lepiej potrafili ocenić plany ryzykownej kampanii. I plan Churchilla krytykowali, niestety daremnie. Górę wzięły wyższe, polityczne względy, a szczególnie ważnym dla Brytyjczyków okazał się apel cara o pomoc, o jakąś akcję zaczepną przeciwko Turcji, która uderzyła na Rosję w rejonie Kaukazu a blokadą cieśnin odcięła jej szlaki importu. Za to niemieckie okręty, przepuszczone przez Turków, ostrzelały rosyjskie bazy morskie na Morzu Czarnym. Żołnierze ANZAC ginęli więc jakby na życzenie cara! Churchill wykoncypował ową „demonstrację siły” na styku Turcji z Europą, lecz płonne były nadzieje na zwycięski desant na wzgórzach bronionych przez Turków. Ten koncept niemal dziecinny, naiwny sen cywila, skazany był na fiasko.
Odpowiadając na wezwanie Rosji Churchill tym samym rzucał na pewną śmierć tysiące Australiczyków, Nowozelanczyków, Anglików, wreszcie też Francuzów. Najwyższe straty ponieśli oczywiście żołnierze z korpusu ANZAC-u – bo ponad jedną czwartą z ogólnej liczby zabitych! Na 33 tysiące 532 poległych w desperackich szturmach tureckich umocnień było 8 tysięcy 587 Australijczyków, a ponadto 19 tysięcy 367 rannych, na ogólną liczbę 78 tysięcy 518 zranionych. Dodajmy do tego jeszcze 7 tysięcy 689 zaginionych żołnierzy z korpusu ANZAC-u, a przecież „zaginiony” z całą pewnością jest tu synonimem poległego.
Tą fatalną kampanią dowodzili wprawdzie generałowie (William Birdwood, Ian Hamilton, William T.Bridges oraz Alexander Godley ), ale mieli przed sobą przeciwności terenu, a także tureckie forty. Atakowanie wzgórz z poziomu morza jest zadaniem karkołomnym, Turcy w istocie posiadali wielką przewagę już z tego tylko powodu. Ich obronę wspierał też organizacyjnie niemiecki feldmarszałek L.von Sanders, turecka artyleria siała żniwo śmierci od pierwszego dnia desantu.
W tym samym regionie i w tym samym roku 1915 inna tragedia rozgrywała się na terytorium Turcji : ludobójstwo Ormian, dokonywane z diabelską precyzją przez wojska tureckie. Nie chciałbym tu opisywać okropności tej rzezi, ani okoliczności tego pierwszego ludobójstwa XX-tego wieku. Znane są nam z zachowanych zdjęć oraz starych filmów, pokazano je nieraz na ekranach telewizyjnych. W każdym razie w tej rzezi zginęło około półtora miliona Ormian, a pierwszą wielką masakrę Ormian w Turcji ( około 200 tysięcy ) odnotowano w r.1896. W reakcji na ludobójstwo Ormian z r.1915 rząd USA wystosował protest do rządu tureckiego ( 17 luty 1916 r.), a Francja przyjęła tysiące uchodźców, a także inne kraje, w tym Ameryka. Jednym z symbolów tego ludobójstwa jest tragiczna postać kompozytora Komitasa ( Soomo Soomonjan), ocalonego w ostatniej chwili przez córkę sułtana, która była uczennicą Komitasa. Komitas stał już na skale, widział przed sobą przepaść i to – prawdopodobnie – pomieszało mu rozum. Do śmierci ( w r.1935) nie odzyskał już zmysłów, żył w paryskim domu dla obłąkanych,w zupełnym otępieniu, a nawet przestał reagować na muzykę.
Mimo zdobycia przyczółków, okopania się na kilku wzgórzach bohaterscy „diggers” nie zdołali przełamać twardej obrony tureckiej, także angielska flota nie była w stanie pokonać min przez Istambułem. A kiedy w maju Turcy zatopili kilka okrętów, flotę wycofano. Żołnierze ANZAC-u pozostali bez wsparcia, skazani też na brak wody, muchy i choroby. Po niepowodzeniu akcji odwołano ze stanowiska Churchilla ( 21 maja), nie miało to jednak już wpływu na losy kampanii. W licznych bitwach z Turkami obie strony ponosiły wielkie straty, jednak tureckie umocnienia bytły nie do zdobycia. Kiedy militarna klęska na Gallipoli stała się oczywista, mimo drobnych sukcesów jak np. w Suvla Bay, rozpoczęto wycofywać korpus ANZAC-u.
Ewakuację rozpoczęto 8 grudnia 1915 roku, a zakończono przed 20-tym tego samego miesiąca, a zatem przed Christmas. Były to jednak najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia dla rodzin w Australii czy Nowej Zelandii, w wielu domach na stołach świątecznych stały puste talerze. Wycofano wprawdzie 80 tysięcy ludzi sił alianckich ( oraz 5 tysięcy koni!), lecz poległym nie przywrócono życia. Danina ich krwi była bezsensowna z uwagi na arkana sztuki wojennej, zlekceważone przez tych, co parli do desantu na wzgórza Gallipoli. Danina tej krwi jednak w jakiś sposób była niczym tragiczny chrzest dla Australii wkraczającej w wiek XX-ty jako nowonarodzone państwo. I dlatego czcimy heroizm tych żołnierzy. Lest we forget…
Marek Baterowicz
|